Z góry widać morze czerwonych dachówek falujące między górami. Hiszpańscy architekci wznieśli miasto na solidnych inkaskich fundamentach z XIII-XV w., które w wielu miejscach sięgają do poziomu pierwszego piętra. Sercem Cusco jest ogromny Plaza de Armas. Wokół piętrowe domy z pięknymi drewnianymi balkonami i obszernymi arkadowymi podcieniami. Przy placu stoi monumentalna XVI-wieczna katedra w stylu kolonialnym. W misternych zdobieniach licznych ołtarzy elementy chrześcijańskie przeplatają się z indiańskimi. Na obrazie "Ostatnia wieczerza" (niewątpliwie pędzla miejscowego artysty) na półmisku przed Chrystusem leży... pieczona świnka morska, tutejszy przysmak. Wnętrze katedry ocieka złotem i srebrem. Szkoda tylko, że pochodzą one ze zrabowanych inkaskich świątyń i aby je zdobyć, przetopiono bezcenne dzieła sztuki. Najbardziej ucierpiała pobliska Coricancha - Świątynia Słońca, do której ściągali pielgrzymi z całego królestwa. Jej ściany pokrywało co najmniej półtorej tony złota. Dziś ogołocone mury i tak zachwycają idealnie gładką powierzchnią bez żadnego spoiwa. Później powstał tu katolicki klasztor - z daleka widać dobudowane przez Hiszpanów fragmenty połączone zaprawą grubą na dwa palce. Mniejsze świątynie były poświęcone księżycowi i innym ciałom niebieskim. Działało tu również obserwatorium, w którym Inkowie dokonywali obliczeń astronomicznych. Obecnie na dziedzińcu dorabiają sobie aktorzy ubrani w imitacje barwnych królewskich szat. Mogą udzielić ślubu w języku keczua albo nadać wysokie odznaczenie państwowe.
Chcąc obejrzeć ciekawe miejsca, w promieniu paru kilometrów od dawnej stolicy Inków, wykupiłem półdniową wycieczkę autokarową z przewodnikiem. Zwiedzanie zaczynamy od potężnej twierdzy Sacsayhuaman. Według inkaskiej mitologii Cusco miało być głową pumy czczonej jako święte zwierzę, a twierdza - jej zębami. W 1536 r. powstańcza armia ostatniego króla Inki Manco zdobyła cytadelę i kilka miesięcy oblegała Hiszpanów w Cusco, co omal nie odwróciło losów całej konkwisty. Na przestrzeni kilku hektarów zygzakowato ciągną się kamienne bastiony. Robią imponujące wrażenie, a to tylko resztki dawnej świetności! Górne poziomy zbudowane z drobniejszych kamieni rozebrali hiszpańscy najeźdźcy. Pozostałe olbrzymie głazy (największy ma 300 ton) mimo upływu 500 lat nadal są idealnie dopasowane. Inkowie nie znali koła ani pisma, a sznureczki kipu były czymś w rodzaju ksiąg rachunkowych. Jak więc przemieszczali takie olbrzymy? Prawdopodobnie przetaczali je na okrągłych kamieniach wielkości piłki, jak na łożysku kulkowym.
Najbardziej tajemnicze miejsce to Qenko - kilka pomieszczeń wydrążonych w skale, do których przeciskamy się ciasnymi korytarzykami, uchodzi za grobowiec króla Pachacuteca. Dokonywano tu mumifikacji zwłok i składano ofiary najważniejszemu bóstwu przyrody Pachamamie, czyli Matce Ziemi. Inkowie wierzyli, że człowiek, chodząc, rani stopami ziemię, trzeba więc składać ofiary, by nie narazić się na jej gniew. Matka Ziemia bywa też głodna i może pożreć ci serce. Najlepiej złożyć ofiarę z płodów rolnych. Nasza przewodniczka opowiada, że jej matka za młodu jeszcze tak postępowała. Kolejne ruiny to Pukapukara, czyli czerwony fort (obecnie trwają prace konserwatorskie). Była to przydrożna strażnica wojskowa, która mogła pomieścić spory garnizon. Kilkaset metrów dalej znajdowało się Tambomachay, "łaźnia Inki". Przed sprawowaniem najważniejszych obrządków religijnych król dokonywał tutaj pod gołym niebem rytualnego oczyszczenia. Woda ze świętego źródła spływa kaskadą po kamiennych wielkich blokach i ponoć do dziś ma właściwości lecznicze.
Polaków wiza nie obowiązuje; waluta: 1 sol - ok. 1 zł; dojazd samolotem do Limy przez Caracas - od 1000 dol., dalej autobusem - 2 doby, 30 dol. - lub lokalnym samolotem - 100 dol. Najtańsze hotele od 5 dol. Bilet turystyczny na 10 dni do zabytków w Cusco i okolicy (z wyjątkiem katedry i Coricanchy) - 10 dol. Autokar z przewodnikiem - pół dnia od 3 dol., cały dzień od 6 dol. Obiad w najtańszej knajpce od 3 dol., w lepszej od 7 dol.