Małżeństwo.com

10 lat, 10 mln panien i kawalerów, milion skojarzonych par. Anupam Mittal zaciera ręce i szykuje się do ekspansji na kolejne kraje

Internetowe centrum swatów Shaadi.com mieści się w bombajskiej dzielnicy biur i biznesu Worli. Ukryte wśród ulicznych straganów, budek z jedzeniem, żebrających dzieci i matek z niemowlętami. Numeru budynku nie widać, nazwa ulicy jest tylko w hindi, ale głównym punktem orientacyjnym miała być słynna bombajska ciastkarnia City Bakery, w której od kilkudziesięciu lat można kupić najlepsze ciasteczka kokosowe. W obdrapanej bramie ochroniarze każą się wpisać do książki wejść i wyjść: imię, nazwisko, skąd ("z Polski?"), do kogo (Mittal?), telefon (nie mam), podpis. Ciurkiem kapie z klimatyzatorów wiszących na zewnątrz budynku. Właściwie większość budynków jest obrapana i zaniedbana - na monsun, kiedy przez dwa miesiące pada non-stop, nie ma mocnych budynków. Te bardziej prestiżowe co roku są malowane na nowo.

Na drugie piętro do drzwi z gaszonego szkła prowadzą stare drewniane skrzypiące schody. People's Group, czyli siedmi firm, wśród nich największy na świecie serwis matrymonialny - Shaadi.com. "Shaadi" to w hindi "małżeństwo". W niedużym pokoju poczekalni czekam aż Anupam Mittal, właściciel Shaadi.com, skończy jeść lunch. Po 15 minutach przyjmuje mnie w gabinecie. Często mylą cię z Lakshmim Mittalem, potentatem stalowym? - Pytają o powiązania [śmiech]. Mój ojciec jest jego dalekim kuzynem, to nie jest żadna bliska rodzina. W Bombaju z innych Mittalów jest jeszcze właściciel firmy budowlanej i mój ojciec. Masz największy serwis matrymonialny na świecie, a ciągle jesteś singlem. - Właśnie dlatego, że mam ten serwis. Ostatnie kilka lat było dość intensywne - przeprowadzka ze Stanów, rozrastające się serwisy internetowe, latanie z kraju do kraju. Shaadi swata ludzi w Indiach, Wielkiej Brytanii, Stanach, Kanadzie, właśnie otworzyliście oddział w Pakistanie. - Tak. Raczej skupiałem się na rozwoju firmy, a nie na życiu osobistym. Angażowanie się w związek po prostu nie byłoby fair. Teraz trochę zwolnię. I już nie jestem singlem. I nie poznałem jej przez internet, chociaż przez pewien czas miałem swój profil na Shaadi.com. Ludzie mogą wybierać spomiędzy różnych indyjskich języków i grup etniczniczno-religijnych, miast, krajów, w których mieszka. Sprawdzacie każdy profil przed publikacją. Idealnie wpisałeś się w indyjski system aranżowania małżeństw. Jak na to wpadłeś? - Siedziałem u ojca w biurze, tu w Bombaju, i przyszedł do mnie swat - wiesz jeden z tych, który chodzi od domu do domu, który zna każdą rodzinę w okolicy, a w teczce pod pachą nosi dane panien i kawalerów. I zacząłem się zastanawiać, jaki we współczesnym świecie ten facet ma zasięg: jak daleko zajdzie, ile danych zmieści w teczce? Może weźmie taksówkę, żeby pojechać gdzieś dalej, ale do Bostonu już nie dojedzie, do do Londynu nie dojedzie. A 45 mln Hindusów żyje na emigracji. Sam pracowałeś w Bostonie, mieszkałeś w Londynie, Paryżu, Amsterdamie. - Wyjechałem jak miałem 20 lat. Wróciłem do Bombaju na chwilę po 3-4 latach, z powrotem pojechałem do Bostonu. Dlaczego główne biuro otworzyłeś w Bombaju? To internet, mogłoby być gdziekolwiek. - To moje miasto. Za granicą mogłem robić, co chciałem, mogłem zostać, kim chciałem, ale tam nie osiągnąłbym niczego niezwykłego. Byłbym zwykłym szarym Mittalem. Tu łatwiej się robi interesy? - O nie, trudniej. Hindusi nie potrafią powiedzieć "Nie". Na każde pytanie dostaniesz odpowiedź "Tak" albo: "Bez problemu". To kłopot z komunikacją. W Indiach ciężar porozumiewania się spoczywa na odbiorcy, nie na nadawcy informacji. To ty masz dobrze zrozumieć odpowiedź, nadawca nie musi być precyzyjny. Poza tym, ludzie za bardzo wierzą w przeznaczenie. Jak im coś nie pasuje, siadają i rozkładają ręce - Bóg ci pomoże. Co tobie pomogło? - Szczęście. Zawsze powtarzam, że jeśli coś się nie udaje, to jesteś tylko w połowie za to odpowiedzialny. Kiedy przyszedł do mnie swat, to był szczęśliwy zbieg okoliczności. Chciałem robić coś, czego nikt przede mną jeszcze nie robił. W Indiach do małżeństwa przykłada się bardzo dużą wagę. Rodzice starają się o najlepszą partię dla swoich dzieci. Facet z teczką nie dotrze do wszystkich. Strona internetowa oferująca aranżowanie małżeństw przez internet i na odległość nie mogła tu nie wypalić. Ale serwis astrologiczny poległ, chociaż każdy przed ślubem idzie do astrologa czy numerologa zapytać o to, czy para do siebie pasuje, i kiedy powinni się pobrać - jaka data będzie dla nich szczęśliwa. - Temu serwisowi potrzeba czasu. Ludziom trudno się przestawić na takie porady w internecie, wolą rozmowę z żywym astrologiem. Ale wierzę, że i na niego przyjdzie dobry czas. Takie serwisy są bardzo popularne w Stanach. Co dalej? - Dużo mam planów, dużo... Mittal zaczyna się nerwowo rozglądać się po pokoju. - O, tu jest. Kiedyś do albumu biznesmenów podawałem, co jeszcze chciałbym w życiu zrobić. Przez chwilę kartkuje album i czyta: - Pilotować samolot, napisać książkę O czym? - O czymkolwiek. Po prostu książkę chciałbym napisać. I jeszcze otworzyć restaurację, popracować w urzędzie. Ale na początek wchodzisz w Bollytwood. - Chcemy robić dobrą inteligentną rozrywkę. Większość bollywoodzkich filmów to albo rozrywka, albo inteligencja. Właśnie rozpoczęliśmy produkcję sześciu filmów. A potem uderzymy z naszymi serwisami do innych miast. Rozmawiała Aleksandra Krzyżaniak-Gumowska

Więcej o: