Trekking w Himalajach. Dolina Markha

W ciągu całodziennej wędrówki spotykamy zaledwie kilka osób i karawany jucznych zwierząt. Najczęściej w zasięgu wzroku nie ma żywego ducha

Jeśli wybieramy się w Himalaje w okresie naszego lata, najlepszy będzie indyjski Ladakh. Podczas gdy w innych częściach najwyższych gór świata szaleje monsun, tu na bezchmurnym niebie świeci słońce, a deszcz jest rzadkością. Można tu dotrzeć samolotem z Delhi (JetAirways, Indian Airlines, AirDeccan) lub drogą z Manali, otwartą tylko od czerwca do września. Postanowiliśmy wypróbować oba te sposoby. Do Leh polecieliśmy z Delhi indyjskimi liniami AirDeccan, a drogę powrotną odbyliśmy lądem.

***

Głównym miastem Ladakhu jest Leh, leżące na 3500 m n.p.m. Dlatego po przybyciu na miejsce trzeba przeznaczyć kilka dni na aklimatyzację, zwiedzając w tym czasie miasto i okolice. Warto wspiąć się do dawnego pałacu królewskiego z XVI w. (wstęp 100 rupii) i leżącego nieopodal klasztoru Tsemo (wstęp 30 rupii). Pałac najlepiej oglądać z latarką - do niektórych pomieszczeń nie dociera dzienne światło. Wnętrza są puste, trwają w nich niespieszne prace remontowe. Ze wzgórza mamy natomiast świetny widok na Leh.

Inne charakterystyczne miejsce to Shanti Stupa, do której zmierzamy przez pełne hotelików przedmieścia Changspa, by później wspiąć się po schodach na świątynne wzgórze. Shanti Stupa wybudowana została przez japoński zakon, a otwarta przez Dalajlamę w 1985 r.

Okolice Leh obfitują w buddyjskie klasztory. Na wschód od miasta warto odwiedzić m.in. Thiksey, Shey i Hemis, na zachód - Alchi i Lamayuru. Można do nich dojechać taksówką lub lokalnymi środkami transportu. Wybraliśmy ten drugi sposób, bo choć mniej komfortowy, umożliwia poznanie tutejszych realiów i kontakty z ludźmi.

Jeśli na autobus powrotny trzeba czekać zbyt długo, można spróbować autostopu. Z Alchi wracaliśmy potężną ciężarówką jadącą ze Srinagaru do Leh. Kierowcą był sympatyczny Sikh w turbanie, który po drodze zatrzymał się na modlitwę w świątyni Sri Patther Sahib, a potem oprowadził nas po niej, objaśniając elementy jej wnętrza.

Warto też wybrać się do doliny Nubry. Niezbędne jest specjalne zezwolenie (do załatwienia w agencjach turystycznych za 100 rupii), gdyż tereny te leżą bardzo blisko ciągle spornej granicy z Pakistanem. Droga do doliny wiedzie przez najwyższą przejezdną dla samochodów przełęcz świata Khardung La (5606 m n.p.m.). Widoki niezapomniane! Dolina ma dwie odnogi, a ostatnie miejscowości, do których wolno wjechać obcokrajowcom, to Hunder i Panamik. Zmierzając przez Diskit do Hunder, mieliśmy okazję zobaczyć rozległe rzeczne wydmy i napotkać dziko żyjące dwugarbne wielbłądy. W Diskit warto odwiedzić buddyjski klasztor. Nam trafiła się ponadto niezwykła okazja - w dolinie Nubry przebywał i nauczał Dalajlama. Dla mieszkańców (w Ladakh mieszka wielu tybetańskich uchodźców) to prawdziwe święto. Nauk Dalajlamy słuchaliśmy na otwartym powietrzu, wśród odświętnie, tradycyjnie ubranych ludzi. I choć nie rozumieliśmy słów, spotkanie to zrobiło na nas duże wrażenie.

***

Do Ladakhu przyjeżdża się jednak głównie dla gór. Rozległość terenów stwarza niemal nieograniczone możliwości wyboru tras trekkingowych, od kilkudniowych do miesięcznych. Znajdziemy na nich nie tylko wspaniałe widoki, ale i stare buddyjskie klasztory, zagubione wśród gór wioski, których mieszkańcy powitają nas uśmiechem i uniwersalnym tu słowem "Dżuleej!", oznaczającym zarazem "dzień dobry", "do widzenia", "proszę" i "dziękuję". Ladakhijczycy są pogodni i weseli, mimo że żyją niekiedy w skrajnie trudnych warunkach. Zima trwa tu przez większą część roku, a temperatury spadają do -30 st. Latem natomiast możemy spodziewać się przyjemnego ciepła.

Górski trekking można odbyć tu na kilka sposobów. Baza noclegowo- gastronomiczna właściwie nie istnieje, choć na bardziej uczęszczanych trasach pojawiają się jej zalążki. Niezbędny jest namiot i ciepły śpiwór. Jeśli nie mamy własnego sprzętu, możemy skorzystać z usług jednej z licznych w Leh agencji trekkingowych, które organizują all inclusive - z przewodnikiem, końmi niosącymi bagaże, kucharzem, wyżywieniem i całym wyposażeniem. Turysta wędruje jedynie z własnym niewielkim plecakiem, a całą resztą (rozbijanie obozowiska, gotowanie, przewóz bagaży) zajmuje się kilku- lub nawet kilkunastoosobowa obsługa (średni koszt 35 dol. od osoby dziennie). Mając własny ekwipunek, możemy wynająć konie lub osły (ok. 10 dol. za juczne zwierzę dziennie, prowiant, opiekunowie zwierząt, przewodnik). Można także ruszyć w góry z plecakiem na własnym grzbiecie. Tak właśnie zrobiliśmy podczas dziewięciodniowego trekkingu w dolinie Markha.

***

Trasa, którą obraliśmy, zaczynała się w Spitok, niedaleko Leh. Wiodła początkowo równolegle do Indusu, by potem zagłębić się w rozległe górskie rejony, prowadząc od wioski do wioski doliną, której dnem płynie rzeka Markha. Po drodze przekraczaliśmy rzeki i niebosiężne przełęcze - Ganda La (4920 m) i Kongmaru La (5150 m) - na których łopotały barwne buddyjskie flagi modlitewne. Namiot można rozbić w dowolnym miejscu lub skorzystać z kempingów (100 rupii za namiot), stanowiących naturalne etapy wędrówki. Nie należy na nich oczekiwać luksusów (mycie odbywa się w strumieniu), natomiast można tu, przeważnie w tymczasowej "restauracji" w namiocie ze spadochronu, zjeść skromny posiłek i wypić herbatę.

Szlak jest bardzo różnorodny, a widoki i kształty skalnych formacji co rusz inne. Po drodze mija się przeważnie pojedyncze zabudowania. Odległości między nimi są znaczne, należy więc nastawić się na całodzienną wędrówkę. Nasz najkrótszy, bo zaledwie czterogodzinny etap stanowiło przejście z Tchochuntse do Nimaling, najwyżej na tej trasie położonego miejsca noclegu (4730 m n.p.m.), gdzie mieszkańcy okolicznych wsi latem wypasają jaki i owce. Powietrze jest tu niezwykle przejrzyste, ma się poczucie ogromnej otwartej przestrzeni. Na tle nieba rysuje się wyraźnie górujący nad okolicą ośnieżony szczyt Kangyaze (6400 m n.p.m.).

Dolina Markhy to, jak na Ladakh, dość uczęszczany szlak, co nie oznacza, że zatłoczony. W ciągu całodziennej wędrówki spotykamy przeważnie kilka osób i karawany jucznych zwierząt. Najczęściej w zasięgu wzroku nie ma żywego ducha. Turystów z całego świata spotykamy dopiero wieczorami, po dotarciu do kempingu.

***

Ladakh stwarza możliwość zdobycia ponadsześciotysięcznego szczytu - nad okolicą góruje Stok Kangri (6123 m n.p.m.). Wspinaczka nie wymaga specjalistycznego sprzętu, choć raki i czekan bywają przydatne, niezbędna jest natomiast dobra aklimatyzacja.

Na wyprawę przeznacza się zazwyczaj cztery dni, choć nam zajęła aż sześć. Wyruszamy z miejscowości Stok i bez pośpiechu w ciągu dwóch dni dochodzimy do Base Camp na wysokości 5000 m. To główna baza wypadowa, jest tu sporo grup, stąd wychodzi się na szczyt, zazwyczaj ok. godz. 2 w nocy. Przez kolejne dwie noce podejmujemy takie próby, obie zakończone fiaskiem. Pierwszej nocy przewodnik myli drogę (!) powyżej lodowca i zamiast ku szczytowi, prowadzi nas w strome lodowe pola i niebezpieczne kamieniste żleby. Drugiej nocy choroba jednej z uczestniczek uniemożliwia dalszy marsz. Rozstajemy się z niefortunnym przewodnikiem i przenosimy do położonego na wysokości 5300 m Advanced Base Camp. Tutaj poza naszymi dwoma namiotami nie ma nikogo. Startujemy następnego dnia przed świtem. Gdy wschodzi słońce, przekraczamy lodowiec, potem mozolnie pniemy się ku grani. Nasz wysiłek zostaje nagrodzony - w południe stajemy na szczycie! Łopoczą na nim modlitewne flagi, a my rozwieszamy kolejne, niesione w plecaku z nadzieją, że dotrzemy na wierzchołek. Dla całej naszej czwórki to pierwszy w życiu sześciotysięcznik - radość jest ogromna, a wrażenie niezapomniane!

Potem już tylko zejście, krótki odpoczynek w Advanced Base Camp (właśnie zaczął padać śnieg) i przenosimy się niżej. Kolejnego dnia schodzimy do Stok, skąd lokalnym autobusem wracamy do Leh.

Warto wiedzieć

Wizy wydaje ambasada Indii w Warszawie - 184 zł, szczegóły: www.indianembassy.pl

Waluta: rupie indyjskie; 1 dol. = ok. 40 rupii

Noclegi: w Leh jest dużo hoteli i guesthouse'ów o różnym standardzie i cenach; za pokój 2-osobowy płaciliśmy 200 rupii na dobę.

W sieci

www.reachladakh.com

www.jktourism.org

http://leh.nic.in

Więcej o: