Ponoć kiedy Bóg stworzył już świat, pozostało mu trochę naturalnych wspaniałości. Nie wiedząc, co z nimi zrobić, wysypał je po prostu w fale Bałtyku. W każdym razie niewątpliwym atutem Bornholmu są urozmaicone krajobrazy. Najłatwiej ocenić je właśnie z perspektywy siodełka roweru. Najpierw morze, rybacka osada, potem kawałek przez las i pole, mignie jakaś farma, pojawi się wiatrak. Niezwykle zróżnicowana jest tu linia brzegowa. Na północy dominują klify i ostre skały, wśród których najsłynniejsze to tzw. Jons Kapel. Nazwa upamiętnia mnicha o imieniu Jon, który z naturalnie utworzonej tutaj "ambony" wygłaszał kazania do pływających po morzu rybaków. 40-metrowe skały są naprawdę imponujące, ale żeby móc to docenić, trzeba pokonać 108 stromych schodów.
Na wschodniej stronie wyspy za najbardziej spektakularne formy na wy-brzeżu uważa się Skalne Sanktuarium (Helligdomsklipperne) - częsty motyw przedstawiany na pocztówkach lub na płótnach obrazów. Dla odmiany brzeg od strony południowej to wydmy i plaże z miałkim, ponoć najbielszym w Europie piaskiem (kiedyś wykorzystywano go w klepsydrach). Za najładniejsze kąpieliska morskie uznawane są okolice Dueodde, na które warto spojrzeć ze szczytu ustawionej w pobliżu południowego przylądka 47-metrowej latarni morskiej. Innym punktem widokowym gwarantującym panoramę "od morza do morza" jest wieża ustawiona niemal pośrodku wyspy na Rytt rknegten - najwyższym szczycie Bornholmu i zarazem drugim w skali całej Danii. "Szczyt" to zresztą określenie znacznie na wyrost, bowiem jego wysokość to zaledwie 162 m n.p.m. Porastający okolicę las Almindingen również kryje w sobie sporo ciekawostek. Warto tu odszukać np. pozostałości zamku królewskiego Lilleborg, zniszczonego w XIII wieku przez księcia Rugii. Ale jak tu się skupić na historycznych kamieniach, kiedy wokół pełno obsypanych owocami krzaków malin i jeżyn? Nieco dalej są pozostałości jeszcze starszego zamku Gamleborg, prawdopodobnie z IX w.
Burzliwa była historia tej powstałej 1700 mln lat temu wyspy. Wprawdzie już w X wieku stanowiła ona samodzielne królestwo, ale strategiczne położenie na morzu sprawiło, że różne mocarstwa chciały mieć ją w posiadaniu. Był więc okres, kiedy Bornholm podlegał Hanzie, wielokrotnie atakowali go piraci, ale tak naprawdę od wieków kojarzony jest on z Danią. Wprawdzie w 1658 roku duński władca został zmuszony do przekazania wyspy Szwedom, jednak zbuntowani Bornholmczycy pojmali i zabili szwedzkiego namiestnika, oddając się z powrotem pod opiekę duńską. Pod koniec ostatniej wojny Bornholm zajęli Niemcy, co spowodowało serię nalotów rosyjskich (w Nex podczas bombardowań ucierpiało 856 z blisko 900 budynków!). Potem przez dziesięć miesięcy, do wiosny 1946 roku, wyspa była pod okupacją rosyjską. Pozostałością po tych czasach jest cmentarz w Allinge, na którym pochowano ok. 30 czerwonoarmistów poległych - jak głosi napis - "w walkach z faszystowskim najeźdźcą". Starzy mieszkańcy jednak nie mogą sobie jakoś przypomnieć nie tylko ciężkich, ale jakichkolwiek walk.
Nie brak na Bornholmie także śladów dużo, dużo dawniejszych. Pierwsi ludzie pojawili się tu ok. 10 tys. lat temu. Pozostałością po nich są liczne rysunki naskalne. W miejscu zwanym Stammershalde, tuż nad brzegiem morza można zobaczyć głazy stanowiące fragment cmentarza z epoki żelaza. Śladami po dużo późniejszych już wikingach są natomiast kamienie runiczne, w większości z początków XII wieku. Największy z nich, dwumetrowy, stoi przy skrzyżowaniu przed miejscowością Hasle.
Jeszcze do niedawna podstawą gospodarki Bornholmu było rybołówstwo. Teraz, odkąd główną strefą połowów stało się dla Duńczyków Morze Północne, Bałtyk stracił na znaczeniu. Mimo to śledź pozostał głównym specjałem kulinarnym Bornholmu. Kominy wędzarni tuż obok portowych nabrzeży oraz stosy zgromadzonego przy nich drewna to częste elementy tutejszego krajobrazu. Najstarsza z wędzarni w Hasle pełni zarazem funkcję muzeum. Zaglądam do środka - właśnie przyniesiono nową porcję zawieszonych, jedna przy drugiej, ryb. Ich kolor jest na razie srebrny, ale dzięki drewnu olchowemu śledzie nabiorą złotawej barwy. Za rybami nie przepadam, zwłaszcza za tymi z dużą ilością ości, ale nie ukrywam, że słynny "bornholmer", zwłaszcza w wersji Słońce nad Gudhjem, czyli inaczej mówiąc śledzik (właściwie - śledzisko), podawany z surowym żółtkiem, cebulą i rzodkiewką, to naprawdę rarytas. Polecam także inne lokalne przysmaki - np. tutejsze łososie (jaśniejsze niż norweskie) czy krewetki. I łososia, i inne ryby możemy próbować złowić samodzielnie - zarówno w rzekach, jak i w morzu, wybierając się na tzw. trolling. Dotychczasowy rekord, ustanowiony w ubiegłym roku, to ryba ważąca 22 kg!
Innego rodzaju emocji dostarczają pola golfowe - do wyboru są trzy, wszystkie 18-dołkowe. - Wbrew temu, co się o golfie myśli, u nas nie jest to sport elitarny - zapewniają na Bornholmie. Ale pomysłów na ciekawe wakacje można znaleźć tu więcej. Coraz bardziej popularne są np. jazda konna, a także nurkowanie (również dla początkujących).
Trudno sobie wyobrazić Bornholm bez wiatraków. Jest ich dużo, do tego różnych: drewniane i murowane, typu holenderskiego i młyny wodne. Narodowy Dzień Młynarzy (16 czerwca) obchodzony jest tu szczególnie uroczyście. Są też i inne wiatraki - nowoczesne, z aluminiowymi skrzydłami, takie, które wiatr zamieniają na energię. Bornholm to jakby skansen, tu i ówdzie przetykany obiektami na miarę XXI wieku. W przypadku Bornholmczyków konserwatyzm nie wyklucza nowoczesności. Obok tradycyjnych domków stoi więc oryginalny gmach Muzeum Sztuki czy przypominająca piramidę na tyczkach wieża ciśnień (koło Svaneke) - dzieło J. Utzona, - duńskiego architekta, twórcy opery w Sydney.
Główne miasta Bornholmu to porty: Aalinge, Svaneke, Nex , słynące z figowych i morwowych drzew Gudhjem ("Mamy klimat zbliżony do śródziemnomorskiego" - chwalą się mieszkańcy) oraz największe - R nne. W tym ostatnim znajduje się główne centrum informacyjne, w którym zostaję zachęcona do odwiedzenia Muzeum Sztuki Nowoczesnej koło R , z ekspozycjami malarskimi, rzeźbiarskimi, a także bornholmskim szkłem (jak się je wytwarza, można zobaczyć w licznych minihutach, np. w Svaneke). Żałuję, że nie starcza mi czasu na wypad na odległą o godzinę drogi statkiem wyspę Christians , zwiedzenie muzeum starych samochodów (w Akirkeby) czy Muzeum Bornholmu w R nne, gdzie część ekspozycji poświęcona jest starym, ręcznie robionym zegarom. Na następny raz zostawiam też park Motyli i Tropików (w Nex ) i wędrówkę w czasie, jaką zapewnia Centrum Średniowiecza. Dla dzieci polecany jest Joboland - park atrakcji z gibonami w minizoo, ścieżką Tarzana i basenami. Zaś nie tylko dzieci, lecz każdy niezależnie od wieku, powinien spróbować podawanych w długich wafelkach Kr lle B lle - lodów nazwanych imieniem wesołego trolla.
Artykuł pochodzi z serwisu www.travelbit.net
MONIKA WITKOWSKA