Na Bornholmie. Cykelvej znaczy raj

Niewielka wyspa, domki jak z klocków, piasek jak mąka, wszędzie fabryczki czekolady i cukierków... Bornholm to wymarzone miejsce na wakacje z dziećmi

Ta nieduża wyspa na Bałtyku należy do Danii, choć o wiele bliżej stąd do Szwecji. Liczy 42 tys. mieszkańców i ma 141 km linii brzegowej. Aż trudno uwierzyć, że ten skrawek lądu kryje tyle wspaniałych miejsc. Jedną z wielu zalet Bornholmu jest to, że można go zwiedzać na wiele sposobów i wedle własnego widzimisię. Z żoną i ośmioletnią córką w sierpniu zeszłego roku przemierzaliśmy wyspę rowerami, samochodem i na piechotę. Mieszkaliśmy w niewielkim, ale sympatycznym domku na obrzeżach Ronne. Oto nasze bornholmskie "top 10".

1. Kolorowe miasteczka. - Te domki wyglądają jak zbudowane z klocków lego - stwierdziła Karolina, kiedy nasz prom wpływał do portu w Ronne (stolica wyspy, ok. 14 tys. mieszkańców). Inne miasteczka - jak choćby Gudhjem, Svaneke czy Allinge - wyglądają podobnie. Przy wąziutkich, krętych uliczkach stoją małe, kolorowe domostwa, często o szachulcowej konstrukcji. Pomalowane najczęściej na czerwono i żółto, z niebieskimi okiennicami, tonące w kwiatach (mnóstwo sięgających dachu malw) są jak z bajki. Turyści oblegają zwłaszcza najmniejszy dom w Ronne przy ul. Vimmelskaftet. To parterowy budyneczek szeroki na dwa metry - do niebieskich drzwi w malutkiej ścianie prowadzą czarne, drewniane schodki.

W miasteczkach (i poza nimi) wszędzie wiszą flagi. Barwy Danii - biały krzyż na czerwonym tle - ujrzymy nie tylko przy urzędach, ale także u wejścia do hoteli, restauracji, sklepów, galerii, przy prywatnych posesjach. Powiewają na co dzień, a nie tylko od święta, podkreślając związek wyspy z państwem duńskim. Gdzieniegdzie można też dostrzec zielony krzyż na czerwonym tle - to symbol Bornholmu. Wszędzie natkniemy się na warsztaty rzemiosła artystycznego, w których powstaje m.in. ceramika, szkło czy świece. Np. w Svaneke czy Gudhjem artyści formują, dmuchają i wypalają piękne szkło na naszych oczach. Ich dzieła oczywiście można kupić.

2. Rowery. Mająca ponad 235 km tras wyspa to raj dla rowerzystów. Oznaczone nazwą "cykelvej" są wyasfaltowane i na tyle szerokie, że wygodnie mijają się na nich dwaj rowerzyści. Dzieci też mogą pedałować bezpiecznie. Trasy prowadzą zarówno wzdłuż wybrzeża (pętla nr 10), jak i przez środek wyspy, wśród lasów i pól. Pas dla rowerów jest też wytyczony na rondach. Co ważne, kierowcy traktują rowerzystów przyjaźnie - zwalniają na ich widok, przepuszczają na skrzyżowaniach. Wszędzie stoją tabliczki z kierunkowskazami i odległością do poszczególnych miejsc. Kto nie ma własnego roweru, może go wypożyczyć w jednej z wielu wypożyczalni (podobnie jak foteliki i przyczepki dla dzieci).

Pokonując wyspę na rowerze, mamy bliższy kontakt z jej idylliczną przyrodą. Warto zwrócić uwagę na różne rodzaje wybrzeża - prócz pięknych plaż są tu i wysokie urwiska. Koniecznie trzeba dotrzeć do skały Jons Kapel w okolicach Hasle, gdzie znajdują się niezwykłe klify wysokie na 40 m (wiodą do nich długie i strome schody).

Po drodze często mijamy malutkie straganiki - czasem to zaledwie zbite z desek półeczki czy jakiś wózek, a czasem wymyślne, ozdobne konstrukcje. Na nich owoce, warzywa, miód, nalewki, a nawet pamiątki (np. kartki wykonane przez dzieci). Obok cena i malutka skarbonka, do której wrzuca się odpowiednią sumę. Pewnego popołudnia na ścieżce rowerowej niemal w szczerym polu napotkaliśmy straganik pełen pysznych śliwek i go ogołociliśmy (oczywiście wrzuciwszy do skarbonki monety). Gdy po chwili zjawiła się gospodyni, zagadnęliśmy, czy nie boi się tego wszystkiego tak zostawiać. - A dlaczego? - zapytała zdziwiona. - My tu sobie wszyscy ufamy.

3. Plaże. Należą do najpiękniejszych w Europie, w dodatku każda wygląda inaczej. Te w okolicach Ronne czy Hasle są dość wąskie, leżą na nich wielkie głazy (co wcale nie przeszkadza w plażowaniu). Największe wrażenie robią plaże wysunięte najbardziej na południe, w okolicach Dueodde. Są niezwykle szerokie, a piasek jest tak drobny i delikatny, że przypomina mąkę, w dodatku jest niemal biały (kiedyś napełniano nim klepsydry). Idzie się tam wyłożoną drewnem ścieżką przez wydmy. Niektóre są wysokie nawet na kilkanaście metrów, a dzieci mogą się na nie wdrapywać i szybko zbiegać w dół (uwaga, jest to zajęcie tak wciągające, że jak już zaczną, to nie zechcą przestać!).

Na plażach nie ma tłoku. W połowie sierpnia zeszłego roku, gdy polskie wybrzeże pękało w szwach, na Bornholmie widzieliśmy wiele zupełnie pustych miejsc, godzinami mogliśmy się wylegiwać w samotności. Woda przybiera barwę turkusu i zachęca do kąpieli. Jest też ciepła (Bornholm to jedno z najbardziej nasłonecznionych miejsc na Bałtyku). Natura potrafi jednak płatać figle - po silnych wiatrach na plażach czasem pojawia się gruba warstwa glonów.

4. NaturBornholm. Położony w okolicach miasteczka Aakirkeby NaturBornholm odwiedzić trzeba koniecznie. To bardzo nowoczesne muzeum przyrodnicze opowiadające historię naturalną Bornholmu działa od 2000 r. Już z daleka wygląda zachęcająco - jego elewację obłożono tonami kamieni i pokryto siatką. W środku dowiemy się (w przystępny sposób), jak powstawała wyspa, i poznamy tajniki jej przyrody.

Podczas projekcji na temat dziejów Bornholmu przeżywamy m.in. trzęsienie ziemi, podczas którego fotele i podłoga nieustająco dygocą. Potem zwiedzamy interaktywną ekspozycję, na której można wszystkiego dotykać. To dla dzieci wielka frajda. Zgniatając rękami imitację kamieni (w rzeczywistości kolorowa gąbka), mogą wykonać gnejs (rodzaj skały), poprzesuwać kontynenty na kuli ziemskiej, nauczyć się rozpoznawać ptaki po ich śpiewie. Mogą też wykonać pamiątkowe karteczki z użyciem białych kartoników, kleju, piasku i pokruszonych muszelek. W muzeum zobaczymy również wielkiego plesiosaura - to zrekonstruowany prehistoryczny gad, który miał niegdyś zamieszkiwać Bornholm. W sklepiku sprzedawane są wzorowane na nim maskotki (jak łatwo się domyślić, jedna z nich stoi na półce mojej córki).

5. Sommerfuglepark. Tę wielką cieplarnię w Nexo (działa od 1998 r.) zamieszkiwaną przez setki tropikalnych motyli polubią i dzieci, i dorośli. W wypełnionej zielenią i kwiatami hali znajdują się sadzawki pełne ryb i małe wodospady, zwiedzający chodzą po wytyczonych ścieżkach. Kolorowe owady (m.in. takie gatunki jak Morpho Peleides, Greta Oro, Heliconius czy Phoebis philea) latają nam nad głowami, bywa, że siądą na ramieniu. Można tu obserwować ich cykl rozwojowy - od jaja, przez kokony, po dorosłe osobniki. W cieplarni żyją też ptaki, wielkie mrówki i pszczoły (ul umieszczono za szybą). Wszystko można do woli fotografować (uwaga, obiektywy łatwo zaparowują - jest gorąco i wilgotno).

6. Joboland. Jedyny na wyspie park rozrywki działa w pobliżu Svaneke, można tu spędzić cały dzień (jego historia sięga czasów przedwojennych). Na 6 ha mamy wiele atrakcji. Do największych należy aquapark - kilka niewielkich basenów i brodzików plus zjeżdżalnie. Najdłuższa (125 m) ma charakter dzikiej rzeki, pokonujemy ją w gumowych kołach, które pędzą po wzburzonej wodzie. Kolejna jest bardzo stroma i zapewnia lądowanie w wodzie z dużym pluskiem. Inna to ciemna rura pokryta z góry zielenią, dzięki czemu mamy wrażenie, że spływamy podziemną trasą. Jest tu i sporych rozmiarów jeziorko, po którym możemy pływać łódkami (samemu wiosłując). Nieopodal wejścia ulokowano emocjonującą zjeżdżalnię: dzieci wsiadają do pojazdu, który jest automatycznie wciągany na szczyt stromego toru i... spuszczany w dół. Po lądowaniu w basenie trzeba czasem podsuszyć ubranie...

Chętni mogą zagrać w minigolfa, pojeździć na gokartach lub sprawdzić swoją odwagę, wsiadając do Luna Loop. Urządzenie to - kręcąc się dookoła własnej osi - co chwila obraca nas głową w dół. Dzieci uwielbiają krainę wspinaczek: na stromej skarpie stoją drewniane budowle z drabinkami, mostkami, podestami i zjeżdżalniami. Jest też minizoo, w którym zobaczymy ptaki, muflony, lamy, kozy. Na scenie odbywają się pokazy magicznych sztuczek. Kupiwszy bilet wstępu (120 koron duńskich, dzieci do 3 lat gratis), możemy do woli korzystać z wszystkich atrakcji.

7. Zabytki. Dzieci nie zawsze lubią je zwiedzać, ale na Bornholmie nie sposób ich ominąć. Najpiękniej prezentują się przypominające białe rotundy kościoły z XII/XIII w. Stoją w Nyker, Olsker, Nylars i Osterlars (największy). Mają trzy poziomy - na dole odprawiano nabożeństwa, na drugim poziomie znajdowały się magazyny, a na samej górze chroniono się przed wrogiem podczas najazdów.

Na północy wyspy ujrzymy też jedne z największych średniowiecznych ruin w północnej Europie - zamek Hammershus. Mury gigantycznej warowni wznoszą się na wysokim skalnym urwisku. Piękne, stare samochody zobaczymy w Bornholms Bilmuseum (między Aakirkeby a Pedersker). Wśród kilkudziesięciu eksponatów są fordy, fiaty, ople i rolls-royce'y, a nawet poczciwa syrenka i trabant. Jest tu i kącik z zabawkami, jakimi dzieci bawiły się kilkadziesiąt lat temu.

8. Słodycze. Bornholm to kraina pysznych łakoci - kolorowych cukierków i lizaków o wielu smakach. Co ciekawe, można się nimi nie tylko zajadać, ale też podpatrzyć, jak powstają w staroświeckich manufakturkach, m.in. przy głównych uliczkach w Allinge, Svaneke i Gudhjem. Z kolei w Snogebaek znajduje się KjaerStrup - fabryczka ręcznie robionej czekolady.

Jeśli nawet ktoś nie lubi lodów śmietankowych, na Bornholmie musi ich skosztować - są pyszne i... ogromne (dziecko może mieć problemy ze zjedzeniem nawet tzw. małej porcji). Na życzenie dostaniemy loda z pokruszonymi orzechami, sypką czekoladą lub słodkimi, kolorowymi pałeczkami. Co ciekawe, obsługa wcale ich nie posypuje z góry, tylko obraca loda waflem do góry i energicznie obtacza w dodatkach (lody są tak gęste, że nie tracą kształtu).

9. Śledzie i wino. Skoro mowa o rozkoszach podniebienia, dorosłym też coś się należy. Przede wszystkim wędzony śledź - największy specjał wyspy. W wielu miejscach ujrzymy charakterystyczne podłużne budynki z wysokimi kominami, w których wędzi się śledzie "bornholmery". Można je zamówić tylko z pieczywem albo w wersji Sol over Svaneke (Słońce nad Svaneke), Sol over Gudhjem (Słońce nad Gudhjem) itp. Owym "słońcem" jest surowe żółtko, którym polewamy rybę, a w zestawie jest także posiekany szczypiorek i rzodkiewka, sól i ciemny chleb.

Miłośnicy wina koniecznie powinni odwiedzić malowniczą winnicę pod Pedersker (można kupić na wynos i kosztować na miejscu). Są tu również wyśmienite wina z porzeczek! Amatorzy piwa nie powinni ominąć browaru w Svaneke, który produkuje jego kilka świetnych rodzajów (kupimy je też w wielu sklepach na wyspie).

10. Christianso. Mały Bornholm wydaje się gigantem w porównaniu z mikroskopijną wysepką Christianso. Wycieczkowe statki kursują tam z Allinge i Gudhjem, rejs trwa około godziny. Ten skrawek lądu liczy 700 m długości, niewiele ponad 400 m szerokości i ok. 20 ha powierzchni. Sąsiednia wysepka Frederikso (łączy je most) jest jeszcze mniejsza - zajmuje tylko 4 ha. Na obydwu mieszka w sumie około stu osób, nie ma ani jednego samochodu. Jest malutka szkoła, kościół, sklep.

Christianso to dawna twierdza, jej nazwa pochodzi od imienia duńskiego króla Christiana V. Zachowały się m.in. pozostałości dawnych umocnień (można wejść na starą wieżę, skąd roztacza się piękny widok), dawne koszary wojskowe. Na wysepce panuje idealny spokój, aż chciałoby się tu zostać na stałe. Niestety, obowiązuje zakaz osiedlania się.

W sieci

www.visitdenmark.com

www.joboland.dk

www.naturbornholm.dk

www.sommerfugleparken.dk

Więcej o: