Guinness i spółka

Co to jest siedmiodaniowy irlandzki obiad? Sześciopak Guinnessa i ziemniak. Najlepiej w Dublinie - tam, gdzie ciemne piwo płynie strumieniami i wciąż krążą duchy wspaniałych pisarzy

Wziąć dobrą książkę i odpłynąć w dalekie strony nad pintą Guinnessa to pierwszy krok do poczucia dublińskiej klasyki. A zamglonym popołudniem można udać się w poszukiwaniu... drzwi. Kolorowe, czasem wręcz krzykliwe, ożywiają szarawe uliczki i skrywają mieszkania wielkich: Oskara Wilde'a czy Willama B. Yeats'a (Merrion Square).

Słynną Irlandzką Muzyczną Salę Sławy zamknięto już kilka lat temu, ale echa wspaniałej muzyki wciąż przebrzmiewają w dublińskich zakątkach. Windmill Lane Studios, dawne miejsce nagrań takich gwiazd jak U2 czy Van Morrison, dziś jest dziś miejscem kultowym. Fani, którzy pielgrzymują tu z całego świata, pokryli budynek psychodelicznymi grafitti. Inne ważne miejsce to Muzeum Historyczne Kilmainham Gaol, jedno z największych w Europie więzień, w którym przetrzymywano m.in. przywódców irlandzkich powstań. Penitencjarny charakter ma także Zamek założony niegdyś przez Wikingów - przez stulecia był twierdzą, skarbcem i sądem; dziś spełnia już tylko niewinne funkcje reprezentacyjne.

W parku St. Stephen's Green nabierzemy w płuca świeżego powietrza, może zdarzyć się, że z domieszką palonych tu "ziół". W tym to otoczeniu stoją też rzeźby Yeatsa oraz Tone'a, ojca irlandzkiego republikanizmu (zgodnie z lokalnym humorem tzw. Tonehenge).

Fot. Marcin Kucewicz / Agencja Wyborcza.pl Oczywiście centralną postacią zaułków Dublina pozostaje James Joyce - co roku miasto na jego cześć obchodzi Bloomsday, czyli 24 godziny ze wszystkim, co może się kojarzyć z twórcą Ulisessa; od śniadania z nerkami baranimi, po czytanie na żywo erotycznych wyznań Molly Bloom. Warto dla porządku przypomnieć, że jeszcze kilka dekad temu Joyce w swoim mieście był uważany za niewiele więcej niż pornograficznego literata, zaś jego główne dzieło za wysoce niemoralne. Naturalnie fanów napoju z pianką bardziej niż burzliwe dzieje zielonej wyspy, czy też aura wspomnień po wielkich piórach interesować będą tajniki wyrobu słynnego Guinnessa, które poznać można dogłębnie podczas tournee po magazynie na St. James Gate. Świetnie przygotowana trasa kończy się w podniebnym barze z 360-stopniową panoramą na miasto i poszerzającym ją jeszcze kuflem! Podobnych atrakcji jest tu więcej - słynna destylarnia Jamesona czy mniejsze browary jak np. Porterhouse (z piwem ostrygowym!) kuszą dość skutecznie, i to nie tylko Polaków!

AUTORKA: AGATA CHABIERSKA

Zobacz także:

Japońskie asahi , charakterny Ale czy ciemny Heban ?

Więcej o: