Święto Lampionów

W Dzień Urodzin Buddy dziesięciomilionowy Seul zatrzymał się w biegu

Nanda, mimo że bardzo uboga, z całego serca pragnęła złożyć choćby najdrobniejszą ofiarę Buddzie Sakyamuniemu i uhonorować go zapalonym lampionem, gdy będzie odwiedzał jej miasteczko. Przez cały dzień żebrała, aż zdołała uzbierać dwie drobne monety. Odmówiwszy sobie posiłku, stanęła przy drodze, którą miał przechodzić Budda, i zapaliła skromny lampion, modląc się długo i żarliwie: "Oświecony, nie mam nic, co mogłabym Ci ofiarować. Zapalam ten lampion, by Cię uczcić, i może da mi to choćby niewielką nadzieję na osiągnięcie oświecenia". Gdy nastała noc, wzmógł się wiatr, a wszystkie lampiony, nawet te zapalone przez władcę i wielmożów, zgasły. Tylko skromna lampka Nandy wciąż rozświetlała mroki nocy. Ananda, jeden uczniów Buddy, własną szatą bezskutecznie próbował zgasić ognik. Wtedy Budda Sakyamuni przemówił: "Anando, ten lampion został zapalony przez ubogą kobietę, a jej żarliwa modlitwa i szczerość sprawią, że osiągnie ona oświecenie i otrzyma imię Tathagata z góry Meru, Światło Lampionu".

I choć zdarzyło się to, jak przekazuje Sutra Mądrości, ponad dwa tysiące lat temu, do dziś zapalenie lampionu dla Buddy oznacza oddanie się w jego miłosierną opiekę i prośbę o współczucie podczas kroczenia trudną ścieżką wiodącą do oświecenia. Tak właśnie w Indiach narodziła się tradycja Festiwalu Lampionów, która wraz z naukami Buddy trafiła do wielu państw Azji, w tym również do Korei.

***

W Korei Południowej niedawno zakończyło się świętowanie jednego z najważniejszych dni w roku - Dnia Urodzin Buddy (od 1975 r. święto państwowe), które przypada co roku ósmego dnia czwartego miesiąca kalendarza księżycowego, czyli zazwyczaj w początkach maja.

Korea to kraj wielu wyznań, bardzo otwarty na różne religie. Najbardziej pierwotną z nich był szamanizm, w niewielkim stopniu praktykowany do dziś. Koreańskie społeczeństwo ukształtował konfucjanizm, a w XVIII w. pojawiło się chrześcijaństwo. Ale to buddyzm jest religią o najdłuższej historii i najbogatszej tradycji, nierozerwalnie związaną z losami tego kraju od IV wieku p.n.e. I choć dziś niewiele ponad 25 proc. Koreańczyków deklaruje przynależność do buddyzmu, co roku Urodziny Buddy przyciągają tłumy wiernych i sympatyków.

Tegoroczne obchody rozpoczęły się jak zwykle od Procesji z Latarniami, tradycja obecna w koreańskiej kulturze od VI w. I choć przeżywała wraz z buddyzmem swoje lepsze i gorsze dni (od XIV do początków XX w. buddyzm został niemal całkowicie wyparty przez neokonfucjanizm), przetrwała do dziś. Początkowo procesja odbywała się tylko w Seulu. Widok tysięcy seulczyków wędrujących z zapalonymi lampionami był podobno tak piękny, że marzeniem życia mieszkańców prowincji było obejrzenie procesji z góry Namsan w centrum Seulu.

Współczesna procesja to wielotysięczna, kolorowa parada odbywająca się zawsze w ostatni weekend poprzedzający Dzień Urodzin Buddy. Również w tym roku 30 kwietnia przed oczami zachwyconych seulczyków przedefilowały dziesiątki tysięcy osób, każda z wykonanym samodzielnie, zapalonym lampionem. Procesja wyruszyła spod stadionu Dongdaemun, przeszła główną ulicą Jongno, by zakończyć się w świątyni Jogyesa - największej seulskiej świątyni zakonu Jogye, jednej z najprężniej działających szkół buddyjskich w Korei. Zwykle zatłoczone tysiącami aut wielopasmowe ulice na parę godzin zamieniły się w morze światła i muzyki. W ten jeden wyjątkowy wieczór tętniące życiem nowoczesne miasto zatrzymało się w biegu. Przed dziesiątkami tysięcy widzów pojawiały się kolejno ogromne, podświetlone figury postaci związanych z buddyzmem. Wielkie wrażenie robili czterej niebiańscy strażnicy zazwyczaj strzegący wejść do świątyni: Tamun Chonwang (Strażnik Północy) trzymający z dłoniach wieżę symbolizującą śmierć, Chonjang Chonwang (Strażnik Południa) dzierżący miecz, któremu nie oprze się żaden wróg, Chigook Chonwang (Strażnik Wschodu) z lutnią, która panuje nad wiatrem, piorunem i burzą, oraz Kwangmok Chonwang (Strażnik Zachodu) z klejnotem w jednej dłoni i smokiem w drugiej. Okrzykami zachwytu powitano gigantyczne figury ziejących ogniem smoków (symbole władzy, mądrości, strażnicy pałaców i świątyń), białego słonia (przyśnił się królowej Mayi i zwiastował narodziny Sakyamuniego), kwiaty lotosu i piękne, kolorowe bębny. Wszystkie figury wykonano z tradycyjnego koreańskiego papieru hanji , który od wieków słynie w całej Azji z doskonałej jakości i piękna. Kolorowy pochód ciągnął się kilometrami, a atmosfera radości udzieliła się wszystkim.

***

Dzień Urodzin Buddy przypadł w tym roku 5 maja. I wtedy też buddyści świętowali przyjście na świat Buddy Sakyamuniego, który urodził się w północno-wschodnich Indiach w V w. p.n.e. Gdy dorósł, opuścił pałac swoich królewskich rodziców i wyruszył na poszukiwanie prawdy. Po wielu latach i walce z pokusami pojął prawdę absolutną i stał się Oświeconym. Nauczał, jak osiągnąć oświecenie i uwolnić się od ziemskich trosk i pokus. Osiągnięcie nirwany to poznanie prawdy i dostrzeżenie świata w jego rzeczywistej formie, a tym samym uwolnienie się z kołowrotu nieustających narodzin. Dlatego też urodziny Oświeconego to święto radosne i pełne optymizmu.

Wszystkie buddyjskie świątynie w Korei zostały z tej okazji ozdobione kolorowymi lampionami. Przed posągami Buddy stanęły miseczki z ofiarnymi ziarnami ryżu i owocami (banany, jabłka, gruszki, melony). Od samego rana w świątyniach panował nieustający ruch i rozgardiasz. Dzieci śmiały się i bawiły w chowanego, a dorośli modlili się i rozmawiali z dawno niewidzianą rodziną. Przed figurami Buddy Kwanseum Posal (Avalokitesvara), Buddy Miłosierdzia, składały pokłony kobiety, modląc się o pomyślność swoich rodzin. W tradycyjnym buddyjskim pokłonie należy złożyć ręce na piersiach, klęknąć i dotknąć czołem ziemi, a potem ręce dłońmi do góry zbliżyć do czoła. Taki pokłon należy powtórzyć co najmniej trzykrotnie (niektórzy robią to nawet sto razy). Mnisi, szykując się do rozpoczęcia modlitwy, uderzali w mokt'ak (drewniana kołatka). Kolejka wiernych stała przed posągiem młodego Buddy. Kolejno nabierali wody do miseczek i polewali figurkę obficie od głowy do stóp - rytuał symbolizujący oczyszczenie z grzechów. Prosili też mnichów o wypisanie swojego imienia na skrawku papieru - przypięty do lampionu i zawieszony w świątyni ma przynieść szczęście i powodzenie. Powiewające na wietrze setki kolorowych lampionów ze świeczkami w środku sprawiały niesamowite wrażenie. Większość lampionów ma kształt kwiatu lotosu, który jest symbolem zanikania ignorancji i pojawienia się mądrości. Pierwotnie do ich wykonywania używano bambusowego szkieletu, na którym umieszczano papierowe płatki lotosów. Dziś w Korei, nazywanej "tygrysem Azji", nikt nie ma na to czasu - lampiony się kupuje, choć można się nauczyć tradycyjnego sposobu ich robienia na warsztatach organizowanych zazwyczaj w związku z obchodami Urodzin Buddy.

***

Koreańczycy na co dzień zapracowani, wiecznie gdzieś spieszący, w ten piękny majowy dzień wyglądali na zrelaksowanych i odprężonych. W skupieniu słuchali mnichów mówiących o potrzebie zrozumienia, pokoju i oddania się pod opiekę Miłosiernego Buddy. Ale Urodziny Buddy to przede wszystkim czas radości i zabawy. Pod wieczór w świątyniach zaczęły rozbrzmiewać rytmiczne uderzenia w bębny, rozradowani ludzie klaskali, a po paru minutach wszyscy zaczęli tańczyć i śpiewać pod kamiennym wzrokiem posągów Buddów i boddhisatwów. Mnisi też! Zabawa trwała do późnej nocy.

Nazajutrz rano już tylko lampiony rozwieszone na ulicach przypominały, że poprzedni dzień był niezwykły. Seulczycy jak co dzień spieszyli do pracy, gigantyczne korki blokowały centrum, zamiast dźwięku buddyjskich kołatek słychać było klaksony samochodów...

Więcej o: