Barbados: Neptun lubi młode pary

Wyspę omijają huragany, trąby powietrzne i sztormy, a sieciom rybaków umykają tylko latające ryby

Barbados należy do nielicznych wysp Karaibów, których nie odkrył Krzysztof Kolumb. W 1536 r. uprzedzili go Portugalczycy pod wodzą Pedro Campsa. Rozczarowani brakiem złota odstąpili wyspę Anglikom, pozostawiając po sobie ślad w postaci jej nazwy - los barbados czyli brodaty (nie wiadomo, czy z powodu podobnych do brody korzeni drzewa figowego, czy brodatych wyspiarzy). Kiedy prawie V wieków później odwiedziłem Barbados, figowce wciąż rosły, brody odeszły do lamusa.

Wyspa dołączyła do grona modnych kurortów dzięki gwiazdom wielkiego ekranu, które coraz częściej spędzają tu wakacje (znakomicie rozwinięta sieć hoteli dostępna jest także posiadaczom mniej zasobnych portfeli). Dzięki zyskom z turystyki na Barbadosie jest najwyższy standard życia wśród wszystkich państw wyspiarskich wschodnich Karaibów.

***

Trudno oprzeć się urodzie wyjątkowo szerokich, z białym piaskiem, ocienionych palmami plaż. Rozsiane wzdłuż wybrzeża restauracje kuszą akwariami, w których egzotyczne ryby walczą o względy smakoszy z homarami zapełniającymi druciane klatki. Świeżych ryb nigdy nie brakuje. Kilkanaście metrów od brzegu zanurzeni po pas rybacy rozciągają pod wodą sieci (umknąć im mogą tylko latające ryby, z których słynie Morze Karaibskie). Barbados omijają huragany, trąby powietrzne i sztormy, a niezmiennie słoneczna pogoda należy do najbardziej przewidywalnych na Karaibach. Być może dzieje się tak dzięki przychylności boga mórz Neptuna, którego trójząb zdobi państwową flagę.

Zatrzymujemy się (siedzę w klimatyzowanym mikrobusie) na rozciągniętej po horyzont plantacji trzciny cukrowej. Horyzont Barbadosu łatwo zasłonić, bo wyspa jest płaska jak naleśnik, a najwyższe wzniesienie, szumnie nazwane Mount Hillaby (340 m wysokości), znajduje się w jej północno-wschodniej części. Uprawa trzciny cukrowej jest podstawą gospodarki Barbadosu, a wytwarzany z niej rum - powodem do dumy mieszkańców (Mount Gay Rum jest najdłużej leżakującym rumem na świecie, zwiedzenie Mount Gay Destillery gwarantuje darmową degustację!). Drogę tarasują nam olbrzymie traktory, które, zmierzając w kierunku pobliskiej Andrew's Sugar Factory, ciągną po trzy przyczepy świeżo ściętej trzciny. Współczesne cukrownie całkowicie wyparły powszechne kiedyś wiatraki. Tylko jeden nadal kroi wirującymi łopatami gorące powietrze Barbadosu (bardziej na potrzeby turystów, niż zgodnie z pierwotnym przeznaczeniem). Ewolucję techniki pozyskiwania cukru z trzciny cukrowej można prześledzić w Sugar Machinery Museum znajdującym się w pobliżu Holetown na zachodnim wybrzeżu. Uprawa trzciny cukrowej była lukratywnym zajęciem, zwłaszcza że do czasu ustanowienia na wyspie abolicji (1834-1838 r.), wszelkie prace na plantacjach wykonywali niewolnicy.

Symbolem rosnących fortun są okazałe domy plantatorów, np. Francia Plantation House, którego zdjęcia zdobią okładki wielu prestiżowych pism poświęconych architekturze. Dom zbudowany przed dwoma wiekami przez rezydującego wcześniej w Brazylii Francuza (do dziś mieszkają tu jego potomkowie) zaskakuje przyjemnym chłodem. To zasługa kamienia koralowego, z którego został zbudowany (Barbados jest wyspą koralową, a kamień koralowy powszechnym budulcem). Wiekowe podłogi nie noszą śladów przemierzających pokoje wycieczek, bo wykonano je z brazylijskiego drewna sucupira uznanego za najtwardsze na świecie. Mahoniowe meble, srebrne zastawy, kandelabry i fortepian w salonie nie tworzą wrażenia przepychu. Moją uwagę przykuwa Victorian love-seat, pochodząca z epoki wiktoriańskiej sofa dla zakochanych ze specjalnym miejscem dla przyzwoitki, i wiszące na ścianach mapy, m.in. pierwsza drukowana mapa Barbadosu (1657 r.) czy jedna z pierwszych map Indii Zachodnich (1522 r). Uważa się, że zawarte w nich informacje pochodzą bezpośrednio od Kolumba, który był przekonany, że penetruje Indie, a nie odkrywa nowy kontynent. Park wokół domu utrzymany jest w nienagannym porządku. Przed dalszą podróżą gasimy pragnienie wodą. We Francia Plantation House jest ona uzdatniana do picia przez system koralowych mis.

***

Z tarasów Francia widać kolejny etap naszej podróży: Gun Hill Signal Station. Czerwony otoczony armatami budynek należał do nieistniejącego już systemu wczesnego ostrzegania. Na początku XIX w. pojawienie się na horyzoncie okrętu anonsowała armatnia kanonada. Barbados leży poza głównym łukiem karaibskich Małych Antyli, więc wypatrywanie sporadycznie przepływających statków nie było absorbujące. Dowodzi tego znajdująca się u podnóża Gun Hill półtorametrowa kamienna rzeźba lwa, którą w czasie służby wykonał jeden z żołnierzy. Panorama Barbadosu oglądana z niewielkiego wzniesienia, na którym zbudowano stację sygnałową, jest ciekawsza niż zgromadzone w niej pamiątki wojskowe. Sześć umieszczonych w newralgicznych częściach wyspy identycznych stacji sygnałowych w ciągu kilku minut przekazywało sobie informacje i rozkazy płynące ze stolicy Barbadosu Bridgetown. Zamiast dział armatnich używano wówczas flag i semaforów.

Odwiedzamy również znajdujący się nieopodal Orchid World (Świat Orchidei). Na powierzchni sześciu akrów uprawia się ponad 20 tys. bajecznie kolorowych kwiatów. Rzadkie i niezwykle piękne orchidee, np. Phalaenopsis, Cattlyeas, Vandas, Dendrobium świetnie udają się na wyspie wspierane wprawną ręką barbadoskich ogrodników.

W drodze na wschodnie wybrzeże znikamy w Jaskini Harrisona. Elektryczne wagoniki, którymi pokonujemy podziemną półtorakilometrową trasę, odkrywają przed nami kolejne groty. Wielkie stalaktyty i stalagmity, które czasami łączą się, tworząc fantastyczne filary, rwące potoki i wodospady wypełniające wodą skalne baseny, oświetlane są przez słońce! Jego promienie pod powierzchnię ziemi przenosi woda. Kiedy światło się rozszczepia, ściany jaskini mienią się pastelowymi barwami.

***

Gotycki kościół St. John, z którego dziedzińca najlepiej podziwiać panoramę wschodniego wybrzeża Barbadosu, powstał na początku XIX w. na miejscu katedry zburzonej w 1780 r. przez jedyny huragan, o którym wspominają kroniki Barbadosu. W środku oglądam ocalały wówczas dzwon z inskrypcją umieszczoną na nim w 1969 r.: "Boże chroń króla Williama". Dzwon po 200 latach niespodziewanie runął z dzwonnicy i zamilkł. Amerykańscy turyści mogą się przekonać, że ich najsławniejszy Dzwon Wolności wykonany 54 lata później nie jest najstarszym dzwonem na świecie.

Warto przyjrzeć się detalom witraża "Wniebowstąpienie Pana", którego zakup sfinansowano z publicznych datków (w 1924 r. kosztował 400 dol.). Witraż dedykowany jest pamięci żołnierzy poległych na frontach I wojny światowej.

Kościół St. John od niedawna jest mekką par marzących o ślubie na Karaibach. Ślub można wziąć również na plaży, na jachcie lub w cieniu palm (wystarczy aktualny paszport, akt urodzenia i lotniczy bilet powrotny).

Przed zwiedzeniem stolicy wyspy, zatrzymujemy się w Andromeda Botanic Garden. Ogrody botaniczne na Karaibach to angielski pomysł. Każdy jest inny. Andromeda zadziwia dbałością o zagospodarowanie przestrzeni i unikatową roślinnością, ma też basen. Urodę Andromedy można podziwiać, spacerując po misternie wytyczonych ścieżkach lub zanurzając się po szyję w wodzie.

***

Bridgetown zostało założone przez 64 angielskich osadników. Wybór miejsca nie był przypadkowy - zatoka Carlisle gwarantowała łatwe cumowanie statków. Nazwę miasto zawdzięcza drewnianemu mostowi (ang. bridge) zbudowanemu na Indian River przez rdzennych mieszkańców wyspy (szybko zastąpił go murowany). Dzisiaj, zamknięty dla ruchu, jest galerią pod gołym niebem - barbadoscy plastycy wystawiają tu akwarelowe pejzaże. Miasto godzi tradycyjną angielską architekturę z nowoczesnymi, przeszklonymi budynkami, których nie zobaczymy na innych wyspach w tej części Karaibów.

Bridgetown błyskawicznie stał się nowoczesnym portem. W 1752 r. Jerzy Waszyngton (późniejszy prezydent USA) przywiózł tu na leczenie chorego brata, a wywiózł długą listę nowatorskich rozwiązań, które usprawniły działanie portów w jego ojczyźnie. Chociaż Barbados od 1966 r. jest niepodległy, pozostał członkiem Wspólnoty Brytyjskiej (głową państwa jest królowa Elżbieta II).

O mieszkańcach wyspy mówi się, że stali się bardziej angielscy od Anglików. Krykiet, golf i polo są sportami narodowymi, a pomnik angielskiego bohatera admirała Horatio Nelsona postawiono na skwerze Trafalgar w Bridgetown 30 lat wcześniej niż w Londynie (też na skwerze o tej samej nazwie!).

***

Tuż przed wyjazdem przeczytałem, że Barbados należy do najgęściej zaludnionych państw świata (650 osób na km. kw.). Ale gdzie ukrywają się jego mieszkańcy? Ani w Bridgetown, ani na prowincji, ani tym bardziej na plażach nie zauważyłem tłoku. Odniosłem wręcz wrażenie, że ludzi spotkać można równie rzadko jak przed wiekami wypatrzyć okręty na horyzoncie Barbadosu.

W sieci

Barbados

Rezerwacja hoteli

Ślub na wyspie

Więcej o: