Odważny spacer w bluzce na ramiączkach (w planach)

"Będę wyglądać na molestowaną matkę z dzieckiem na ręku :-)? - uprzedza sms-em Sunayna Roy, która z kolegami i koleżankami chce wprowadzić ewolucję ubraniową na ulicach Kalkuty

23-letnia Sunayana wysiada z taksówki w granatowymt-shircie i dżinsach, z synkiem w nosidełku na brzuchu. Absolwentka anglistyki, pisze o dzieciach do kilku gazet, ale od dwóch lat jest głównie matką i żoną. Koledzy i koleżanki z Blank Noise, którzy powoli zjeżdżają się do Caffeine przy Gol Park w południowej Kalkucie, to jej rówieśnicy, pracują w sektorze IT, w mediach, w teatrze.

Kalkucka filia Blank Noise Project dopiero zaczyna się organizować. Pierwsza i najbardziej prężna jest w Bangalore, ale filie są też w Delhi, Bombaju, Hydelabadzie, Madrasie. Dziewczyny na stronie internetowej umieszczają zrobione komórkami zdjęcia facetów, którzy je obłapiali w autobusach, albo im się naprzykrzali - bo tacy potrafią np. leźć za kobietą i dziesięć kilometrów i ciągle zapraszać na kawę.

- Co założysz na marsz? - z miejsca pyta Sunayana Roy. To spotkanie organizacyjne przed planowanym w przyszłym tygodniu marszem. Mają przejść od Haznam Road do Uniwersytetu Jadavpur kilkusetosobową grupą ubraną w to, co zawsze chcieli założyć, ale nie mogą. Okolice uniwersytetu to konserwatywna okolica, gdzie ludzie nie tolerują zachodnich nowinek. Jak dziewczyna nie ma na sobie sari czy kurty - długiej bluzki z salwari - luźnymi spodniami, gapią się, komentują, potrafią popchnąć.

- Koszulkę na ramiączkach, dżinsy i japonki - odpowiada Shuktara.

- Ooodważnie! - ironizuje Sunayana.

- No, co, może powiesz, że nosisz koszulki na ramiączkach, kiedy chcesz? Ja też noszę, jak wsiadam to taksówki i wysiadam, ale jak mam pojechać autobusem albo metrem, albo wiem, że będę musiała przejść kawałek, to zakładam t-shirt.

Dabyajyoti, niewysoki absolwent anglistyki w okularach. Rozmawiają po angielsku ze wstawkami po bengalsku, języku Zachodniego Bengalu, którego stolicą jest Kalkuta. Każdy pochodzi z innej części Indii i bengalski nie jest ich językiem ojczystym: - Czyli są rzeczy, które nosisz, jak jedziesz samochodem i inne, jak używasz transportu publicznego.

Sunayana: - W Delhi molestowanie kobiet jest bardziej agresywne. Tutaj jest, ale ludzie udają, że go nie ma. Ale jest. W zatłoczonym autobusie jak dziewczyna czuje na sobie jakieś łapy, to prędzej wysiądzie niż się wydrze. Bo nikt nie stanie w jej obronie. Młodzi mówią: Tak, molestowanie istnieje, ale nie chcemy o tym rozmawiać. Starzy mówią: "O nie, o nic podobnego nie ma u nas miejsca". Kalkuta się zmienia. Wcześniej jak coś się działo i krzyknęłam, ludzie się zbiegali i pomagali. Bywało, że chłopak nieźle oberwał. Teraz się zbiegają i patrzą. Film sobie oglądają. A policja to się już do niczego nie nadaje. Nigdy nie idziesz na policję, jak potrzebujesz pomocy.

- Ale czasami ludzie w autobusie protestują - wtrąca Anuj, ogolony na łyso programista, syn jedynej "zatwardziałej feministki", jaką znają jego znajomi. - Kiedyś koleżanka opowiadała, że jakiś facet ją łapał, a ona wstydziła się zareagować. I ludzie, którzy słyszęli jak opowiada, oburzyli się: "Trzeba było krzyczeć! Pobilibyśmy go!" - Anuj się śmieje. - Wiesz, w Kalkucie mamy dość mocno zakorzenioną tradycję bicia. Do bicia ludzi zawsze znajdziesz.

- Kto molestuje?

Anuj: - Wszyscy. Od prezesów, przez taksówkarzy, służących, biedniejszych, klasa średnia.

- Chłopaki, a wy co założycie? - Sunayana przywołuje towarzystwo do porządku.

Dabyajyoti: - Szorty pewnie by nie przeszły na ulicy, co? Ale nie wiem. Dziwnie bym się w nich czuł. A ty Sue?

- Myślałam o pidżamie.

Wszyscy rechoczą.

- Poważnie. Jak jeszcze byłam studentką, to zakładałam tylko klapki i pędziłam na uczelnię w tym, w czym spałam. Normalnie się nie przejmuję, co noszę. Sąsiedzi przez tydzień-dwa się na mnie gapili, a potem się przyzwyczaili i już mnie nie zauważają. Szczególnie jak idę z dzieckiem - wtedy ludzie w ogóle mnie nie widzą, patrzą tylko na niego.

Shuktara: - Wiesz, tu obowiązują pewne stroje. Jak jest święto Puja, to nie wyskoczysz w dżinsach - zakładasz sari.

Sunayana: - Jestem mężatką, noszę sari. Przed ślubem kupiłam 25 różnych sari, więc teraz mam z czego wybierać. Niektóre kobiety po ślubie noszą tylko sari, ale ja nie wyobrażam sobie, żeby mój mąż mi kazał nosić cokolwiek. Żeby w ogóle coś mi kategorycznie nakazywał.

Sunayana: - Jakie hasła na transparenty?

Shuktara: "Rażą cię moje ciuchy?", "Dlaczego nie mogę założyć, czego chcę?".

Dabyajyoti: - "Moje ciuchy, moja sprawa".

Więcej o: