Wybierając się do Chorwacji samochodem, warto wykroić choć jeden dzień na Narodowy Park Jezior Plitwickich. Dojechałam tam z Zagrzebia (dokąd przyleciałam samolotem), ale Plitwice leżą ok. 60 km od Karlovaca, na trasie samochodowej nad chorwacki Adriatyk. Podróżującym z małymi dziećmi polecam część południową parku, gdzie króluje Wielki Wodospad. Dojście od parkingu (bezpłatny) zajmuje niecałe pół godziny.
Leśną ścieżką odchodzącą od hotelu Jezero schodzę do jeziora Kozjak. - Pofarbowane, słowo daję, pofarbowane! - myślę. Niech mi nie każą wierzyć, że to naturalny kolor wody!
Wokół szmaragdowo. Woda jest tak przejrzysta, że widać dno kilkanaście metrów w dół. Natura przetrwała tu w niemal nienaruszonej postaci, chociaż przez pewien czas, zanim w 1980 r. powstał park narodowy, przez sam środek tego terenu przebiegała ruchliwa trasa przelotowa. Dziś droga została, ale mogą po niej jeździć wyłącznie pojazdy parku narodowego, m.in. obsługujące turystów "pociągi".
Wsiadam na jeden ze stateczków pływających po Kozjaku. Poruszają się na dwóch trasach: w poprzek i wzdłuż. Płynę w poprzek. Ledwie rozsiadłam się wygodnie na ławeczce, a już trzeba wysiadać, przeprawa zajmuje kilka minut.
Wchodzę na szlak. Chociaż dookoła las i jeziora, nie boję się zgubić. Mam odręczną mapę terenu, a dodatkowo podobną mapkę na odwrocie biletu wstępu (95 kun, ok. 53 zł, dzieci 55 kun, ok. 31 zł, ważny cały dzień, także na "pociągi" i stateczki ). W dodatku na początku szlaku umieszczono wielką mapę, z której roztropny turysta skorzysta podwójnie: przy planowaniu trasy i robiąc sobie pamiątkowe zdjęcie. Zamierzam dziś dojść do jeziora Okrugljak. To dwugodzinny spacer, zawsze w górę - każde jeziorko leży na innym poziomie. Jeziora Kozjak i Okrugljak dzieli 60 metrów wysokości. Stamtąd wrócę ostatnim "pociągiem".
30 tys. hektarów, z czego trzy czwarte to lasy - tyle wędrowania! I to nie byle jakiego. Z każdym metrem zmienia się perspektywa, z każdą minutą wyłaniają się nowe widoki. Idę po drewnianych kładkach ciągnących się kilometrami (ich pomysłodawcy należy się medal - gdyby nie one, niewiele bym zobaczyła). Dwumetrowe pomosty wiją się między jeziorami, prowadząc wzdłuż brzegów większych jezior, przeskakując nad mniejszymi i całkiem małymi jeziorami-wannami, zbliżając się na odległość kilku metrów do wodospadów. Od kilkudziesięciu lat drewniane, nieregularne żerdzie co pewien czas wymienia jedna osoba - ów starszy już człowiek szkoli dwóch następców.
Latem dobrze się spaceruje po Plitwicach. Ale wiosną czy jesienią, kiedy na dobre się rozpada, a woda zaczyna spływać z gór, kładki w wielu miejscach toną w wodzie. Wtedy nie przejdziemy suchą stopą.
Gdyby zrobić makietę parku, wyglądałaby jak wielopoziomowa fontanna, w której woda przelewa się z niecki do niecki, tworząc po drodze kilkumetrowe wodospady i niewielkie progi. Kiedy wchodzimy na wyższy poziom, cudownie zmienia się perspektywa wyłaniającego się z góry jeziora. Najpierw widzimy tylko płaską taflę wody na wysokości nosa, potem - niebo odbijające się w lustrze wody, jeszcze wyżej - leżące w wodzie skamieniałe drzewa i tańczące wokół nich stada małych pstrągów.
W jeziorach tych następuje rzadkie zjawisko niezwykle szybkiej reakcji chemicznej, której efektem jest błyskawiczna zamiana szczątków organicznych w kamień - trochę jak w bajce. Drzewo wygląda jak stary wrak na dnie oceanu. Tyle że tutaj dzięki krystalicznie czystej wodzie można obserwować to z brzegu, zwłaszcza jeśli część pnia leży w wodzie, a część pozostaje na powierzchni. To proces sedymentacji trawertynu, kamienia modnego w starożytnym Rzymie, teraz używanego do wykończenia łazienek i kuchni. Trawertyn powstaje w tych jeziorach w wyniku reakcji, w którą wchodzą ze sobą wapień, torf i grzyby.
Po rechocie żab jak po nitce do kłębka docieram do skupiska oczek wodnych. Festiwal rechotania trwa przez całe lato.
O ile żaby łatwo znaleźć, o tyle spotkanie innych przedstawicieli fauny jest trudniejsze. Udaje mi się zobaczyć "białouchego" - jak nazywa się potocznie żyjącego tu węża (przypomina naszego padalca, ale jest sporo dłuższy) - ma białe kreski, które wyglądają jak uszy.
Zespół wodospadów wokół Galovaćkiego Buku tworzy wodno-roślinne kaskady. Spieniona woda, spadając z kilkunastu metrów, splata się z rosnącymi na skałach trawiastymi, długowłosymi roślinami. Podchodzę tak blisko wodospadu, że czuję każdą kroplę. Niesione wiatrem cudownie chłodzą.
Przeplatane kaskadami jeziora ciągną się w linii prostej przez osiem kilometrów - w Plitwickim Parku Narodowym jest ich 16. Nie ma dwóch położonych na tej samej wysokości. By dotrzeć do najniższego, trzeba zejść 400 metrów w dół, żeby zobaczyć najwyższe - trzeba się wdrapać na 1280 m n.p.m.
Na noc zatrzymuję się w hotelu Jezero, a nazajutrz znów na szlak. Chcę dotrzeć do najbardziej widowiskowej części parku, gdzie rzeka Plitwica nagle się urywa i kaskadą spada 80 m w dół, tworząc Veliki Slap (Wielki Wodospad). Ale najpierw decyduję się na godzinną wędrówkę wysokim jak klif brzegiem, kilkadziesiąt metrów powyżej jezior Milanovać, Gavanovać i Kaluderovać. Wyruszam z polany piknikowej, do której dopływam stateczkiem wzdłuż jeziora Kozjak. Czasem schodzę ze szlaku, by z naturalnych balkoników spojrzeć w dół na wijące się w poprzek jezior pomosty pełne kolorowych postaci. Wielu turystów przyjeżdża tylko po to, by popatrzeć na Wielki Wodospad, największą z 92 kaskad Narodowego Parku Plitwickich Jezior.
Wreszcie staję na wprost Wielkiego Wodospadu, na poziomie, z którego wypluwa go z siebie Plitwica. Dalej razem z wodą z szesnastu górnych jezior popłynie jako rzeka Korana. Schodzę do stóp wodospadu po wykutych w skale stopniach, nie tylko słysząc, ale niemal czując jego grzmot, tzw. "buk". Obserwuję ludzi, którzy wpadają w ekstazę, czując na twarzy miliardy miniaturowych kropli.
W drodze powrotnej mijam inne wodospady, niektóre całkiem maleńkie. Wspinam się na drugi brzeg i spoglądam w dół. Żegnam szmaragdowe Jeziora Plitwickie. Teraz również i moje.
Nocleg w hotelu Jezero ze śniadaniem dla dwóch osób - 120 euro, w hotelu Plitwice czy Bellevue 80-90 euro, w kwaterach prywatnych - 24 euro, rozbicie namiotu na kempingu i wjazd samochodem - 9 euro plus 3 euro dodatkowo za każdą dorosłą osobę, dla dzieci zniżki