Tekst zajął I miejsce w konkursie portalu Gazeta.pl "Chwalę też swoje".
Zwiedzanie rozpoczynamy od Błędnych Skał. Doprowadza nas tu czerwony szlak zaczynający się w Kudowie Zdroju (można też dojechać samochodem bądź autokarem, tyle że na wiodącej do nich drodze jest ruch wahadłowy - wjazd o pełnych godzinach, zjazd pół godziny po pełnej godzinie). Błędne (do 852 m n.p.m.) są gąszczem zadziwiających form skalnych, wąskich przejść, baszt, szczelin i tuneli. Istny labirynt. Dobrze, że trasa jest wyraźnie oznakowana. Poza tym jest tu tak dużo turystów, że gdzieniegdzie zwiedzanie przypomina przesuwanie się kolejki w supermarkecie. Jednak krajobrazy rekompensują tłok i brak intymnego kontaktu z przyrodą. Kształty mijanych skałek są tak niesamowite, że nawet nie silimy się na szukanie dla nich określeń. Głowy, grzyby, okręty... Kilkumetrowe rozpadliny wciskają się między wysokie baszty i kamiennych pielgrzymów. Olbrzymie głazy stoją na cienkich stopkach i zdają się żonglować prawami fizyki. Przychodzimy im z pomocą i podpieramy je, dostawiając nowe patyki do tych, które pozostawili poprzedni turyści.
Co rusz zapiera nam dech w piersiach - z wrażenia, ale nie ze zmęczenia, bowiem godzinna trasa turystyczna (wstęp 2,5-5 zł) nie jest szczególnie forsowna. Pewne utrudnienia czekają jedynie osoby o zbyt dużej tuszy - niektóre przejścia mają zaledwie 30-40 cm szerokości i trzeba się tam nieźle nagimnastykować.
Drugiego dnia wyruszamy na Szczeliniec Wielki. Do Karłowa dojeżdżamy samochodem, dalej pieszo. Pierwszy zachwyt: Małpolud. Monumentalna głowa z wysuniętą do przodu szczęką, wystającymi łukami skroniowymi i sterczącą grzywką patrzy władczo na rozpościerającą się w dole krainę. Twarda i nieruchoma, kamienna, lecz zarazem ciepła, przywodzi na myśl pluszową maskotkę lub Tytusa, popularnego bohatera komiksów. Obok ogromne garby przytłaczają wielbłąda. Kwoka wyciąga dziób w oczekiwaniu na karmę. Surrealistyczny Słoń udaje arcydzieło hiszpańskich mistrzów. Wiewiórka, sowa, niedźwiedź... Kamienne zoo. Są jeszcze m.in. Pałac i Panna, a także miejsce widokowe - Tron Pradziadka (najwyższy punkt Gór Stołowych, 919 m), jednak formy przypominające zwierzęta są najbardziej sugestywne. W porównaniu z Błędnymi Skałami niecodziennych kształtów jest mniej, a te, które są, łatwiej opisać przy odrobinie wyobraźni.
W skalistych formach pewnej części trasy pobożni ludzie odkryli alegorie życia po śmierci. Przez Diabelską Kuchnię schodzimy do Piekła. Ogromne, 30-metrowe ściany wznoszą się nad szeroką na 5-6 m szczeliną. Sierpień, lecz na dole chłodno, ciemno i wilgotno. Nieprzyjemnie. Nikt nie pozostaje tu zbyt długo, my także uciekamy po drewnianej drabince do góry. Tu płaskie skały tworzą półpiętro - Czyściec. Trochę cieplej. Zaciekawieni, co będzie dalej, kontynuujemy wspinaczkę. Wychodzimy na sam szczyt - do Nieba, rozległego tarasu widokowego. Nogi drżą, gdy zbliżamy się do jego krawędzi - stromej, kilkudziesięciometrowej ściany. Poniżej olbrzymie zaokrąglone głazy. Wydaje się, że to mięciutkie, kamienne cumulusy. Wspaniałe. Podziwiamy je dłuższą chwilę. Piękne jest to Niebo na Ziemi...
W natłoku form skalnych przeoczyliśmy gdzieś dwie bardzo oryginalne - Kołyskę Księżniczki Emilki i Serce Ducha Gór. To chybotki, które pomimo dużej wagi można dość łatwo poruszyć, rozchybotać.
Szczeliniec Wielki (wstęp 2,5-5 zł) pozostawił mnóstwo wrażeń. Szkoda tylko, że nie możemy zwiedzić jego mniejszego o 24 m brata bliźniaka. Szczeliniec Mały (895 m) jest zamknięty dla ruchu turystycznego, to teren ścisłego rezerwatu przyrody.
Ostatnia nasza wycieczka w Góry Stołowe jest dość przypadkowa. Wcześniej nie słyszeliśmy o zakątku Białe Skały. Gdy idziemy żółtym szlakiem od Lisiej Przełęczy (kilka minut drogi samochodem na południe od Karłowa), zrazu nic nie zapowiada wspaniałości, jakich za chwilę będziemy świadkami. Ot, kolejna leśna ścieżka u podnóża urwiska. Wznoszące się nad głową kilkunastometrowe zwarte ściany są tak częstym widokiem w Górach Stołowych, że już przestały zachwycać. Jedyne, co wydaje się wyraźnie odróżniać ten zakątek od Szczelińca czy Błędnych Skał, to zupełny brak turystów. Nie ma wycieczek szkolnych, zdyszanych emerytów, dzieci, które płaczą, że chcą już wracać. Cisza, spokój, samotność - idealne warunki do kontemplowania przyrody. Wspaniale, lecz czy trzeba wlec się na kraniec Polski, by zaznać tego wszystkiego? Jednak po 40 minutach nasza wytrwałość zostaje nagrodzona. Otwiera się przed nami kraina odmienna od widzianych dotąd w Górach Stołowych. Nie ma tu tak wielkiego nagromadzenia niesamowitych form skalnych, wąskich szczelin i tuneli. Wchodzimy między kilkudziesięciometrowe skały barwy białej lub kremowej. Niektórym nadano nazwy - Zielony Król, Kibic, Zielona Dama, Zły, As Atu - jednak trzeba mocno wysilić wyobraźnię, by uznać je za choć trochę adekwatne.
Większość Białych Skał stoi dość rzadko i pozwala światłu docierać do swojego podnóża. Dzięki temu bujnie rozwija się tu roślinność - olbrzymie świerki, karłowate brzozy i buki, trawy, jagodziska. Jest zielono i soczyście, zupełnie inaczej niż w jałowych labiryntach Błędnych Skał czy ponurym piekle Szczelińca. W wielu miejscach na nieprzepuszczalnym podłożu stoi woda, zapewniając idealne warunki do rozwoju roślinności bagiennej.
Malowniczość i brak turystów sprawiły, że uznaliśmy Białe Skały za najbardziej romantyczny zakątek Gór Stołowych.
Tekst zwyciężył w konkursie na reportaż z podróży po Polsce "Chwalę też swoje" zorganizowanym przez portal Gazeta.pl
Jako jedyne góry w Polsce nie są pochodzenia fałdowego, lecz płytowego. Zbudowane są ze skał osadowych powstałych kiedyś na dnie morza. Ich warstwy w układzie stare piaskowce-margle-młode piaskowce leżą na sobie niemal idealnie poziomo, jak płyty (z dużej odległości przypominają powierzchnię stołu). Z czasem morze wycofało się, a rejon ten stał się teatrem zmagań sił wypiętrzających i niszczących, okresy podnoszenia terenu i zrównania go następowały kolejno po sobie. Góry podlegają stałej erozji chemicznej (rozpuszczające działanie wody), mechanicznej (drążenie przez wiatr i rozsadzanie przez zamarzającą wodę) i organicznej (oddziaływanie świata roślinnego i zwierzęcego). Zróżnicowana odporność skał na erozję zadecydowała o oryginalności powstałych form. Dobrym przykładem są porozrzucane wszędzie grzyby, których kapelusze tworzą odporne na wietrzenie piaskowce, a cienkie nóżki - łatwiej erodujące margle.
Prawie do końca XVIII w. Szczeliniec Wielki był nieznany. Zaczęli się nim interesować dopiero pruscy wojskowi - fortyfikując Ziemię Kłodzką, kreślili plany wybudowania twierdzy na Szczelińcu. W 1790 r. przybył nawet z wizją lokalną Fryderyk Wilhelm II. Twierdza nie powstała, ale miejsce zyskało sławę, tym bardziej że niedługo po pruskim królu zawitał tu Johann Wolfgang von Goethe. Bliskość uzdrowisk w Kudowie i Dusznikach spowodowała, że górę zaczęli zdobywać pierwsi turyści. Wkrótce potem Franciszek Pabel, który oprowadzał Fryderyka Wilhelma II, został mianowany królewskim kasjerem i przewodnikiem po Szczelińcu Wielkim. Pabel napisał też pierwszy przewodnik i doprowadził do powstania szeregu udogodnień dla zwiedzających. Potomni uznali go za głównego popularyzatora Szczelińca i przy wejściu na skały umieścili poświęconą mu tablicę pamiątkową. Podobna uwiecznia wizytę Goethego.
Na bazę noclegową wybraliśmy dogodnie położoną Kudowę Zdrój. Pieszo można stąd dojść na Błędne Skały (niecałe 2 godz.), Szczeliniec Wielki (3,5 godz.) i Białe Skały (ponad 3 godz.). Można też udać się na wycieczki autokarowe do Wrocławia, Pragi, Wiednia czy czeskiej części Gór Stołowych (np. jednodniowa wycieczka do Pragi i zwiedzanie jej z przewodnikiem - ok. 50 zł). W samej Kudowie i okolicach na uwagę zasługują: Park Zdrojowy z zabytkowymi drzewami, Muzeum Żaby z kolekcją 3 tys. przedmiotów z 20 krajów, Szlak Ginących Zawodów, Muzeum Zabawek, Aqua Park "Wodny Świat" z kręgielnią i siłownią. Warto zobaczyć skansen w Pstrążnej z budynkami z Kotliny Kłodzkiej oraz ruchomą szopkę z 250 rzeźbionymi figurkami, a w pobliskiej Czermnej - Kaplicę Czaszek z 1776 r. Jej ściany, sufit, a nawet ołtarz wyłożono ok. 3 tys. ludzkich czaszek, w piwnicy pod kaplicą zgromadzono kości dalszych 21 tys. osób.