Dzisiejszy polski Cieszyn to prawobrzeżna część miasta. Lewobrzeżna (zachodnia), czyli Czeski Cieszyn, należy od 1920 r., z przerwą w latach 1938-45, do Czech. Ten podział spowodował, że na terenie Rzeczypospolitej pozostało centrum z głównymi urzędami, kościołami, koszarami oraz cała część zabytkowa, ale bez głównego dworca kolejowego (do dziś funkcję dworca pełni niewielki budynek peryferyjnego przystanku kolejowego Cieszyn Bobrek). Czesi otrzymali m.in. dawną dzielnicę Saska Kępa, czyli Sachsenberg (do dziś starsi cieszynianie mówią o niej z niemiecka "na Zaksynberku"). Zaolziańska część miasta do jego podziału była willowo-parkową dzielnicą z jedną reprezentacyjną, handlową ulicą prowadzącą ze Starego Miasta na piękny, duży dworzec kolejowy.
Polski Cieszyn leży na wzgórzach, które łagodnie opadają do doliny rzeki Bobrówki lub, bardziej stromo, w kierunku Olzy. "Pagórkowatość" dodaje mu wdzięku. Domy i osiedla pobudowane na wzgórzach lub ich stokach zapewniają wielu mieszkańcom piękne widoki na co dzień. Dojeżdżając do Cieszyna starą drogą z Katowic, z najwyższego punktu drogi zobaczymy panoramę miasta, zielone wzgórza otaczające dolinę, a w tle wyrastające, zdawałoby się zaraz za nim, łańcuchy górskie Beskidów Śląsko-Morawskich po czeskiej stronie Olzy, z dominującym w oddali nad pagórkami Wielkim Jaworowym. Nieco z boku, w dali, ciągną się szczyty Beskidu Śląskiego. Doświadczone oko turysty górskiego dostrzeże grzbiety Czantorii, Równicy, a dalej Skrzycznego i Baraniej Góry.
Zjeżdżając ze wzgórza, docieramy do doliny Bobrówki, gdzie powstała większość cieszyńskich fabryk. Szczęśliwie miasto nie stało się nigdy wizytówką socjalistycznego budownictwa i przemysłu, nie powstały tu huty ani wielkie zakłady chemiczne (poza leżącym na peryferiach Polifarbem). Nie ziściły się także plany, by Cieszyn stał się sypialnią dla dziesiątek tysięcy górników z KWK Morcinek, gdyż w kopalni nie było tyle węgla, ile zakładano. Dlatego też nie ma wielkich blokowisk, lecz kilkupiętrowe niskie bloki i kilka wysokich "jednoklatkowców". Cieszyn to miasto kamienic i domów jednorodzinnych, których wciąż przybywa. Na szczęście nikomu nie wpadł do głowy pomysł, by wyburzyć stare kamienice.
Rynek to prawdziwe serce miasta. Latem wzdłuż jego północnej pierzei ciągnie się gwarny sznur kawiarnianych ogródków. Z rynku można wyjść na Głęboką, główną ulicę handlową ciągnącą się lekkim łukiem w dół, aż do podnóży zamku. Wysokie trzy- lub czteropiętrowe kamienice dumnie spoglądają na różnobarwną i wielojęzyczną rzekę przechodniów. Można odnieść wrażenie, że miasteczko zahibernowało się w swej XIX-wiecznej świetności.
Warto się zapuścić w wąskie uliczki po obu stronach Głębokiej i na niewielki plac zwany Starym Targiem, gdzie w październiku 1918 r. w restauracji mojego pradziadka Adama Kofina odbyło się spotkanie czeskich i polskich oficerów przygotowujących antyhabsburski przewrót, w wyniku którego Cieszyn stał się pierwszym wolnym od zaborców miastem. Skręcając w prawo, dotrzemy na ul. Menniczą i plac Teatralny z pięknym budynkiem teatru, mniejszym bratem teatrów z Wiednia i Budapesztu, wybudowanym w 1910 r. w stylu secesji wiedeńskiej według projektu Ferdynanda Fellnera i Fryderyka Helmera. Tu odbywa się co roku koncert noworoczny wzorowany na wiedeńskim (obecność na nim jest w dobrym tonie, dlatego bilety trzeba kupować z kilkuletnim wyprzedzeniem!). Tu wystawia się także Cieszyńskie Jasełka, w których od lat grają mieszkańcy.
Przy ul. Menniczej mieści się Książnica Cieszyńska z dużym księgozbiorem m.in. starych druków. Budynek powstał w XIV w. i przez stulecia służył jako mennica książęca. W XVIII w. został przebudowany przez ówczesnego właściciela, barona Bludowskiego (stąd na froncie budynku spiżowa tablica z datą i herbami rodów Bludowskich i Colonna). Po kolejnej przebudowie w 1902 r. fasadzie nadano styl pseudorokokowy.
Leżące na lewo od Głębokiej ulice Sejmowa, Śrutarska, Nowe Miasto, Pokoju i Trzech Braci są wyjątkowo ładne - wąskie, kręte i często strome. Przy Śrutarskiej rzemieślnicy produkowali broń i sprzedawali śrut, przy Browarnej był browar, na Srebrnej - srebrnicy i jubilerzy, a na Sejmowej - sejm ziemski, jeden z organów władzy Księstwa Cieszyńskiego.
Odwiedzając miasto od końca matur do końca września w oknach wystawowych ul. Głębokiej zobaczymy tableau . To jedna z tutejszych tradycji. Prawdopodobnie od końca XIX w. cieszyńscy abiturienci, angażując miejscowych fotografów i plastyków, przygotowywali tableau , które wystawiano na widok publiczny. Ponoć tradycja ma korzenie austriackie, a wzięła się stąd, że władze miasta chciały pokazać mieszkańcom, kto skończył szkołę średnią, a więc jest wykształcony i warto z nim robić interesy.
Zwracają też uwagę gustowne wystawy sklepowe - pewnie w ten sposób dorabiają sobie studenci plastycy z cieszyńskiej filii Uniwersytetu Śląskiego. Moje nadolziańskie miasteczko to od dziesięcioleci ośrodek akademicki - dziś siedziba filii Uniwersytetu Śląskiego, wcześniej m.in. Akademii Rolniczej przeniesionej później do Olsztyna (obecnie Uniwersytet Warmińsko-Mazurski).
Leżący na wzgórzach i w dolinach Cieszyn jest pełen schodów. By zejść ze Starego Miasta w kierunku dworca, parkingów na ul. Michejdy czy nad Olzę, musimy pokonać schody (są także w innych częściach miasta).
Uliczkami Sejmową i Trzech Braci warto dotrzeć do Studni Trzech Braci, a potem dalej podążyć brukowaną uliczką w dół, przeciąć Śrutarską, spojrzeć wokół na maleńkie kamieniczki i ul. Młyńska Brama, czyli stromymi schodami, podążyć nad kanał Młynówka.
Jeżeli pójdziemy w prawo, ukaże nam się mur oporowy. Tu kamienice staromiejskie z wysoka spoglądają na przechodzących Młynówką - trzeba zadzierać głowę, by je zobaczyć, gdyż stoją na skarpie. O widoku z okien tych kamienic mógłbym opowiadać godzinami, bo wiele lat w jednej z nich mieszkałem. Z tej wysokości widać głównie Czeski Cieszyn, błękitną Olzę, dwa mosty graniczne, płaski (w odróżnieniu od polskiego) Czeski Cieszyn, a w nim trójkątny dach ratusza, wieże kościołów - katolickiego na Kontešincu, czeskiego ewangelickiego na Rozwoju, polskiego ewangelickiego na Niwach, Park Sikory, wzgórza za miastem, a w oddali Beskid Śląsko-Morawski z Wielkim Jaworowym, Godulą i Łysą Górą.
Ale wróćmy nad kanał zwany Młynówką. Jeżeli schodząc z ostatniego stopnia schodów, skręcimy w lewo, naszym oczom ukaże się Cieszyńska Wenecja. W XVIII-XIX w. (wg niektórych źródeł - już w XVI w.) nad kanałem łączącym rzeczkę Puńcówkę z Olzą rzemieślnicy, głównie tkacze, garbarze i sukiennicy wybudowali skromne domki wciśnięte między staromiejską skarpę a kanał Młynówka. Jedyne wyjście z domków jest możliwe przez kładkę nad kanałem. Miejsce to w niewielkim stopniu przypomina oryginalną Wenecję, ale ma niezwykły urok no i Młynówka nie śmierdzi jak weneckie kanały. Kiedy wiosną dzielnice willowe toną w magnoliach, ulice wyglądają bajkowo.
Są miejsca, które trzeba zobaczyć obowiązkowo - przede wszystkim Wzgórze Zamkowe. Tu narodziło się miasto, tu mieściła się siedziba kasztelanów, później książąt cieszyńskich, a następnie zameczek Habsburgów. Dziś na wzgórzu stoi pozostałość średniowiecznego zamku w postaci Wieży Piastowskiej i romańska rotunda św. Mikołaja - jeden z najstarszych budynków w Polsce, który na co dzień można oglądać na... banknocie 20-złotowym. Jest tu także klasycystyczny pałacyk myśliwski wybudowany na polecenie arcyksięcia Karola Habsburga w miejscu ruin dawnego zamku. Dziś mieści się w nim szkoła muzyczna oraz Śląski Zamek Sztuki i Przedsiębiorczości - ciekawe połączenie nowoczesności z historią. U jego podnóża dobudowano nowoczesną oranżerię, która doskonale współgra ze starymi zamkowymi murami. Wzgórze możemy opuścić tradycyjnie, schodami, lub przeszkloną windą wzdłuż wysokiego muru.
To świetny punkt widokowy. Naprawdę warte siódmych potów jest wejście na Wieżę Piastowską, z której zobaczymy obie części miasta i okolicę. Opuszczając zamek, można podejść do leżącego tuż pod wzgórzem browaru, który produkuje tutejszy specjał - piwo Brackie, zwane kiedyś "mastnym", czyli tłustym.
Poza centrum warto zobaczyć XVI-wieczny luterański kościół Jezusowy z 70-metrową wieżą. Typowy dla protestanckich świątyń skromny wystrój kontrastuje w wielkością kościoła, pięknymi organami i ołtarzem. Zwróćmy uwagę na układ ławek - pierwsze rzędy są zwrócone nie w stronę ołtarza, ale w stronę przejścia - i tzw. pawlacze, czyli balkony zajmowane od pokoleń przez te same rodziny.
Poza tym po Cieszynie warto po prostu pospacerować, chłonąć jego atmosferę. Usiąść w kawiarence na rynku, gdzie wśród gości jest też wielu obcokrajowców, a szczególnie Czechów z czeskiej części miasta, którzy zapraszają odwiedzających ich krewnych spod Brna czy znajomych z Pragi, by pokazać im SWOJE miasto, SWÓJ rynek, by opowiedzieć o skomplikowanej historii wspólnego z Polakami miasta... Bo granica powoli zanika i musi zaniknąć, trudno bowiem oddzielić od siebie polski i czeski Cieszyn, które stanowią jedno, tak jak trudno oddzielić bliźniaki syjamskie, jak trudno żyć bez jednego płuca i z połową serca.