To mój czwarty spływ Drawą i na pewno nie ostatni. Ten pierwszy zaczęliśmy zgodnie z sugestiami przewodników - w Czaplinku nad Jeziorem Drawsko. Jezioro to kapryśne, o poszarpanej linii brzegowej. Często tworzy się wysoka fala, więc bywa niebezpiecznie, ale za to ładnie. Dużo gorzej jest z kolejnym, 30-kilometrowym odcinkiem od Złocieńca do jeziora Lubie. W korycie rzeki leży mnóstwo śmieci, przepływ utrudniają oblepione owadami "krzaczory". Następne spływy zaczynałam więc nie od Czaplinka, a od Jeziora Lubie. Tak było i teraz...
Jest nas czworo w dwóch kajakach. Lądujemy na stromym prawym zalesionym brzegu, na wysokości Wyspy Rybaki. Jeszcze trzy lata temu było tu dzikie pole biwakowe, dziś jest ładnie zagospodarowane (miejsca na ognisko, drewniane ławeczki) i oczywiście płatne (2 zł/os. i 3 zł/namiot). Nadleśnictwo Drawsko, gospodarz tego miejsca, nazwało je "Stara Sosna". Ciekawe tylko, że na tablicy z cenami są też stawki za wjazd samochodu, gdy wiodąca tu droga jest zamknięta dla wszystkich pojazdów z wyjątkiem Nadleśnictwa
Pierwszy dzień to rozruszanie po zimowym lenistwie. Płyniemy tylko 7 km jeziorem do pięknego biwaku nad jeziorem Lubie, ok. 1,5 km przed wypływem Drawy. Mieści sto osób, legalnie mogą dojechać samochody z przyczepami kempingowymi. Również i tu gospodaruje Nadleśnictwo Drawsko. Jesteśmy zaskoczeni, że jest tak pusto. Na plaży smażą się weekendowi letnicy, żadnych kajakarzy. A przecież to początek wakacji, no i wymarzona pogoda - 30 stopni, ani jednej chmurki. Woda ciepła, zejście do jeziora piaszczyste. Przy rozwalającym się pomoście krząta się wyjątkowo liczna łabędzia rodzina.
Po tym "męczącym" dniu (śmieję się, ale Lubie lubi robić psikusy - choć rynnowe, potrafi mocno się rozbujać) zarządzamy odpoczynek. Nie musimy się spieszyć. Na spływ przeznaczyliśmy dziewięć dni, a płynięcia jest na pięć. Tradycją naszych spływów są powtarzające się co roku potrawy: smażone grzyby, pieczony w żarze pstrąg po kapitańsku (z warzywnym nadzieniem, polany piwem i sokiem z cytryny - specjał, który rokrocznie dowozi nam nieoceniony pan Andrzej, kapitan rezerwy WP) i kisiel z jagodami. Jako że pstrąga zjedliśmy wczoraj, dziś idziemy na grzyby i jagody. Po grzybach, niestety, ani śladu. Za sucho. Za to od jagód aż czarno! Godzina zbierania i menażka pełna.
Nie możemy się nacieszyć, że jesteśmy sami - wokół wspaniała Puszcza Drawska, śpiewają ptaki (lęgnie się tu setka gatunków, w tym orzeł bielik i największa w Polsce sowa - puchacz o rozpiętości skrzydeł do 1,7 m, trzy lata temu widzieliśmy bociana czarnego, często prowadził nas umykający przed kajakiem zimorodek). Zajadamy się kisielem, wskakujemy raz po raz do wody, rozpalamy ognisko "pod kiełbaski", i tak upływa drugi dzień spływu.
Trzeciego dnia czeka nas "przedprzełom" - 12-kilometrowy odcinek, którego część prowadzi głębokim zalesionym jarem. Tuż za mostem z napisem "Przebywanie grozi śmiercią" (początek poligonu - ta część jest otwarta dla kajaków; pod mostem bystrze, trzeba płynąć pod lewym przęsłem) Drawa znacznie przyspiesza, meandruje. W korycie sporo głazów i zwalonych drzew, ale wprawni kajakarze łatwo je pokonają (wskazane kajaki płaskodenne, bez steru, łatwiej przechodzą przez przeszkody). Tylko w jednym miejscu trzeba przenieść kajaki górą. Po 2-3 km rzeka rozlewa się szeroko, uspokaja. Można nawet zbić się kajakami w ławę i podziwiać dorodne ryby (troć wędrowna, pstrąg potokowy, lipień, brzana, leszcz, szczupak; do lat 80. w dolnym odcinku Drawy miał tarliska łosoś - niestety został wytępiony, od kilku lat trwają próby reintrodukcji).
Na nocleg wybieramy - jak się okaże niesłusznie - biwak Kominek nad jeziorem Małe Dębno (kilkaset metrów wcześniej, nad Wielkim Dębnem jest uroczy biwak Nadleśnictwa Drawsko z wiatami i pomostem). Leży tuż przy bitej drodze, którą jeżdżą samochody. Prowadzi go nastawiony wyłącznie na zysk właściciel pobliskiego barku przy moście (na trasie Drawsko Pomorskie - Kalisz Pomorski). To biwak dużo brzydszy od poprzednich, za to droższy (3zł/os., 4 zł/namiot, niesprawna toaleta - właściciel za złotówkę proponuje tę przy barze).
Na czwarty dzień zaplanowaliśmy najdłuższy, 32-kilometrowy odcinek prowadzący m.in. przez zamknięty odcinek poligonu (od wspomnianego mostu do Prostymi). Dotąd tylko raz nie udało nam się tędy spłynąć - z powodu manewrów z ostrzałem artyleryjskim. Teraz jednak zaniepokoiła nas mnogość znaków ostrzegawczych na moście - sugerowały, że wpływając tu narażamy się na wielkie nieprzyjemności, a nawet śmierć! Zasięgnęliśmy języka. Usłyszeliśmy, że od dwóch lat spływa tędy niewielu kajakarzy, w dodatku niejeden zapłacił wysoką karę (od 200 do 600 zł/os.). Dowództwo poligonu najczęściej odrzuca oficjalne prośby o zgodę na pokonanie tego odcinka, robiąc nieliczne wyjątki np. dla badaczy lokalnej populacji mięczaków.
Decydujemy się na przewózkę. Niestety, oferta jest tylko jedna i droga: za 100 zł (chciał 120) przewiezie nas właściciel barku przy moście.
I tak docieramy do Prostyni, choć umawialiśmy się, że wysiądziemy 1-2 km wcześniej, w górnym biegu rzeki, by stracić jak najmniej trasy. W sklepie (uwaga! czynny do 11, a potem od 16) uzupełniamy zapasy i płyniemy dalej. Zatrzymujemy się na urokliwym biwaku wśród sosen (jedyna opłata to 5 zł/namiot), tuż przed wpływem do jeziora Siekiercze. Są tu solidne wiaty i ławeczki, nawet drewna na ognisko nie trzeba nosić.
Nazajutrz płyniemy jeziorami tylko jakieś 4 km. W biurze Drawieńskiego Parku Narodowego, przy moście w przesmyku między jeziorami Grażyna i Adamowo, wykupujemy wstęp na szlak wodny parku (5 zł/os. wstęp, 5 zł/os. biwak, 3 zł/namiot). Lądujemy na dzikim biwaku przy piaszczystej skarpie na końcu jeziora Adamowo. Tu spędzimy następny dzień.
Woda w jeziorze jest tak ciepła, że aż wydaje się gęsta. W pobliskim Drawnie robimy większe zakupy, jemy obiad i wracamy na biwak. Wieczorem z niedalekiej plaży miejskiej dobiega muzyka (występuje Maryla Rodowicz i Doda).
Pobudka o szóstej rano. Najpóźniej o ósmej musimy być na wodzie, by wyprzedzić - jak się dowiedzieliśmy w stanicy PTTK i biurze DPN - co najmniej trzysta kajaków, które pokonają dziś przełom Drawy. Podobno w lipcowe i sierpniowe weekendy jest tak zawsze, tłoku nie ma dopiero we wrześniu. Programy telewizyjne i publikacje prasowe koncentrujące się właśnie na tym najpiękniejszym, ale i najtrudniejszym odcinku (od Barnimia do biwaku Pstrąg na terenie DPN - w sumie 27 km) sprawiły, że turyści chętnie ściągają tu na weekend. Często nie mają najmniejszego doświadczenia - płyną całą szerokością rzeki, chaotycznie, grodząc drogę innym. Śmiecą, krzyczą i zakłócają spokój. No i narażają się na niebezpieczeństwo - wywrotki na zwalonych drzewach w tak szybkim nurcie przy wysokim stanie wód między Barnimiem a Pstrągiem to rzecz pewna.
Ruszamy o ósmej. Nasze bagaże wiezie na biwak Bogdanka (odcinek Drawno - Bogdanka to 18 km wodą, lądem 12) kierowca ze stanicy PTTK. Każe sobie słono zapłacić (50 zł), bo jadą z nim również dwa nasze psy. Zazwyczaj spokojnie leżą w kajaku, ale na przełomie mogłyby się zdenerwować. Zresztą warto płynąć tędy bez bagażu - lżejszy kajak łatwiej przenosić przez przeszkody, no i nie straci się dobytku przy wywrotce.
Przy wypływie Drawy z jeziora Adamowo wita nas ukryta w szuwarach czapla siwa. Kilometr dalej, pod mostem w Drawniku, pierwsze bystrze i pierwsza grupa kajaków. Załogi ewidentnie spłoszone spienioną wodą płyną na chybił trafił - w poprzek, na ukos, pokrzykują do siebie. Uff, o mały włos zaliczylibyśmy przez nich wywrotkę. Kilkaset metrów dalej kolejne kajaki. Je też wyprzedzamy. Zbliża się most w Barnimiu i najtrudniejsza moim zdaniem przeszkoda na całym szlaku - najeżone kamieniami bystrze i to. W dodatku podpływa się doń zza zakrętu. Bezwzględnie trzeba się trzymać głównego nurtu, choć tam woda najgroźniej pieni się, podskakuje i huczy.
Za Barnimiem najpiękniejszy fragment Puszczy Drawskiej z najokazalszymi bukami w Polsce. Dobrze czują się tu borsuki, jenoty i niezwykle rzadki wąż gniewosz. Kajakarze zapamiętują z tego odcinka spotkania z wydrą (symbolem DPN), piżmakiem czy bobrem. No i naturalnie ogromne zwalone do wody drzewa, często nałożone kaskadowo, tworzące zaporę nie do przepłynięcia. W takich sytuacjach trzeba kajaki przenosić górą albo lądem. Na szczęście jesteśmy sami, inne spływy zostały w tyle. Do biwaku Bogdanka docieramy o 11.30. Kierowca z bagażem i psami podjeżdża spóźniony. Nie wierzył, że tak szybko pokonamy przełom.
Bogdanka to piękny obszerny leśny biwak w rozwidleniu Drawy i Korytnicy (rzeka spławna, ale uciążliwa ze względu na masę powalonych drzew). Miejsc pod namioty do wyboru, za to wieczorem wszyscy będą sobie deptać po linkach. Kiedy zmywamy menażki po posiłku, podpływają inne spływy. Niektórzy załoganci przemoczeni i wściekli. Nie mają nawet siły wysiąść. Zbierają siły dopiero przy wieczornym ognisku. Niestety, niektórzy są mocniejsi w "gębie" niż w wiośle. Hałaśliwa, suto zakrapiana impreza trwa do 7 rano! Nie pomagają prośby i uwagi, że jesteśmy w parku narodowym. Jako że podobny incydent na tym biwaku zdarzył nam się już drugi raz, postanawiamy jak najszybciej opuścić Bogdankę i nigdy już tu nie nocować (lepiej będzie wybrać na obozowisko biwak Sitnica, 8 km w dół rzeki, którego bliskość zwiastuje "Wydrzy Głaz" - potężny głaz narzutowy o obwodzie 14,2 m).
Ostatni dzień spływu, do mety na biwaku Pstrąg 14 km. Tuż za Bogdanką piramida zwalonych drzew - jedyna na trasie przeszkoda, która wymaga przenoszenia kajaków lądem (lewym brzegiem, kolejne poważniejsze przeszkody dopiero w okolicach osady Moczele). Na brzegu szeroko rozlanej Drawy na wysokości Sitnicy witamy się z wydrą. Do mety docieramy w samo południe.
*Iza Szumielewicz jest dziennikarką Radia Zet
Liczący 173 km szlak, którym kilka razy spłynął Karol Wojtyła, nosi teraz imię Jana Pawła II. Zaczyna się nad jeziorem Żerdno, a kończy u ujścia Drawy koło Krzyża. Uwaga! Na terenie Drawieńskiego Parku Narodowego (powstał w 1990 r.) można spływać WYŁĄCZNIE od 1 lipca do 14 marca ze względu na okres lęgowy ptaków, m.in. gągołów, orłów, pliszek i kaczek.
"Kapitan" , Andrzej Szeremeta, tel. (0 67) 387 40 89, 0 600 599 678 - wynajem i transport kajaków, przewóz osób i bagażu, opieka instruktorska i ratownicza, catering. 20-25 zł/kajak/doba, 1,6 zł/1 km transportu (maksymalnie 12 kajaków)
Przystań Wodna DPN-u w Drawnie, tel. (0 95) 768 23 95. 50 kajaków - 25 zł/doba, 2 zł/1 km transportu, opieka przewodnika 30 zł/godz.
Stanica Wodna PTTK w Drawnie, tel. (0 95) 768 21 55. 200 kajaków - 20-25 zł zł/doba, 2 zł/1 km transportu, opieka przewodnika lub ratownika 60 zł/dzień. Baza noclegowa w Drawnie: 120 miejsc w domkach campingowych - 20 zł/os.
"Drawa; szlak wodny", PTTK "Kraj", 1996
"Drawa; przewodnik dla kajakarzy", Z. Galiński, Pascal, 2003
"Z biegiem Drawy; przewodnik kajakowy" Z. Czasnojć, Regionalna Agencja Promocji Turystyki Sp. z o.o., 2001