Wędrówkę po Lwowie zacząłem z placu Mickiewicza, który nazwę zawdzięcza pomnikowi wieszcza autorstwa Antoniego Popiela, odsłoniętemu w 1904 r. Szczęśliwym zrządzeniem losu przetrwał w niezmienionej formie do dziś. Pod "Adasiem" chętnie fotografują się turyści wszystkich narodowości i młode pary. Na placu Mickiewicza gromadzili się lwowianie podczas wieców patriotycznych, a potem świąt państwowych. Z balkonu hotelu George mogli ich obserwować znakomici goście, m.in.: Honoriusz Balzak, generał Józef Bem, Franciszek Józef I, Józef Piłsudski, Ferenc Liszt, Jan Kiepura. Secesyjny George jest jedną z najbardziej znanych budowli Lwowa. W czasach sowieckich zamieniono go na hotel Intouristu o niskim standardzie, rujnując wnętrza. Gdy powrócił do dawnej nazwy, część pokoi zmodernizowano - teraz klimat George'a miesza się z pozostałościami Intouristu. Ot, cały współczesny Lwów!
Po prawej ręce poety, przy prospekcie Swobody, znajduje się inna charakterystyczna budowla - potężna neobarokowa kamienica Speichera. Zaczęto ją wznosić w 1912 r., ale po protestach mieszkańców, którym budynek zasłaniał widok na katedrę, wstrzymano inwestycję. Kamienicę oddano do użytku dopiero w 1921 r. Trudno uwierzyć, że ma tylko cztery piętra. Ferdynand Kassler, ceniony wówczas architekt, ukrył dodatkowe dwie kondygnacje - antresolę nad parterem i piętro w łamanym dachu - obchodząc prawo zabraniające stawiania wyższych budynków. Na parterze kamienicy działa od czasów radzieckich księgarnia, m.in. z polskimi wydawnictwami. Kupuję tu plan miasta, przewodniki i albumy o Lwowie.
Budowa sąsiedniego budynku (za plecami poety) również wywołała protesty, tym razem UNESCO. Wzniesiono tu bank o architekturze zakłócającej ład architektoniczny w tej części miasta. Mimo ryzyka utraty funduszy na ratowanie zabytków Lwowa inwestor i władze miasta postawiły na swoim - w 2004 r. ukończono inwestycję.
Od placu Mickiewicza zaczyna się najsłynniejsza ulica Lwowa - prospekt Swobody (dawne Wały Hetmańskie). Tu skupia się życie miasta. Pod pomnikiem Tarasa Szewczenki odbywają się uroczystości patriotyczne (najwybitniejszy ukraiński poeta urodził się jako chłop pańszczyźniany, żył w latach 1814-61, był orędownikiem przyjaźni Polaków i Ukraińców). Za pomnikiem widać dawny kościół Jezuitów z 1630 r. - najwybitniejsze dzieło wczesnego baroku na ziemiach dawnej Polski. Druga strona ulicy zabudowana jest reprezentacyjnymi kamienicami z przełomu XIX i XX w.
W ciepłe dni wszystkie ławki na prospekcie Swobody do późnego wieczora okupuje młodzież, matki z dziećmi, starsi mężczyźni grają w szachy lub namiętnie dyskutują o polityce. Od czasu do czasu jakaś kapela zagra "Tylko we Lwowie", licząc, że wzruszony polski turysta nie poskąpi kilku hrywien. Prawą stronę ulicy zajęły kawiarniane ogródki.
Wały Hetmańskie zamyka Teatr Wielki i Opera, jedna z najpiękniejszych w Europie, oszałamiająca przepychem, z widownią na ponad 1000 miejsc. Budynek ukończono w latach 1897-1900, kolejne sześć lat zajęło wykonanie wyposażenia.
Zejdźmy na chwilę z turystycznego szlaku. Skręciwszy za operą w lewo znajdziemy się przed domem towarowym z lat 20. lub 30. XX w. W czasach sowieckich turyści z Polski kupowali tu kanistry na benzynę i prostowniki do akumulatorów. Teraz wnętrza zajmują butiki i perfumerie. Warto zajrzeć do sklepu z płytami, kompetentna obsługa pomoże wybrać np. coś z ukraińskiego folku we współczesnych aranżacjach (polecam grupę Haydamaki). Są też płyty z przedwojennymi szlagierami o Lwowie. Koniecznie trzeba wspiąć się na ostatnie piętro, aby przy kawie w tutejszym bistro przez oszklone ściany podziwiać fantastyczny widok na podwórka i dachy.
Wracamy na prospekt Swobody i dalej ulicą Krakowską dochodzimy do katedry łacińskiej Wniebowzięcia NMP, siedziby arcybiskupa. To jeden z najstarszych zabytków gotyckich Lwowa, a dla Polaków miejsce szczególne. Tu przed cudownym obrazem Matki Boskiej Łaskawej składał śluby lwowskie król Jan Kazimierz, powierzając jej koronę Polski (obraz po wojnie trafił na Wawel, w katedrze jest kopia). W czasach komunistycznych katedra była jedną z dwóch, obok kościoła świętego Antoniego na Łyczakowie, czynnych świątyń katolickich i ośrodkiem polskości (msze w dni powszednie: 7.30, 10, 18, w niedziele i święta 7.30, 9.30, dla dzieci, 11, 13, 18, zwiedzanie 6.45-12, 17-19 ). Teraz we Lwowie działa siedem kościołów i kaplic rzymskokatolickich.
Na dawnym cmentarzu obok katedry znajdziemy jeden z najcenniejszych zabytków miasta - kaplicę Boimów z 1615 r., najwybitniejsze dzieło architektury manierystycznej w Europie Środkowej. Ściany zewnętrzne pokrywa przebogata dekoracja ornamentalna. Pełne przepychu wnętrze, a zwłaszcza czasza kopuły, było wzorowane na Kaplicy Zygmuntowskiej w Katedrze Wawelskiej (zwiedzanie w soboty i niedziele 10-15, bilet 2 hrywny ).
Stąd kilka kroków dzieli nas od rynku, w którego centralnej części znajduje się ratusz z pierwszej połowy XIX w. Turyści mogą udać się na wieżę z widokiem na całe miasto - trzeba tylko pokonać 350 schodów (wstęp 2 hrywny i kolejne 2 za możliwość robienia zdjęć ). Zobaczymy stąd rynek, który otaczają renesansowe kamienice. Uwagę przyciąga ciemna elewacja kamienicy Czarnej z końca XVI w. W sąsiedztwie znajduje się kamienica Sobieskich, zwana Królewską.
Nieco dalej widać zielone kopuły zdobiące potężną barokową budowlę - to dawny kościół Dominikanów (obecnie należy do cerkwi greckokatolickiej). W czasach sowieckich został zamieniony na muzeum religii i ateizmu, dzięki temu zachował się oryginalny wystrój wnętrza. Wysoka strzelista wieża to część cerkwi Zaśnięcia Matki Boskiej, zwanej Wołoską. Ufundowana przez hospodara mołdawskiego Aleksandra Lupula, została ukończona na początku XVII w.
Zamykam przewodnik i zaczynam wędrówkę po mieście. Idąc od rynku ulicą Łesi Ukrainki i Wirmeńską (Ormiańską), zagłębiam się w dawny kwartał ormiański. Dziś nieco zapomniany, kryje wiele niespodzianek. Tu znajduje się jedna z najstarszych i najwspanialszych świątyń Lwowa - katedra ormiańska wzniesiona w latach 1363-1370 przez włoskiego architekta Dorchiego, który zaprojektował ją, wzorując się m.in. na świątyniach krymskich. W 1946 r. władze sowieckie zamieniły ją na magazyn, niedawno wróciła do społeczności ormiańskiej.
Spacerując po Starym Mieście, zaglądam do galerii i antykwariatów, sprawdzam, co oferują bukiniści przy pomniku drukarza Fedorowa, za kościołem Dominikanów. Niezwykły urok mają lwowskie uliczki. Wąskie, brukowane, ostro wspinają się ku górze, to znów stromo opadają w dół - miasto leży na siedmiu wzgórzach. Moją ulubioną trasą spacerową jest ulica Kopernika, która biegnie wzdłuż Cytadeli od placu Mickiewicza w kierunku parku Stryjskiego. Przy dzisiejszych ulicach Gwardyjskiej i Glinki w latach 20. i 30. XX w. wzniesiono nowoczesne kamienice i modernistyczne wille, pięknie wkomponowane w obrzeża parku. To jeszcze centrum miasta, ale z dala od wielkomiejskiego gwaru. Warto tu zamieszkać w pięknym i wygodnym hotelu Zamok Lewa zajmującym dwie wille z przełomu XIX i XX w. Wchodząc z powrotem w Gwardyjską, na kamienicy naprzeciwko zobaczymy tablicę upamiętniającą pobyt Józefa Piłsudskiego w tym domu.
Jednym z symboli Lwowa są tramwaje. Pierwsze elektryczne pojazdy wyjechały na ulice już w 1894 r. (w Warszawie w 1905 r.), szybko stając się podstawowym środkiem komunikacji. Po wojnie wiele linii zlikwidowano, pozostałe kursują często tymi samymi trasami co 70 lat temu i po tych samych torach. Mocno już wyeksploatowane pojazdy przeciskają się wąskimi uliczkami starówki przez plac Katedralny do rynku. Dziś powolne tramwaje mają drugorzędne znaczenie, ale znakomicie nadają się do zwiedzania miasta. Warto przejechać się jedynką, która kursuje od Dworca Głównego, przez ulice: Kopernika, Słowackiego, Rynek, następnie Ruską, Pidwalną, Bandery (dawniej św. Elżbiety) i z powrotem do dworca. Siódemką dotrzemy z centrum (Pidwalna) na cmentarz Łyczakowski (bilet za 50 kopiejek sprzeda nam konduktorka ).
Wieczorem mroki słabo oświetlonego miasta rozjaśniają neony hoteli, restauracji i nocnych klubów. Przed wojną Lwów znany był z kawiarń, teraz próbuje wrócić do tych tradycji. Małe kafejki i duże kawiarnie znajdziemy i przy głównych ulicach, i w podwórkach kamienic. Wystrojem i nazwą wiele z nich nawiązuje do czasów CK Monarchii, mamy więc: Wiedeńską, Amadeusz, Mozart przypominające lokale w Wiedniu czy Krakowie, koniecznie z portretem Franciszka Józefa. Do najlepszych należy kawiarnia Wiedeńska i restauracja o tej samej nazwie przy prospekcie Swobody, która szczyci się 170-letnią tradycją: "Austriacka atmosfera, polski urok, ukraińska gościnność i ani śladu sowieckiego prymitywizmu" - czytamy na stronie internetowej lokalu ( http://www.wienkaffe.lviv.ua ). Przy ul. Wirmeńskiej na Starym Mieście w pobliżu galerii Dzyga działa kawiarnia o tej samej nazwie. To miejsce spotkań lwowskiej bohemy. Kawiarnia słynie m.in. z tego, że można tu kupić niemal wszystko: krzesło, na którym się siedzi, czy filiżankę, z której pije się kawę. W Cukerni na rogu Kościuszki i Siczowych Strzelców, niewielkim sympatycznym lokalu, warto spróbować strudli i keksu studenckiego. Ponoć to najlepsza cukiernia w mieście (w dodatku niedroga). Późnym wieczorem lubię posiedzieć w kawiarni Amadeusz, tuż przy katedrze, obserwując tonącą w mroku ogromną bryłę świątyni. Lokal jest drogi, jak na tutejsze warunki, ale oferuje dobrą kuchnię. Specjalnością są duszone bakłażany, dobry obiad zjemy tu za ok. 50-80 hrywien, ciastko i kawa kosztuje ok. 10-15. Znacznie taniej jest U pani Stefy (prospekt Swobody 10) - ludowa kuchnia ukraińska, cena obiadu zwykle nie przekracza 10 hrywien.
We Lwowie nie wolno się spieszyć. To miasto trzeba odkrywać krok po kroku, wczuwając się w jego klimat. A jeśli nie zdążymy zobaczyć wszystkiego, nie szkodzi. Zawsze można wrócić, przecież to niedaleko.
W tym roku Lwów świętuje 750-lecie. Główne obchody - od 29 września do1 października. http://www.750.lviv.ua
Dojazd. Do Lwowa dojedziemy autobusem prawie z każdego większego miasta w Polsce, najwięcej jest połączeń z Przemyśla. Podróż trwa ok. 3 godzin, bilet 15 zł, z Warszawy 75 zł, http://www.pks-przemysl.pl , http://www.pks.warszawa.pl
Przemyśla i Krakowa dojedziemy także pociągiem - ok. 100 zł, http://www.pkp.pl , z Warszawy samolotem - od 700 zł, http://www.lot.pl
Samochodem przez przejścia graniczne w Hrebennem (70 km), Korczowej (80 km) i Medyce (90 km) - odradzam taką podróż z powodu kolejek na granicy, poza tym jazda po Lwowie wymaga żelaznych nerwów: złe oznaczenia, nieczytelne zasady ruchu i trudności z parkowaniem
Waluta. 1 hrywna = ok. 0,61 zł
Sporo bankomatów, w wielu miejscach można płacić kartą; wymienimy dolary, euro i złotówki.
Noclegi. Hotel George - dwójka 76 dol., pokój bez łazienki - 33, tel. 00380 32 72 59 52, http://www.georgehotel.ukrbiz.net . Hotel Lwów (za operą) - 18-20 dol., tel. 00380 32 72 47 93. Niezbyt wygodny, ale w samym centrum (warto wziąć droższy pokój), woda rano i wieczorem. Nton - wygodny i niedrogi, 4 km od centrum - 200 hrywien, tel. 00380 32 2-333-123, http://www.hotelnton.lviv.ua . Zamok Lewa, ul. Glinki 7 - 82 dol., tel. 00380 32 238 61 16, http://www.lionscastle.com . Wynajmowaniem kwater (ok. 6 dol.) zajmuje się Towarzystwo Kultury Polskiej Ziemi Lwowskiej, Rynek nr 17, tel. 00380 32 742 314
Transport. Po centrum najlepiej jeździć tramwajami. Taksówka - ok. 4-10 hrywien za kurs po śródmieściu