Gliwice: Wilcze Gardło

Zbudowane w latach 1937-41 miało być wzorcowym osiedlem dla rodzin członków S.A. ?To moje osiedle i fajnie mi tu? - pisze w internetowym blogu Anusia

Trafiłam tu, podpatrując pracę młodej artystki Oli Polisiewicz. W Wilczym Gardle, jednej z dzielnic Gliwic, skąd pochodzi, powstaje jej najnowszy projekt. Ola kolekcjonuje gładkie fasady i idealnie pionowe linie narodowosocjalistycznej architektury. Filmuje Wilcze Gardło, które na jej komputerze stanie się pierwowzorem rekonstrukcji Warszawy odtworzonej według planów niemieckich architektów czasu okupacji. Swój projekt nazwała "Wartopia" ("wojna" i "utopia"). Śladem przedwojennej utopii, miniaturą miasta idealnego, jest właśnie gliwickie Wilcze Gardło.

***

Nazwa tego włączonego w 1975 r. do Gliwic osiedla pojawiła się pod koniec II wojny światowej. Kto użył jej po raz pierwszy - nie wiemy. Ten fragment rodzinnego miasta fascynuje Olę od dawna. Dla mnie, wędrowniczki z Mazowsza, to dodatkowy architektoniczny bonus: już w Gliwicach czuję się jak za granicą. Ulice są wąskie i niewielkie. - Przedwojenna architektura Gliwic ma bardzo ludzki wymiar. Jest w niej coś, co wycisza emocje, uspokaja - mówi moja przewodniczka.

Gliwice powstały na "kurzawkach", piaszczystym podłożu. Niemcy bali się " kurzawek" jak ognia - mówi Ola. W Gliwicach przed wojną wiadomo było, gdzie nie można budować. Po wojnie nowe państwo, wbrew naturze, wybudowało na tych miejscach całe osiedla. Już po dwudziestu latach zaczęły się sypać i znikać. Etymologia Gliwic ma mokrą konsystencję - "gliwieć" to gnić, rozkładać się i zanikać. Jak antymateria.

***

Jeśli nie liczyć starej części miasta z rynkiem (kamieniczki z XV-XIX w.), piastowskim zamkiem z XIV w. (przebudowany w XVI) znanym jako Dwór Cetryczków i resztkami murów obronnych - Gliwice rozłażą się i rozchodzą jakby bez celu. XIX-wieczne kamieniczki o zasłoniętej czarnym pyłem tożsamości nagle się urywają poprzetykane narodowosocjalistycznymi plombami z lat 30. i masztami wieżowców, które pozazdrościły rozmachu i trwałości drewnianej konstrukcji najwyższej w kraju radiostacji (od "prowokacji Gliwickiej" zaczęła się II wojna). Między nimi familoki. Gliwice to jeden z najważniejszych węzłów kolejowych w Polsce. Pierwszą linię kolejową z Wrocławia do Katowic przez Gliwice poprowadzono w 1845 r. Od końca XIX w. działała także kolej wąskotorowa; ostatnia, z pociągami osobowymi była czynna do 1992 r. Dla pejzażu Gliwic typowe są szyny i tramwaje. Miasto jest ważnym węzłem drogowym. Przez południowe dzielnice biegnie nieukończona autostrada z Berlina do Bytomia. Przed wojną były tu trzy teatry i pierwsza scena obrotowa w Europie.

***

Oddalone o kilka kilometrów od centrum Wilcze Gardło to materialny ślad "wspólnoty niemieckiej, wewnętrznie uporządkowanej i zdolnej do kolonizacji". Tak w publikacji "Warschau unter deutscher Herrschaft" (Warszawa pod panowaniem niemieckim) wydanej w czasie okupacji określono niemiecką ekspansję budowlaną na Wschód. Jadąc na południowy zachód ul. Daszyńskiego, jedną z głównych arterii komunikacyjnych, mam w głowie niedawno przeczytane zdanie niemieckiego planisty Gdańska i Prus Zachodnich Edwarda Liedeckego, który w 1940 r., wymieniając cele programowego zniemczenia terenów przyłączonych do Rzeszy, stwierdził: "Kultura polska, która mogłaby przyjąć kształt przestrzenny, nie istnieje".

Kultura niemiecka przeciwnie, lubiła przyjmować bardzo konkretne, przestrzenne kształty. Stąd Wilcze Gardło. Zaprojektował je w czasach narodowosocjalistycznej ekstazy Rudolf Fischer, niemiecki architekt z Bytomia. Zbudowane w latach 1937-41 miało być wzorcowym osiedlem S.A. tzw. SA - Siedlung (w czasie wojny Dankopfersiedlung der S.A.-Glaubenstadt) o starogermańskim charakterze. Forma architektoniczna osiedla domów jednorodzinnych i piętrowych malutkich kamieniczek miała wskazywać na status społeczno-polityczny mieszkańców, w tym wypadku funkcjonariuszy S.A. i ich rodzin. W Gliwicach mamy okazję zobaczyć doskonale zachowany zespół kanonicznych dla architektury III Rzeszy form wywodzących się jeszcze z czasów wilhelmiańskich. Wtedy to powstała idea robotniczych osiedli domków jednorodzinnych, bo (jak wówczas odkryto) zadowolony robotnik to robotnik wydajny. Prosty, nawiązujący do "rodzimych" form dom (murowany, tynkowany, z dwuspadowym dachem i skromną elewacją) miał także oddziaływać pedagogicznie i kształcić w pracowniku pożądane cechy, jak: karność, wierność, niezawodność, posłuszeństwo i zamiłowanie do porządku.

Dziś jedno- czy kilkurodzinne domy w Wilczym Gardle wyglądają bardzo swojsko. "To moje osiedle i fajnie mi tu" - pisze w internetowym blogu Anusia. Domy maszerują równym krokiem wokół dwóch centrów kompozycyjnych - rynku, pośrodku którego, w nawiązaniu do XIX-wiecznej idei "miasta-ogrodu" zaprojektowano park i stadionu z trybuną już za jego murami. Symetria i porządek. Precyzyjnie wyznaczone ciągi komunikacyjne i funkcje poszczególnych budynków. Wokół rynku w przyziemiach sklepy. Tak jest do dziś. Brama główna przebija dawny Dom Zebrań. Droga okrąża park i wylatuje wąskim gardłem równolegle ustawionych do siebie domów. Za rynkiem wąska szyja dwóch symetrycznych budynków - domy dla nauczycieli. Dalej w lewo wygina się w łuk szkoła. Jej wybrzuszona fasada przypomina żelazną turbinę albo obręcz. Ola jest w swoim żywiole. Filmuje pod światło betonowe wypustki elewacji szkoły. Wokół południowa sobotnia cisza. Na rynku słońce w zenicie tnie wałki budynków na grube plastry.

Za szkołą boisko i opuszczony stadion. Wzdłuż obwodnic, po których od czasu do czasu przemyka samochód na niemieckich rejestracjach, wyrosły rozmieszczone w równych odstępach jednorodzinne domki: dwa pokoje, kuchnia i aneks gospodarczy na parterze, dwie sypialnie i salon na piętrze. Przy każdym 1000-metrowy ogród. Heimatstil. Kubiczne formy, gładkie ściany, żadnych podziałów czy ornamentów. (Takie "wzorcowe niemieckie osiedla" miały powstać po zwycięskiej wojnie wokół Warszawy dla jej nowych, nieznających polskiego mieszkańców).

***

Wchodzimy przez bramę w dawnym Domu Zebrań (Gemeinschaftheim). Na trawniku biwakują faceci wygoleni na

łyso, parkuje nie najnowsze bmw. Swojski grymas bezformia. Ryk z jaskini w bramie, gdzie, jak pisze "kitek" w internetowym blogu, "chleją 24 h/ dobę". W przyziemiach kamieniczek sklepy. Sklep z szyldem "Wędliny" (czcionka z lat 60.) nieczynny. Towar sprzedaje się z zaparkowanej obok nyski.

Po wojnie w Wilczym Gardle zamieszkali emigranci z Francji. Z nimi - potrzeba indywidualizmu i ekspresji. Dziś ogródek ogródkowi nierówny. Jednorodzinne domki stoją w tych samych miejscach, ale nie wszędzie są do siebie podobne. Spiczaste dachy jak zwykle są ponad wszystkim. A niemieckie tynki nadal świetnie się trzymają.

http://www.um.gliwice.pl

Korzystałam z: Irma Kozina "Wilcze Gardło w latach 1939-1941. Uwagi o sztuce na Śląsku w okresie narodowego socjalizmu, w: Sztuka i władza, Warszawa 2001, Piotr Krakowski "Sztuka Trzeciej Rzeszy", Kraków 2002, Niels Gutschow, Barbara Klain: "Zagłada i utopia. Urbanistyka Warszawy w latach 1939-1945 (katalog wystawy)", Muzeum Historyczne, Warszawa 2003

Więcej o: