Będąc w Czarnogórze nie miałyśmy wątpliwości, że chcemy go zobaczyć. Ostrog, widoczny już z daleka biały monastyr wkomponowany w niemal pionową skałę, to oprócz miejsca kultu trzech religii (prawosławnych, katolików i muzułmanów), także flagowa atrakcja Czarnogóry. I rzeczywiście - ludzi w nim nie brakuje. Zarówno pielgrzymów, którzy ostatnie 300 metrów pokonują nierzadko na kolanach (monastyr, a dokładnie jego założyciel - św. Bazyli z Ostrogu, słynie z licznych cudów - jak i zwykłych turystów, spragnionych nie tylko wyciszenia, ale i... adrenaliny.
Ostrog to właściwie dwa monastyry: Górny i Dolny. Do Dolnego można dojechać samochodem i taki też wariant wybieramy (z uwagi na ciężkie plecaki). Fakt nieposiadania przez nas samochodu nie okazuje się problemem - już po kilku minutach stopowania przy drodze zatrzymuje się bordowe maleństwo, wypakowane... słoikami z miodem dla mnichów. Do autka udaje się zapakować trzy spore pasażerki i trzy plecaki podobnej wielkości, co uznajemy za pierwszy cud poczyniony dla nas przez Bazylego.
Z niesamowitego położenia Ostrogu można wywnioskować wiele na temat drogi, jaka musi do niego prowadzić. Mimo to, licząc, że trasa będzie malownicza, ale z pewnością bezpieczna, srodze się zawodzimy. Oczywiście na tym drugim. Asfaltowa droga ma nie więcej niż 3-3,5 m szerokości i minimum zabezpieczeń. Ostro(g) wije się w górę, po jednej stronie wznosi się ściana gór, po drugiej - roztacza głęboka przepaść. Co chwilę z naprzeciwka wypada rozpędzony samochód lub co gorsza - autokar. Niektórzy wyraźnie przeceniają możliwości świętego, zapominając niestety o zdrowym rozsądku. Na szczęście nasz kierowca zna drogę doskonale. Zna również tutejszych kierowców. Co jakiś czas zatrzymuje się na skraju przepaści i za każdym razem okazuje się to słusznym zabiegiem: mijanka na tej drodze to nie lada wyczyn, nawet podczas wyjątkowo bezpiecznej jazdy. My też już znamy czarnogórskich kierowców, dlatego nie mamy wątpliwości - ten nasz to drugi cud tego dnia. Momenty postoju wykorzystujemy na przywracanie pierwotnej pozycji żołądkowi, który niepostrzeżenie podjechał w okolice gardła. Bezskutecznie.
Z Dolnego do Górnego Monastyru jest jeszcze ok. 300 metrów. Zostawiamy plecaki i wspinamy się pod górę. Wspinaczka zajmuje około pół godziny, lecz jest dosyć forsowna. Po drodze mijają nas liczne samochody, mimo iż dojazd nie jest zalecany - należy przejść pieszo jako pielgrzym. Taka też była idea monastyru: zobaczyć może go każdy, ale docierają tu tylko ci, którzy okupili to jakimś wysiłkiem. Wreszcie jesteśmy na miejscu.
Temu, kto widzi Ostrog z dołu może nawet nie przyjść do głowy, że wyraźnie odcinająca się na tle skał biała plamka to dzieło człowieka. A dzieło to wyjątkowe - jasna ściana dosłownie wrasta w pionowy górski klif, łącząc trzy naturalne jaskinie. Przed świątynią jesteśmy tak oszołomione, że nie wiemy, gdzie najpierw patrzeć. Nie szkodzi - czuję na plecach lekkie popchnięcie, uśmiechnięty mnich podaje mi rękę. Przed nami wejście tak niskie, że musimy pochylić głowy. W niesamowicie malutkim, ciemnym, oświetlonym tylko migoczącymi płomykami świec i wypełnionym zapachem kadzidła pomieszczeniu staję oko w oko ze św. Bazylim.
Trumna jest nieosłonięta, Bazyli leży na środku kaplicy. Wygląda tak, jakby dopiero co się położył. Co w tym dziwnego? Żył w XVII wieku... Dookoła pieniądze powtykane w skalne otwory, leżące we wszelkich możliwych miejscach (puszek na datki nie ma). Spore nominały. I jak tu nie wierzyć w cuda.
Wychodzimy na balkon. Z wysokości 900 m n.p.m. rozciąga się zapierający dech w piersiach widok na dolinę rzeki Zety. Niestety balkonik jest wąski, inni też chcą popatrzeć, z żalem idziemy dalej. Dotykamy wnętrza ścian - to skała, kamień. Nieociosany, chropowaty, wystający w sposób, w jaki natura ukształtowała materię. Człowiek tylko złączył to w całość, osłonił od działania wiatru i wody. Na placyku przed monastyrem sacrum miesza się z profanum. Ikony, różańce, woda święcona, wszelkie "bazylopodobne" suweniry. Nie ma tylko pietruszki, którą Bazyli wymodlił sobie w ciągu nocy, gdy akurat była mu pilnie potrzebna.
Ostrog leży ok. 50 km od stolicy Czarnogóry, Podgoricy i ok. 15 km od drugiego największego miasta Czarnogóry - Niksic. Od autostrady wiodącej z Podgoricy można pójść w kierunku Dolnego Monastyru przez wieś Bogetic. Innym rozwiązaniem jest wynajęcie taksówki (można to zrobić już w Niksic).
TEKST: PALISANDER