Okolice Parku Shivajiego, XVII-wiecznego twórcy królestwa Maratha, to jedne z droższych w Bombaju. Dojeżdżając do nich z południa kilka razy przejeżdża się przez slumsy. Mniejsze lub większe porozrzucane są po całym Bombaju i potrafią wyrastać zupełnie niespodziewanie. Taksówka nagle wjeżdża w środek ulicznego śniadania. Znad wielkich blaszanych garów unosi się para, w miejsce betonowych budynkow pojawiają się posklecane z różych kawałków materiałów i metalowych słupków, znikają chodniki, biegają potargane dzieci. Ich mieszkańcy nie zwracają uwagi na przejeżdżające samochody, nie buntują się, nie żebrają. Po kilkuset metrach taksówka znów skręca w ulicę z chodnikami i kolonialnymi kamienicami. Tu mieszka Shanta Gokhale, publicystka, feministka, znawczyni teatru. Przetłumaczyła z marati, języka obowiązującego w stanie Maharasztra, wspomnienia pierwszej kobiety grającej w niemych filmach indyjskich - Durgi Khote. Przyjmuje mnie u siebie w mieszkaniu na pierwszym piętrze obdrapanej kamienicy. Krótkie siwe włosy, okulary, tradycyjna tilaka na czole mówiąca, że kobieta jest mężatką. Służący podaje herbatę. Shanta Gokhale: - Oglądałam ostatnio dokument o slumsie wokół lotniska. Jedna z jego mieszkanek zastanawiała się, co by było, gdyby nagle cały slums zastrajkował i nie poszedł do pracy. Wtedy dopiero ludzie zrozumieliby, jak slumsy są istotne. Slumsy w bliskim sąsiedztwie osiedli są dobre dla obu stron. Jak to dobre? - W nowowybudowanych osiedlach na przedmieściach, jak Versova na półocy, gdzie nie ma slumsów, ludzie narzekają, że nie mogą znaleźć służących. Nikt nie będzie przecież do nich dojeżdżał. Jedyne wyjście to wziąć dziewczynę spoza miasta, która zamieszka z rodziną. Ten młody mężczyzna, który podawał herbatę też mieszka w slumsie. Opowiadał mi ostatnio, że wziął pożyczkę na wesele jednej z sióstr żony. Ich ojciec nie żyje i on postanowił pomóc. Ale druga siostra już pomocy nie chciała. Wzięła ślub na przekór wszelkim zasadom - bez zwracania uwagi na kasty, bez wielkiego wesela, bez wymiany podarunków. Wymienili się tylko girlandami kwiatów. To nowość, ale takie wesela robią się coraz bardziej popularne. Pisała Pani o kobietach, które zasady łamały. Jak Durga Khote, która grała w niemych filmach. - Była jedną z pierwszych kobiet - aktorek. Pochodziła z dobrej rodziny, a dla takiej kobiety aktorstwo wiązało się z utratą szacunku. Odnosiła sukcesy w życiu zawodowym, ale miała tragiczne życie prywatne. Młodo owdowiała, przyznaje, że nie miała czasu dla synów, a to oni się dla niej najbardziej liczyli. Nie dała rady łączyć roli tradycyjnej matki z życiem zawodowym. - Rola kobiety jest skonstruowana przez społeczenstwo. Ja lubię gotowanie, szycie i haftowanie, chodzę w sari, nie odrzucam kultury, którą przekazała mi matka. Ale ja to wybrałam. Odczuwam bardzo silny feministyczny sprzeciw, kiedy ktoś mi coś nakazuje. Sprzeciw, kiedy nawet kobiety wykształcone, które wiele osiągnęły dzięki swojej pracy mówią, że wszystko, co mają, osiągnęły dzięki mężowi i rodzinie męża. Bo tak się w Indiach mówi. Ale kiedy zdecydowałam się na dzieci, sześć lat przepracowałam w domu - pisałam. Nie ma przedszkoli i żłobków. - Bardzo rzadko duże firmy organizują przedszkola dla swoich pracownic. Jedyna opcja to zostawić dzieci pod opieką służących, co nie jest dobrym pomysłem. Dlaczego? - Nie ma pewności, że nie wykorzystają dzieci. Także seksualnie. To teraz duży problem w Indiach. Albo podkradają dzieciom jedzenie dla swoich dzieci i straszą, żeby nie powiedziały mamie. Dlatego kobiety, które pracują, coraz częściej mają problem z podjęciem decyzji o dzieciach. Pierwszą rzeczą, jaką powiedziała mi szefowa w Glaxo, gdzie byłam kierowniczką działu PR: "Nie mieszaj spraw rodzinnych i pracy". Ja jej na to, że pracuję dla rodziny i to ona jest dla mnie najważniejsza. Kiedy matka była w terminalnej fazie raka, przychodziłam do pracy godzinę później. Sama przy niej wszystko robiłam, żeby mieć pewność, że wszystko jest zrobione jak trzeba. To moja wolność. Ja to wybrałam. Odmawiam sprzedania się jakiejkolwiek firmie, jakiemukolwiek systemowi korporacyjnemu. Ale, że swoją pracę wykonywałam bardzo dobrze, firma bała się mnie stracić. Jednocześnie bała się, inni zaczną postępować jak ja. Zupełnie niepotrzebnie. Większość ludzi podporządkowuje się systemowi. Szczególnie kobiety. - Obojętnie czy jesteś wykształcona, czy nie, zawsze przychodzi taki moment, że dopadną cię tradycyjne zasady. Jak posag. Bez niego kobieta nie ma szans na małżeństwo. To z miejsca ustawianie kobiety na niższej pozycji, bo rodzice, żeby wydać za mąż córkę, muszą do niej dołożyć. A syn przyniesie im posag. Dlatego kobiety dokonują aborcji, kiedy ma im się urodzić córka. Posag zaczyna się od 5 lakhów, 500 tys. rupii [ponad 30 tys. zł] i idzie w górę. Inna suma dla lekarza, inżyniera, inna dla urzędnika państwowego. Czasem kobieta musi kupić dom, mieszkanie, samochód dla męża. Nikt oprócz feministek się tym nie zajmuje - ani politycy, ani liderzy religjni. A co można zrobić? - Zrobić kolejny krok i zakazać posagów. Tuż po odzyskaniu niepodległości reformatorzy zajmowali się podnoszeniem statusu najniższych kast, niedotykalnych, i wyrównywania statusu kobiet - zakazano na przykład małżeństw małych dziewczynek ze starszymi mężczyznami. Ale w Radżastanie takie małżeństwa zdarzają się do tej pory i jest na nie społeczne przyzwolenie. Prawo, które powinno zareagować, nie reaguje. Tylko oddolne działania organizacji pozarządowych mogą coś zmienić. Indie mają wiele silnych kobiet. Premierem była Indira Gandhi, Sonia Gadhi, jej synowa, rządzi teraz największą partią - Indyjskim Kongresem Narodowym. W czerwcu pierwszą kobietą prezydentem została Pratibha Patil.
- To kobieta, która jest kim jest tylko dzięki swojej pracy. Kobiety, które chcą być akceptowane przez rodzinę i społeczeństwo i stosują się do norm kulturowych, są tłamszone. Silne kobiety mogą w Indiach osiągnąć wszystko. Silne kobiety, boginie, są czczone w społeczeństwie. Tylko kobiety spolegliwe dają się kontrolować rodzinie. W Egipcie feministki straciły to, co wypracowały w latach trzydziestych i sześćdziesiątych. Tutaj jednak krok za krokiem posuwają się do przodu. - W krajach muzułmańskich rzeczywiście nastąpił zwrot ku tradycji. U nas nie ma powrotów. W czasie przemian demokratycznych społeczeństwo wiele zyskało. Najpierw podniesiono status niedotykalnych, teraz podnosi się status kast średnich, tzw. OBC, Innych Zacofanych Społeczości (Other Backwards Casts) - sprzedawców ulicznych, wytwórców. Tylko, że oni siłę swoich kast chcą pokazać przez przywiązanie do tradycji. Moja synowa nie chce już zakładać sari i tego nie robi. Ale kobiety z kast średnich, nawet jeśli do ślubu chodzą w dżinsach, po ślubie mąż oczekuje od nich sari. Kast średnich jest więcej niż kast wyższych i to ich kultura będzie dominować. Rozmawiała Aleksandra Krzyżaniak-Gumowska