"Nie ma na świecie budowli, która tak trwale okupowała moją wyobraźnię" - pisze Herbert w szkicu o przesławnym wzgórzu, na którym "dorycki Partenon sąsiaduje z jońskim Erechtejonem, potężne Propyleje z wykwintną, lekką, cyzelowaną jak rysunek świątynią Ateny Nike". W "Labiryncie nad morzem" Akropol zajmuje najwięcej miejsca. Piękno opisu sąsiaduje z ogromną wiedzą historyczną, którą poeta ubarwia wieloma ciekawymi anegdotami. Dowiadujemy się np., że "każda część budowli była wykonywana u stóp wzgórza, a potem wędrowała na Akropol na grzbiecie muła", że praca nad jedną kolumną trwała 50-110 dni, a nawet - ile zarabiali cieśle, złotnicy, malarze. Herbert pamięta też o innych podróżnikach, których, tak jak jego, fascynował i przyciągał Akropol, o rysownikach, którzy w różnych epokach wykonali wiele szkiców, uwieczniając nieistniejące już dziś szczegóły.
Książkę otwiera jednak tytułowy "Labirynt nad morzem" poświęcony Krecie, z cytatem z Homera: "Jest pośrodku ciemnego jak wino morza ziemia niejaka, Kreta, piękna i żyzna, wokół wodą oblana". Wizyta w Heraklionie, gdzie w muzeum poeta przeżył ogromne rozczarowanie: "...chciałem kochać, uwielbiać, padać na kolana i bić czołem przed wielkością...", a tymczasem freski nie przemówiły do niego, patrzył na nie bez wzruszenia i sympatii. Dlaczego? Bo prawie wszystko było "rekonstrukcją, domysłem, fantazją". Dalej są rozważania o kulturze minojskiej, cudowny opis sarkofagu z Hagii Triady ("Udręka opisywania..."), nieustanne przywoływanie postaci z mitologii greckiej, np. Minotaura, potwora o głowie zwierzęcia i ciele ludzkim ("Biedny Minotaur! Miałem dla niego, od zamierzchłego dzieciństwa, więcej czułości niż dla Tezeusza").
W kolejnym szkicu - "Próba opisania krajobrazu greckiego" - Herbert podejmuje się zadania właściwie niewykonalnego, z czego doskonale zdaje sobie sprawę: "Jest to krajobraz wymykający się opisowi przez samą swoją naturę. Niepodobna... wykroić z tego splątania błękitu, gór, wody, powietrza i światła żadnego widoku i powiedzieć - to jest Grecja". Mimo to warto przeczytać, jak poeta poradził sobie w tym zadaniem. Nie muszę dodawać, że wyszło wspaniale.
Ta książka nie zajmie dużo miejsca w naszym bagażu. Przewodnik przeczytajmy w domu i zostawmy na półce - Herberta zabierzmy do Grecji koniecznie.
Zbigniew Herbert: "Labirynt nad morzem", Zeszyty Literackie, Warszawa 2000, s. 209