Gdy zacznie się wiosna, zjadą tu turyści z całej Europy - rozlewiska Biebrzy to przecież nasze ornitologiczne eldorado. Wieże i platformy widokowe od 4 rano aż do zmierzchu pełne będą ludzi z lornetkami krzyczących do wtóru z ptakami. Teraz na zamarzniętych moczarach nie ma jeszcze nikogo. To ostatnie chwile ciszy, dlatego się tu wybraliśmy. Bardzo chcieliśmy spotkać łosie, co nad Biebrzą nie jest trudne, ale teraz moment jest szczególnie dobry, bo śnieg zdradza ślady zwierząt.
Noc spędziliśmy w leśniczówce Grzędy w Basenie Środkowym Doliny Biebrzy otoczonej podmokłymi lasami. Wyruszyliśmy rano czerwonym szlakiem - przed nami było 18 km drogi przez bagienne tereny. Cały obszar Basenu Środkowego to ponad 12 tys. ha rozległych borów i lasów grądowych, olszowych, łęgowych oraz ogromnych połaci podmokłych turzycowisk. Wszystko to poprzecinane jest wydmami zwanymi grzędami, które najczęściej wynurzają się na wysokość kilku do kilkunastu metrów, ale niektóre tworzą wzniesienia sięgające przeszło 120 m.
Leśna droga była zupełnie biała, wszędzie mnóstwo śniegu. Po godzinie doszliśmy do rozległej polany z grupą potężnych pomnikowych dębów. Jeden z nich zwalony, później przecięty na pół, służy dziś jako obrazowa lekcja historii. W sto osiemdziesiąt pierścieni przyrostu dębu (miał 180 lat) wpisano wydarzenia z historii kraju, przeplecione z historią lokalną. Lista zaczyna się w 1824 r. - pierwszy rok życia dębu i jednocześnie rozpoczęcie budowy Kanału Augustowskiego. Potem kolejne lata: 1830 - powstanie listopadowe, 1839 - zakończenie budowy kanału, 1863 - powstanie styczniowe, 1918 - odzyskanie niepodległości, 1921 - utworzenie rezerwatu Grzędy, 1925 - powołanie rezerwatu Czerwone Bagno, 1939 i 1944 - w ramach akcji Burza w Osowych Grzędach największa na białostocczyźnie bitwa AK z hitlerowcami. Potem rok 1945 i dalej: 1956 - wydarzenia czerwcowe, 1968 - marcowe, 1970 - grudniowe... W końcu rok 1989 - upadek komunizmu w Polsce i utworzenie Biebrzańskiego Parku Krajobrazowego. Sędziwy dąb dożył powstania Biebrzańskiego Parku Narodowego w 1993 r. i parę lat później zakończył żywot.
Dalej nasza trasa prowadziła drogą wznoszącą się coraz wyżej ponad podmokłe, coraz rzadsze lasy, a później zarośla brzozowe, aż do uroczyska Nowy Świat. To jedno z suchych wydmowych wyniesień, na którym dawniej istniała otoczona mokradłami wieś Grzędy. Niewiele było tu ziemi ornej, ale za to rozległe łąki dawały dużo siana. Mieszkańcy zbierali zioła, polowali, hodowali krowy i konie, w barciach pszczoły. W dwudziestoleciu było tu jeszcze 40 gospodarstw i około 200 mieszkańców, po II wojnie osada przestała istnieć. Teraz na otwartej przestrzeni wystają spod śniegu łany wysokich pożółkłych traw, gdzieniegdzie rosną brzozy. Pojawiają się tropy zwierząt - całe sieci, ścieżki, niemal drogi wydeptane skokami zajęcy, łapkami lisów, małymi i większymi kopytami. Świeże odciski w głębokim śniegu nie pozostawiają wątpliwości - kilka łosi musiało przechodzić tędy tuż przed nami. Jeszcze kilometr i jesteśmy przy wysokiej drewnianej wieży na Wilczej Górze. Rozciąga się stąd wspaniały widok na rozległe torfowiska, lasy i ciągnące się pasmami wydmy. Często widać żerujące łosie, ale dziś ani śladu. Choć może ten ciemny kształt w oddali...
Pobliski rezerwat ścisły Czerwone Bagno to jedyne miejsce w Polsce, gdzie po wojnie żyło jeszcze kilka łosi. Obecnie mamy ich w całym kraju ok. 2 tys., głównie w Puszczy Kampinoskiej i w Poleskim Parku Narodowym - nad Biebrzą najwięcej, ponad 550.
Opuszczamy wieżę i grzbietem wydmy idziemy dalej. Świeżych śladów łosi coraz więcej, nie tylko na śniegu. Drobne gałązki brzozowych zarośli poobgryzane i połamane, poobgryzana kora. I nagle zobaczyliśmy go wśród drzew. Brunatna sierść na grzbiecie, jasna na długich nogach, wydłużony sympatyczny pysk, charakterystyczny garb poniżej szyi, niezwykle długie, dwa razy dłuższe niż ogon uszy. Staliśmy i przyglądaliśmy się sobie nawzajem. Pozwolił nam podejść bardzo blisko. Olbrzymie, ważące nawet ponad pół tony zwierzę, drugi po żubrze największy ssak Europy, bać się nie musi. Po wielu minutach (i wielu zdjęciach) dostojnym, niespiesznym krokiem odszedł w głąb lasu. A my, teraz już bardzo szczęśliwi, wróciliśmy do naszej leśniczówki.
Nocleg w leśniczówce Grzędy (6 pokoi, 16 miejsc) - 25 zł od osoby, tel. 0 85 749 55 99, dużo kwater prywatnych na stronie Biebrzańskiego Parku Narodowego