Kanion Verdon

Monumentalny kanion wyrzeźbiony przez rwącą rzekę. Niedostępny, dziki krajobraz. Wysokości zapierające dech w piersiach... To nie Kolorado. To Verdon - w Europie.

Zaledwie półtorej godziny jazdy w głąb obleganego przez turystów Lazurowego Wybrzeża znajduje się czarowne, mało znane miejsce. Z każdym kilometrem zostawiamy za sobą palmy i wjeżdżamy na teren Prowansji. Nazwa regionu wskazuje na jej historię - w II w. p.n.e. ziemie te stały się rzymską prowincją.

Słońce i wiatr

Oblicze Prowansji ukształtował klimat. Słońce pozłociło kwiaty i zarumieniło owoce w sadach, a okresowy silny wiatr narzucił przysadzistość architektury. Tradycyjne wiejskie zagrody powstawały z lokalnego budulca - kamienia, drewna, gliny i darni. Centralnym budynkiem mieszkalno-gospodarczym był mas, który łatwo rozpoznać po gąsiorkowej dachówce, niskim kominie, szpalerze cyprysów od północy i ustawieniu frontonem w kierunku płd.-wsch. W taki sposób zabezpieczano się przed naporem mistrala. Inne elementy typowej zagrody to stajnia, gołębnik, spichlerz i piwnica. Prowansalskie zagrody nie mają charakteru skansenu. W wielu toczy się zwykłe życie, a wizyta w nich to okazja, by kupić pierwszorzędną oliwę i wyrabiane na jej bazie mydła.

Castellane

Pierwszym punktem docelowym trasy jest Castellane - naturalna brama kanionu, miasteczko o bogatej tradycji odpierania ataków wroga. Nie dziwi więc, że większość miejscowych zabytków to budynki o charakterze obronnym. Szkoda, że nie zachowały się ślady najdawniejszej historii panowania klanu Suetrii, Galo-Rzymian i biskupstwa, którego Castellane było centrum w V wieku. Barbarzyńskie napady nasiliły się tu na początku IX w., a święte wojny nękały miejscową ludność aż po wiek XVI. Z tego burzliwego okresu pochodzi piękny kościół Świętego Wiktora, a także Wieża Zegarowa i Fontanna Lwów. Z obwarowań do dziś dotrwała jedynie Tour Pentagonal i odcinek XIV-wiecznych murów. Wcześniejsze fortyfikacje sięgające czasów rzymskich zostały przebudowane, gdy znaczna część miasta obsunęła się i runęła w dolinę Verdon. Najpiękniej położonym zabytkiem Castellane i jego oficjalną wizytówką jest jednak kaplica Notre Dame du Roc. Wzniesiono ją na szczycie 184-metrowej skały górującej nad miastem. Warto zrobić sobie 20-minutowy spacer choćby dla wspaniałej panoramy i zabytku odbudowanego w 1703 r. Na tarasie widokowym tłoczno jest zwłaszcza 31 stycznia, kiedy miasto świętuje przerwanie oblężenia hugenotów. Historyczną bohaterką corocznych obchodów jest dzielna Judyta Andran, która w 1586 r. za pomocą fortelu pokonała wroga. Na pamiątkę chlubnego wydarzenia sprzed wieków miasteczko rozjaśnia barwna kanonada sztucznych ogni, którą najlepiej obserwować właśnie ze wzgórza. Przed opuszczeniem Castellane wypada jeszcze tylko zajrzeć na swoisty rynek - plac Marcel-Sauvaire. Odbywają się tu targi lokalnego rzemiosła, którego specjalnością są przedmioty kuchenne z drewna oliwkowego.

Artuby - najwyżej położony most Europy

Następną ciekawostką kanionu jest Artuby - najwyżej położony most Europy. Żelazobetonowa konstrukcja ma długość 110 metrów, ale nie ten gabaryt zapada najbardziej w pamięć, lecz 180-metrowa przepaść prowokująca do skoków na gumowej linie. Jednocześnie właśnie tu, w dole, po raz pierwszy na trasie naszym oczom ukazuje się rzeka Verdon.

Rzeka Verdon

Jest to dopływ większej Durance wpadającej z kolei do Rodanu. W okolicy Artuby Verdon sprawia wrażenie najbardziej niepozorne, a przecież czekające nas 26 km wąwozu to efekt jej działalności. Woda płynąca przez wapienny płaskowyż przez wieki drążyła w miękkim podłożu swoje koryto. Tak powstał prawdziwy cud natury - największy kanion Europy. Oficjalnie dno kanionu przebadane zostało dopiero na początku XX w. Przyczynił się do tego odważny francuski speleolog E.A. Martel - kierownik pierwszej ekspedycji. Grupa wyposażona w kajaki, liny, wodoszczelne torby i prowiant wyruszyła w 1905 r. Podjęto wtedy pierwszą odnotowaną próbę nawigacji na rzece Verdon, ale ciężki ekwipunek bardzo utrudniał balansowanie między zdradliwymi skałami. Po prawie czterech dniach wysiłków udało im się przedrzeć przez cały kanion. Dziś mimo postępu technicznego skracającego czas spływu do dwóch dni forsowny szlak Verdon wymaga dużych umiejętności. Warto, bo widoki należą do niepowtarzalnych. Jaskrawość rzeki pozwala dostrzec ją wysoko z góry. Słowo "verdon" oznacza w języku prowansalskim "podarunek zieleni". I rzeczywiście, za sprawą alg kolor wody to festiwal szmaragdu i odmian zieleni. Ze względu na swą niezwykłość przełomy rzeki Verdon wpisane zostały na elitarną Światową Listę Rezerwatów Biosfery Unesco.

Największy kanion Europy

Jego głębokość waha się między 250 a 700 m, szerokość dna doliny wynosi od 8 do 90 m, a rozpiętość między krawędziami na powierzchni płaskowyżu dochodzi miejscami do 1500 m. Długość trasy wokół wąwozu to ok.140 km, na które składa się siedem tuneli, liczne półki skalne i niesłychane wiraże. Urwiska stromych ścian to prawdziwy raj dla wspinaczy. Z ponad 300 trasami wędrownymi kanion należy do największych centrów wspinaczki. Prekursorem tego sportu był tutaj średniowieczny lord z Trigance. Wykorzystując drewniane raki wpinane w skały, pokonał on wysokość 60 metrów. Dodać jednak należy, że cel owej wspinaczki nie miał charakteru sportowego. Chodziło o niespodziewany atak na wioskę La Palud od strony ściany Escalis. Jeszcze innej techniki ujarzmiania wysokości używali w tamtych czasach ścinacze buk- szpanu. Zawieszeni na linach dobywali z gór pęki zielonego krzewu, który w mikroklimacie Verdon kwitnie wyjątkowo pięknie. Najczystsze we Francji powietrze jest zresztą specjalnością regionu Alpes-de-Haut-Provence.

Królestwo ziół i roślin

Dzięki temu sam kanion pozostaje niekwestionowanym królestwem wszelkich liczących się w kuchni ziół i roślin. Do wiodącej trójcy należą rozmaryn, bazylia i tymianek. Rozmaryn wciąż czczony w jest Prowansji jako święta roślina przynosząca wieczną młodość. Jego niebiesko-białe płatki oznaczają wierność w miłości, z tego też powodu w niektórych wioskach nad Verdon do dziś używany jest do wianka panny młodej. Święcony w Niedzielę Palmową zachowywany jest na resztę roku, zapewniając rodzinom powodzenie w życiu i piękny aromat w całym domu. Inny zapach towarzyszący zwiedzaniu kanionu to werbena. Zwyczajowo suszeniu podlegają główki kwiatów i liście tej rośliny. Werbena również należy do świętych ziół czczonych już przez starożytnych Greków, Rzymian i druidów. Wieńczono nią niegdyś ołtarze, bo wzmagała przyjaźnie, uśmierzała niechęci i chroniła przed zarazą. Obecnie werbena stosowana jest w sposób mniej szumny - do słodzenia gorzkich herbat i jako składnik napojów uspokajających.

Postoje po drodze to okazja do wsłuchania się w muzykę owadów, których żyje tu ok. 4 tys. gatunków. Owadem - symbolem jest cykada. W wielu domach nie brakuje ozdób w kształcie cykad oraz brzęczków imitujących ich cykanie.

Aiguines

Pora zajrzeć do kolejnego ciekawego miasteczka na terenie wąwozu - do Aiguines. Do miniaturowego centrum wiedzie ślimakowa droga wysadzana barwnymi kamienicami. Wypatrywać należy zwłaszcza tych z szyldem "miel" albo "chevre". Miód z pyłku lawendowego i marynowany kozi ser to nadzwyczaj dobre nośniki wspomnień z kanionu. Jednak malownicze Aiguines jest nie tylko stolicą smaku, to także stolica narodowego sportu Francji. Tu w XVI w. powstały pierwsze bukszpanowe kule do gry. Dzisiaj poobiednie rozgrywki w boule to jeden z najczęściej spotykanych obrazków na francuskich skwerkach. Warto też wiedzieć, że w chacie w Aiguines żyła ostatnia wiedźma Prowansji - mateczka Bousquet (postać na wskroś prawdziwa). Mieszkała ona w swej "farmie medycznej", gdzie przygotowywała sekretne likiery i wywary z roślin. Jej wiedza obejmowała takie niuanse jak pora roku i godzina, w której należy zerwać roślinę, aby zachowała naturalne walory farmakologiczne. Bousquet przyczyniła się choćby do popularyzacji lawendy jako antidotum na jad węża i ukąszenia insektów.

Pierwsi mieszkańcy

Na Aiguines przypada trzy czwarte drogi przez kanion. Prawdopodobnie właśnie w tych okolicach pojawili się pierwsi jego mieszkańcy. Już w II w. p.n.e. schronienie przed Rzymianami znaleźli nad Verdon Liguryjczycy. Pierwsi mnisi przybyli siedem wieków później, wybierając życie pustelnicze. Wiele jaskiń wąwozu stało się późnej celem pielgrzymek. Następnymi chronologicznie gospodarzami jaskiń kanionu stali się prowansalscy pasterze prześladowani przez Saracenów. Na stałe i dobrowolnie przybywać zaczęto tu już 700 lat temu, kiedy rozpowszechnił się - niezbędny na takich wysokościach - system drabin i haków. Rozwinęły się wówczas pierwsze farmy, serownie i przechowalnie siana.

Skarby kanionu

Urok kanionu wynika, poza oczywistą urodą, z licznych legend tworzących otoczkę tajemniczości. Najczęstszym motywem opowieści jest zaginiony skarb templariuszy. Rycerze zakonu z Szampanii, opuszczając Prowansję, ukryli go przed inkwizytorami, ponoć gdzieś w kanionie. Za klucz do skarbu uznano manuskrypt ze słowami-wskazówkami: świętość i prawda. Podążając tym tropem, w zamkowej kaplicy w pobliskim Trigance odnaleziono obraz przedstawiający św. Celestyna. Dzieło spełniało wprawdzie wymogi postawione przez manuskrypt, ale wykopaliska w Trigance nie przyniosły sukcesu. Natomiast prawdziwym skarbem, który łatwo w kanionie znaleźć, jest lawenda tworząca wokół Verdon rozległe pola fioletu. Łacińskie "lavare" zawarte w nazwie sugeruje czyszcząco-odkażające właściwości rośliny. Słodki zapach działa zabójczo na owady - między innymi z tego powodu charakterystyczne fioletowe kępy spotkamy w prowansalskich ogrodach. Rosnąca do wysokości nawet 1200 m n.p.m. lawenda coraz częściej zastępowana jest pochodną lawendyną. Odkryta w 1950 r. nowa odmiana zapewnia do siedmiu razy więcej olejku niż odmiana dzika, dzięki czemu właśnie Prowansja w 80 proc. pokrywa światowe zapotrzebowanie na ten surowiec. W ramach pamiątki warto przywieźć z kanionu lawendowy bukiet - podziała kojąco na układ nerwowy i płuca.

Więcej o: