Bolesławiec - ceramika i nie tylko

Przyjechałem tu szukać pamiątek po słynnym marszałku Kutuzowie... A znalazłem też wiadukt niczym akwedukt, frapujące płaskorzeźby i mnóstwo ceramiki

Jedne miasta słyną z zamków, inne z kościołów lub rynków. W Bolesławcu jest ogromny wiadukt. Z daleka wygląda to trochę dziwnie - jakby po rzymskim akwedukcie jeździły pociągi.

***

Wiadukt na trasie Wrocław - Drezno powstał błyskawicznie: prace ruszyły w maju 1844 r., a dwa lata później w lipcu 490-metrowym wiaduktem przejechał pierwszy pociąg (i co ważne, pociągi kursują tędy do dziś!). Przy jego budowie trudziło się 600 robotników, a na rusztowania poszedł pod topór spory las - zużyto 12 tys. pni.

To efektowna budowla. Bolesławiecki architekt Fryderyk Engelhard Gansel zastosował jasnożółty piaskowiec z kamieniołomu w pobliskiej Dobrej. Wprawdzie wzorował się na rzymskich akweduktach, ale zdobienia nawiązują do gotyku. Za swe dzieło dostał order Czerwonego Orła, a niemającą sobie równych w całych Prusach budowlę pospieszył obejrzeć król Wilhelm IV z małżonką.

Wsparty na 36 filarach (26 m wysokości) wiadukt przecina Bóbr i porośniętą trawą dolinę rzeki. Trzy najgrubsze przypominają wieże średniowiecznych zamków, do jednego można wejść (konieczna latarka).

Budowla jest tak wielka, że najlepiej objechać ją rowerem. W 1945 r. miała szczęście - Niemcy wysadzili tylko jedno przęsło. Polacy odbudowali je w 1947 r., o czym informuje tablica na filarze przy samej rzece. Dogodne zejście pod wiadukt znajduje się na ul. Wróblewskiego. Szczególnie efektownie wygląda nocą - od zeszłego roku jest podświetlony.

***

45-tysięczny Bolesławiec ma spory rynek otoczony zabytkowymi kamieniczkami. Ratusz z XV w. wygląda na młodszy, bo w XVIII w. został przebudowany w stylu barokowym. Jeśli będzie otwarta sala ślubów, dawna Sala Rajców, nie przegapmy okazji. Zdobi ją piękne sklepienie z XVI w., tzw. cyrklowe - wijące się żebra nadają wnętrzu niezwykłą dynamikę (wzorowane na Sali Władysławowskiej praskiego zamku na Hradczanach). Na ścianie ratusza zobaczyłem płaskorzeźbę z zagadkową sceną: oficer napoleoński wręcza szpadę postawnej kobiecie w tunice. Obok pies, kilku wojskowych, jeden z nich klęczy, trzymając sporą szkatułę. Jak wytłumaczył mi Zdzisław Abramowicz (znawca i miłośnik historii miasta, radny i harcmistrz w jednej osobie), płaskorzeźba z 1913 r. przypomina głośną swego czasu historię pewnej dzielnej bolesławczanki. W 1807 r. podczas wojny francusko-pruskiej Rozalia von Bonin wzięła do niewoli francuskiego generała Anne-Charles Le Bruna, przy okazji zagarniając pułkową kasę z 70 tys. talarów.

Obok ratusza stoi współczesna rzeźba w kształcie garnka. Ma przypominać legendarny garniec, który w 1753 r. wykonał tutejszy mistrz Joppe - 2,15 m wysokości, 4 m obwodu, pojemność 1970 litrów. To dopiero był garniec nad garnce! Aby go przenieść, musiano zatrudnić 16 silnych mężczyzn. Prawie 200 lat miasto chlubiło się największym garncem na świecie. Sprzedawano jego miniaturki, cukiernie oferowały torty w jego kształcie, doczekał się nawet sztuki teatralnej. Niestety, zaginął podczas wojny.

***

Mówiąc "Bolesławiec", myślimy "ceramika w niebieskie wzorki". Rzeczywiście, miasto ceramiką stoi. Pełno tu zakładów ceramicznych i fabrycznych sklepów, pod sklepami autokary z zagranicznymi rejestracjami. Na jednym z placów widziałem ustawioną na postumencie gigantyczną zastawę.

Ceramiczną sławę zawdzięcza Bolesławiec okolicznym złożom różnych glinek doskonałej jakości. Są bardzo czyste i można je wypalać w bardzo wysokich temperaturach, nawet do 1200 st. - im wyższa temperatura, tym lepszy wyrób. Garnki lepiono tu "od zawsze", ale własnego stylu garncarze dopracowali się dopiero w XVII w., wypalając brązowe dzbany z podłużnymi żłobieniami, tzw. żeberkowe.

- Wypalało się je tak jak współcześnie, dwa razy - tłumaczy Tadeusz Orawiec, historyk sztuki z miejscowego Muzeum Ceramiki. - Po wypaleniu naczynie pokrywano polewą ze szkliwa, po czym wypalano jeszcze raz.

Każdy garnek miał solidną metalową przykrywkę na zawiasach - szkoda, że patent wyszedł z użycia (inna sprawa, że przykrywki robiono ze stopu cyny i innych metali, w tym trującego ołowiu). Powstawały w Bolesławcu także naczynia aptekarskie, miarki, sita, butle na wino, a nawet termofory. Gdy w XVIII w. przyszła moda na picie kawy, zabrano się do serwisów kawowych. Z dobrym skutkiem - tutejsze wyroby dobrze sprzedawały się w Niemczech i Czechach.

Wzory, z którymi dziś kojarzy się nam ceramika z Bolesławca - niebieskie kreski, pawie oczka i kropki - pojawiły się dopiero pod koniec XIX w. Nakładano je stempelkami z gąbki. - Stempelki to bardzo stary sposób dekoracji ceramiki, stosowany także w innych ośrodkach w tym czasie, ale kolorystyka bolesławiecka jest oryginalna i niepowtarzalna - mówi Tadeusz Orawiec.

Poziom wzornictwa poprawił się po 1897 r., gdy powstała Ceramiczna Szkoła Zawodowa na wysokim poziomie. W tych czasach każdy z kilkudziesięciu zakładów w Bolesławcu i okolicy szukał własnego stylu. Popularniejsze od stempelków stały się dekoracje wykonywane za pomocą szablonów. Pojawiły się motywy secesyjne, modernistyczne, czy nawiązujące do sztuki starożytnych Greków.

Po II wojnie światowej tradycje garncarskie się urwały - majstrowie wyjechali do Niemiec. W miejsce wielu zakładów powstał jeden kombinat, który zatrudniał m.in. absolwentów krakowskiej i wrocławskiej Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Zdobniczych. Lata 70. przyniosły renesans tradycyjnych stempelków, wyroby Bolesławca zaczęły nawiązywać do wzorów przedwojennych (szczególnie podobały się Niemcom). Obecnie 80-90 proc. produkcji kilkunastu zakładów kupują Amerykanie.

***

Jeżdżąc rowerem, widziałem na budynkach wiele frapujących płaskorzeźb, jedna ciekawsza od drugiej. Krzepkich robotników ze sztandarami i wieńcami, kobiety z dziećmi, orła, a nawet krowę, konia i pszczoły wypatrzyłem na fasadzie Banku Zachodniego (dawna Miejska i Powiatowa Kasa Oszczędnościowa z 1936 r.) przy ul. Kościelnej. Socrealizm? Raczej narodowy socjalizm... W podobnie napuszonym stylu zdobiono budowle publiczne w nazistowskich Niemczech.

Dzieci w krótkich spodenkach z tornistrami, książkę, globus, kałamarz z gęsim piórem, ekierki, linijki, a nawet liczydło zobaczyłem na budynku podstawówki z 1912 r. przy ul. Bankowej 8. Dwa mocujące się z kurtyną bobasy, teatralna maska z wyrazistym grymasem i błyskawice zdobią stojące przy ul. Chopina kino Metropol z 1919 r. (obecnie Orzeł). Na rynku rozsypuje kwiaty radosny rokokowy anioł z fasady kawiarni Pod Złotym Aniołem. Pięknie rzeźbione epitafia z XVI i XVII w. z dziesiątkami odzianych w stroje z epoki postaci umocowano na zewnętrznych murach XV-wiecznego kościoła Wniebowzięcia NMP przy ul. Kościelnej.

***

Zjawiłem się tu szukając pamiątek po zmarłym w Bolesławcu słynnym rosyjskim dowódcy, marszałku Michaile Kutuzowie (ur. 1745 r. w Petersburgu), który odparł najazd Napoleona na Rosję w 1812 r. W kwietniu 1813 r. stary wojak, ścigając wodza Francuzów, dotarł do miasta i po dziesięciu dniach zmarł na tyfus w wieku 72 lat. Stało się to w klasycystycznym budynku przy obecnej ul. Kutuzowa. Po II wojnie światowej Rosjanie urządzili w nim muzeum marszałka. Eksponatów jednak nie zobaczymy, gdyż armia radziecka opuszczając Polskę w 1991 r., zabrała zbiory ze sobą (dziś znajduje się tu dział historii miasta i Muzeum Ceramiki).

W 1819 r. król Prus Fryderyk Wilhelm III ufundował bohaterowi pomnik. Międzynarodowy co się zowie: w egipskim stylu, z niemieckimi napisami. Czarny żeliwny obelisk (30 ton!) stał w rynku, pod koniec XIX w. przeniesiono go na ul. Kubika. Strzegą go symbolizujące męstwo cztery lwy, z wdzięcznie wywiniętymi ogonami.

Za pomnikiem świetne miejsce na spacer - mury miejskie, wzdłuż których ciągnie się promenada. Rośnie tu rozłożysta lipa, pod którą zobaczyłem tłumek ludzi. Okazało się, że to emeryci grają w szachy na stolikach z planszami. Nic dziwnego, że 150-letnie drzewo nazwano Lipą Emerytów. A obok dziwaczna ażurowa wieżyczka - XIX-wieczna "pogodynka" (były w niej urządzenia meteorologiczne).

Stąd już blisko do stawu z obszernym pomostem, na którym stołują się goście restauracji Łajba. Ok. 300 m dalej, przy ul. Komuny Paryskiej, stoją stare domy - na jednym widziałem umocowane w ścianie żelazne kółko. - Kiedyś było ich więcej, przywiązywano do nich uzdy koni - wyjaśnia Zdzisław Abramowicz. - Ale konie nie stały na ulicy, bo przed domami były małe ogródki.

Marszałek Kutuzow ma jeszcze jeden pomnik, klasycystyczny, o pięknych proporcjach. W 1814 r. na pagórku przy drodze na Zgorzelec (ok. 4 km od centrum Bolesławca) stanęła złamana antyczna kolumna z wieńcem i napisem cyrylicą: "Książę Kutuzow Smoleński zasnął snem wiecznym 28.04.1813", ufundowana przez grafa von Sacken i córkę marszałka. Miejsce nie było przypadkowe - dotąd dotarł generał, ścigając Napoleona, tu źle się poczuł i musiał zawrócić do Bolesławca. Pod pomnikiem była kiedyś schowana cynowa trumna z wnętrznościami Kutuzowa. - Prawie na pewno zabrali ją Rosjanie, gdy wracali do kraju - mówi Zdzisław Abramowicz. - Ale wbrew temu, co się czasami mówi, nigdy nie było w niej serca wodza.

Po II wojnie wokół pomnika powstał cmentarz wojenny żołnierzy radzieckich. Monumentalnej bramy strzeże ogromny wąsaty żołnierz napoleoński i (równie wielki) radziecki, w hełmie i z pepeszą.

***

Na koniec wybrałem się do podmiejskiego lasku koło ul. Kosiby. Stoi tu urokliwa wieża widokowa w gotyckim stylu. Przed 133 laty postawił ją właściciel pobliskiego folwarku i na cześć żony nazwał "Jeny". Niestety, na górę nie dałem rady wejść. Drobiazg: nie ma schodów.

Muzeum Ceramiki, ul. Mickiewicza 13, wtorek-niedziela,10-16, bilet 3 zł

http://muzeum.boleslawiec.net

Jak powstaje ceramika zobaczymy (za darmo!) w Fabryce Naczyń Kamionkowych "Manufaktura" przy ul. Gdańskiej 30, tel. 75 732 20 62, zwiedzanie w godz. 7-14, trwa ok. 30 min, trzeba się wcześniej umówić

http://www.polish-pottery.com.pl

W sieci

http://www.boleslawiec.org

http://www.bolec.info

http://europejczycy.boleslawiec.eu

Więcej o: