Chusteczka z Paryża

Każdy turysta przybywający nad Sekwanę pierwsze kroki kieruje do jednego z licznych Office de Tourisme, by zaopatrzyć się w mapkę miasta z planem stacji metra

Potem, korzystając z niej w czasie przesiadek czy zmiany linii, rozkłada ją, zwija, gniecie. Ja w takich sytuacjach wyjmuję z kieszeni kolorową chusteczkę i spokojnie sprawdzam, którą linią jechać do Sacre Coeur, którą na Charles de Gaulle Etoille, gdzie się przesiąść, by trafić na Pere Lachaise czy na Trocadero, aby przyjrzeć się Wieży Eiffela.

Oczywiście nosa w nią nie wycieram także dlatego, że to jedna z moich milszych pamiątek z pierwszych podróży nad Sekwanę. Dostałam ją w prezencie, kiedy w latach 80. byłam na kursie językowym w Sevres pod Paryżem. Francuskiego uczyli nas nauczyciele z pasją, z powołaniem, którzy wychodzili z nami na paryskie ulice, do kawiarenek, galerii i kin, a nie bezduszne magnetofony nakazujące bezmyślne powtarzanie często niezrozumiałych formułek. Każda wycieczka do miasta czy na jego obrzeża, np. na sławetny psi i koci cmentarz, musiała być przez nas dokładnie przygotowana merytorycznie. Trzeba było zaproponować trasę, posiedzieć w bibliotece i poszperać w książkach. A nagrodą dla osoby, która najtrafniej wybrała środki lokomocji była chustka z napisami "Metro de Paris" albo "Bus de Paris".

Moją "bawełnianą mapkę" zdobią wizerunki wszystkich najważniejszych zabytków miasta, i to zgodnie z miejscem, w którym się znajdują. Więc na północy Opera, Bazylika Sacre Coeur i Łuk Triumfalny, poniżej Katedra Notre Dame de Paris, na samym dole strzelista wieża Eiffela. Mało tego, zaznaczone są kierunki dalekich, podmiejskich stacji, a nawet dwie z istniejących wówczas linii RER, czyli szybkiej kolei podziemnej. Każda linia oznaczona jest innym kolorem, więc od razu wiadomo, gdzie trzeba zrobić tzw. corespondance, czyli przesiadkę. Chusteczka jest miła w dotyku, mieści się w najmniejszej kieszonce i mimo że Paryż znam dosyć dobrze, nigdy nie wybieram się bez niej w podróż. Tym bardziej że była już spiritus movens kilku sympatycznych znajomości - pewna Włoszka koniecznie chciała się dowiedzieć, gdzie taką chusteczkę można kupić, a sympatyczny Irlandczyk proponował mi transakcję wymienną - chustka miała trafić do niego, a ja miałam zostać właścicielką jego ogromnego parasola! Też mi pomysł! Parasoli mam co najmniej kilka, a chusteczka jest jedna i niepowtarzalna.

Więcej o: