Jako pierwszy przeszedł lądem oba bieguny (z Charlie Burtonem).
Jako pierwszy samotnie przeszedł Antarktydę.
Przebiegł siedem maratonów na siedmiu kontynentach w siedem dni niecałe cztery miesiące po tym, jak wszczepiono mu dwa by-passy.
Odkrył zaginione miasto Ubar w Omanie.
Od lat 70. poprowadził ponad 30 wypraw.
Królowa Elżbieta wręczyła mu Order Brytyjskiego Imperium, bo po drodze do bicia rekordów uzbierał na cele charytatywne 10 mln funtów.
W tym roku został uznany Najlepszym Sportowcem w Wielkiej Brytanii.
Księga Rekordów Guinnessa nazwała go "Największym żyjącym odkrywcą na świecie".
Szacunkiem i podziwem darzy go książe Karol. Nawet pyskaty i zaczepny Jeremy Clarkson, który zaprosił go do programu Top Gear, czuł się przy nim onieśmielony.
Kiedy więc zadzwoniła sekretarka Sir Ranulpha, że spotkanie z nim jest możliwe tylko następnego dnia o godz. 16.15, w ostatniej chwili przebukowałam bilety na rano, bo do Londynu miałam przylecieć dopiero wieczorem.
Po wylądowaniu, przesiadka do pociągu - spotkanie miało się odbyć w Pizzy Hut na przedmieściach Tauton. Na szczęście okazało się, że Sir Ranulph nie miał czasu rozmawiać w restauracji. Więc rozmawialiśmy w land roverze discovery po drodze do Birmingham.
Za dwa tygodnie w Wielkiej Brytanii ukaże się autobiograficzna książka Sir Ranulpha Fiennesa "Mad, Bad and Dangerous to Know". Niemal 400 stron opowieści o pierwszej miłości, służbie w brytyjskim SASie i u sułtana Omanu, o wyprawach na biegun, maratonach, żonie, chorobach, zwycięstwach i porażkach. Napisane ciepłym bajarskim tonem, poprzeplatane anegdotami. "Mad, Bad and Dangarous to Know" mówił o nim ojciec poprzedniej, nieżyjącej już żony, z którą znał się odkąd mieli po kilka lat, z którą się w końcu ożenił, i która razem z nim zdobywała bieguny.