Krasiczyn

Gdy Sapiehom rodził się syn, w parku sadzono dąb, kiedy córka - lipę

Krasiczyn powstał w połowie XVI w. jako gniazdo rodowe rodziny Krasickich. Właściciele szybko rozbudowali je do wielkości małego miasteczka. Zniszczone podczas wielkiej powodzi w XIX w. nie zostało odbudowane i dziś jest tylko niewielką osadą.

***

Na szczęście przetrwał piękny, niczym z bajki, zamek. Protoplasta rodu Jakub z Siecina (później Krasicki) w 1540 r. zbudował nieopodal zakola Sanu drewnianą fortecę. Kolejni właściciele - Stanisław i Marcin Krasiccy - tak ją przebudowywali, że na przełomie XVI i XVII w. powstał murowany zamek, dziś wspaniały zabytek architektury renesansowo-manierystycznej.

Dwa skrzydła mieszkalne w kształcie litery L uzupełniono wysokim murem kurtynowym z pozostałych stron, tak że powstał duży czworobok strzeżony przez cztery narożne baszty. Zgodnie z duchem manieryzmu architekturę podporządkowano idei - zamek przedstawia ówczesną hierarchię władzy - Bóg, duchowieństwo, król i szlachta.

W stojącej na prawo od wejścia Baszcie Boskiej mieści się zamkowa kaplica - rozpoznamy ją bez trudu po dużej kopule z krzyżem. W krypcie pod basztą zobaczymy groby późniejszych właścicieli Krasiczyna - Sapiehów.

Po lewej stronie wznosi się Baszta Papieska, w której urządzono apartamenty dla dostojników kościelnych goszczących czasem na zamku. Wieńczy ją wspaniała attyka o niezwykle wyszukanych ornamentach.

Attyki zobaczymy też na zamkowych murach oraz na Baszcie Szlacheckiej, zwanej też Rycerską (po przekątnej dziedzińca od Baszty Papieskiej). Powtarzające się rytmicznie elementy attyk na górze harmonijnie przechodzą w dekoracje murów wykonane techniką sgraffiti (zdrapuje się wierzchnią warstwę tynku, tak aby ukazała się spodnia warstwa o odmiennym kolorze). Najpiękniejsze sgraffiti znajdziemy od strony dziedzińca, gdzie ponad arkadowymi krużgankami tworzą jedną z najciekawszych kompozycji tego typu w Polsce. Przedstawiają zarówno sceny biblijne, jak i swojskie sceny z polowania, a na wszystko spoglądają umieszczone w medalionach wizerunki cesarzy i polskich królów. Całość sgraffitowych dekoracji w zamku zajmuje 7000 m kw.! Renesansowa loggia to miejsce stworzone specjalnie dla dam, aby mogły wygodnie (a także dyskretnie) obserwować turnieje i inne wydarzenia na dziedzińcu.

Na koniec Baszta Królewska (po przekątnej w stosunku do Boskiej), która najbardziej mnie urzekła. Zwieńczona spiczastą kopułą otoczoną wykuszami w formie wieżyczek krytych identycznymi szpicami, wygląda jak korona, a z daleka - jak figurka szachowego króla. Przebywający tu nieraz monarchowie (Zygmunt III Waza, Władysław IV, Jan Kazimierz, August II) musieli czuć się godnie, a zarazem swojsko. Okrągłe baszty przewyższa prostokątna wieża zegarowa, przez którą wjeżdża się na dziedziniec. W porównaniu ze swoimi zdobnymi w liczne detale siostrami wygląda jak uboga krewna i cieszy się złą sławą. Ponoć rzuciła się z niej dziewczyna, która wolała śmierć niż ślub z niekochanym mężczyzną. Dziś, od białych szat zwana Bielicą, ukazuje się czasem na murach, zwłaszcza w upalne lipcowe noce.

Amatorzy mocniejszych wrażeń powinni koniecznie zajrzeć do lochów. Wystarczy 10 min, by przemierzyć parę niewielkich pomieszczeń i wzdrygnąć się nie tylko od chłodu bijącego ze ścian. Z półmroku wyłaniają się zakuci w dyby nieszczęśnicy. W wiszących żelaznych klatkach pajęczyny osnuwają szczątki skazańców, którzy nie mogli liczyć na łaskę. Z wbitego w pień katowskiego topora ściekają czerwone strużki, zaś kulisty owłosiony kształt w koszu poniżej, nie pozostawia żadnych wątpliwości... brrr.

***

Zamek otacza wspaniały park z zielonkawym stawem pośrodku, po którym latem możemy popływać łódką. Rośnie w nim ok. 200 egzotycznych gatunków drzew i krzewów sprowadzonych z odległych stron, np. miłorząb japoński, tulipanowiec amerykański, jałowiec wirginijski, świerk kaukaski, korkowiec amurski. Najstarsze drzewo (nie wiadomo jakie, bo nie został po nim nawet ślad) zasadził podobno własnoręcznie król Władysław IV. Później, gdy w XVIII w. Krasiczyn trafił w ręce rodziny Sapiehów, utarł się tu ciekawy zwyczaj. Gdy rodził się kolejny syn, sadzono dąb, kiedy córka - lipę. Przechadzając się aleją zabytkowych 150-letnich drzew, możemy śledzić losy rodu. Umożliwiają to częściowo zachowane kamienne tablice z imionami i datami narodzin umieszczone pod drzewami.

***

Dopóki zamek był w rękach prywatnych (kolejno: Krasiccy, Modrzewscy, Wojakowscy, Tarłowie, Mniszkowie, Potoccy, Ponińscy, Sapiehowie), właściciele sami go remontowali. Dopiero dewastacja dokonana przez stacjonujących tu przez dwa lata żołnierzy Armii Czerwonej zamieniła go w ruderę. Prowadzone przez państwo prace remontowe bardzo się ślimaczyły. Dopiero od 1996 r., kiedy przejęła go Agencja Rozwoju Przemysłu, renowacja nabrała tempa. Zamek odzyskuje dawny blask, a w jednym ze skrzydeł mieści się kilka pokoi hotelowych, reszta - w budynku dawnej powozowni oraz w pawilonach Myśliwskim i Szwajcarskim (ceny od 200 zł za pokój dwuosobowy, do 500 za luksusowy stylowy apartament i 800 za cały trzypokojowy Pawilon Myśliwski, przy dłuższych pobytach zniżki).

W lecie na dziedzińcu odbywają się koncerty, przedstawienia, turnieje rycerskie.

Zespół Zamkowo-Parkowy w Krasiczynie, tel. (0-16) 671 83 16, 671 83 21 w 55, zwiedzanie tylko w grupach z przewodnikiem, wejście godz. 9, 11, 13, 15

http://www.krasiczyn.com.pl

***

Po nasyceniu się arystokratyczną atmosferą Krasiczyna postanowiłem poszukać ciszy i spokoju w bardziej odludnych zakątkach Pogórza Przemyskiego. Autobusem (przez Przemyśl) pojechałem do wsi Huwniki (35 km), skąd pieszo dotarłem do Kalwarii Pacławskiej i wsi Pacław. Oprócz klasztoru i dróżek kalwaryjskich w Pacławiu (zob. "Turystyka" nr 11) warto zobaczyć drewniane domy o konstrukcji przysłupowej (ciężar dachów spoczywa nie na ścianach budynków, tylko na zewnętrznych drewnianych słupach). Przestronne strychy na ogół mają okna (często nocują tu pielgrzymi w święta i odpusty). Budynki, zawsze zwrócone szczytami do ulicy, dzięki dodatkowym słupom i wysunięciu dachów zyskały niewielkie podcienia. Doskonałe miejsce, by usiąść, odpocząć po pracy, pogawędzić z sąsiadami.

***

Warto przejść szlakiem niebieskim przez bukowe lasy na najwyższy w okolicy szczyt Suchy Obycz (618 m n.p.m.), a następne - żółtym szlakiem do Posady Rybotyckiej (razem 5-6 godzin, można też ze wsi Huwniki podjechać autobusem). Na końcu wsi w kępie drzew skrywa się cerkiew św. Onufrego z początku XV w. - najstarsza w Polsce! Prezbiterium, z charakterystyczną dla gotyku schodkową fasadą szczytową, powstało prawdopodobnie jeszcze w XIV w. Nawa i babiniec to bardzo masywne czworoboczne wieże, których mógłby pozazdrościć świątyni niejeden zamek. Ponadmetrowej grubości bielone kamienne mury wzmocnione zewnętrznymi przyporami bez armat były nie do zdobycia. Na piętrze, w kaplicy dla mnichów, tuż pod sufitem zobaczymy maleńkie okienka strzelnicze.

Cerkiew jest filią Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej, zwiedzanie w środy, w godz. 8-18 i w czwartki - 15-18

Z tych stron wywodzi się słynna szkoła pisania ikon. Początkowo, gdy tworzyli je obeznani z kanonem mnisi, były one niezwykle piękne. Później do roboty brali się domorośli artyści, którzy często nawet nie rozumieli, co tworzą. W końcu zamiast "czcigodnych ikon" pojawiły się ikony "wielce podłej rybotyckiej roboty". Dziś w wielu cerkwiach, nie tylko na Pogórzu, spotkamy rybotyckie ikony z okresu pośredniego, czyli jeszcze nie najgorsze.

***

Z Posady Rybotyckiej żółtym szlakiem można w pół godziny dotrzeć do głównego szlaku czerwonego, który ukośnie przecina całe Pogórze Przemyskie - od Przemyśla do Sanoka. Ruszyłem nim, by w półtorej godziny dotrzeć do przysiółka Kopyśno. Wieś, która istniała już w XV w., obecnie składa się z kilku drewnianych chałup i murowanej XIX-wiecznej cerkiewki z przyległym cmentarzykiem. Przed II wojną światową było tu ponad sto gospodarstw. Dziś jest to miejsce na końcu świata, ale za to jak położone! Kopyśno przycupnęło na grzbiecie długiego i szerokiego wzniesienia z dala od dróg i innych osad. Do najbliższych miejscowości (Rybotycze lub Brylińce) jest ponad godzinę szybkiego marszu, a powrót pod górę z zakupami zajmuje znacznie więcej. Choć ze wszystkich stron rozciągają się lasy, to sam grzbiet jest odsłonięty, a panorama ze szczytu pobliskiej Kopystańki (541 m) jest uznawana za jedną z najpiękniejszych na Pogórzu. Postanowiłem zostać tu na zachód słońca. Patrzyłem, jak z dolin wypełzła gęsta mgła, zlewając się w białe morze pod moimi stopami, które wraz z niebem stawało się różowe, czerwone, a wreszcie sine - nie mogłem oderwać wzroku. Kiedy Pogórze skryło się w ciemności, na nocleg w dolinie zszedłem z latarką.

Dojazd autobusem z Przemyśla do Krasiczyna - 10 km, do Posady Rybotyckiej - 30 km (mało kursów)

http://www.krasiczyn.pl

http://www.krasiczyn.motronik.com.pl

http://www.powiat.przemysl.pl

Więcej o: