Nie są wielkie - 67 km wzdłuż, 25 wszerz, ale wydają się duże i pełne oddechu. Nad depresją Jeziora Tyberiadzkiego wznoszą się stromo i wysoko, od razu do 500 m, a dalej i wyżej przechodzą w płaskowyż i sięgają 1200 m. Rozległe powulkaniczne terytorium bazaltowych skał i zamarłych stożków - piękne widoki zagwarantowane. Ale i emocje - jesteśmy przecież na polach konfliktu niewygasłej wojny. Były syryjskie, są izraelskie, a wydają się niczyje.
Płaskowyż Golan ciągnie się niemal do Damaszku, a właściwe wzgórza w całości są w rękach izraelskich. Wjechałem na nie od strony Górnej Galilei i doliny Hula - coraz wyżej, przez tereny zaludnione, bogate w zabytki, potem coraz bardziej puste.
Za Rosh Piną (Kamień Węgielny) - pierwszą nowożytną żydowską wioską w Palestynie, zasiedloną w 1882 r. przez emigrantów z Europy - zaczyna się dolina Hula. Droga biegnie jej zachodnim skrajem, u podnóża gór Galilei. Na wschodzie widać całą dolinę, Golan i dominujący nad wzgórzami masyw góry Hermon, najwyższej w Izraelu. To w dolinie Hula, z rzek wypływających z gór Antylibanu i spod Hermonu, które tu się łączą, tworzy się Jordan. Przez stulecia rzeka przepływała przez jezioro o tej samej nazwie, a tereny te były rozległym bagniskiem. Osuszono je w połowie XX w. pod uprawy. Potem jednak odtworzono część jeziora, tworząc pierwszy w Izraelu rezerwat przyrody Hula z rzadkimi gatunkami ptaków i roślin. Wytyczona przezeń trasa turystyczna wiedzie m.in. długim drewnianym mostkiem nad bagiennymi rozlewiskami do wieży obserwacyjnej. Największe wrażenie wywarły na mnie nasze... boćki, których kilkadziesiąt naraz poderwało się do lotu. Zatrzymuje się tu wiele ptaków migrujących z Europy na południe. Za Kiryat Shmona trzeba skręcić drogą nr 99 na wschód i znajdziemy się parę kilometrów od libańskiej granicy. Ostatnia wojna z Hezbollahem czasowo wygnała stąd turystów, ale z szosy jej śladów nie widać. Gdzieś tu do 1967 r. była też granica z Syrią. Wjeżdżamy w obszar wzgórz Golan.
Pierwszy postój - Tel Dan, park przyrody i zabytki starożytności. Do takiego połączenia trzeba się tu przyzwyczaić. Większość rezerwatów na terenach Golan łączy bujną przyrodę: lasy, pieniste potoki, wodospady, bazaltowe skały, z archeologicznymi pozostałościami sprzed setek i tysięcy lat. Wzgórza były zasiedlane przez różne narody, przechodziły z rąk do rąk, wchodziły w obręb wielu państw. 1,5 tys. lat p.n.e. podbili je Izraelici osiedlający się w Ziemi Świętej. Od VIII w. panowały tu Asyria, Babilon i Persja, od V w. p.n.e. znów Izrael. Potem imperium Aleksandra Macedońskiego, Rzym, Bizancjum, Arabowie, krzyżowcy, Turcja... Sama nazwa wzgórz wywodzi się od starożytnego miasta Gaulon. Park narodowy Tel Dan, gęsto zalesiony, leży na zboczu kilku wzgórz. Znajdują się tu źródła Dan, jednego z dużych potoków tworzących dalej Jordan, ale po zboczach spływa ponad 20 łączących się z czasem strumieni. Woda płynie szybko, pieni się w wąskich, kamienistych korytach, wśród wysokich wawrzynów, figowców, morw, wierzb. Miejsce jest urocze, a dla Izraelczyków niezwykłe w ich raczej suchym kraju Nad źródłami rzeki wznoszą się pozostałości żydowskiego miasta Dan i wcześniejszego kananejskiego miasta Laisz sprzed 4,7 tys. lat (zdobytego przez Izraelitów w XII w. p.n.e.). Dan było najbardziej na północ wysuniętym ośrodkiem starożytnego Izraela, zamieszkiwanym aż do czasów rzymskich. Zachowały się m.in. fragmenty murów z głazów i dwóch bram: kananejskiej, w całości ziemnej bramy arkadowej z XVIII w. p.n.e. (pozostałość po wielkich wałach otaczających miasto) oraz kamiennej, izraelskiej, z czasów Pierwszej Świątyni Jerozolimskiej. Warto wspiąć się na punkt widokowy, na którym rośnie duże drzewo pistacjowe. Widać stąd z jednej strony dolinę Hula, z drugiej Golan i Hermon.
Rezerwat Banias leży sześć kilometrów dalej na wschód. Ze skalnej ściany wypływa źródło rzeki o tej samej nazwie (kolejny dopływ Jordanu). Zaledwie po kilometrze potok tworzy duży i piękny wodospad - dochodzi się doń ścieżką wzdłuż zadrzewionego koryta wyżłobionego przez wodę. Ponad źródłem zbocze wzgórza przechodzi w pionowe urwisko. Skalna ściana jest szaro-pomarańczowa. W niej duża grota, u podnóża urwiska pozostałości antycznych murów i podłóg. To resztki sanktuarium Pana, greckiego bożka, satyra-kozła, opiekuna pasterzy, trzód i płodności, któremu zaczęto tu oddawać cześć na przełomie IV-III w. p.n.e. Wtedy też założono obok miasto nazwane od imienia boga Paneasa czy inaczej Paniasa - miejsce Pana. Przez prawie tysiąc lat było to duże, ważne miasto. Pod koniec I w. p.n.e. król Herod Wielki ufundował tu dedykowaną cesarzowi Rzymu świątynię Pana, jego syn Filip nazwał Panias Cezareą Filipową i uczynił zeń stolicę swego królestwa, a król Agrypa II zbudował okazały pałac i kolejną świątynię. Pozostały fundamenty budowli, strzaskane kolumny, grobowe ławy dla świętych kozłów. Wciąż tkwią - wykute w skale - głęboka nisza i ozdobne wnęki na posągi bóstwa. Miasto powstało poniżej, na płaskim tarasie. Przechodziło w ręce rzymskie, bizantyjskie, arabskie (to Arabowie, nie mający w swoim języku głoski "p", zmienili nazwę na Banias), krzyżowców. Po tych ostatnich zachowała się brama wjazdowa z kamiennych bloków. Niedługo po upadku Królestwa Jerozolimskiego Banias, znów arabskie, ostatecznie straciło na znaczeniu i stało się peryferyjną wioską.
Jako Cezarea Filipowa jest ważnym miejscem dla chrześcijan. To tutaj według ewangelii św. Mateusza Szymon, jako pierwszy z apostołów, uznał Chrystusa za syna Boga i usłyszał od niego: "Ty jesteś Piotrem Opoką, na tej opoce zbuduję Kościół mój".
Miejsce jest odludne, ciche i malownicze, jedno z najpiękniejszych na Golanie. Wzgórze, rzeka, skała i zabytki zanurzone są w bujnej zieleni. Z tarasu widokowego na szczycie pionowej skały widać całą okolicę, także zamek krzyżowców Nimrod na szczycie jednego ze wzgórz.
Nimrod był najpotężniejszą twierdzą krzyżowców w Ziemi Świętej. Dziś to ich najlepiej zachowany zamek w Izraelu, pod którego mury prowadzi asfaltowa droga. Postawiono go w 1129 r. na polecenie króla Baldwina II. Miał ochraniać północne rubieże Królestwa Jerozolimskiego przed atakami Arabów z Damaszku, ale często przechodził z rąk do rąk. Ruiny (2 km od Banias) są potężne - mają 300-400 m długości. Zajmują cały trudno dostępny grzbiet skalistego, porośniętego drzewami i krzewami wzgórza. Zbudowane z kamiennych bloków mury i wieże zachowały się dobrze, przetrwały także wnętrza, przejścia, zbiorniki na wodę. Mamy stąd rozległe widoki. Zamek zburzono ok. 1220 r., ale już w XIII w. został odbudowany i znacznie rozbudowany przez sułtana Bajbarsa - większość murów pochodzi z tego czasu. Zachowały się np. monumentalne skalne bloki, na których wielkimi literami wyryto arabskie inskrypcje. Nimrod służył jeszcze jako więzienie dla więźniów politycznych, po czym w XVI w. został opuszczony.
Wjeżdżamy na szczyty wzgórz Golan, które na północy wznoszą się najwyżej. Widoki z okien samochodu są coraz piękniejsze. Jesteśmy tuż przy Hermonie (po arabsku Jabalu sh-Shaykh, 2224 m. n.p.m.), najwyższej górze w Izraelu podzielonej granicami także między Liban i Syrię. Choć przylega do Golanu, nie jest pochodzenia wulkanicznego - należy do pasma Antylibanu. Pokryte roślinnością wzgórza płynnie przechodzą w skalisty masyw. Górę żłobią bruzdy, pełna jest piargów, najpierw biało-popielata, potem szaro-rdzawa. W dolinie do zielonego zbocza przylgnęła malowniczo wioska Neve Ativ. Strome szczyty pokryte plamkami zieleni wznoszą się wysoko nad nią. Szorują o nie brzuchy chmur, rzucając na masywne zbocza swoje cienie. Widoki są wspaniałe. Warto tu przyjechać, by odczuć potęgę i surowe piękno tego miejsca.
Dostęp do Hermonu jest niemożliwy - to teren wojskowy. Góra jest podzielona między wrogie sobie państwa, ze zdemilitaryzowaną strefą między nimi kontrolowaną przez wojska ONZ. Trudno mi umiejscowić jej szczyt - okazuje się, że Hermon ma ich aż trzy, mniej więcej równej wysokości. O tym, że jesteśmy na granicy konfliktu, przypominają urządzenia wczesnego ostrzegania na szczycie góry (w Izraelu nazywa się Hermon "oczami państwa"). Tarcze i wieże radarów oraz instalacji wojskowych widać zresztą na Golanie co rusz, są na niemal każdym większym wzniesieniu przy granicy. Nie przeszkodziło to Izraelczykom w urządzeniu na zboczu ośrodka narciarskiego i turystycznego, jedynego w kraju, więc bardzo popularnego.
Szosa dociera na wierzch płaskowyżu. Jesteśmy na wysokości ok. 1100 m. Na rozwidleniu dróg na południowych stokach Hermonu rozłożyła się Majdal Shams (po arabsku Wieża Słońca), największa z czterech wiosek Druzów na Wzgórzach Golanu, obok Mas'ady, Buq'aty i Ein Qinyi. W sumie mieszka w nich ok. 18 tys. osób. Druzowie to bardzo hermetyczna wspólnota. Wyodrębnili się tysiąc lat temu z islamu, ale ich religia zawiera także elementy chrześcijaństwa i dawnych wierzeń bliskowschodnich. W Majdal Shams (8 tys. mieszkańców) warto się zatrzymać na spacer wśród niskich domów i sklepów z arabskimi i hebrajskimi napisami. W okolicy jest dużo sadów jabłoni i wiele rodzin żyje z ich uprawy. Druzowie są zdecydowanie antyizraelscy, ale wobec turystów zachowują się przyjacielsko, zapraszają do kafejek o orientalnej atmosferze, można zjeść tu obiad. Skręcamy na południe. Droga wiedzie przez Mas'adę i Buq'atę między szczytami wzgórz i cały czas lekko się wznosi. Po prawej mijamy górę Hermonit (1211 m n.p.m.), najwyższe, jak wynika z mapy, wzniesienie Golanu i odsłania się kolejny, zupełnie inny widok - na Syrię.
Na zboczu góry Avital (1204 m), naszpikowanym wyżej urządzeniami bazy wojskowej, znajduje się punkt widokowy dla turystów, jest parking, kiosk z jedzeniem i napojami. Jak na dłoni widać Syrię - zielony, rozległy płaskowyż Golanu, który ciągnie się niemal do Damaszku, 31 km stąd. Przed nami Kuneitra, syryjskie miasto widmo. Niegdyś stolica Golanu, zniszczona podczas walk w trakcie wojny sześciodniowej 1967 r. Choć kilka lat później Izrael oddał ją Syrii, arabscy mieszkańcy już tu nie wrócili. Z daleka widać ruiny, choć opuszczone miasto zarosło drzewami. Kuneitra wygląda tym bardziej niesamowicie, że duże obszary strefy zdemilitaryzowanej, w której się znalazła, są uprawiane, więc otaczają ją wypielęgnowane pola i sady. Za nią widać wybudowaną przez Syryjczyków nową miejscowość. Dalej na płaskowyżu rozrzucone są wsie. Bliżej i obok na jednym ze wzgórz powietrze mielą ramiona dziesięciu wiatraków-elektrowni - to już teren kontrolowany przez Izrael. Na tych wietrznych i żyznych wzgórzach życie od lat trwa w cieniu konfliktu. Szosą przejeżdża biały wóz terenowy z napisem "UN". Za chwilę obok parkuje izraelski dżip wojskowy. Z tyłu ma zamontowane siedzisko i potężny karabin maszynowy. Żołnierze zatrzymali się, by coś zjeść. Tymczasowy status tych ziem widać wszędzie. Drogom często towarzyszą ogrodzenia z drucianej siatki. Na nich żółte lub czerwone tablice: "Danger mines!". Są i przy Banias, i przy Hermonie, i nad Jeziorem Tyberiadzkim.
Zaraz za punktem widokowym na Kuneitrę szosa prowadzi w dół, do dzisiejszej stolicy Golanu Katzrin (Forty), miasta zbudowanego przez Izraelczyków od podstaw. Otaczają je winnice leżące na stokach opadających ku Jezioru Tyberiadzkiemu. Za czasów Syrii wzgórza Golan były biedne, Żydzi zaczęli intensywnie rozwijać gospodarkę. Osiedliło się tu 18 tys. Izraelczyków. Choć winną latorośl uprawia się dopiero od lat 80., trunki z Golanu są dziś znane i mają bardzo dobrą markę. W pobliżu Katzrin rozciąga się duży i malowniczy las z rzeką Zavitan pełną wodospadów i jeziorek wśród skał, kolejny rezerwat przyrody Nahal Yehudiya. Jego atrakcją są powulkaniczne Stawy Sześcioboczne, nazwane tak od swego kształtu.
My nie chcemy jednak jeszcze zjeżdżać z grzbietu Golanu. Jedziemy dalej prosto drogą nr 98, by po kilkunastu kilometrach skręcić w szosę nr 87. Wokół nie ma żadnych ludzkich siedzib. Ale mamy pecha - szosa jest w remoncie, objazd wiedzie boczną drogą, która prowadzi nas do ruin niewielkiej arabskiej wsi. W 1967 r. musiały się o nią toczyć zażarte walki, bo ściany budynków są przeorane śladami kul, w innych zawaliły się dachy i stropy. Cicho, pusto, posępnie. Dalej jest osiedle Jonatan otoczone wysokim płotem z kolczastego drutu. Na noc bramy są zamykane, a ogrodzenie patrolowane. Takich osiedli, w ruinie lub za ogrodzeniami, jest na wzgórzach kilka - to teraźniejszość tej ziemi.
Docieramy do szosy nr 808, droga w prawo prowadzi do Gamli zwanej "Masadą północy". Znajduje się tu przyrodniczo-archeologiczny park narodowy. Obok parkingu urządzono punkt widokowy na to starożytne miasto, Jezioro Tyberiadzkie w dole, za nim wzgórza Galilei. W Masadzie, żydowskiej twierdzy na niedostępnej pustynnej górze nad Morzem Martwym, podczas powstania przeciw Rzymowi z lat 66-70 n.e. zbiorowe samobójstwo popełniło około tysiąca powstańców i cywilów, którzy nie chcieli się poddać. W Gamli miało wówczas miejsce podobne zdarzenie. Miasto zbudowano na ostrym jak nóż grzbiecie skalnego wzgórza o stromych zboczach. Jedyne dojście prowadzi wąską granią od północno-wschodniej strony. Żydzi zamieszkali tu po powrocie z wygnania babilońskiego. W 67 r. n.e., gdy powstanie przeciw Rzymianom upadało, w Gamli przed trzema legionami rzymskich żołnierzy schroniło się ok. 9 tys. powstańców i cywili. Po długim oblężeniu Rzymianie zaatakowali od strony grani, gdzie miasta bronił ufortyfikowany mur. Wdarli się do środka i zabili ok. 4 tys. Żydów, pozostałych 5 tys. popełniło samobójstwo. Gamla została całkowicie zniszczona. Archeolodzy natrafili na jej pozostałości dzięki opisom żydowskiego historyka Józefa Flawiusza. Warto poświęcić trochę czasu na obejrzenie tego miejsca. Do Gamli, jak dawniej, dociera się tylko drogą przez grań. Zaraz przy wejściu do miasta odkopano ruiny synagogi z I w. n.e., obok pozostałości po mykwie, ruiny akweduktu, licznych domów czy kościoła - już z czasów bizantyjskich. Dookoła wznoszą się potężne zbocza sąsiednich wzgórz. Warto znaleźć ścieżkę do największego w Izraelu wodospadu Gamla (50 m wysokości). Nieduża rzeczka spada z zarośniętej krawędzi w skalistą przepaść, rozbijając się z hukiem. Atrakcją jest też droga do wodospadu przez teren, w którym usadowiły się wielkie bazaltowe skały - wygląda to niezwykle.
Zjeżdżamy na dół, do jeziora. Ostatnią atrakcją jest zachód słońca nad Morzem Galilejskim, czyli Jeziorem Tyberiadzkim. Spieszymy się, bo zmierzch trwa krótko, słoneczna kula szybko znika za horyzontem. Między dwoma kamienistymi zboczami ukazuje się spokojna i jasna tafla wody. Wzgórza za jeziorem, widziane pod światło, są ciemne, a na niebie rozgrywa się żółto-fioletowo-różowy spektakl, który odbija się w jeziorze.
Patrząc ze wzgórz Golan na Galileę, już wiem, dlaczego Izrael godzi się je oddać tylko za trwały pokój z Syrią. Stąd ma się Galileę jak na talerzu. Łatwość ostrzeliwania, łatwość ataku, więc nie może to być wróg. Prędzej czy później te wzgórza wrócą do Syrii. Ktoś kiedyś rozminuje pola, Golan przestanie mieć złą sławę. Tylko kiedy?
Wzgórza Golan można przejechać samochodem w jeden, dwa dni, komunikacja publiczna jest słabo rozwinięta.
Waluta: 1 szekel = 0,71 zł
Nocleg znajdziemy w pensjonatach, są jednak dość drogie; taniej w kibucach nad Jeziorem Tyberiadzkim (poza wzgórzami) lub w Katzrin - dom noclegowy przy stacji badawczej Golan Field Study Centre, Daliyat str. - ok. 40-50 dol. za łóżko; pole namiotowe - ok. 25-30 szekli za namiot; stacja udziela informacji o noclegach, tel. 00972 6 6961352.
Parki i rezerwaty otwarte w godz. 8-16, w weekendy krócej, bilet - ok. 15 szekli.
http://www.eyeonisrael.com/Israel-touring-map.html
ttp://pl.wikipedia.org/wiki/Izrael
ttp://www.bibleplaces.com/golanheights.htm