I mnie też.
Sam pomysł na pierwszą multimedialną aplikację stworzoną specjalnie z myślą o polskich dzieciach, przybliżającą im w wesołej formie dokonania ważnych Polaków, jest fajny i godny naśladowania. Autorzy mówią o "Polska inspiruje", że to "nowy wymiar Edukacji Kulturowej". Skąd więc w opisie polskiej wsi wzięła się "pierdząca baba" i "śmierdzący chłop" (słowem wyjaśnienia: chodzi o to, że dzieci opisując "chłopa" i "babę" ze wsi do wyboru mają te dwa przymiotniki)?
Polska wieś nie ma dobrej prasy nigdzie, a w Polsce zwłaszcza. Mówiąc wprost, kojarzy się... "wieśniacko". Nie twierdzę, że nie ma tu nic na rzeczy, ale ciągłe powtarzanie krzywdzącego wiele osób stereotypu na pewno sytuacji nie zmieni. Byłam na wsi szwajcarskiej, greckiej i paru innych, i za każdym razem przeżywam kulturowy szok: To tak można? Można być dumnym z wsi? Z kuchni, tradycyjnych strojów, drewnianych domów, stad krów?
Tak, można. Niektórzy, choćby ta wspomniana Szwajcaria, z wsi uczynili swój znak rozpoznawczy, a przy okazji bardzo dochodowy biznes. Ale nie Polska. U nas śmierdzi i pierdzi, i dzieci muszą się o tym jak najszybciej dowiedzieć!
Choć aplikacji wcale jeszcze nie ściągnęły tłumy, to mówi się o niej bardzo dużo i bardzo dużo krytycznie (choć nie tylko). Niektórzy piszą, że to "promocja polskiego chamstwa", wiele osób przyznaje, że "jest im wstyd". MSZ musiało więc odnieść się do zarzutów, a zaczęło od poproszenia o wyjaśnienie twórców scenariusza aplikacji. To zespół nauczycieli, pedagogów, metodyków i specjalistów od wielojęzyczności u dzieci zatrudniony przez Fundację Rodzice Przyszłości.
Z długiego oświadczenia fundacji zamieszczonego na jej stronie można się dowiedzieć, że "krytyka jest zawsze pierwszą rzeczą, której należy się spodziewać niezależnie od jakości oferowanych produktów i usług. Stąd reakcja na" pierdząca babę "i " śmierdzącego chłopa "nie zaskakuje, lecz bawi i potwierdza powyższą regułę". Oraz że grę konsultowały dzieci w wieku szkolnym i to one same najczęściej proponowały przymiotniki "pierdząca" i "śmierdzący". W rozmowie z TVN24 Wojciech Marciszewski, prezes zarządu Fundacji Rodzice Przyszłości dodał, że "aplikacja skierowana jest do dzieci przedszkolnych i wczesnoszkolnych. Te zaś często "interesują się sprawami fizjologii człowieka". Oraz: "w Polsce system i sposób nauczania jest konserwatywny. Zupełnie inaczej niż w Wielkiej Brytanii. Tam dzieci przyzwyczajone są do bardziej luźnego systemu. Dlatego zabawa przygotowana według polskich zasad mogłaby ich nie zainteresować".
Gdy małe dziecko wypowiada "dorosłą" kwestię, dorośli zwykle są tym bardzo rozbawieni i zaskoczeni. Mnie za każdym razem to zdziwienie dziwi - przecież dziecko powtarza to, czego uczy się od świata wokół, a małe - w domu. Gdy słyszy, że Polska wieś śmierdzi, powie to głośno w przedszkolu. Te dzieci, które tego, że polska wieś kojarzy się smrodliwie, nie dowiedziały się jeszcze od rodziny, mają szansę nauczyć się z aplikacji finansowanej z rządowych pieniędzy. Szkoda.