Historia Półwyspu Krymskiego to głównie historia Tatarów. Musimy więc cofnąć się do roku 1443, kiedy to po rozpadzie Złotej Ordy powstał chanat krymski, którego stolicą został Bachczysaraj (wcześniej, przed założeniem miasta, rolę stolicy niezależnego państwa tatarskiego na Krymie pełniło Czufut-kale). Mimo że 30 lat później został uzależniony od Turcji, nadal prowadził niezależną politykę zagraniczną i bił własną monetę. W wieku XVI i XVII władcy Krymu lawirowali pomiędzy państwem polskim i moskiewskim - pustosząc oba. Na przełomie 1648 i 1649 chan Islam III Girej poparł Bohdana Chmielnickiego, następnie zdradził go pod Beresteczkiem, po czym zawarł sojusz z Polską. Odkąd w 1783 r. chanat krymski został przyłączony do Rosji, stał się atrakcyjnym dla Rosjan miejscem osiedlania się. W okresie stalinowskim będących tu autochtonami Tatarów wysiedlono z Krymu. Sam Półwysep Krymski został w 1954 roku przekazany przez Nikitę Chruszczowa jako prezent Ukrainie.
Bachczysaraj to serce Krymu, a w zasadzie Autonomicznej Republiki Krym, wchodzącej w skład Ukrainy. Pomimo że jego polityczną rolę przejął Sewastopol i Symferopol, to w sensie kulturowym stolicą krymskich Tatarów jest wciąż właśnie Bachczysaraj. Po blisko 50 latach zesłania wracają oni do swych macierzystych miejsc z sadyb Uzbekistanu, Kazachstanu i innych republik byłego ZSRR.
Wysiedlanie Tatarów rozpoczęło się 18 maja 1944 roku. W ciągu dwu dni z rozkazu Stalina i Berii wywieziono w bydlęcych wagonach blisko 260 tys. przedstawicieli tego narodu. Oficjalnym powodem była rzekoma współpraca Tatarów z Niemcami, ale wiadome jest, że należeli oni do "niewygodnych" i przeszkadzali w rusyfikacji Krymu.
Przez wiele lat Tatarzy mieszkali i pracowali w republikach środkowo- azjatyckich. Ze względu na podobieństwo językowe i wyznaniowe miejscowej ludności, zaistniało ryzyko szybkiej asymilacji. Gdyby nie kultywowanie tradycji, wpajanie dzieciom, gdzie jest ich ojczyzna, oraz akcje kilku działaczy-wywrotowców, można by było mówić o Tatarach w czasie przeszłym. Nie trzeba chyba przypominać, że państwo sowieckie prowadziło zaplanowane wykańcza-nie tatarskości Krymu - palono książki, niszczono meczety i cały dorobek kulturalny. Podobny los miał także język tatarski. Początkowo, w latach 20., zmieniono Tatarom alfabet z arabskiego na łaciński, a następnie w latach 30. - z łacińskiego na cyrylicę, co odcięło prawie cały naród od języka pisanego.
Problemy Tatarów nie skończyły się wraz z pierestrojką i możliwością powrotu na Krym. Zaczęły się problemy z pozwoleniami na budowę, niesnaski z miejscową ludnością, wiece, manifestacje i walka o prawa. W obecnej sytuacji wydaje się jednak, że złote czasy chanatu krymskiego, kiedy, jak opisywał Sienkiewicz, chan uderzał w sto tysięcy ordy na Rzeczpospolitą, bezpowrotnie odeszły.
Sprowadzony do roli prowincjonalne-go miasta Bachczysaraj nadal zachwyca orientalną atmosferą. Wąskie i kręte uliczki, sterczące wieżyczki minaretów, domy wybudowane z piaskowca, płaskie dachy, pałac chanów krymskich...
Zwiedzając pałac, który jest zaledwie fragmentem dawnego, przechodzimy przez kolejne budynki: salę poselską, harem, altankę; mijamy kolejne komnaty, fontanny, wystawy. Na dziedzińcu kręcą się tłumy turystów, niektórzy wypożyczają stylizowane na tatarskie ubrania i rekwizyty, po czym pozują do zdjęć. Dziedziniec łączy się z ogrodem, do którego z kolei przylega meczet. Na jego tyłach można obejrzeć to, co pozostało z chańskiego cmentarza.
Oprócz pałacu warto obejrzeć całą starówkę, zapuścić się w zakamarki ulic, przyjrzeć się tatarskim ogrodom podwórkowym, w których mieszkańcy wypoczywają w altanach, sącząc doskonałe aromatyczne wina krymskie.
Upał jak na Saharze, a my wolno pniemy się po wąskiej skalistej drodze. Po prawej stronie nad nami ciągnie się pionowo w górę skała, z lewej strony przełęcz, a za nią mur skalny. W połowie drogi do celu naszej podróży mijamy monastyr wydrążony w skale. Po drugiej stronie widać siedziby ludzkie, całe gospodarstwa, także wykute w skale. Po blisko godzinie wspinaczki wyłania się przed nami skalna forteca - Czufut-Kale.
To tutaj kręcono część "Pana Wołodyjowskiego". Sama twierdza pochodzi z X-XII wieku, a została wykuta przez Karaimów, którzy schronili się w tym miejscu przed prześladowaniami. Tuż za bramą wejściową znajduje się coś w rodzaju pułapki, do której zwabiano oblegających, a następnie zrzucano na nich kamienie i belki. Walory obronne tego miejsca są wręcz doskonałe. W miejscu, w którym młody pan Nowowiejski w "Panu Wołodyjowskim" wyglądał czambułów tatarskich, można zrobić sobie zdjęcie z szablą na koniu.
Krymska riwiera rozciąga się na południu półwyspu, od Jałty do Auszty. Panuje tam latem ścisk i tłok, a także drożyzna. Jest to jednak teren bardzo malowniczy, z jednej strony ciągną się tam góry ze znanym z Mickiewicza Czatyrdahem, z drugiej - wspaniałe plaże. Niegdyś przyjeżdżali tu na odpoczynek dygnitarze ZSRR, teraz zastąpili ich nowobogaccy Rosjanie. Plaże, mimo że nieco zapuszczone po 1991 roku, nie mogą narzekać na brak plażowiczów.
Wieczorem przybrzeżne restauracje rozkwitają lampionami i zaczyna się ruch. Turyści bawią się z iście słowiańską duszą, nie odstraszają ich wysokie ceny, tradycyjnie pije się szampana, wódkę i coraz częściej piwo, do tego kawior lub sałatka krabowa.
Nieco spokojniej jest w położonym na wschód od Auszty miasteczku Sudak. Wybudowane na malowniczych wzgórzach, nad samym brzegiem Morza Czarnego, nad którym góruje twierdza genueńska wzniesiona w XIII wieku. Plaża miejska znajduje się w pięknej zatoczce, niedaleko od brzegu sterczy kilka samotnych skał morskich.
Piorunujące wrażenie sprawia twierdza genueńska, wzniesiona do obrony bazy kupieckiej. Potężne mury warowni ciągną się na przestrzeni kilku kilometrów. Budynków zachowało się niewiele, jedynie kapliczka przerobiona na meczet i kilka składów. Wzdłuż muru opartego o nadbrzeżą skałę ciągnie się wąska ścieżka, którą można dostać się do najwyższej wieżyczki, skąd roztacza się wspaniały widok na Sudak, morze i całą okolicę.
Będąc w Sudaku, koniecznie trzeba wyjechać na dzień lub dwa na jedną z dzikich plaż położonych wokół miasta. Szczególnie ciekawą plażę udało się nam znaleźć w pobliżu Wiesiełoje, wiosce o bardzo tatarskim charakterze, z wąskimi uliczkami, domami z piaskowca i tarasowymi ogrodami, w których uprawia się paprykę, pomidory i winogrona. Na szczycie pobliskiego wzgórza znajdują się ruiny greckiego miasta z IV wieku.
Na wybrzeżu położona jest też Teodozja - miejsce, którego historia sięga już 2500 lat, założone przez starożytnych Greków. Do dzisiaj zachowało się niewiele pamiątek po założycielach, ot, kilka kolumn i ornamentów, ale faktem jest, że w okolicy nadal mieszka mniejszość grecka. Plaża na pewno nie jest tu główną atrakcją - przepełniona, z mętną wodą. Za to koniecznie trzeba zobaczyć tutejszy bazar, na którym handlują chyba wszystkie narodowości byłego imperium - Tatarzy, Gruzini, Ormianie, Abchazi, Czeczeni i mnóstwo innych.
W miejscowych knajpkach i restauracjach ceny nie są wygórowane, a jakość jadła - całkiem niezła. Warto spróbować dań nie tylko kuchni rosyjskiej, ale także tatarskiej. Do smaczniejszych potraw należą: pław, czyli ryż z mięsem baranim i przyprawami, papryka faszerowana ryżem, pikantne bakłażany zapiekane z czosnkiem oraz czebureki, czyli rodzaj smażonego pieroga z niewielką ilością mięsa. Nieco rzadziej można dostać rosół na baranim mięsie z papryką czy sałatkę z małży. Do rzadkości należą także tradycyjne wypieki tatarskie. Jeśli będziemy gościć u Tatarów, nie zapomnijmy spróbować wspaniałej kawy po tatarsku, tym bardziej że wypicie filiżanki z gospodarzem to istotny gest grzecznościowy.