Choć zabawa w urbex bywa ryzykowna (bo część spośród najpopularniejszych wśród miejskich odkrywców obiektów to tereny prywatne i często chronione), urbexowcy twierdzą, że sposób, by do wymarzonego celu wejść i dotrzeć aż do podszewki, znajdzie się zawsze. Opuszczone miejsca to także rewelacyjne "tereny łowieckie" dla fotografów, coraz bardziej popularne także jako plenery dla... zdjęć ślubnych. Gdzie się udać, gdy przygoda z urbexem dopiero się zaczyna?
POLSKI URBEX - ZOBACZ TE MIEJSCA NA DUŻYCH ZDJĘCIACH >>
Ośrodek wypoczynkowy Kozubnik
Kozubnik to jedna z ulubionych lokalizacji miłośników urbexu z całej Polski (i nie tylko). Położony w wyjątkowo malowniczej okolicy stary ośrodek wypoczynkowy przyciąga rzesze ciekawskich. Zarówno tych zdeterminowanych, aby zdobyć najwyższy stojący tu budynek, jak i tych, którzy chcą tylko pospacerować po urokliwym, pełnym wspomnień miejscu.
W latach 70. Kozubnik był jednym z najpopularniejszych miejsc wypoczynku w Beskidach. Jedenaście luksusowych budynków ze szkła i stali we wspaniałych warunkach mogło pomieścić ponad 500 gości. Kozubnik miał własne ujęcie wody, nowoczesny system awaryjnego zasilania, a także własną oczyszczalnie ścieków. Znajdowały się tu restauracje, imponujący kompleks basenów, kilka barów i wszystko, czego oczekiwać mogli nawet najbardziej wybredni goście. Dlatego za czasów PRL do Kozubnika przyjeżdżało wielu partyjnych notabli i odbywały się huczne imprezy. Okoliczne tereny sprzyjały spacerom i bardziej zaawansowanej turystyce pieszej. Pojawiały się także plotki o tym, jakoby ośrodek przeznaczony był na jedną z największych kwater dowodzenia Układu Warszawskiego. W 1981 roku stał się miejscem internowania i kwaterą ZOMO.
Dziś w Kozubniku bywają turyści i grafficiarze. Niszczejące budynki kryją w sobie wiele dzieł tej kontrowersyjnej sztuki plastycznej. Spacerowicze mogą spokojnie przejść główną ulicą Kozubnika, podziwiając resztki jego dawnej świetności, a co bardziej odważni - eksplorować porzucone budynki.
Najbardziej atrakcyjne jest wejście na najwyższe dostępne piętra dawnego hotelu "Kiczory". Widok z samej góry jest wyjątkowo piękny, trzeba jednak uważać na kruszejące stopnie i wszechobecny gruz i szkło.
Duże wrażenie robi także dawny kompleks basenów - hala imponuje wielkością, można sobie tylko wyobrazić, jak luksusowo musiała prezentować się w czasach swojej świetności.
Okoliczne budynki są zamieszkane, a mieszkańcy Kozubnika przyzwyczajeni są do przybywających tutaj turystów i chętnie służą pomocą i wskazówkami. Dojazd bezpośrednio do kompleksu grozi mandatem, gdyż droga dojazdowa dostępna jest tylko dla mieszkańców (na łamiących ten przepis czeka często radiowóz). Zaparkować można jednak całkiem niedaleko, na parkingu lokalnego sklepu (od kompleksu dzieli go pięć minut spaceru).
Czytaj też: Urbex - nowy trend w turystyce czy sport dla dziwaków?
Kiedy jechać do Kozubnika, by w pełni poczuć jego atmosferę? Lepiej nie przyjeżdżać tu w weekend - roi się wtedy od spacerowiczów i eksploratorów. W tygodniu jest spokojnie i pusto. Atmosfera fantastyczna.
W Kozubniku warto spędzić trochę czasu, gdyż już niedługo może się to stać niemożliwe. Pojawiły się bowiem informacje, iż warszawska spółka Sawa Apartments zamierza przywrócić Kozubnikowi dawny blask i stworzyć w tym miejscu nowoczesny kurort. W Kozubniku ma powstać 250 mieszkań typu condohotel, centrum rozrywki dla 400 osób z dyskoteką i klubem nocnym oraz sześciokondygnacyjny parking naziemny z 288 miejscami postojowymi. Czas pokaże.
POLSKI URBEX - ZOBACZ TE MIEJSCA NA DUŻYCH ZDJĘCIACH >>
Śląskie cementownie
Innym miejscem dobrze znanym miłośnikom urbexu jest cementownia "Szczakowa" (Jaworzno Szczakowo, śląskie). Uruchomiono ją w 1885 roku, by produkować cement portlandzki i wapno budowlane. W 1903 do linii produkcyjnej dołączył wypał dolomitu dla przemysłu metalurgicznego. W 1930 roku oddano tu do użytku największy w Europie piec rotacyjny do wypalania klinkieru.
Likwidacja cementowni nastąpiła w 1980 roku. Od tego czasu budynki niszczeją. Ruiny cementowni sprawiają niesamowite wrażenie. Duży teren, częste duże, otwarte przestrzenie i pozostałości budynków przywodzą na myśl ruiny średniowiecznych zamków. To prawdziwa industrialna twierdza na ogromnym i bardzo atrakcyjnym (choćby spacerowo) terenie.
Od 2008 roku trwają tu wciąż przerywane prace wyburzeniowe. Podobno chwilowo zostały zarzucone, ze względu na ciągłe zmiany planów. Jednak według nieoficjalnych informacji przetrwa kilka budynków, w tym dawne pomieszczenia szkoły i intrygujący okrągły budynek.
Pierwsze doniesienia mówiły, iż na tym terenie ma powstać centrum kultury i rozrywki. Pojawił się nawet pomysł urządzenia w tym miejscu muzeum poświęconego Cementowni. Jednak ze względu na otoczenie można spodziewać się pewnych trudów w rewitalizacji tego miejsca.
Wejście na teren cementowni jest swobodne (kiedyś należało uważać na ochronę, która po namierzeniu zwiedzających grzecznie, acz stanowczo odprowadzała do wyjścia). Według relacji użytkowników forum forgotten.pl ochrona zniknęła z terenu, a dostęp do większości budynków jest już zupełnie swobodny.
Do Cementowni "Grodziec" (Grodziec, śląskie), drugiego imponującego industrialnego śląskiego zamku, także można wejść bez problemu. Jednak tu trzeba bardziej uważać. Nie doradzamy wybierania się do Grodźca w pojedynkę, gdyż niszczejący obiekt pełen jest zdradliwych pułapek i nawet najostrożniejszych może spotkać przykra niespodzianka. Zdarza się, szczególnie w chłodniejszych miesiącach, że na terenie dawnej cementowni spotkać można koczujących bezdomnych, którzy nie pałają wielką sympatia do przybywających tu turystów.
Początki cementowni "Grodziec" sięgają 1857 roku, wtedy pod względem wielkości i wydajności była to pierwsza w Polsce, a piąta na świecie cementownia. Produkowano tu najwyższej jakości cement portlandzki. Ogromne schrony bojowe Obszaru Warownego Śląsk to najlepszy przykład wykorzystania tego surowca.
Konstancin
Podwarszawski Konstancin to nie tylko tężnie i Stara Papiernia. Wśród luksusowych willi można znaleźć wiele opuszczonych budynków, położonych w niewielkiej od siebie odległości. W weekendowy dzień można zaliczyć je w trakcie jednego spaceru. Są to przede wszystkim stare wille w zapuszczonych ogrodach, z reguły łatwo dostępne i atrakcyjne fotograficznie.
W samych okolicach tężni można znaleźć kilka tego typu lokalizacji. Sporo tu zniszczeń i graffiti, ale sam urok starych ogrodów wart jest przejścia tej całkiem solidnej trasy.
Jednym z ciekawszych obiektów (który niestety podziwiać można tylko z większej odległości) jest wybudowana w 1938 roku willa konsula Langego (ul. Przebieg 2). W czasie II wojny światowej budynek ten był kwaterą hitlerowców, po wojnie zaś zamienił się w siedzibę zespołu pieśni i tańca. Dziś jest niedostępny i ogrodzony, ale naprawdę warto rzucić na niego okiem, gdyż wrażenie robi nawet z daleka.
Kilka obiektów, które zainteresują miejskich eksploratorów, znajduje się przy ulicach: Kraszewskiego, Granicznej, Jagiellońskiej, Sobieskiego, Piłsudskiego, Żółkiewskiego, i Żeromskiego. Warto pokrążyć po okolicy, zwłaszcza po południu - w świetle zachodzącego słońca zagęszcza się atmosfera niesamowitości.
Ciekawym miejscem jest także opuszczony szpital przy ulicy Żółkiewskiego. W pobliskim budynku gospodarczym można jeszcze podobno znaleźć stare wózki do przewożenia posiłków i inne elementy dawnego wyposażenia. Niestety, biorąc pod uwagę niska kulturę osobistą niektórych zwiedzających, tych pozostałości jest na miejscu coraz mniej. Uważać trzeba przede wszystkim na kiepsko trzymające się resztki drewnianych podłóg i stropy. Przy większej dozie ostrożności wszystkie pułapki można jednak łatwo zlokalizować.
Na koniec polecamy głęboki oddech w konstancińskich tężniach.
Atomowa Kwatera Dowodzenia
Atomowa Kwatera Dowodzenia PRL to opuszczony obiekt wojskowy położony w samym sercu Puszczy Kampinoskiej, na terenie Kampinoskiego Parku Narodowego. Wbrew nazwie nietrudno go znaleźć, jest oznakowany na większości dostępnych w internecie map.
Początki dość krótkiej historii Kwatery sięgają lat sześćdziesiątych XX wieku. Lokalizację wybrano ze względu na dobre położenie w pobliżu Warszawy i ułatwiający budowę piaszczysty teren.
Serce kwatery to podziemny bunkier, sięgający trzy poziomy w dół. Kompleks główny obejmuje trzy budynki: najważniejszy jest właśnie podziemny bunkier, wejście do niego zamaskowane jest małą stacją meteo z przyległym garażem. Warto to wiedzieć, gdyż bez przygotowania można tam nie trafić - budynek stacji wygląda mało zachęcająco - większość osób mogłaby pomyśleć, iż serce kwatery znajduje się w ogromnej podziemnej hali położonej tuż obok. W bunkrze można obejrzeć przede wszystkim interesującą dwupoziomową salę taktyczną z galerią. Sala jest zalana, trzeba uważnie patrzeć, po czym się chodzi. Bez porządnych latarek nie ma co wybierać się na wyprawę fotograficzną. Poziom trzeci, czyli miejsce, w którym znajduje się stacja pomp, nie został przez nas obejrzany - nie znaleźliśmy zejścia. Niegdyś istniała strona internetowa, na której zamieszczone były szczegółowe plany kwatery, niestety zniknęła z sieci.
W podziemnych pomieszczeniach Atomowej Kwatery Dowodzenia znajdują się resztki tablic rozdzielczych i wielkich silników. Drugi budynek, czyli imponująca hala, w środku nie jest zbyt ciekawy, posiada jednak zaletę w postaci interesujących graffiti w industrialnych klimatach. Jest Utrudnieniem dla turystów jest piach i ciemności. Latarka obowiązkowa!
Budynek trzeci, przypominający szkołę z czasów PRL, to "koszary", połączone przejściem z pozostałymi budynkami. Bardzo dużo kiepskich graffiti i sporo śmieci. Mnóstwo tu także śladów po fanach paintballu i ASG.
W 2004 roku teren Atomowej Kwatery Dowodzenia stał się częścią parku narodowego, co zaowocowało natychmiastowym ogołoceniem kwatery ze wszystkiego, co przedstawia jakąkolwiek wartość w skupach złomu. W błyskawicznym tempie rozwalono nawet słupy bramy wjazdowej. Przy przekopywaniu zdjęć w internecie można jednak trafić na te zrobione bezpośrednio po umożliwieniu wejścia do kwatery - to rewelacyjne dokumenty, polecamy je przejrzeć. Wielka szkoda, że kolejna własność państwowa została rozkradziona, zanim zdołano wypowiedzieć słowa: atak nuklearny. Mimo wszystko warto zwiedzić.
Wybierając się do Atomowej Kwatery Dowodzenia trzeba pamiętać o latarkach i dobrych butach (zakryte, nie sandały). Jeśli planujemy zabrać tu dzieci, zapomnijmy o zwiedzaniu podziemnych części kwatery, to naprawdę zbyt niebezpieczne.
Otwock i dawny szpital psychiatryczny "Zofiówka"
"Obóz izolacyjny zniekształconych dusz człowieczych" - tak pisze się niekiedy o dawnym szpitalu psychiatrycznym w Otwocku. Powstał on w 1907 roku jako ośrodek leczenia nerwowo i psychicznie chorych Żydów. Choć leczyć miał najbiedniejszych, był placówką nowoczesną i stosował nowatorskie formy terapii. Chwała ośrodka dotrwała do lat czterdziestych XX wieku, kiedy to w czasie wojny władze niemieckie postanowiły utworzyć tu placówkę Lebensborn. W bliżej nieokreślonym miejscu na terenie parku znajdować się miał masowy grób rozstrzelanych tu żydowskich pacjentów, ale dziś mówi się, że były to jedynie plotki.
Jeszcze kilka lat temu oba budynki należące do szpitala były w bardzo dobrym stanie, dziś niestety co sprytniejsi urządzili tam sobie prywatną kopalnię gruzu. Z tygodnia na tydzień znikają ściany, kafelki i resztki starych podłóg. Przetrwały jeszcze niesamowite rysunki na ścianach i psychodeliczne wzory powstałe dzięki urzędującym tu często paintballistom.
Pomimo ogromnych zniszczeń "Zofiówka" nadal robi wrażenie. Bez trudu można odgadnąć przeznaczenie poszczególnych pomieszczeń, ściany przyozdobione są dziwacznymi graffiti, napisami, strzępami obłażącej farby. Dziwne wydaje się, że nikt nie broni tego obiektu przed wandalizmem. Obecnie teren i resztki budynków to własność Skarbu Państwa, o częściowe prawa walczy w sądzie gmina żydowska. Nie należy mieć jednak nadziei, że za dziesięć lat zobaczymy w Otwocku odnowiony ośrodek. Lepiej odwiedzać ten teren, póki cokolwiek jeszcze z niego pozostało.
W Otwocku fani miejskiej eksploracji znajdą jeszcze kilka bardzo interesujących miejsc. Blisko stamtąd także do innego popularnego wśród urbexowców obiektu - ośrodka wypoczynkowego Pol Hot.
POLSKI URBEX - ZOBACZ TE MIEJSCA NA DUŻYCH ZDJĘCIACH >>
Informacje praktyczne o urbexie
Wszystkie opisane lokalizacje znaleźć można między innymi na stronie http://forgotten.pl . Uzyskamy tam nie tylko informacje o obiektach, ale także aktualizowane doniesienia o ich dostępności i ewentualnych problemach z eksploracją. Uczestnicy forum nie ustają w zdobywaniu kolejnych miejskich i podmiejskich twierdz. Warto tam zajrzeć aby zaplanować sobie weekend z adrenaliną. I historią.
Urbex - pięć superkierunków dla miejskich eksploratorów Agata Połajewska Urbex, stara rozrywka dzieciaków z blokowisk, robi się coraz bardziej popularna wśród współczesnych dorosłych. O co chodzi? O dotarcie do opuszczonych miejsc - starych fabryk, korytarzy, bunkrów. Im trudniej dostępne i bardziej chronione, tym lepiej. Chcesz zacząć? Zacznij od tych miejsc. Choć zabawa w urbex bywa ryzykowna (bo część spośród najpopularniejszych wśród miejskich odkrywców obiektów to tereny prywatne i często chronione), urbexowcy twierdzą, że sposób, by do wymarzonego celu wejść i dotrzeć aż do podszewki, znajdzie się zawsze. Opuszczone miejsca to także rewelacyjne "tereny łowieckie" dla fotografów, coraz bardziej popularne także jako plenery dla... zdjęć ślubnych. Gdzie się udać, gdy przygoda z urbexem dopiero się zaczyna? Ośrodek wypoczynkowy Kozubnik Kozubnik to jedna z ulubionych lokalizacji miłośników urbexu z całej Polski (i nie tylko). Położony w wyjątkowo malowniczej okolicy stary ośrodek wypoczynkowy przyciąga rzesze ciekawskich. Zarówno tych zdeterminowanych, aby zdobyć najwyższy stojący tu budynek, jak i tych, którzy chcą tylko pospacerować po urokliwym, pełnym wspomnień miejscu. W latach 70. Kozubnik był jednym z najpopularniejszych miejsc wypoczynku w Beskidach. Jedenaście luksusowych budynków ze szkła i stali we wspaniałych warunkach mogło pomieścić ponad 500 gości. Kozubnik miał własne ujęcie wody, nowoczesny system awaryjnego zasilania, a także własną oczyszczalnie ścieków. Znajdowały się tu restauracje, imponujący kompleks basenów, kilka barów i wszystko, czego oczekiwać mogli nawet najbardziej wybredni goście. Dlatego za czasów PRL do Kozubnika przyjeżdżało wielu partyjnych notabli i odbywały się huczne imprezy. Okoliczne tereny sprzyjały spacerom i bardziej zaawansowanej turystyce pieszej. Pojawiały się także plotki o tym, jakoby ośrodek przeznaczony był na jedną z największych kwater dowodzenia Układu Warszawskiego. W 1981 roku stał się miejscem internowania i kwaterą ZOMO. Dziś w Kozubniku bywają turyści i grafficiarze. Niszczejące budynki kryją w sobie wiele dzieł tej kontrowersyjnej sztuki plastycznej. Spacerowicze mogą spokojnie przejść główną ulicą Kozubnika, podziwiając resztki jego dawnej świetności, a co bardziej odważni - eksplorować porzucone budynki. Najbardziej atrakcyjne jest wejście na najwyższe dostępne piętra dawnego hotelu "Kiczory". Widok z samej góry jest wyjątkowo piękny, trzeba jednak uważać na kruszejące stopnie i wszechobecny gruz i szkło. Duże wrażenie robi także dawny kompleks basenów - hala imponuje wielkością, można sobie tylko wyobrazić, jak luksusowo musiała prezentować się w czasach swojej świetności. Okoliczne budynki są zamieszkane, a mieszkańcy Kozubnika przyzwyczajeni są do przybywających tutaj turystów i chętnie służą pomocą i wskazówkami. Dojazd bezpośrednio do kompleksu grozi mandatem, gdyż droga dojazdowa dostępna jest tylko dla mieszkańców (na łamiących ten przepis czeka często radiowóz). Zaparkować można jednak całkiem niedaleko, na parkingu lokalnego sklepu (od kompleksu dzieli go pięć minut spaceru). Kiedy jechać do Kozubnika, by w pełni poczuć jego atmosferę? Lepiej nie przyjeżdżać tu w weekend - roi się wtedy od spacerowiczów i eksploratorów. W tygodniu jest spokojnie i pusto. Atmosfera fantastyczna. W Kozubniku warto spędzić trochę czasu, gdyż już niedługo może się to stać niemożliwe. Pojawiły się bowiem informacje, iż warszawska spółka Sawa Apartments zamierza przywrócić Kozubnikowi dawny blask i stworzyć w tym miejscu nowoczesny kurort. W Kozubniku ma powstać 250 mieszkań typu condohotel, centrum rozrywki dla 400 osób z dyskoteką i klubem nocnym oraz sześciokondygnacyjny parking naziemny z 288 miejscami postojowymi. Czas pokaże. Śląskie cementownie Innym miejscem dobrze znanym miłośnikom urbexu jest cementownia "Szczakowa" (Jaworzno Szczakowo, śląskie). Uruchomiono ją w 1885 roku, by produkować cement portlandzki i wapno budowlane. W 1903 do linii produkcyjnej dołączył wypał dolomitu dla przemysłu metalurgicznego. W 1930 roku oddano tu do użytku największy w Europie piec rotacyjny do wypalania klinkieru. Likwidacja cementowni nastąpiła w 1980 roku. Od tego czasu budynki niszczeją. Ruiny cementowni sprawiają niesamowite wrażenie. Duży teren, częste duże, otwarte przestrzenie i pozostałości budynków przywodzą na myśl ruiny średniowiecznych zamków. To prawdziwa industrialna twierdza na ogromnym i bardzo atrakcyjnym (choćby spacerowo) terenie. Od 2008 roku trwają tu wciąż przerywane prace wyburzeniowe. Podobno chwilowo zostały zarzucone, ze względu na ciągłe zmiany planów. Jednak według nieoficjalnych informacji przetrwa kilka budynków, w tym dawne pomieszczenia szkoły i intrygujący okrągły budynek. Pierwsze doniesienia mówiły, iż na tym terenie ma powstać centrum kultury i rozrywki. Pojawił się nawet pomysł urządzenia w tym miejscu muzeum poświęconego Cementowni. Jednak ze względu na otoczenie można spodziewać się pewnych trudów w rewitalizacji tego miejsca. Wejście na teren cementowni jest swobodne (kiedyś należało uważać na ochronę, która po namierzeniu zwiedzających grzecznie, acz stanowczo odprowadzała do wyjścia). Według relacji użytkowników forum forgotten.pl ochrona zniknęła z terenu, a dostęp do większości budynków jest już zupełnie swobodny. Do Cementowni "Grodziec" (Grodziec, śląskie), drugiego imponującego industrialnego śląskiego zamku, także można wejść bez problemu. Jednak tu trzeba bardziej uważać. Nie doradzamy wybierania się do Grodźca w pojedynkę, gdyż niszczejący obiekt pełen jest zdradliwych pułapek i nawet najostrożniejszych może spotkać przykra niespodzianka. Zdarza się, szczególnie w chłodniejszych miesiącach, że na terenie dawnej cementowni spotkać można koczujących bezdomnych, którzy nie pałają wielką sympatia do przybywających tu turystów. Początki cementowni "Grodziec" sięgają 1857 roku, wtedy pod względem wielkości i wydajności była to pierwsza w Polsce, a piąta na świecie cementownia. Produkowano tu najwyższej jakości cement portlandzki. Ogromne schrony bojowe Obszaru Warownego Śląsk to najlepszy przykład wykorzystania tego surowca. Konstancin Podwarszawski Konstancin to nie tylko tężnie i Stara Papiernia. Wśród luksusowych willi można znaleźć wiele opuszczonych budynków, położonych w niewielkiej od siebie odległości. W weekendowy dzień można zaliczyć je w trakcie jednego spaceru. Są to przede wszystkim stare wille w zapuszczonych ogrodach, z reguły łatwo dostępne i atrakcyjne fotograficznie. W samych okolicach tężni można znaleźć kilka tego typu lokalizacji. Sporo tu zniszczeń i graffiti, ale sam urok starych ogrodów wart jest przejścia tej całkiem solidnej trasy. Jednym z ciekawszych obiektów (który niestety podziwiać można tylko z większej odległości) jest wybudowana w 1938 roku willa konsula Langego (ul. Przebieg 2). W czasie II wojny światowej budynek ten był kwaterą hitlerowców, po wojnie zaś zamienił się w siedzibę zespołu pieśni i tańca. Dziś jest niedostępny i ogrodzony, ale naprawdę warto rzucić na niego okiem, gdyż wrażenie robi nawet z daleka. Kilka obiektów, które zainteresują miejskich eksploratorów, znajduje się przy ulicach: Kraszewskiego, Granicznej, Jagiellońskiej, Sobieskiego, Piłsudskiego, Żółkiewskiego, i Żeromskiego. Warto pokrążyć po okolicy, zwłaszcza po południu - w świetle zachodzącego słońca zagęszcza się atmosfera niesamowitości. Ciekawym miejscem jest także opuszczony szpital przy ulicy Żółkiewskiego. W pobliskim budynku gospodarczym można jeszcze podobno znaleźć stare wózki do przewożenia posiłków i inne elementy dawnego wyposażenia. Niestety, biorąc pod uwagę niska kulturę osobistą niektórych zwiedzających, tych pozostałości jest na miejscu coraz mniej. Uważać trzeba przede wszystkim na kiepsko trzymające się resztki drewnianych podłóg i stropy. Przy większej dozie ostrożności wszystkie pułapki można jednak łatwo zlokalizować. Na koniec polecamy głęboki oddech w konstancińskich tężniach. Atomowa Kwatera Dowodzenia Atomowa Kwatera Dowodzenia PRL to opuszczony obiekt wojskowy położony w samym sercu Puszczy Kampinoskiej, na terenie Kampinoskiego Parku Narodowego. Wbrew nazwie nietrudno go znaleźć, jest oznakowany na większości dostępnych w internecie map. Początki dość krótkiej historii Kwatery sięgają lat sześćdziesiątych XX wieku. Lokalizację wybrano ze względu na dobre położenie w pobliżu Warszawy i ułatwiający budowę piaszczysty teren. Serce kwatery to podziemny bunkier, sięgający trzy poziomy w dół. Kompleks główny obejmuje trzy budynki: najważniejszy jest właśnie podziemny bunkier, wejście do niego zamaskowane jest małą stacją meteo z przyległym garażem. Warto to wiedzieć, gdyż bez przygotowania można tam nie trafić - budynek stacji wygląda mało zachęcająco - większość osób mogłaby pomyśleć, iż serce kwatery znajduje się w ogromnej podziemnej hali położonej tuż obok. W bunkrze można obejrzeć przede wszystkim interesującą dwupoziomową salę taktyczną z galerią. Sala jest zalana, trzeba uważnie patrzeć, po czym się chodzi. Bez porządnych latarek nie ma co wybierać się na wyprawę fotograficzną. Poziom trzeci, czyli miejsce, w którym znajduje się stacja pomp, nie został przez nas obejrzany - nie znaleźliśmy zejścia. Niegdyś istniała strona internetowa, na której zamieszczone były szczegółowe plany kwatery, niestety zniknęła z sieci. W podziemnych pomieszczeniach Atomowej Kwatery Dowodzenia znajdują się resztki tablic rozdzielczych i wielkich silników. Drugi budynek, czyli imponująca hala, w środku nie jest zbyt ciekawy, posiada jednak zaletę w postaci interesujących graffiti w industrialnych klimatach. Jest Utrudnieniem dla turystów jest piach i ciemności. Latarka obowiązkowa! Budynek trzeci, przypominający szkołę z czasów PRL, to "koszary", połączone przejściem z pozostałymi budynkami. Bardzo dużo kiepskich graffiti i sporo śmieci. Mnóstwo tu także śladów po fanach paintballu i ASG. W 2004 roku teren Atomowej Kwatery Dowodzenia stał się częścią parku narodowego, co zaowocowało natychmiastowym ogołoceniem kwatery ze wszystkiego, co przedstawia jakąkolwiek wartość w skupach złomu. W błyskawicznym tempie rozwalono nawet słupy bramy wjazdowej. Przy przekopywaniu zdjęć w internecie można jednak trafić na te zrobione bezpośrednio po umożliwieniu wejścia do kwatery - to rewelacyjne dokumenty, polecamy je przejrzeć. Wielka szkoda, że kolejna własność państwowa została rozkradziona, zanim zdołano wypowiedzieć słowa: atak nuklearny. Mimo wszystko warto zwiedzić. Wybierając się do Atomowej Kwatery Dowodzenia trzeba pamiętać o latarkach i dobrych butach (zakryte, nie sandały). Jeśli planujemy zabrać tu dzieci, zapomnijmy o zwiedzaniu podziemnych części kwatery, to naprawdę zbyt niebezpieczne. Otwock i szpital Psychiatryczny "Zofiówka" "Obóz izolacyjny zniekształconych dusz człowieczych" - tak pisze się niekiedy o dawnym szpitalu psychiatrycznym w Otwocku. Powstał on w 1907 roku jako ośrodek leczenia nerwowo i psychicznie chorych Żydów. Choć leczyć miał najbiedniejszych, był placówką nowoczesną i stosował nowatorskie formy terapii. Chwała ośrodka dotrwała do lat czterdziestych XX wieku, kiedy to w czasie wojny władze niemieckie postanowiły utworzyć tu placówkę Lebensborn. W bliżej nieokreślonym miejscu na terenie parku znajdować się miał masowy grób rozstrzelanych tu żydowskich pacjentów, ale dziś mówi się, że były to jedynie plotki. Jeszcze kilka lat temu oba budynki należące do szpitala były w bardzo dobrym stanie, dziś niestety co sprytniejsi urządzili tam sobie prywatną kopalnię gruzu. Z tygodnia na tydzień znikają ściany, kafelki i resztki starych podłóg. Przetrwały jeszcze niesamowite rysunki na ścianach i psychodeliczne wzory powstałe dzięki urzędującym tu często paintballistom. Pomimo ogromnych zniszczeń "Zofiówka" nadal robi wrażenie. Bez trudu można odgadnąć przeznaczenie poszczególnych pomieszczeń, ściany przyozdobione są dziwacznymi graffiti, napisami, strzępami obłażącej farby. Dziwne wydaje się, że nikt nie broni tego obiektu przed wandalizmem. Obecnie teren i resztki budynków to własność Skarbu Państwa, o częściowe prawa walczy w sądzie gmina żydowska. Nie należy mieć jednak nadziei, że za dziesięć lat zobaczy Urbex - pięć superkierunków dla miejskich eksploratorów Agata Połajewska Urbex, stara rozrywka dzieciaków z blokowisk, robi się coraz bardziej popularna wśród współczesnych dorosłych. O co chodzi? O dotarcie do opuszczonych miejsc - starych fabryk, korytarzy, bunkrów. Im trudniej dostępne i bardziej chronione, tym lepiej. Chcesz zacząć? Zacznij od tych miejsc. Choć zabawa w urbex bywa ryzykowna (bo część spośród najpopularniejszych wśród miejskich odkrywców obiektów to tereny prywatne i często chronione), urbexowcy twierdzą, że sposób, by do wymarzonego celu wejść i dotrzeć aż do podszewki, znajdzie się zawsze. Opuszczone miejsca to także rewelacyjne "tereny łowieckie" dla fotografów, coraz bardziej popularne także jako plenery dla... zdjęć ślubnych. Gdzie się udać, gdy przygoda z urbexem dopiero się zaczyna? Ośrodek wypoczynkowy Kozubnik Kozubnik to jedna z ulubionych lokalizacji miłośników urbexu z całej Polski (i nie tylko). Położony w wyjątkowo malowniczej okolicy stary ośrodek wypoczynkowy przyciąga rzesze ciekawskich. Zarówno tych zdeterminowanych, aby zdobyć najwyższy stojący tu budynek, jak i tych, którzy chcą tylko pospacerować po urokliwym, pełnym wspomnień miejscu. W latach 70. Kozubnik był jednym z najpopularniejszych miejsc wypoczynku w Beskidach. Jedenaście luksusowych budynków ze szkła i stali we wspaniałych warunkach mogło pomieścić ponad 500 gości. Kozubnik miał własne ujęcie wody, nowoczesny system awaryjnego zasilania, a także własną oczyszczalnie ścieków. Znajdowały się tu restauracje, imponujący kompleks basenów, kilka barów i wszystko, czego oczekiwać mogli nawet najbardziej wybredni goście. Dlatego za czasów PRL do Kozubnika przyjeżdżało wielu partyjnych notabli i odbywały się huczne imprezy. Okoliczne tereny sprzyjały spacerom i bardziej zaawansowanej turystyce pieszej. Pojawiały się także plotki o tym, jakoby ośrodek przeznaczony był na jedną z największych kwater dowodzenia Układu Warszawskiego. W 1981 roku stał się miejscem internowania i kwaterą ZOMO. Dziś w Kozubniku bywają turyści i grafficiarze. Niszczejące budynki kryją w sobie wiele dzieł tej kontrowersyjnej sztuki plastycznej. Spacerowicze mogą spokojnie przejść główną ulicą Kozubnika, podziwiając resztki jego dawnej świetności, a co bardziej odważni - eksplorować porzucone budynki. Najbardziej atrakcyjne jest wejście na najwyższe dostępne piętra dawnego hotelu "Kiczory". Widok z samej góry jest wyjątkowo piękny, trzeba jednak uważać na kruszejące stopnie i wszechobecny gruz i szkło. Duże wrażenie robi także dawny kompleks basenów - hala imponuje wielkością, można sobie tylko wyobrazić, jak luksusowo musiała prezentować się w czasach swojej świetności. Okoliczne budynki są zamieszkane, a mieszkańcy Kozubnika przyzwyczajeni są do przybywających tutaj turystów i chętnie służą pomocą i wskazówkami. Dojazd bezpośrednio do kompleksu grozi mandatem, gdyż droga dojazdowa dostępna jest tylko dla mieszkańców (na łamiących ten przepis czeka często radiowóz). Zaparkować można jednak całkiem niedaleko, na parkingu lokalnego sklepu (od kompleksu dzieli go pięć minut spaceru). Kiedy jechać do Kozubnika, by w pełni poczuć jego atmosferę? Lepiej nie przyjeżdżać tu w weekend - roi się wtedy od spacerowiczów i eksploratorów. W tygodniu jest spokojnie i pusto. Atmosfera fantastyczna. W Kozubniku warto spędzić trochę czasu, gdyż już niedługo może się to stać niemożliwe. Pojawiły się bowiem informacje, iż warszawska spółka Sawa Apartments zamierza przywrócić Kozubnikowi dawny blask i stworzyć w tym miejscu nowoczesny kurort. W Kozubniku ma powstać 250 mieszkań typu condohotel, centrum rozrywki dla 400 osób z dyskoteką i klubem nocnym oraz sześciokondygnacyjny parking naziemny z 288 miejscami postojowymi. Czas pokaże. Śląskie cementownie Innym miejscem dobrze znanym miłośnikom urbexu jest cementownia "Szczakowa" (Jaworzno Szczakowo, śląskie). Uruchomiono ją w 1885 roku, by produkować cement portlandzki i wapno budowlane. W 1903 do linii produkcyjnej dołączył wypał dolomitu dla przemysłu metalurgicznego. W 1930 roku oddano tu do użytku największy w Europie piec rotacyjny do wypalania klinkieru. Likwidacja cementowni nastąpiła w 1980 roku. Od tego czasu budynki niszczeją. Ruiny cementowni sprawiają niesamowite wrażenie. Duży teren, częste duże, otwarte przestrzenie i pozostałości budynków przywodzą na myśl ruiny średniowiecznych zamków. To prawdziwa industrialna twierdza na ogromnym i bardzo atrakcyjnym (choćby spacerowo) terenie. Od 2008 roku trwają tu wciąż przerywane prace wyburzeniowe. Podobno chwilowo zostały zarzucone, ze względu na ciągłe zmiany planów. Jednak według nieoficjalnych informacji przetrwa kilka budynków, w tym dawne pomieszczenia szkoły i intrygujący okrągły budynek. Pierwsze doniesienia mówiły, iż na tym terenie ma powstać centrum kultury i rozrywki. Pojawił się nawet pomysł urządzenia w tym miejscu muzeum poświęconego Cementowni. Jednak ze względu na otoczenie można spodziewać się pewnych trudów w rewitalizacji tego miejsca. Wejście na teren cementowni jest swobodne (kiedyś należało uważać na ochronę, która po namierzeniu zwiedzających grzecznie, acz stanowczo odprowadzała do wyjścia). Według relacji użytkowników forum forgotten.pl ochrona zniknęła z terenu, a dostęp do większości budynków jest już zupełnie swobodny. Do Cementowni "Grodziec" (Grodziec, śląskie), drugiego imponującego industrialnego śląskiego zamku, także można wejść bez problemu. Jednak tu trzeba bardziej uważać. Nie doradzamy wybierania się do Grodźca w pojedynkę, gdyż niszczejący obiekt pełen jest zdradliwych pułapek i nawet najostrożniejszych może spotkać przykra niespodzianka. Zdarza się, szczególnie w chłodniejszych miesiącach, że na terenie dawnej cementowni spotkać można koczujących bezdomnych, którzy nie pałają wielką sympatia do przybywających tu turystów. Początki cementowni "Grodziec" sięgają 1857 roku, wtedy pod względem wielkości i wydajności była to pierwsza w Polsce, a piąta na świecie cementownia. Produkowano tu najwyższej jakości cement portlandzki. Ogromne schrony bojowe Obszaru Warownego Śląsk to najlepszy przykład wykorzystania tego surowca. Konstancin Podwarszawski Konstancin to nie tylko tężnie i Stara Papiernia. Wśród luksusowych willi można znaleźć wiele opuszczonych budynków, położonych w niewielkiej od siebie odległości. W weekendowy dzień można zaliczyć je w trakcie jednego spaceru. Są to przede wszystkim stare wille w zapuszczonych ogrodach, z reguły łatwo dostępne i atrakcyjne fotograficznie. W samych okolicach tężni można znaleźć kilka tego typu lokalizacji. Sporo tu zniszczeń i graffiti, ale sam urok starych ogrodów wart jest przejścia tej całkiem solidnej trasy. Jednym z ciekawszych obiektów (który niestety podziwiać można tylko z większej odległości) jest wybudowana w 1938 roku willa konsula Langego (ul. Przebieg 2). W czasie II wojny światowej budynek ten był kwaterą hitlerowców, po wojnie zaś zamienił się w siedzibę zespołu pieśni i tańca. Dziś jest niedostępny i ogrodzony, ale naprawdę warto rzucić na niego okiem, gdyż wrażenie robi nawet z daleka. Kilka obiektów, które zainteresują miejskich eksploratorów, znajduje się przy ulicach: Kraszewskiego, Granicznej, Jagiellońskiej, Sobieskiego, Piłsudskiego, Żółkiewskiego, i Żeromskiego. Warto pokrążyć po okolicy, zwłaszcza po południu - w świetle zachodzącego słońca zagęszcza się atmosfera niesamowitości. Ciekawym miejscem jest także opuszczony szpital przy ulicy Żółkiewskiego. W pobliskim budynku gospodarczym można jeszcze podobno znaleźć stare wózki do przewożenia posiłków i inne elementy dawnego wyposażenia. Niestety, biorąc pod uwagę niska kulturę osobistą niektórych zwiedzających, tych pozostałości jest na miejscu coraz mniej. Uważać trzeba przede wszystkim na kiepsko trzymające się resztki drewnianych podłóg i stropy. Przy większej dozie ostrożności wszystkie pułapki można jednak łatwo zlokalizować. Na koniec polecamy głęboki oddech w konstancińskich tężniach. Atomowa Kwatera Dowodzenia Atomowa Kwatera Dowodzenia PRL to opuszczony obiekt wojskowy położony w samym sercu Puszczy Kampinoskiej, na terenie Kampinoskiego Parku Narodowego. Wbrew nazwie nietrudno go znaleźć, jest oznakowany na większości dostępnych w internecie map. Początki dość krótkiej historii Kwatery sięgają lat sześćdziesiątych XX wieku. Lokalizację wybrano ze względu na dobre położenie w pobliżu Warszawy i ułatwiający budowę piaszczysty teren. Serce kwatery to podziemny bunkier, sięgający trzy poziomy w dół. Kompleks główny obejmuje trzy budynki: najważniejszy jest właśnie podziemny bunkier, wejście do niego zamaskowane jest małą stacją meteo z przyległym garażem. Warto to wiedzieć, gdyż bez przygotowania można tam nie trafić - budynek stacji wygląda mało zachęcająco - większość osób mogłaby pomyśleć, iż serce kwatery znajduje się w ogromnej podziemnej hali położonej tuż obok. W bunkrze można obejrzeć przede wszystkim interesującą dwupoziomową salę taktyczną z galerią. Sala jest zalana, trzeba uważnie patrzeć, po czym się chodzi. Bez porządnych latarek nie ma co wybierać się na wyprawę fotograficzną. Poziom trzeci, czyli miejsce, w którym znajduje się stacja pomp, nie został przez nas obejrzany - nie znaleźliśmy zejścia. Niegdyś istniała strona internetowa, na której zamieszczone były szczegółowe plany kwatery, niestety zniknęła z sieci. W podziemnych pomieszczeniach Atomowej Kwatery Dowodzenia znajdują się resztki tablic rozdzielczych i wielkich silników. Drugi budynek, czyli imponująca hala, w środku nie jest zbyt ciekawy, posiada jednak zaletę w postaci interesujących graffiti w industrialnych klimatach. Jest Utrudnieniem dla turystów jest piach i ciemności. Latarka obowiązkowa! Budynek trzeci, przypominający szkołę z czasów PRL, to "koszary", połączone przejściem z pozostałymi budynkami. Bardzo dużo kiepskich graffiti i sporo śmieci. Mnóstwo tu także śladów po fanach paintballu i ASG. W 2004 roku teren Atomowej Kwatery Dowodzenia stał się częścią parku narodowego, co zaowocowało natychmiastowym ogołoceniem kwatery ze wszystkiego, co przedstawia jakąkolwiek wartość w skupach złomu. W błyskawicznym tempie rozwalono nawet słupy bramy wjazdowej. Przy przekopywaniu zdjęć w internecie można jednak trafić na te zrobione bezpośrednio po umożliwieniu wejścia do kwatery - to rewelacyjne dokumenty, polecamy je przejrzeć. Wielka szkoda, że kolejna własność państwowa została rozkradziona, zanim zdołano wypowiedzieć słowa: atak nuklearny. Mimo wszystko warto zwiedzić. Wybierając się do Atomowej Kwatery Dowodzenia trzeba pamiętać o latarkach i dobrych butach (zakryte, nie sandały). Jeśli planujemy zabrać tu dzieci, zapomnijmy o zwiedzaniu podziemnych części kwatery, to naprawdę zbyt niebezpieczne. Otwock i szpital Psychiatryczny "Zofiówka" "Obóz izolacyjny zniekształconych dusz człowieczych" - tak pisze się niekiedy o dawnym szpitalu psychiatrycznym w Otwocku. Powstał on w 1907 roku jako ośrodek leczenia nerwowo i psychicznie chorych Żydów. Choć leczyć miał najbiedniejszych, był placówką nowoczesną i stosował nowatorskie formy terapii. Chwała ośrodka dotrwała do lat czterdziestych XX wieku, kiedy to w czasie wojny władze niemieckie postanowiły utworzyć tu placówkę Lebensborn. W bliżej nieokreślonym miejscu na terenie parku znajdować się miał masowy grób rozstrzelanych tu żydowskich pacjentów, ale dziś mówi się, że były to jedynie plotki. Jeszcze kilka lat temu oba budynki należące do szpitala były w bardzo dobrym stanie, dziś niestety co sprytniejsi urządzili tam sobie prywatną kopalnię gruzu. Z tygodnia na tydzień znikają ściany, kafelki i resztki starych podłóg. Przetrwały jeszcze niesamowite rysunki na ścianach i psychodeliczne wzory powstałe dzięki urzędującym tu często paintballistom. Pomimo ogromnych zniszczeń "Zofiówka" nadal robi wrażenie. Bez trudu można odgadnąć przeznaczenie poszczególnych pomieszczeń, ściany przyozdobione są dziwacznymi graffiti, napisami, strzępami obłażącej farby. Dziwne wydaje się, że nikt nie broni tego obiektu przed wandalizmem. Obecnie teren i resztki budynków to własność Skarbu Państwa, o częściowe prawa walczy w sądzie gmina żydowska. Nie należy mieć jednak nadziei, że za dziesięć lat zobaczymy w Otwocku odnowiony ośrodek. Lepiej odwiedzać ten teren, póki cokolwiek jeszcze z niego pozostało. W Otwocku fani miejskiej eksploracji znajdą jeszcze kilka bardzo interesujących miejsc. Blisko stamtąd także do innego popularnego wśród urbexowców obiektu - ośrodka wypoczynkowego Pol Hot. Wszystkie opisane lokalizacje znaleźć można między innymi na stronie http://forgotten.pl. Uzyskamy tam nie tylko informacje o obiektach, ale także aktualizowane doniesienia o ich dostępności i ewentualnych problemach z eksploracją. Uczestnicy forum nie ustają w zdobywaniu kolejnych miejskich i podmiejskich twierdz. Warto tam zajrzeć aby zaplanować sobie weekend z adrenaliną. I historią. my w Otwocku odnowiony ośrodek. Lepiej odwiedzać ten teren, póki cokolwiek jeszcze z niego pozostało. W Otwocku fani miejskiej eksploracji znajdą jeszcze kilka bardzo interesujących miejsc. Blisko stamtąd także do innego popularnego wśród urbexowców obiektu - ośrodka wypoczynkowego Pol Hot. Wszystkie opisane lokalizacje znaleźć można między innymi na stronie http://forgotten.pl . Uzyskamy tam nie tylko informacje o obiektach, ale także aktualizowane doniesienia o ich dostępności i ewentualnych problemach z eksploracją. Uczestnicy forum nie ustają w zdobywaniu kolejnych miejskich i podmiejskich twierdz. Warto tam zajrzeć aby zaplanować sobie weekend z adrenaliną. I historią.