Oko w oko: Robinson nad Wisłą

Ze strachem myślę o lecie, bo jeśli gdzieś wyjadę, to właduję się na tłum turystów. A wiadomo, że tam, gdzie tłum, o zwierzaki bardzo trudno

Z Puszczy Białowieskiej najchętniej bym w lecie uciekł. W nieprzebytym gąszczu niełatwo wypatrzyć zwierzaka. A komary? A kleszcze? No i tzw. turyści, którzy Puszczę poznają nie na rowerze i z plecakiem, tylko z okien samochodu, wjeżdżając nawet głęboko w las. A wieczorami w naszym domu oddalonym o dwa kilometry od miejsc ogniskowych słychać po suto zaprawianych imprezach "Na zielonej Ukrainie" i "Szła dzieweczka do laseczka"...

W górach zadeptywanych przez tłumy też nie da się wytrzymać, a o Mazurach nie ma co wspominać. Jednym słowem: lato w popularnych miejscach turystycznych w naszym kraju jest po prostu okropne.

Na szczęście jest środkowa Wisła. Przypomniałem sobie o niej, gdy pojawił się problem, gdzie wyjechać na lato. Wisła, od Kazimierza Dolnego począwszy, a na okolicach Płocka skończywszy, to prawdziwy przyrodniczy fenomen. Wspaniała, w większości nieuregulowana rzeka, pełna starorzeczy, podmokłych łęgowych lasów, które miejscami przypominają Amazonię. Pełna wysp, z grubaśnymi, pełnymi zakamarków topolami, na których poczujemy się jak Robinson. To raj dla podglądaczy ptaków. Na piaszczystych łachach gnieżdżą się mewy pospolite (wbrew nazwie dość rzadkie), różne gatunki rybitw i siewek. Całe to ptasie towarzystwo kłębi się od maja do pierwszej połowy lipca. Można też spotkać bobra i wydrę. Ale najważniejsza nad Wisłą jest pustka. Owszem, gdzieniegdzie trafimy na wędkarzy lub nudystów, ale to wszystko. Wisła odstrasza, bo ma opinię rzeki zatrutej i martwej, choć taka nie jest. Czasem od wody zaleci smrodek, albo trafimy na ujście ścieków. Ale to nic w porównaniu z emocjami, jakie nas czekają podczas przedzierania się przed nadbrzeżne lasy lub gdy kluczymy kajakiem wśród wysp i łachów. Do tego mnóstwo ciekawych i mało znanych zabytków w sennych nadwiślańskich miasteczkach.

Warto wybrać się nad Wisłę, tym bardziej że choć jeszcze dzika i unikalna, nie jest specjalnie chroniona. Powolutku, metr po metrze, jej brzegi są umacniane, koryto pogłębiane lub zwężane no i przestaje być dzika. Tam, gdzie do Wisły dobrała się ręka człowieka, nie ma ani wspaniałych lasów łęgowych, ani gwaru ptaków. Spieszmy się, jeśli chcemy zobaczyć prawdziwe oblicze najwspanialszej naszej rzeki.

Więcej o: