Magnes

Odruchowo podałem sprzedawcy jeden z magnesów. Pogładził go kciukiem i skasował należne 2 dolary

Mgła nad zatoką San Francisco skrywa nie tylko most Golden Gate, na którym przed laty walczył o życie James Bond, ale i płata figle. Z rozmiarów kolejki przed Blue & Gold Fleet, jedynego biura wycieczkowego oferującego zwiedzanie Alcatraz, zdałem sobie sprawę, wpadając na plecy osoby stojącej na jej końcu. Następną godzinę spędziłem, analizując zabawne spostrzeżenie: kiedyś ludzie oferowali fortunę, żeby tylko oszczędzono im pobytu w sławnym więzieniu (Al Capone), dzisiaj dla odmiany płacą, żeby się tam dostać!

Poprosiłem o bilet: - Koniecznie w obie strony! Rzut oka kasjerki na monitor komputera rozwiał nadzieje na rychłe spotkanie z legendą: - Najbliższy wolny termin za dwa dni. Fatalna wiadomość dla kogoś, kto spędza w San Francisco ostatnie popołudnie, a planowany powrót do tego miasta jest pisany na wodzie. Na wszelki wypadek dokonałem rezerwacji i ze skwaszoną miną ruszyłem na nabrzeże.

Zatrzymałem się przed namiotem sprzedawcy pamiątek i zagadnięty przez niego zacząłem opowiadać o niedoszłej wycieczce. - Spokojnie! - powiedział. - Takich jak ty są setki. To więzienie działa na ludzi jak magnes - bez rezerwacji nie ma szans, żeby się tam dostać. A propos magnesu: skoro masz wyznaczony termin, wybierz sobie jakiś i przypnij nim kartkę z datą. Pamięć czasami zawodzi. Odruchowo podałem sprzedawcy jeden z magnesów. Pogładził go kciukiem i skasował należne 2 dolary. I wówczas uświadomiłem sobie, że robi tak z każdą sprzedawaną rzeczą. Nie patrzy na nie, tylko dotyka. Jego dłonie znały każdą broszurę, kartkę pocztową, koszulkę z nadrukiem i resztę z tysiąca oferowanych turystom pamiątek. Przyjrzałem się mu uważnie - był niewidomy. W jednej chwili moje problemy stały się błahe. Nagle poczułem się wybrańcem losu: wcześniej czy później zobaczę Alcatraz. On, niestety, nie.

Ilekroć patrzę na magnes z Alcatraz, myślę o tym, że nie doceniam, tego co mam. A przecież są ludzie, którzy mają większe prawo do narzekania na los. Sprzedawca z San Francisco zmienił moje myślenie, ale to magnes stoi na straży postanowienia, że każdy dzień będę witał uśmiechem. Obojętnie, czy uda mi się kupić bilet do kolejnego więzienia, czy nie.

Więcej o: