Jeśli zameldowanie się na tę jedną noc w hotelu nie jest możliwe - nie mamy na to pieniędzy lub chodzi tylko o kilka godzin i nie warto błądzić po mieście szukając schronienia - nie panikujmy. Lotniska i stacje okazują się doskonałym miejscem do leżakowania. Oczywiście nie wszyscy posiadają cudowną umiejętność zapadania w sen przy dźwiękach wielojęzycznych zapowiedzi kolejnych lotów czy szumie odkurzacza, jednak odpowiednio przygotowany turysta poradzi sobie wszędzie.
Należy przygotować się na ewentualne pytania obsługi loniska. Jeśli mamy bilet na następny dzień lub potrafimy oczarować strażników dobrze skonstruowaną historyjką, nikt nie powinien nam przeszkodzić w rozłożeniu śpiwora na podłodze.
Przed wyjazdem warto spakować karimatę, zatyczki do uszu/iPoda, małą poduszkę i coś do czytania. Nawet jeśli uda nam się uniknąć nocowania poza hotelem, poczytać zawsze można.
Układając się do snu nie zapomnijmy nastawić budzika i położyć w widocznym miejscu karteczki z napisem "Please wake me up at....AM/PM" - chyba że znamy język danego kraju.
Jeśli zabraliśmy śpiwór, będzie doskonałym miejscem na schowanie portfela czy kosztowności (aczkolwiek wątpliwe jest, by posiadacze kosztowności nocowali na lotniskach...).
Jeśli ktoś natarczywie prosi o pieniądze za możliwość nocowania, udajemy mieszkańców "Patatagonii" i odpowiadamy w wymyślonym języku, uśmiechając się jak arabski kupiec. W czasach boomu emigracyjnego nasz ojczysty język jest zbyt ryzykowny.
W kryzysowej sytuacji zawsze możemy się rozpłakać - ktoś na pewno pospieszy na ratunek.
Lotnisko lepsze niż hotel?
Dla jednych to konieczność, dla innych - sposób na tanie wakacje. Wśród doświadczonych podróżników prym wiedzie lotnisko w Singapurze. Globtroterzy polecają spędzenie tam nawet kilku dni. W Europie warto zdrzemnąć się na lotnisku w Amsterdamie, Atenach i Helsinkach - wygodne krzesełka, przyjazna obsługa i doskonale zaopatrzone sklepy pojawiają się w relacjach wielu turystów. Na dole listy znajdziemy paryskie lotnisko de Gaulle'a, a także lotniska w Bombaju, Kairze czy Kijowie. Podróżni narzekają najczęściej na twarde ławki, natarczywość strażników, niemożność porozumienia się w żadnym języku, poziom hałasu czy częste kradzieże. Na szczęście przy odpowiednio optymistycznym nastawieniu w każdej sytuacji uda się znaleźć jakieś plusy: cierpiący na bezsenność często nawiązują ciekawe znajomości z towarzyszami lotniskowej udręki.
A jeśli podróżujemy pociągiem?
Spanie na stacji kolejowej nie jest zarezerwowane dla bezdomnych raczących się tanim winem - my też możemy znaleźć się w podobnej sytuacji. Mnie samej zdarzyło się kiedyś utknąć w środku nocy na małym szwedzkim dworcu - o dziwo, nie byłam sama. Niestety, część dworców jest zamykana przynajmniej na kilka godzin - jeśli nie uda się przekonać strażników, by pozwolili nam zostać, pozostaje tylko kiwanie się nad kubkiem kawy w całodobowym McDonald'się. Duże dworce zazwyczaj pozostają otwarte.
Spać można gdziekolwiek
Wśród przypadkowych noclegowni zdarzają się naprawdę dziwne miejsca. Moim absolutnym faworytem, znalezionym na podróżniczych stronach internetowych, jest budka fotograficzna na dworcu w Monachium. Tuż za nią plasują się: kratka wentylacyjna w Nowym Jorku (grzeje w zimne noce), cmentarze, całodobowe supermarkety i meble ogrodowe przy prywatnych basenach. Jak się okazuje - dla chcącego nic trudnego...