Międzybrodzie Żywieckie

Potężny tunel robi niesamowite wrażenie. Zaprowadzi nas daleko w głąb góry, do podziemnej elektrowni

To miejsce kusiło mnie od dawna. Różne oblicza góry Żar w Międzybrodziu Żywieckim (malownicza okolica, kilkanaście minut od Żywca) znam przecież od lat. Wiele razy byłem na jej szczycie, bo widok na Beskidy i kaskadę Soły, czyli Jeziora Żywieckie i Międzybrodzkie, jest stąd niezapomniany. Lubię patrzeć na kolorowe czapy paralotni - każdego słonecznego dnia unoszą się tu ich dziesiątki. Bywałem na lotnisku, które przyczaiło się na zboczach Żaru, nawet udało mi się wzbić w przestworza. Testowałem miejsce, w którym samochód sam jedzie pod górę, wjeżdżałem nowo powstałą kolejką linowo-terenową i pędziłem w dół na nartach. Żałuję tylko, że zwlekałem tak długo z zajrzeniem do środka Żaru, do podziemnej elektrowni...

Absolutny unikat w Polsce i rarytas w skali europejskiej. Oficjalna nazwa: Elektrownia Szczytowo-Pompowa Porąbka-Żar. Powstała w latach 70. zeszłego stulecia, a trwająca dziesięć lat budowa była dla konstruktorów nie lada wyzwaniem.

Przewodnik prowadzi mnie pod przyklejoną do zbocza, pomalowaną na żółto ścianę z napisem "Hala maszyn". Wchodzę w małe drzwi tuż obok wielkiej bramy i staję jak wryty: przede mną otwiera się ogromny, łukowato sklepiony tunel oświetlony żółtym światłem. Wydaje się, że nie ma końca. To sztolnia komunikacyjna elektrowni, mierzy około pół kilometra. Czuję dość mocny powiew wentylacji, po chwili dochodzimy zresztą do szybu wentylacyjnego (jego końcówkę wystającą ze zbocza Żaru widać z daleka). - Tędy można w trakcie zmiany wyskoczyć na grzyby do lasu. Tylko 147 metrów wspinaczki w pionie - żartuje Andrzej Kalemba, mój przewodnik.

Sztolnię w dwóch miejscach przecinają ogromne wrota. Otwierają się z hukiem. To właśnie tędy transportowano główne urządzenia, m.in. transformator ważący - bagatela - 110 ton czy 200-tonową turbinę.

Dochodzimy do serca elektrowni. To wielka, wykuta w samym środku Żaru hala wysoka na 40 i długa na 124 m. Nad nią blisko 200 metrów skał. Tu znajdują się cztery tzw. hydrozespoły, które wytwarzają prąd (każdy wysoki na blisko 15 m). Wszystkim steruje elektronika.

Schodki prowadzą nas na niższe poziomy hali. Przewodnik otwiera duże drzwi, słyszę ogłuszający huk. Wirujący walec łączy znajdujący się nad nami generator z kręcącą się pod nami turbiną - potężnym trzymetrowym kołem młyńskim, które obraca się 600 razy na minutę. W tak ogromną prędkość wprawia je woda, której turbina połyka 35 tys. litrów na sekundę. - To zawartość kolejowej cysterny - mówi przewodnik.

Woda spada na turbinę dwiema potężnymi sztolniami (średnica 3,5 m) ze szczytu Żaru. Tam, na wysokości 850 m n.p.m., wybudowano dla elektrowni sztuczne jezioro (to właśnie płaski szczyt góry zadecydował o jego lokalizacji). Betonowy potężny zbiornik ma 14 ha powierzchni i mieści 2 mln m sześc. wody. Pompuje się ją tu codziennie przez 5,5 godz. z Jeziora Międzybrodzkiego (tam zresztą później wraca). Głębokość pełnego zbiornika - 20 metrów. Co ciekawe, przecieki zeń są minimalne. Można to sprawdzić, bo pod jego dnem poprowadzono wąską galeryjkę.

Różnica wysokości między zbiornikiem a turbinami wynosi 440 m. To jeden z najwyższych wodospadów na świecie. Szkoda, że uwięziony w potężnych rurach.

Godzina w środku Żaru mija nie wiedzieć kiedy. Wracamy imponującym tunelem, potem małe drzwiczki i... jesteśmy niemal nad brzegiem Jeziora Międzybrodzkiego, które "poi" elektrownię. Delikatnie pluszczą fale. Kto by pomyślał, że w środku Żaru tyle się dzieje...

Na zwiedzanie Elektrowni Szczytowo-Pompowej Porąbka-Żar umówimy się telefonicznie: (0-33) 866 10 57. Bilet dla młodzieży i studentów w zwykłe dni 5 zł, w weekendy i święta 8 zł, dorośli odpowiednio - 11 i 15 zł

Więcej o: