Z Warszawy do Grünau, miasteczka położonego w Salzkammergut, samochodem jedzie się
niewiele ponad dziewięć godzin. Wystarczy zatem wyruszyć np. o szóstej rano, by popołudnie spędzić już w malowniczym krajobrazie wśród gór i jezior. Obszar ten, wpisany na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, słynął od wieków z wydobycia soli.
W Salzkammergut znajdują się cztery tereny narciarskie: Kasberg w pięknej dolinie Almtal,
największy z nich Dachstein West, Krippenstein szczególnie atrakcyjny dla freeride'owców oraz Feuerkogel nad malowniczym jeziorem Traunsee. I choć żaden z nich nie jest położony wysoko, nie ma tu kłopotów ze śniegiem - większość tras i tak jest dodatkowo naśnieżana. Odwiedziliśmy pierwsze trzy. W każdym z nich panuje inna atmosfera, co jest kolejną zaletą wyjazdu na narty do Górnej Austrii, bo każdy może znaleźć to, co lubi i na co go stać.
Ośrodek nie jest wielki, ale 40 km tras to zupełnie wystarczająco, by poszusować do woli.
Kasberg to nazwa góry, na zboczach której znajdują się trasy narciarskie. Wjechawszy na najwyższą stację kolejki możemy podziwiać zachowaną w dziewiczym stanie przyrodę. Widzimy wierzchołek lodowca Dachstein, najwyższy punkt w Górnej Austrii. To idealne miejsce dla rodzin z małymi dziećmi. Działa tu jedna z najlepszych w regionie szkółek
narciarskich. Dzieci komfortowo wjeżdżają pod górę na "magicznych dywanach", nie stresując się orczykami, a potem zjeżdżają np. slalomem między miękkimi przeszkodami.
Inne atrakcje to karuzela narciarska, tor wyścigowy oraz bajkowy las. Można zostawić pociechy pod opieką instruktorów i samemu oddać się narciarskiemu lub snowboardowego szaleństwu (jest tu spory funpark).
Dorota Zabrodzka
Opiekunowie, którzy na nartach nie jeżdżą, mogą wybrać się na spacer na rakietach śnieżnych - mają do dyspozycji trzy wytyczone w poprzednim sezonie, specjalnie oznakowane trasy.
Baza noclegowa znajduje się w miasteczku Grünau. To wyjątkowo przytulne miejsce. Szczególnie wart polecenia jest przyjazny środowisku, niewielki hotel Wimmergreuth, którego współwłaścicielka jest z pochodzenia Polką. Dostaniemy tu bardzo smaczne, oparte na ekologicznych produktach posiłki. No i będzie z kim pogadać.
www.medienservice.oberoesterreich.at
Zobacz też: Niesamowite zdjęcie zorzy polarnej na Podlasiu. "Chciałabym tam być", "Po co gdzieś wyjeżdżać?"
Kolejny punkt na mapie podróży po Górnej Austrii to Gosau, wokół którego rozlokował się region narciarski Dachstein West. Starszym narciarzom nazwa "Dachstein" kojarzy się nie tylko z lodowcem i ośrodkiem narciarskim, ale także z kultowymi niegdyś butami narciarskimi, dziś już nieprodukowanymi.
W tym ośrodku na trasach o łącznej długości 152 km. każdy zjazd może być nowym wyzwaniem. Tor wyścigowy z osobistym pomiarem czasu? Proszę bardzo. Jazda po muldach? Jak najbardziej. Trasa z z 67-procentowym nachyleniem terenu? Czemu nie! Jest oczywiście snowpark dla snowboardzistów, trasy dla wielbicieli jazdy w puchu, łagodne stoczki do jazdy z dziećmi. W ramach tego samego karnetu można pojechać z maluchami do wioski indiańskiej w Annabergu, gdzie po zabawie na śniegu można odpocząć w tipi, a obiad zjeść w westernowym saloonie.
www.medienservice.oberoesterreich.at
W ubiegłym roku w Gosau otwarto nie byle jaki obiekt - "Cooee Alpin Hotel Dachstein".
Komfortowy, w którym ceny wprawdzie trudno uznać za wyjątkowo niskie, ale nie przyprawiają o zawrót głowy. Za trzydniowy pobyt (nocleg, śniadanie, obiadokolacja, karnet narciarski) zapłacimy ok. 350 Euro od osoby. Dzieci do 5. roku życia goszczą tu za darmo, a trzylatki i młodsze mają zapewnioną opiekę, gdy rodzice szaleją na stokach.
Dorota Zabrodzka
To inny ośrodek narciarki w pobliżu lodowca Dachstein, w miejscowości Obertraun. Warto się tam wybrać choćby po to, by zjechać najdłuższą (11 km) w Górnej Austrii trasą narciarską, która wiedzie najpierw nasłonecznionym, szerokim stokiem, później zaś bardziej stromą i krętą, zacienioną drogą przez las. Bardzo dobry narciarz zjedzie stamtąd bez zatrzymania najwyżej w 15 minut, ale przecież nie musimy bić rekordów, tym bardziej, że zatrzymać się warto, by podziwiać pocztówkowe wręcz widoki.
www.medienservice.oberoesterreich.at
Spośród opisywanych ośrodków ten będzie chyba najciekawszy dla freeride'owców. Czeka na nich 30 km tras w puszystym śniegu ze wspaniałym widokiem na lodowiec Dachstein. Jadąc z najwyższego punktu w kierunku doliny, można pokonać 1500-metrową różnicę wysokości.
A po wszystkich szaleństwach dobrze jest odpocząć w jednym ze schronisk, zjeść kultowy
austriacki deser Kaiserschmarrn (rodzaj rozszarpanych na mniejsze kawałki naleśników), napić się piwa lub grzanego wina.
Dorota Zabrodzka
Może zainteresuje cię też: Przewodnik górski: widuję ludzi w adidasach zimą na oblodzonych szlakach, raz na Śnieżce kobietę w szpilkach
W czasie narciarskiego wyjazdu warto wygospodarować przynajmniej jeden dzień na zwiedzanie. A jest tu co oglądać. O unikalnym pięknie miasteczka Hallstatt, które położone jest nad jeziorem o tej samej nazwie, niech świadczy fakt, że dokładną jego kopię wybudowano w. Chinach, w miejscowości Huizhou (budowa trwała rok i pochłonęła prawie miliard dolarów). Azjatyckie mocarstwo nawet nie zapytało Austrii o zgodę.
Hallstatt zawdzięcza swoje istnienie wydobyciu soli. Można tu zwiedzać kopalnię soli, której początki sięgają epoki brązu. Inny godny uwagi zabytek to gotycki kościół z początku XVI wieku.
Ale nawet, gdy nie ma się wiele czasu na zwiedzanie, warto się tu zatrzymać, by podziwiać urzekającą panoramę miasteczka. Ci, którzy zjawią się tu latem, zobaczą je tonące w kwiatach, które rosną niemal w każdym skalnym załomie. Wtedy można też skorzystać z kąpieli w leczniczej słonej wodzie jeziora.
Jeszcze w końcu XIX wieku można było się tu dostać jedynie drogą wodną, dziś z dojazdem nie ma problemu. A Hallstatt, jak niegdyś "żyło z soli", tak jako atrakcja turystyczna czyni to nadal. O "słonej" przeszłości tego regionu świadczą też okoliczne nazwy: Salzburg to przecież Solny Gród, kraina Salzkammergut - majątek komory solnej, zaś Salzberg oznacza Solną Górę.
To też może cię zainteresować: Jak ubrać się zimą w góry, żeby nie zmarznąć? Ten błąd popełnia wielu 'niedzielnych turystów'
My mamy ceramikę z Bolesławca, Austriacy - Gmundner Keramik. Manufaktura, w której powstają unikalne, ręcznie zdobione naczynia, istnieje od ponad trzystu lat. Jej znakiem firmowym jest subtelny, zielony wzór zwany Grüngeflammte (po polsku Zielony Płomień), który wije się niczym wić roślinna. Zielony, bo inspirowany krajobrazem regionu Salzkammergut. Klasyczny wzór jest dostępny również w kolorze szarym, czerwonym, niebieskim i żółtym, by każdy mógł wybrać zastawę wedle swojego gustu. Można też kupić naczynia z motywem jelonka czy w rozproszone kwiatowe wzory.
Dodatkową atrakcją dla zwiedzających manufakturę jest możliwość samodzielnego ozdobienia talerza. Można po prostu pokolorować naszkicowany kwiatowy wzór lub puścić wodze fantazji i stworzyć własne arcydzieło. Próbowałam stworzyć coś, co pozwoliłoby mi uzupełnić niekompletną niestety zastawę w kobaltowej barwie. Ale kropki tak jakoś zmieniły się w falujące linie, te z kolei w jedną wielką, granatową plamę. Pracownicy fabryki wypalają potem nasze naczynia i przysyłają nam pocztą. I tak na moim stole gości teraz jedyny w swoim rodzaju talerzyk - najlepsza pamiątka z zimowych wakacji w Górnej Austrii.
To też może cię zainteresować: Zimą można chodzić po tafli Morskiego Oka? Ratownik TOPR: Gdy jest odpowiednio zmrożona. Jest bezpieczniej