Szalona Praga Czernego

Wyobraźcie sobie Zygmunta Augusta siedzącego okrakiem na końskim brzuchu, gigantyczne niemowlaki pełzające w górę po ścianach Pałacu Kultury i rzeźby sikające do sadzawki w kształcie mapy Polski. Nie do pomyślenia? Witamy w Pradze!

Pewnie niewiele jest miejsc na świecie, gdzie wykorzystanie narodowych symboli, które tak dalece odbiega od tradycyjnego, przyjmowane jest przez władzę i naród bez mrugnięcia okiem, a nawet entuzjastycznie.

Król uznany za świętego w idiotycznej pozycji? Odpada. Wkładanie narodowej flagi w psią kupę? Byli tacy, którzy próbowali i wiadomo, jak to się skończyło. W przypadkach takich jak opisane powyżej słowo "sztuka" częściej jest zastępowane określeniem "szarganie". Też na "s", tylko bez poczucia humoru.

Wystarczy jednak wybrać się do stolicy Czech, by z pewną konsternacją zauważyć, że można mieć w jednym miejscu majestatyczny Most Karola i obsikujące mapę kraju ruchome penisy. Czy Czesi mają do siebie aż taki dystans? Czy są europejskimi prowokatorami, za nic mającymi narodowe świętości? Być może. Jednak cokolwiek Was w Pradze zadziwi, zniesmaczy, zachwyci lub zaszokuje prawdopodobnie będzie dziełem jednego człowieka - Davida Czernego.

Penisy sterowane sms-owo Tuż przed Muzem Franza Kafki, w sercu miasta na Malej Stranie, stoi instalacja, którą trudno przeoczyć. Dwa zielonkawo-turkusowe posągi przedstawiają bez wątpienia postacie męskie. Rzeźby stoją naprzeciwko siebie w zbiorniku łudząco przypominającym kontury Czeskiej Republiki i poruszając biodrami radośnie siusiają do wody. Wesołość okazują też przechodnie i doprawdy trudno stwierdzić, czy powoduje ów stan dokładność artysty w oddaniu anatomii nagich modeli, czy chęć wrzucenia do sadzawki monety, by zgodnie z tradycją móc tu jeszcze wrócić. Pieniądze można też przeznaczyć na smsa - dowolne zdanie wysłane pod odpowiedni numer zostanie przez posągi uprzejmie wysikane.

Wacław na zdechłym koniu Wacławów jest w zasadzie dwóch. Jeden właściwy, monumentalny i na serio. Stoi na środku placu, któremu użyczył swego imienia i wszystko jest jak należy - wielki król (święty i patron) w godnej odsłonie. Drugi Wacław wisi pod sufitem Pałacu Lucerna. Wisi i siedzi zarazem - koń pod nim, nie dość, że zdechły, to jest do góry nogami i ma wywieszony język. Poza tym - wszystko tak samo jak na pierwszym pomniku. W olśniewającej pałacowej sali, pod piękną, zdobioną kopułą, biedni turyści drapią się po zadartych w górę głowach. Czy taki Wacław wciąż jest Wacławem?

Miminki pełzają do nieba Jest taki budynek w czeskiej Pradze, który można zobaczyć z każdego miejsca stolicy. To wieża telewizyjna, 216-metrowa, opatentowana konstrukcja, która wyrasta w samym centrum robotniczej dzielnicy Żiżkov. Mieszkańcy nazywają ją (mało) pieszczotliwie "wiertarką", inni "praskim penisem", choć i porównania z promem kosmicznym są uzasadnione. Po trzech filarach wieży wspina się w górę dziesięć dorodnych niemowlaków (rzeźby są przymocowane do wieży na stałe od 2001 roku, mimo głośnych protestów części mieszkańców). Co rusz pod wieżą ustawia się uzbrojony w aparat turysta i celuje niemowlakowi obiektywem prosto w pupę. Bo znowu nie wiadomo, co o tym wszystkim myśleć.

Nogotyłki z niespodzianką Wcale nie ostatnie i na pewno nie najsłabsze dzieło Davida Czernego stoi na podwórku Galerii Futura. Dokładnie - stoją nogi zakończone wypiętym tyłkiem, reszta rzeźby wrasta w ścianę galerii. Takie rzeźby są dwie i o każdą z nich opiera się drabina. Jedyne co turysta ma zrobić, to wejść na drabinę, zajrzeć do hmm... i spaść z wrażenia. Co tam zobaczy, nie powiem - niespodzianka. Ale po Czernym spodziewajcie się wszystkiego.

Cztery wymienione instalacje to naprawdę nie koniec atrakcji, jakie prażanom zafundował David Czernny. Aby poznać inne, można odwiedzić internetową stronę artysty lub poszukać jego dzieł w Pradze. Większość z nich stoi w dobrze widocznych miejscach, a niektórzy z praskich przewodników oferują nawet wycieczki szlakiem prac Czernego. Zarobek mają zapewniony, bo artysta tryska pomysłami. Ostatnio chciał umieścić figurkę onanizującego się bożka z buchającą z uszu parą na dachu Teatru Narodowego. Notabene, Teatr Narodowy to po czesku: Narodni Divadlo. Trudno się nie uśmiechnąć.

Więcej o Pradze: folklor w centrum miasta

Zobacz też: Praga życiu pomaga

TEKST: PALISANDER

Więcej o: