Herbatka z Chin

Doktor zachwala swoją uzdrawiającą herbatkę ?na wszystko? i namawia do lektury dziękczynnych listów od byłych pacjentów (ustąpił nawet rak), pokazuje zeszyty z wpisami gości (m.in. dwa miesiące wcześniej gościł tu znany z Monty Pythona Brytyjczyk Michael Palin wraz z ekipą BBC)

Wcale nie szukałyśmy słynnego doktora He i jego Kliniki Nefrytowego Smoka. To doktor nas odnalazł!

Do Baishy u podnóża Śnieżnej Góry Nefrytowego Smoka (5500 m n.p.m.) w północnej części chińskiej prowincji Yunnan, niedaleko miasta Lijang, przyciągnęły nas niezwykłe drewniane pałace z czasów królestwa Naxi (1271-1368) i wspaniałe freski sprzed wieków. Na uliczce pełnej sklepów z pamiątkami i knajpek znienacka wyrósł przed nami siwobrody starzec (jak dowiedziałam się później, urodził się w 1923 r.). Miał na sobie niebieski płaszcz niemal do ziemi z wystrzępionym kołnierzem z misia. - Jestem słynny doktor He. Na pewno o mnie słyszałyście - zagaił po angielsku i poprowadził do kliniki. Jej wnętrze (zarazem dom doktora i jego rodziny, wszyscy zaangażowani w lecznictwo, na tyłach ogród i zielnik) dosłownie wytapetowano artykułami na temat He i jego sukcesów medycznych. Znajdujemy wśród nich dwa obszerne teksty z polskiej prasy sprzed paru lat. Doktor zachwala swoją uzdrawiającą herbatkę "na wszystko" i namawia do lektury dziękczynnych listów od byłych pacjentów (ustąpił nawet rak), pokazuje zeszyty z wpisami gości (m.in. dwa miesiące wcześniej gościł tu znany z Monty Pythona Brytyjczyk Michael Palin wraz z ekipą BBC).

Żona doktora przynosi czajniczek uzdrawiającej herbatki - wygląda podejrzanie (bury kolor) i smakuje średnio, ale dzielnie wypijamy po dwie czarki. Doktor nie chce nas wypuścić, dopóki nie przejrzymy pamiątkowych zeszytów, wycinków i korespondencji. Wreszcie prowadzi do kantorka za ścianą. Pełno tu plastikowych wiaderek z herbacianym proszkiem. Bierze parę garści, pakuje w szary papier i daje nam w prezencie, prosząc jedynie o rozpowszechnianie w Polsce wieści o klinice. Na odchodnym pozwala się sfotografować na schodkach budynku. Po chwili porzuca nas i biegnie ku grupce idących ulicą wycieczkowiczów...

Od roku trzymam herbatkę w kuchennej szufladzie - na szczęście nie muszę jej pić.

Więcej o: