Jednak przede wszystkim wspaniali są ludzie - wciąż uśmiechnięci, szczerzy, nie zwracają nikomu uwagi. Zrobiłem o tym miejscu film "Quirimba - wyspa szczęścia". Długo zastanawiałem się, dlaczego są tak szczęśliwi? Czy to szczęście nie jest przypadkiem we mnie, a nie na tej wyspie? Sprawa okazała się prosta - ludzie z plemienia Bantu nie mają czasu przyszłego. Z łatwością przychodzi im zdobywanie jedzenia, bo żywią się darami morza, nie robią zapasów, więc nie muszą myśleć o przyszłości, a skoro o niej nie myślą, to nie muszą się o nią martwić.
Pamiętam taki dzień w morskiej zatoczce Hyttevika. Są tam skały z zielonymi i czerwonymi żyłkami, na nich mchy, porosty, w górze ośnieżone szczyty i mnóstwo ptaków - wszystko na 200-300 metrach. Z moim towarzyszem musiałem dopłynąć do brzegu przeciążoną szalupą. Była tak załadowana, że się nie widzieliśmy, cały czas się bałem, że nabierzemy dziobem wody. Przeprawa trwała 1,5 godz. i była bardzo trudna. Niezapomniany był moment dobicia do lądu. Wyciągnęliśmy się na wygrzanych w słońcu skałach, żeby odpocząć, a potem w domku trapera napaliliśmy w kominku i zagrzaliśmy sobie wody.
aparat fotograficzny. Czasami mnie to denerwuje, że oglądam świat w wizjerze aparatu. Marzę o tym, żeby kiedyś pojechać bez niego, choć wiem, że nie zdecyduję się na to, bo żałowałbym tych nieutrwalonych obrazów. Moim zawodem jest pokazywanie, opowiadanie o świecie, miałbym więc braki w dokumentacji.
Drzwi od spichlerza Dogonów z Mali. Jest to niezwykły lud, o którym wiemy wyjątkowo dużo, bo zaczęto go badać na początku XX w. Na drzwiach są płaskorzeźby przedstawiające mity kreacyjne (Dogoni mają ich bardzo wiele). Na moich jest Słońce, które stworzywszy Ziemię, chciało mieć z nią dzieci. Było to trudne, bo łono Ziemi przykrywał kopiec termitów. Z pierwszego zbliżenia urodziły się liso-szakale, z drugiego bliźniaki Nomo - obojnacy, którzy dali początek ludzkości. Będąc małym chłopcem, czytałem o Dogonach z wypiekami na twarzy. Dowiedziałem się m.in., że każdy podróżnik powinien mieć takie drzwi, ale jest to niemożliwe, bo już ich nie ma. Na miejscu też mi mówiono, że nie są na sprzedaż, a jednak je mam.
na Quirimbie, gdzie najsłynniejszą potrawą jest "serce palmy". To bardzo drogie danie - żeby je przygotować, trzeba ściąć drzewo, które owocuje wiele lat. Z głównej części pnia wyciąga się białe wnętrze, które przypomina ogromnego szparaga. Można je zjeść na surowo albo ugotować w mleku kokosowym. Nie bardzo mi smakowało, ale czułem się ogromnie zaszczycony, że przygotowano dla mnie potrawę zwaną "kapustą miliarderów".
Mazury. Są piękne, nawet w porównaniu z tym, co widziałem na świecie. Lubię je za soczystą zieleń, za łabędzie, które szarpią burtę, żeby dać im chleba. Za kaczki - jak rzucę pieczywo i odpłynę kawałek, podlatują i lądują przy łódce, żeby dostać więcej. Od 50 lat co roku jeździmy z żoną na Mazury. Przez ostatnie 20-30 sezonów narzekamy, że za dużo żeglarzy, że jeziora brudne, i że za rok już nie pojedziemy... I oczywiście znów tam wracamy.
Znowu opowiem o Quirimbie, gdzie byłem na miesięcznym rejsie. Pływaliśmy od wyspy do wyspy tradycyjną arabską łodzią rejową dau - jest otwarta, 7-metrowa. Żeglarze z plemienia Bantu mają ogromne doświadczenie w obserwacji przyrody, świetnie znają okolice. Mój towarzysz archeolog kopał, a ja poznawałem ludzi, napisałem też słownik terminów żeglarskich suahili-polski, dużo nurkowałem. Od miejscowych dostałem model tej łodzi. Wręczyło mi go dziecko, bo dorosłym musiałbym okazać wdzięczność i dać im np. koszulę.
Nie ma takiego miejsca. Uważam się za podróżnika prawie profesjonalnego, więc wszystko mnie ciekawi - jedne miejsca ze względu na ludzi, inne na przyrodę czy zabytki. Klimat mnie nie odstrasza, bo zaczynałem podróże od krajów polarnych - spędziłem 17 miesięcy na Antarktydzie, według niektórych w najgorszym miejscu na świecie, i byłem zachwycony. Nie widzę powodu, dla którego miałbym gdzieś nie pojechać.
Egiptu. Byłem tam już kilkakrotnie, ale są miejsca, które ominąłem. Znam Nil, zarówno Biały, jak i Błękitny (byłem u źródeł obu), teraz chcę przepłynąć statkiem dolny odcinek do Asuanu.
Jest ich bardzo dużo, bo zawsze - z braku czasu lub pieniędzy - omijałem coś, co chciałem zobaczyć. Nie byłem np. w Japonii i w Kanadzie. Kiedyś wolałem wyjazdy ambitniejsze, wymagające wysiłku fizycznego: duże wysokości, niskie temperatury. Teraz mogę podróżować już tylko jak turysta orbisowski, z biurem. Myślę, że przyszedł czas na parki amerykańskie, które są łatwe do zwiedzenia, a są tam wspaniałe krajobrazy i ciekawe zjawiska przyrodnicze.
Ryszard Czajkowski jest autorem ponad 300 programów telewizyjnych i kilkudziesięciu filmów podróżniczych ze swoich wypraw