Franschhoek to główne miasto Doliny Hugenotów. Cokolwiek by o tych okolicach mówić, trzeba przyznać, że jest tu wspaniały klimat, krajobrazy i kuchnia, przez co tutejsze ziemie należą do najdroższych w RPA.
Marzeniem wielu Afrykanów jest posiadanie w Dolinie Hugenotów rezydencji, choćby letniej. We Franschhoek mieszka najbogatszy obywatel RPA i jeden z najbogatszych ludzi na świecie - Antoon Rupert. Winnice przenosi się na zbocza gór, robiąc miejsce pod kolejne rezydencje. Franschhoek to także kulinarna stolica Republiki Południowej Afryki. Nawet francuska sztuka gastronomiczna nie stanowi konkurencji dla kulinarnych zdolności Burów i Brytyjczyków. Wśród stu najlepszych restauracji RPA dziesięć znajduje się w malutkim Franschhoek. Dziesiątki lokali z wyrafinowanym menu są jedną z największych atrakcji turystycznych całego Kraju Przylądkowego. Z Kapsztadu do Franschhoek jedzie się około godziny, z postojami na zrobienie zdjęć. Z wolna droga się wznosi, prowadząc na przełęcz, z której rozciąga się zapierający dech widok na otoczoną ze wszystkich stron górami, podłużną, zieloną dolinę z leżącym w jej wnętrzu miasteczkiem. Dalej krętą drogą zjeżdża się ostro w dół, prosto pod pomnik Hugenotów. Tu trasa skręca i prowadzi główną ulicą przez całe miasto, aż do przesmyku w kierunku do Paarl. Ot i całe Franschhoek.
Legendę Franschhoek stworzyli Francuzi. Około roku 1688, w czasie gubernatorstwa Simona van der Stela, drugiego zarządcy Kraju Przylądkowego, w Kapsztadzie zaczęli się pojawiać francuscy protestanci uciekający przed prześladowaniami religijnymi w swoim kraju. Przybyło ich w sumie około 270. Van der Stel podarował im pustą i odległą dolinę zwaną wówczas Olifantshoek - Zakątek Słoni, nazwany tak z uwagi na liczne stada słoni bawiące w okolicy. W kolorowej dolinie przybysze znaleźli upragniony spokój, religijną wolność i warunki do uprawy roli. Pozostałości po osadnikach są widoczne na każdym kroku w postaci francuskich nazw farm, ulic i restauracji oraz Monumencie hugenotów - pomniku wzniesionym dla uczczenia wkładu hugenotów w rozwój Południowej Afryki. Francuzi - mimo początkowego odosobnienia - szybko wtopili się w holenderski żywioł. Trudno dziś więc szukać typowo francuskich nazwisk czy usłyszeć francuską mowę. W Internecie znaleźć można natomiast kilka stron poświęconych afrykańskim hugenotom z liniami genealogicznymi paru rodzin. W samym mieście - wzorem amerykańskim - zobaczyć można natomiast kilka masztów przed domami z flagami południowoafrykańskimi i francuskimi.
Hugenoci byli pierwszymi przybyszami w Kraju Przylądkowym, którzy znali uprawę winorośli nie w teorii, ale praktycznie. Ich praca była wielkim wkładem w rozwój południowoafrykańskiego winiarstwa. Szczególnie - choć nie wiadomo dlaczego - do gustu przypadła im hiszpańska odmiana palomino (znana z Jerez), którą zwano tu fransdruif, czyli francuska odmiana.
XVIII-wieczny kronikarz Kraju Przylądkowego Otto Mentzel tak charakteryzował wina południowoafrykańskie: "Większość zwykłych win przylądkowych ma taki oto defekt, że upijających się czyni gwałtownemi i z tejże przyczyny pijący są nad wyraz skłonni do pyskówek i brania się za łby. W szanujących się domach właściciele dokładają wszelkich starań, aby na ich stołach podawano jedynie wina wyrabiane z winogron pochodzących z Frensche Hoek".
Także i dziś tutejsze wina cieszą zasłużoną renomą w RPA i na świecie. Mają tu siedziby firmy należące do światowej czołówki - La Motte, Plaisir de Merle, Ł'Ormarines, Rothschild & Rupert Vignerons i Agusta Wines.
Miasto usytuowane jest wzdłuż głównej ulicy (ulica Hugenotów), co bardzo ułatwia zwiedzanie. Choć może określenie "zwiedzanie" nie jest tutaj najwłaściwsze. Do Franschhoek przyjeżdża się, by odpocząć, pospacerować, napawać się widokami i zjeść coś wyszukanego. To także obowiązkowe miejsce do odwiedzenia, jeśli ktoś zwiedza RPA pod kątem winiarskim.
Przy głównej ulicy znajdują się sklepy, liczne galerie ze sztuką afrykańską i etniczną, antykwariaty, zakłady rękodzielnicze, restauracje i bary. Przy bocznych uliczkach ustawiono głównie rezydencje w stylu holendersko-przylądkowym. Zaraz u wylotu miasta w kierunku na Paarl zaczynają się winnice. Niektóre znajdują się jeszcze w granicach miasta. Większość można odwiedzać bez zapowiedzi (do godziny 17). Wiele z nich prowadzi własne restauracje, a nawet hotele.
Dobrym pomysłem na szybkie obejrzenie miasta jest wynajęcie roweru. Można także zażyczyć sobie limuzyny. Innymi atrakcjami są wędrówki po okolicznych górach, wędkowanie i jazda konna (z możliwością zagrania w polo).
Miejsca w licznych hotelikach lepiej wcześniej rezerwować, zwłaszcza jeśli pobyt przypadnie na weekend, kiedy zjeżdża tu wielu mieszkańców Kapsztadu.
Kulinarnie Franshhoek słynie z wyśmienitych sosów, lokalnych serów, czekolad i przetworów oraz ryb złowionych w okolicznych strumieniach. Dla Europejczyka większą atrakcją będzie jednak spróbowanie pieczeni z guźca, antylopy czy gazeli.