Austria dla zuchwałych

Obok osób, które nie mogąc żyć bez słońca, morza czy maminych pierogów, są te, które nie wyobrażają sobie wypoczynku bez adrenaliny. Tym szczególnie spragnionym i wysportowanym polecamy Postalmklamm Klettersteig

Ferrata, czyli specjalnie przygotowana górska trasa, pełna stalowych lin i prętów, położona w regionie Salzburga, nieopodal Bad Ischl, to coś więcej niż wymagająca wspinaczka po skalnej ścianie. Perfekcyjnie przygotowana trzygodzinna ścieżka wzdłuż urwistego kanionu obfituje w widoki mrożące krew w żyłach. Zdecydowanie nie dla sercowców i mających problem z wysokościami! Zaczynamy od krótkiego spaceru po leśnym, dość urwistym brzegu potoku Rußach. Ten odcinek jest dość prosty, o ile długo nie padało. Błoto może być tu bardzo zdradliwe. Pierwsze wyzwanie to ośmiometrowy most nad przepaścią: pod stopami mamy drabinkę, jako uchwyt linę wysoko nad głową. Wrażenia? No cóż, dość interesujące...

Ale to tylko rozgrzewka, bo po dość łatwym kawałku po ścianie kanionu dochodzimy do najbardziej "sensacyjnego" mostku, oferującego jedynie stalową linę pod stopy oraz jedną na górze. W dole kilkadziesiąt metrów spadu, po obu stronach ostre kamienie. Bez uprzęży z karabinkami wchodzą tu tylko samobójcy.

Dalej trasa robi się jeszcze pikantniejsza. Posuwamy się z wolna po stalowych bolcach rozstawionych dość szeroko na ścianie. Kanion mocno się zwęża i następuje moment traumatyczny: trzymając się zawieszonej u góry liny musimy przeskoczyć z jednej ściany na drugą - oczywiście, miejsce na stopę to jedynie 20- centymetrowy bolec. Tu już mało kto narzeka na brak adrenaliny. Kolejna śliska od wilgoci ściana i kolejny mostek; "łatwy", bo podobny do pierwszego, a więc z komfortem szczebelków pod nogami. Po dość ciekawym odcinku wspinaczki pionowo w górę wychodzimy "na ląd" i przez kilkanaście minut maszerujemy przez las. Zdecydowanie relaksujący spacer, z pięknymi widokami na wodospad Wiesler, kończy się pod największym wyzwaniem całej trasy - ścianą Gamsleckenwand. Dla tych, którym już starczy wrażeń (nawet na lat kilka...), jest alternatywna ścieżka bokiem. Natomiast najwięksi śmiałkowie rozpoczynają ponad półgodzinny bój ze skalnym wrogiem.

Niektóre fragmenty Gamsleckenwandu oceniane są w tradycyjnej pięciostopniowej skali trudności ferrat na "E" , czyli totalne szaleństwo. Nic dziwnego - podciąganie się w górę po pionowych występach, bez bolców i z dość ograniczoną możliwością oparcia stóp wymaga siły i męstwa, paniom nie ujmując. Hektolitry potu i mocno obtarte ręce to efekt gwarantowany, podobnie jak niesamowita satysfakcja, jeśli już uda nam się dojść na sam szczyt (ok. 1100 m). Na deser jest jeszcze mostek nad kanionem - z jedną liną na nogi i dwiema na ręce, i w końcu można dać się odholować na duże piwo. Kto da radę jeszcze sam iść, zasługuje nawet na dwa!

TEKST: AGATA CHABIERSKA

ZDJĘCIA: JAKUB PAVLINEC

Więcej o: