Zubrzyca, wieś w miniaturce. Bardzo zadbana, mocno pachnie drewnem (czuć już na parkingu). Trawa równo przycięta, w przydomowych ogródkach kwiaty. Wzdłuż rozległej łąki malowniczo wije się potoczek, szumią smreki, z oddali niesie się pianie koguta. Mam wrażenie, że mieszkańcy wyszli na chwilę. Może są w kościele? Gaździny zaraz wrócą i zaczną się krzątać przy pozostawionych na piecach garnkach, sołtys usiądzie w fotelu i dokończy czytanie pozostawionej na stoliku pod oknem gazety. Dzieci (jak moje w tej chwili) patykami grzebać będą w wodzie i puszczać okręty z kory...
Historia tego miejsca sięga XVII wieku. To wtedy w Zubrzycy Górnej rodzina Moniaków postawiła drewnianą, krytą gontem rezydencję. Najpierw powstała część z czarną i białą izbą, a w 1784 r. (taką datę wyryto na sosrębie - belce sufitowej umacniającej konstrukcję) po drugiej stronie sieni dobudowano jeszcze trzy pomieszczenia.
- O, tu widać, że dwór - zauważają turyści, gdy przechodzą z klepiska na drewnianą podłogę. Intarsjowany sekretarzyk, szafa, XIX-wieczny komplet wypoczynkowy z miękką kanapą, gięte krzesła, stolik przykryty koronkowym obrusem... Okna większe niż w chałupach, drzwi pokonamy z podniesionym czołem. Wyjątkiem są tylko te, które prowadzą do biura sołtysa. Tu trzeba się nisko pochylić. - Wchodziło się przodem, wychodziło tyłem, oddając szacunek - mówi przewodnik (czasem dorzuci anegdotkę o nieposłusznym chłopie, który opuścił gabinet wypinając się na sołtysa).
Większość mebli, które stoją we dworze, należała do jego właścicieli (na czarno-białej fotografii cała rodzina stoi na tle wielkiej lipy; to było najstarsze drzewo w skansenie, ścięto je w zeszłym roku z obawy, że zwali się na dwór). Janina Wilczek, ostatnia spadkobierczyni, już w 1937 r. przekazała rodzinną siedzibę Skarbowi Państwa z myślą, by urządzić tu muzeum. Skansen powstał w 1955 r., cztery lata po jej śmierci. Weszły doń również drewniane zabudowania gospodarskie: owczarnia, wozownia, stajnia i chlew. Potem powiększył się o chałupy z okolicznych wsi, biedne i bogate. Wszystkie wyglądają podobnie: drewniane ze spadzistymi dachami krytymi gontem. Różni je liczba wyżek, czyli pomieszczeń w części strychowej, które pełniły funkcję spichlerzy. Komu wiodło się gorzej, ten miał jedną wyżkę.
Zubrzycę warto odwiedzić zwłaszcza w sierpniu (pierwszy lub drugi weekend miesiąca, trzeba się upewnić), kiedy obchodzone jest Święto Borówki - od jagód, których krzaczki gęsto porastają stoki Babiej Góry i okoliczne lasy. Wymyślono je trzy lata temu, by przyciągnąć do skansenu turystów. Urządza się wtedy pokazy lepienia garnków, obróbki lnu, wyrabiania ozdób z bibułek, haftowania. We wszystkim można popróbować swoich sił.
Do Zubrzycy dostaniemy się z góry albo z dołu - pierwsza droga - malownicza, ale bardzo kręta, prowadzi od Zawoi przez przełęcz Krowiarki (korzystają z niej głównie mieszkańcy Śląska);druga - z Krakowa, przez Myślenice, Zabornię i Jabłonkę.
Od maja do końca września skansen czynny codziennie 8.30-17 (pozostała część roku - do 14.30). Bilet 7 zł, ulgowy 5. Za przewodnika nie ma dodatkowej opłaty.
Orawski Park Etnograficzny w Zubrzycy Górnej, tel. 018/ 28 527 09