Lecieli balonem, nagle kosz stanął w ogniu. Rodzice spłonęli, córka wyskoczyła

To miał być prezent urodzinowy dla 39-letniej Viridiany. Nikt nie spodziewał się jednak takiego finału. Tuż po starcie balonu kosz stanął w ogniu. Dwie osoby zginęły.

Do tragedii doszło w Meksyku. Na lot balonem nad stanowiskiem archeologicznym Teotihuacán zdecydowali się 50-letni Jose Nolasco, z 39-letnią żoną Viridianą Becerri i 13-letnią córką. Tuż po starcie zapalił się kosz. Dziewczynka zdołała wyskoczyć, ale jej rodzice spłonęli żywcem.

Zobacz wideo Meksykańscy kibice pod stadionem w Katarze przed meczem z Polską

"The Sun" informuje, że dziewczynka doznała złamania ręki oraz poparzeń drugiego stopnia. Trzynastolatką opiekuje się babcia, która przekazała, że poszkodowana nie wie jeszcze, że jej rodzice nie żyją. "Zanim wyskoczyła z płonącego kosza, zdążyła jeszcze przytulić swoich rodziców" - przekazała babcia.

Ostatnie wspólne chwile

Lot balonem miał być prezentem urodzinowym dla 39-letniej Viridiany. Rodzina bardzo się cieszyła z nadchodzącej przygody i tuż przed tragedią, opublikowała wspólne zdjęcie w mediach społecznościowych. Nikt się nie spodziewał, że to ich ostatnia fotografia.

Jak doszło do tej tragedii? Trwa śledztwo w tej sprawie. Ze wstępnych ustaleń wynika, że doszło do usterki w systemie nagrzewania powietrza. Zagraniczne media informują, że pilot balonu, podobnie jak nastolatka, w ostatniej chwili zdążył wyskoczyć. Przeżył, ale brak informacji o jego stanie zdrowia.

Źródła: "The Sun" / Indonesiadailynet

Więcej o: