Byłem oczarowany ludźmi, krajobrazem i niebywałą kuchnią. To miejsce na ziemi, w którym nikomu się jeszcze nie spieszy. Postanowiłem tam wracać. Udało mi się trzykrotnie. Po raz pierwszy tylko jako turysta, potem grałem koncerty. Przyszłość Transylwanii zdaje się być przesądzona. Wykupią ją Niemcy albo Francuzi, a potem turyści rozniosą na butach. Zbudują deptaki i postawią kioski z tandetą. Dlatego myślę już o nowym miejscu, z którym mógłbym się zaprzyjaźnić i odpocząć, choć w ostatnich latach to słowo jest dla mnie dość abstrakcyjne.
również miejsca nieskażone masową turystyką: Beskid Niski, Górny Śląsk, Warmię. Mam dom wiejski na Kaszubach, gdzie siedzę z rodziną od maja do września. Z czasem wokół zrobiło się coraz ciaśniej. Zacząłem się obawiać o spokój i ciszę w tym miejscu, ale dzisiaj wynajęcie domku kosztuje niemal tyle co wycieczka na Rodos i Majorkę. No i na szczęście rodacy wybierają raczej wyjazdy zagraniczne.
saksofonem zapakowanym w materiałowy futerał podobny do plecaka. Nie wzbudzam sensacji, bo wyglądam na turystę. Nie wiem dlaczego, ale uważam, że nawet podczas najkrótszej wyprawy przyda mi się instrument. Jakoś o innych potrzebnych rzeczach, takich jak sweter czy parasol, zapominam. A tak szczerze - nie lubię po prostu dźwigać zbyt wielu przedmiotów. Mój sprawdzony sposób podróżowania jest taki: wsiadamy z żoną na dworcu do pociągu, który jedzie gdzieś daleko, wysiadamy na jakiejś stacji, szukamy w miasteczku noclegu i wędrujemy pieszo od wsi do wsi. Jak ktoś kilka tygodni planuje wypoczynek, to nie może się dobrze skończyć. Nie wyobrażam sobie zorganizowanej wycieczki samolotem do ciepłych krajów.
znalazłem w Rumunii w miejscowości Biertan, prowadziła go żona pastora ewangelickiego. Miał piękne drewniane pokoje, a na obiad serwowano najlepszą pieczeń, jaką jadłem w życiu. Byliśmy zaskoczeni tak ciepłym przyjęciem. Nie cierpię klimatyzacji i śniadań ze sztucznych produktów, dlatego omijam wszelkie sieciowe hotele.
Rumunii. Jadłem tam dwie najlepsze zupy na świecie - cziorba de burta i cziorba de pereshore . Po ostatnich trasach koncertowych po Europie muszę stwierdzić, że kuchnia jest nie najlepsza. Za to u nas pojawiło się ostatnio wiele przydrożnych barów, w których można smacznie zjeść coś polskiego. Zupełnie inaczej jest w dużych miastach, gdzie restauratorzy poszli na ilość, a nie na jakość.
chyba nie ma takiego miejsca. Przecież od mojej ostatniej wizyty wiele się może zmienić. Każdy zakątek ciągnie z innych powodów. Raz to po prostu urok miejsca, kiedy indziej - miłe wrażenie z koncertu i spotkań ze słuchaczami.
Ameryka Południowa, a szczególnie Peru. Jednak moim głównym celem jest chyba podróż gdziekolwiek, ale już bez saksofonu. Chciałbym jakiś czas zupełnie nie myśleć o robocie.