Podróż wzdłuż południowo-wschodniego wybrzeża 51-go stanu to jeden z najlepszych sposobów, by w pełni obcować z dziewicza naturą Alaski. Inside Pasage, czyli znany jeszcze w starożytności jako handlowy szlak, tworzy mozaika ponad tysiąca wysepek, setki zatoczek i mierzei. Wszystko na tle panoramy dzikich gór i lodowców, których wody zasilają trzy rzeki Speel, Taku czy Whiting.
Kto nie przepada za wiosłowaniem może skorzystać z szerokiej oferty wycieczek statkami (z kawiarniami, gorącymi prysznicami i alarmowaniem o dzikiej zwierzynie), bo na szczęście dróg dojazdowych Amerykanie nie wybudowali zbyt wiele. Siedmiodniowy rejs promem z Vancouver do Ketchikan kosztuje, w zależności od poziomu wygody i widoków z kabiny, od 800 do 2,500 USD od osoby, zaś tydzień w kajaku z pełną opieką przewodnika i zakwaterowaniem...2,300 USD. Jak widać wiosłowanie też może być luksusem! Więcej: www.aferry.ca
Zaczynamy od swojsko brzmiącego Petersburga, który znany jest jako mała... Norwegia. Miasteczko pełne jest skandynawskich motywów - od architektury poprzez festiwale, a skończywszy na najlepszym poza Skandynawią halibucie w cieście piwnym. Zapewne żaden Wiking nie obraziłby się też na lokalną ofertę atrakcji turystycznych: połowy ryb, obserwowanie wielorybów, humbaków i fok, wyprawy lodowcowe, kajakowe rejsy. Więcej: www.petersburgalaska.com
Kolejnym ważnym przystankiem jest Sitka, jedyne miasto wybrzeża położone nad samą Zatoką Alaski i jednocześnie siedziba Narodowego Parku Historycznego, upamiętniającego rosyjskie korzenie kulturowe (m.in. typową rosyjską zabudowę kolonialną), indiańskie totemy i inne zachowane ślady po najdawniejszych mieszkańcach tego zakątka świata. Park nie jest wielki, ale lokalizacja w samym środku lasu deszczowego, pełnego dzikiej zwierzyny, tj. rysi, niedźwiedzi brunatnych, i jeleni, nieopodal piaszczystych plaż, czyni z niego prawdziwą gratkę turystyczną. Więcej: www.sitka.com
Gustavus to brama wejściowa do największego parku regionu - Narodowego Parku Zatoki Lodowcowej. Niegdyś słynne zagłębie truskawkowe, dziś raczej kurort na wysokim poziomie, z którego tłumy miłośników natury wyruszają na piesze i konne szlaki o łącznej długości ponad tysiąca kilometrów, podczas których przewodnicy opowiadają o historii, etnologii i geologii tego miejsca. W nocy ciszę burzą tu jedynie odgłosy dzikiego życia (noclegi organizowane są w specjalnie przygotowanych 13 obozowiskach). Więcej: www.gustavus.com
Jeszcze dwieście południowo - wschodnia część Alaski pokryta była grubą warstwą lodu. Lądolód, od czasu pierwszych odkryć, cofnął się prawie o 100 km. Dlatego wędrowcy zamiast czekanów i raków potrzebują raczej kaloszy i wodoodpornych kurtek. Wypływając łodzią w głąb Zatoki Lodowcowej mamy niemal takie same prawdopodobieństwo ujrzenia wieloryba, jak natrafienie na wróbla podczas spaceru po polskim parku.
Wreszcie, warto wspomnieć o rdzennych mieszkańcach tej części Alaski - indiańskich plemionach Tlingit, Tsimshian i Haida. Ich totemy wciąż ubarwiają krajobraz, zaś wędrowne trupy artystyczne przywołują warunki i styl życia sprzed wieku. Pozostaje pytanie, czy te tradycyjne rękodzieła i resztki folkloru przetrwają kolejne stulecie...
TEKST: AGATA CHABIERSKA
HUmmerem po HAmeryce! Takie parki narodowe to tylko w USA Griswoldowie Wschodniego Wybrzeża Śladami rodziny Kennedych