Serce Bergen , tego drugiego co do wielkości miasta w Norwegii (250 tys. mieszkańców) to... targ rybny, pełen zgiełku od samego, wczesnego na tej szerokości geograficznej rana. Nawet, gdy rozciągające się w tle góry pokrywa gruba warstwa puszystego śniegu, rybacy codziennie zapełniają stragany krabami, krewetkami i łososiem. Surowe ostrygi cieszą się szczególną popularnością. W promieniu 15 minut spacerem od aromatycznego inaczej bazaru znajduje się wszystko, o czym marzą turyści - hotele, restauracje (dwie kawy i dwa croissanty to bagatela 75 PLN), muzea i zabytkowe wille. Najstarsza historyczna dzielnica Bergen , Bryggen, jest w całości wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. To tu w XIV w. powstało biuro handlowe ligi hanzeatyckiej i od tamtego czasu Bergen łowi świetnie nie tylko ryby, ale i kapitał! Muzeum Hanzeatyckie mieści się w jednym ze starych domów handlowych i podziwiać w nim możemy oryginalne wnętrza z XVIII w. Najbardziej zaskakującą wiadomością, jaką usłyszymy od przewodnika jest fakt, że światło oraz ogrzewanie były mimo mroźnej aury surowo zabronione ze względu na pożary (jeden z większych w 1702 r. strawił budynek muzeum, później odrestaurowany). Tak się hartował duch norweski! Te liczące ponad 900 lat drewniane, wyziębione domki w kolorach soczystej żółci, pomarańczy i czerwieni obsadzają przeurocze nabrzeże oraz wąskie uliczki - rekordowa, Dyvekegangen, ma szerokość 99 cm i mieści słynną winiarnię, z której lepiej wychodzić w stanie pozwalającym na utrzymanie linii prostej. Inna ciekawostka zabytkowego centrum to kamienny pomnik upamiętniający 350... wiedźm spalonych na stosie w Bergen w latach 1550 - 1700. Poza paleniem podejrzanych kobiet lokalna ludność lubowała się też zawsze z rzeźbach. Ślady tego stosunkowo niewinnego hobby widać wszędzie - od pyszniących się w centrum lwów, leżącego poety i awangardowego czerwonego wiatru, aż po zaskakujące obeliski w prywatnych ogrodach - łabędzie, rozbawione panny, nie zawsze zidentyfikowane metrowe popiersia. Co drugi mijany przechodzień w Bergen niesie pod pachą parę biegówek i to wcale nie w ramach snobizmu. Miasto otacza siedem gór o wysokości od 300 do prawie 700 m, co dla narciarzy oznacza namiastkę raju - wystarczy wziąć kolejkę linową Flobanen na szczyt góry Floyen i dzień z pewnością będzie bardzo aktywny. Na samym końcu półwyspu Nordnes, w olbrzymim otwartym basenie pławią się foki, pingwiny i karpie - to wizytówka jednego z największych i najbogatszych w Europie akwariów: od egzotycznych gatunków morskiej fauny po szkółkę poczciwych małych śledzików - łącznie na gości czeka tu ponad pięćdziesiąt zbiorników wodnych i milion litrów morskiej wody przepompowywanej z głębokości 130 m. Bilety w umiarkowanej jak na Norwegię cenie ok. 45 PLN. Jeśli cokolwiek nam zostało w portfelu po wycieczce do Bergen , warto jako pamiątkę po drogiej narzeczonej, kupić jeden z pięknych przedmiotów lokalnego folkloru - zdobione ręcznie malowanymi różami naczynia to obiekt równie kultowy dla Norwegii jak solniczka w kształcie trolla czy slipki z łosiem.
Tekst: Agata Chabierska
Fiordy Norwegii - rejs jachtem - czytaj relację w Kolumber.pl