Okinawa

Aby dostać się na Okinawę, należy podczas krótkiego lotu ze spokojem znieść turbulencje przypominające rollercoaster, nie zwracać uwagi na okrzyki wydawane przez przestraszonych współpasażerów i upajać się widokiem szmaragdowego oceanu z plamkami wulkanicznych wysepek.

Okinawa

Aby dostać się na Okinawę, należy podczas krótkiego lotu ze spokojem znieść turbulencje przypominające rollercoaster, nie zwracać uwagi na okrzyki wydawane przez przestraszonych współpasażerów i upajać się widokiem szmaragdowego oceanu z plamkami wulkanicznych wysepek.

Niektóre wulkany są wciąż czynne. Najbardziej widowiskowy to ciągle dymiąca, majestatyczna Sakurajima w Kagoshimie na Kyushu. Okinawa to największa wyspa archipelagu Ryukyu, słynącego z urokliwych wysepek i jedna ze znanych turystycznych atrakcji Japonii. Popularna jest szczególnie w kręgach amatorów nurkowania wśród raf koralowych i łowienia ryb na dziewiczych plażach. Czyste morze w kolorze zielonoturkusowym, biały piasek plaż, egzotyczne muszle - istny raj. Tak kojarzyła mi się wyspa. Wiele było w tym prawdy, jednak kolor morza zależy od pogody i koloru nieba. W deszczowe dni morze jest szaroniebieskie, tylko na płyciznach przebija kolor turkusowy, za to przy dobrej pogodzie dostarcza nieopisanych wrażeń estetycznych.

Wyspa ma powierzchnię 38,63 kmw., a średnia temperatura wynosi tam 22,8 stopnia i zamieszkuje ją około 300 tys. ludzi. Z powodu silnego słońca karnacja skóry rdzennych mieszkańców jest ciemniejsza niż Japończyków z innych wysp, co wpędza biedaków w ustawiczne kompleksy i zasila przemysł kosmetyczny produkujący coraz to nowe rodzaje kremów wybielających. Według mnie jednak do kompleksów nie ma najmniejszego powodu; choć różnią się znacznie urodą od innych mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni, wyspiarze są całkiem niczego sobie, mają wyraziste spojrzenie i niepowtarzalny, otwarty styl bycia.

Dziewczyny z hibiskusem

Z okien podziwiam bujną roślinność. Do typowych roślin należą palmy bananowe i kokosowe, kakao, papaja, ananasy, kiwi, mango i egzotyczna, pyszna guawa. Jako zapory przeciw silnym wiatrom sadzone są masowo fukugi, a dla ozdoby kwitnące na czerwono houboku. Jednak rekordy wszelkiej popularności bije hibiskus uznany tu za sztandarową roślinę. Kwiat hibiskusa możemy podziwiać na wielu wyrobach rękodzielniczych, tkaninach, naczyniach. Wszystkie dziewczyny przyjeżdżające na Okinawę obowiązkowo fotografują się z tym kwiatem we włosach. Dla wyspiarzy jego umiejscowienie jest ponoć bardzo ważne i może pomóc w porozumieniu się bez użycia zbędnych słów - po prawej oznacza panienkę, po lewej mężatkę, po obu, że dziewczyna ma chłopka i go kocha, zaś na środku, że szuka chłopaka i czeka na oferty.

Jadowity gad

Północna część wyspy, ciągle dziewicza, pełna jest plantacji ananasów i trzciny cukrowej. Wyroby z ciemnego cukru, czasem z aromatem owoców, są bardzo popularne. Twarde, brązowe, łupane ręcznie bryłki są faktycznie smaczne, ale najważniejsze są ponoć niezwykłe wartości odżywcze i ogromna ilość mikroelementów.

Widoki są tak piękne, że mało kto nie skusiłby się na krótki przystanek i sjestę na łonie natury. Na szczęście jest z nami nasza nieoceniona Pani przewodnik, która mówi, że to absolutnie zakazane... Powód prozaiczny - węże. - Tu na dwóch mieszkańców przypada jeden wąż - informuje przewodniczka. - Popularne są dwa gatunki, z których jeden o nazwie habu i trójkątnym łbie jest bardzo jadowity. Jego jad, wydzielany podczas jednego ukąszenia wystarcza do uśmiercenia czterech dorosłych osób.

Ulubionym miejscem habu są właśnie pola trzciny cukrowej, gdzie poluje on na myszy, a po jedzeniu ucina sobie drzemkę. Istnieje odtrutka, ale wskazany jest pośpiech. Ugryziona kończyna może spuchnąć nawet trzykrotnie, wiec trzeba natychmiast zdjąć ubranie i zastosować opaskę uciskową. - Wszystko zależy od miejsca ukąszenia - dodaje nasza opiekunka. - Czasem od razu można się poddać. Jeśli pechowiec zostanie ukąszony w nadgarstek, zginie w ciągu ośmiu sekund, w głowę lub szyję - w trzy sekundy. Bardzo niebezpieczne dla panów jest udawanie się w krzaczki na siusiu; ukąszenie w intymną część ciała też zaliczono do przypadków beznadziejnych.

Habu są niezwykle żywotne i trudne do schwytania, nie zasypiają nawet zimą i od czasu do czasu wychodzą na łowy. Latem do niebezpiecznych należą miejsca zacienione. Rajem dla habu są wilgotne deszczowe dni, wtedy można go znaleźć wszędzie, nawet na chodniku głównej ulicy miasta Naha, uważanego za centrum wyspy. Mieszkańcy nauczyli się obchodzić z gadami, są uważni, więc w ciągu roku nie odnotowuje się tak wielu wypadków śmiertelnych, ale ukąszenia się zdarzają. Habu stał się omalże symbolem wyspy. Z jego skór wykonuje się różne ozdoby i obleka shamiseny, czyli japońskie lutnie. Puder sporządzony z węża zawiera dużo witamin, używany jest w maściach antygrzybicowych i jako lek na wszelkie choroby skóry. Podobno właśnie mieszkańcy Okinawy mają najdłuższą średnią wieku w całej Japonii i są znani z medycyny naturalnej; wykorzystują nie tylko habu, ale różne dziko rosnące zioła i owoce lecznicze, jak hibiskus, guawa i fuchiba.

Okinawa słynie również z sake - liukiu. Od tego słowa pochodzi nazwa rdzennej ludności nadana w dawnych czasach przez portugalczyków: "liukiujin"- człowiek z Okinawy.

Szanują nogi

Samochód lub motocykl jest tu podstawowym środkiem lokomocji. Każdy ma tu swój pojazd. Spacery stały się historią i z samochodu korzysta się nawet przy pięciominutowej drodze do sklepu. Znane jest powiedzenie: 15 minut pieszo to kawał drogi, ale... kwadrans samochodem to bardzo blisko.

W celu usprawnienia ruchu buduje się teraz kolej jednotorową, ale koniec budowy nastąpi za parę lat. Do tego czasu, mimo rozbudowanych dróg, skazani będziemy na czekanie w korkach ulicznych. Nie wiem czy to właśnie z tego powodu mentalność mieszkańców wydała mi się nieco odmienna od Japończyków z innych prowincji: są bardzo cierpliwi i nigdy się nie spieszą. Spóźnienia autobusów i samolotów są na porządku dziennym, podczas gdy w pozostałej części kraju jest to nie do pomyślenia.

Moją uwagę zwróciły niezwykłe rzeźby przedstawiające ni to lwa, ni to psa, ni to smoka - stojące pojedynczo lub w parach, omalże na każdym dachu budynku, przed świątyniami, w parkach i na rozstajach dróg. To shiishi (w pozostałej części Japonii nazywane shiisa ze względu na inny sposób czytania znaków kanji na Okinawie). Stwory te symbolizują bóstwo, coś pośredniego między psem a smokiem, mające za zadanie nie wpuszczać zła do domu.

Tajfun, a życie towarzyskie

Ze względu na częste opady i silne tajfuny, które niejednokrotnie nawiedzają wyspy, budynki przystosowano do panujących warunków pogodowych. Są niskie, solidne, z płaskim lub tylko lekko spadzistym dachem. Podstawowym budulcem jest cegła i beton, w przeciwieństwie do tradycyjnego drewna w pozostałych prowincjach. Elementy zdobnicze to ażurowe balkony i czasem arabeski w oknach. Zwykle podczas tajfunów, gdy wieje silny wiatr, pracownicy i uczniowie mają dzień wolny. Komunikacja miejska nie kursuje. - Wtedy właśnie kwitnie życie towarzyskie - mówi z uśmiechem przewodniczka. - Nie ma się czego bać, jesteśmy dobrze przygotowani, więc przeżywamy jedynie lekki dreszczyk emocji.

Kiedyś na Okinawie były ogromne kłopoty z dostawą wody pitnej. Teraz również, kiedy zostaną zerwane linie elektryczne, pompy nie działają. Dlatego na większości dachów są naczynia zbiorcze na wodę, stalowe, czasem pomalowane i obudowane. Oprócz wody do żelaznych zapasów należą świece, zaś na sąsiednich, małych wysepkach gorące kubki, czyli cup ramen i woda mineralna. Latem jest bardzo gorąco, z tego względu większość elewacji wykonana jest w jasnych kolorach: pomalowane na biało, żółto lub błękitnawo, otoczone zielenią, domki wyglądają całkiem sympatycznie. Rzeczywiście daje to złudzenie chłodu i czystości.

Na południu wyspy, znacznie gęściej zamieszkanym, niekwestionowaną stolicą jest większa od Okinawy (miasta) Naha. To rodzaj kotła, gdzie mieszają się wszystkie wpływy: japońskie, koreańskie, chińskie, indyjskie i zachodnie.

Kolebka karate

Może nie wszyscy zdają sobie sprawę, że właśnie z Okinawy pochodzi ta popularna sztuka walki. Karate rozwinęło się w XIX wieku, jako połączenie stylu walk z chińskiej prowincji Fukien i oryginalnego sposobu walki z Okinawy zwanego "te" czyli walka z pustą ręką. Sposoby walki, podczas której używało się narzędzi rolniczych bądź rybackich, rozpowszechniły się, gdy chińscy najeźdźcy zabronili rdzennej ludności używania innej broni.

W 1921 r. książę Hirohito odwiedził Okinawę i zobaczył dziecięcy pokaz szkoły mistrza Funakoshi Gichin. Urzeczony skutecznością i gracją zaprosił mistrza do Tokio i tak się zaczęła wielka kariera karate na świecie.

Najpopularniejszy obecnie na Okinawie styl karate to uechi-ryu. Pierwszym mistrzem był Kanbun Uechi, który przez 13 lat pobierał nauki w Chinach, a po powrocie na wyspę został skromnym rolnikiem. Niebawem jednak został przekonany przez lokalną społeczność, że nie powinien marnować swego talentu i nauczał przez kolejne ćwierć wieku.

Jeśli nie pociąga nas karate, możemy wziąć udział w jednym z wielu festiwali, jakie corocznie się tu odbywają. Znana jest styczniowa Jiriuma, kiedy wiele kobiet nosi bardzo kolorowe kimona zwane bingata, z długimi rękawami i wspaniałym kapeluszem. Zaskoczona byłam widokiem młodych dziewczyn, które ubrane w bingate namawiają turystów do zrobienia sobie wspólnego zdjęcia, za dość słoną opłatą, dlatego chętnych jest niewielu. Śmiałkowie robią zdjęcia z ukrycia; zauważeni, zostają srogo skarceni.

W kwietniu z wielką pompą następuje oficjalne otwarcie plaży Naminoue obok parku Wakakasa. Z tej jedynej plaży z bielutkim piaskiem w Naha rozciąga się malowniczy widok na świątynię wybudowaną na skałach. Wrażenie psuje nieco pobliska autostrada zbudowana nad wodą, na estakadach, ale cóż zrobić, korki...

Można też wstąpić do pobliskiego chińskiego ogrodu. Za tajemniczym białym murem rozciąga się inny świat; z dala od zgiełku miasta możemy podziwiać wodospady, jeziorka i kamienne pagody.

W maju odbywają się Hari, czyli wyścigi smoczych łodzi. Chyba najsławniejszy festiwal to październikowy Naha Otsunahiki: zawinięcie dwóch wielkich, grubych lin: męskiej i żeńskiej i przeciąganie.

Naha jest też znakomitym miejscem na zrobienie zakupów. Dużo sklepów z pamiątkami, rękodziełem, rzeczami importowanymi, po bardzo przystępnych cenach. Wśród towarów wypatrzyłam nawet nasze rodzime ogórki konserwowe Krakus.

Zwykłego przechodnia jak ja w osłupienie wprawiły niektóre skrzyżowania: na wszystkich przejściach jednocześnie pali się czerwone światło dla samochodów, a ludzie mogą iść w każdym kierunku, również na krzyż, z tym, że potem rzecz jasna dłużej czekają. Kiedyś w Japonii było więcej takich skrzyżowań, ale teraz już się ich prawie nie spotyka.

Tajemnice Lekiosu

Wraz ze mną na Okinawę wybrali się moi przyjaciele ze Sri Lanki. To właśnie dzięki nim miałam okazję poznać żonę promotora jednego z nich, panią Kawai Tamiko, właścicielkę eleganckiej tradycyjnej restauracji Lekiosu mieszczącej się tuż przy heiwa Dori, czyli głównej ulicy. Lekiosu to jak już wcześniej wspomniałam nazwa trunku. - Każda sake wymaga innej temperatury zarówno przy fermentacji, jak i przy serwowaniu - tłumaczyła z uśmiechem szefowa. - To wymaga naprawdę dużego doświadczenia.

Ja myślę, że przez skromność nie wspomniała o wiedzy. Ale nie tylko z trunków słynie ta restauracja. Mają tam doskonałą kuchnię. Pani Kawai na wieść, że jedno z nas zna jej małżonka, nie chciała przyjąć pieniędzy za posiłek. To, co zapłaciliśmy, nie było nawet połową tego, co przejedliśmy. Mimo że po wielkiej uczcie z trudem mogliśmy coś jeszcze przełknąć, na stół podawano coraz to nowe smakołyki.

Pani Kawai na naszą prośbę włączyła muzykę zespołu Rinken Bando. To tradycyjna folkowa muzyka z Okinawy. Zupełnie nie przypomina japońskiej, bardziej indyjska. Piosenki są spokojne, melodyjne i mają piękne, mądre słowa.

Wnętrze restauracji jest bardzo ciekawe, przesycone zapachem ziół, których pełno wisi pod powałą. Na ścianach batiki i materiały tkane z włókien pnia palmy bananowej. Stałym gościem jest tu słynny fotograf pan Kunioshi Kazuo. Tym razem sprezentował gospodyni swoje dwa ostatnie albumy o Okinawie. Ten niezwykły i przyjacielski człowiek opowiadał nam co nieco o historii Okinawy. Ze zdumieniem wysłuchałam, że rdzenni mieszkańcy uważają się za zupełnie inną nację niż Japończycy i nie darzą ich szczególnym uczuciem. Teraz granice już się nieco zatarły, ale po wojnie o Kraju Kwitnącej Wiśni mówiło się tu szczególnie gorzko.

Joanna Pawłat, Okinawa