Luksemburg - na balkonie Europy

Patrzę z góry na Alzette. Może z rzeki wyłoni się Meluzyna?

Wjeżdżając do Wielkiego Księstwa Luksemburga od strony Niemiec, nie mogę oderwać oczu od widoków. Za oknami pociągu przesuwają się zielone wzgórza, słoneczne doliny z winnicami i szeroko rozlaną Mozelą. Im bliżej stolicy (o tej samej nazwie, co państwo), tym częściej przez gęsto zalesione stoki przeświecają nagie skały. Ardeny nie są wysokie, ale poszarpane piaskowce budzą respekt.

Miastu Luksemburg romantyzmu dodają liczne pozostałości fortyfikacji na urwistych skałach i głębokie wąwozy, na dnie których wiją się rzeki Alzette i Pétrusse. Przez wieki był najsilniejszą fortecą Europy - nazywano go "Gibraltarem Północy". Znaczną część fortyfikacji rozebrano w ramach demilitaryzacji w latach 1867-13, ale to, co pozostało, potężnie działa na wyobraźnię.

Stolica leży w regionie Gutland, czyli w "dobrym kraju". Liczy 82 tys. mieszkańców (całe księstwo ponad 451 tys. i 2,6 tys. km kw. powierzchni). Okolice stołecznego dworca nie różnią się innych europejskich metropolii. Ale kiedy wchodzę na prowadzący na Stare Miasto Viaduc przerzucony wysoko na rzeką Pétrusse, otacza mnie baśniowa panorama. Po bokach otwierają się głębokie wąwozy z masą zieleni, z przodu starówka górująca nad miastem. Oszołomiona wrażeniami nie zauważam nawet, kiedy gubię aparat fotograficzny. Na końcu długiego mostu dogania mnie wesoły Luksemburczyk na rowerze i oddaje zgubę.

***

Na drugim brzegu mijam cytadelę, w której płonie wieczny ogień upamiętniający ofiary II wojny, i podążając krajem starówki, wychodzę na wschodni, skalisty brzeg rzeki Alzette.

To tutaj w 963 r. Zygfryd z Lotaryngii, hrabia Ardenów, wzniósł zamek Lucilinburhuc (małą fortecę) na skale Bock, dając początek Luksemburgowi. Przez blisko 1000 lat ten doskonały strategicznie punkt rozbudowywali jego następcy: Luksemburczycy, Burgundczycy, Hiszpanie, Francuzi, Austriacy i Związek Niemiecki. W rezultacie miasto-twierdzę na skraju pionowych parowów opasywały trzy mury obronne z bastionami, fortami i siecią podziemnych tuneli zwanych kazamatami.

Pozostałości fortyfikacji na skałach od strony Alzette wyglądają imponująco. Szczególnie piękna panorama roztacza się z Chemin de la Corniche (to właściwie tę drogę luksemburski pisarz Batty Weber nazwał "najpiękniejszym balkonem Europy", ale porównanie pasuje do całego księstwa). Najstarsza część fortyfikacji to tzw. Pomnik Milenium (obszar wytyczony podczas obchodów tysiąclecia państwa) z odsłoniętymi lub zrekonstruowanymi fundamentami z czasów Zygfryda. Obok nich znajduje się zejście do XVII-wiecznych kazamatów zbudowanych przez Hiszpanów. Od tych klaustrofobicznych korytarzy wolę panoramiczne widoki na powierzchni. Spaceruję więc wzdłuż rue Sigefroi przechodzącej w Montee de Clausen - od najstarszego luksemburskiego kościoła św. Michała do resztek kamiennej wieży Dent Creuse (Dziurawy Ząb), pozostałości po zamku Zygfryda.

Patrzę z góry na Alzette. Może z rzeki wyłoni się Meluzyna? Według legendy Zygfryd żeniąc się z nią, nie wiedział, że jest syreną. Jej uroda tak go oczarowała, że nie wnikał, dlaczego postawiła mu dziwny warunek - zgodziła się go poślubić, jeśli raz w miesiącu pozwoli jej zniknąć na cały dzień i nie będzie dociekał, co wówczas robi. Zygfryd dotrzymywał obietnicy przez długie lata szczęśliwego małżeństwa. Ale w końcu ciekawość wzięła górę - przez dziurkę od klucza zobaczył, że Meluzyna pluszcze się w wannie, machając rybim ogonem. Syrena, kiedy jej sekret został odkryty, skoczyła z okna do Alzette i nigdy do zamku nie wróciła. Niektórzy twierdzą, że widywali ją na rzece...

Urody dodają Alzette dwa mosty. Z prawej XIX-wieczny Stary Most - Viaduct/Passerelle (290 m długości, 45 m wysokości), rozpięty na 24 wyniosłych łukach nad rozległa doliną, który kojarzy się ze starożytnym akweduktem. Z lewej - nowoczesny Pont Grand Duchesse Charlotte (księżna władała Luksemburgiem od 1919 do 1964 r. i do dziś jest ciepło wspominana), zwany też "Czerwonym mostem", bo niczym czerwona wstęga przecina niebo i niknie w zielonych brzegach. Oba mosty harmonijnie wkomponowują się w pejzaż.

Z mojej spacerowej trasy widać także jak na dłoni Dolne Miasto, tzw. Grund, z wyniosłym kościołem św. Jana Chrzciciela zwieńczonym ostrą wieżą. Można tam zjechać bezpłatną windą z placu St. Esprit albo dojść wzdłuż średniowiecznego muru obronnego (Mur de Wenceslas), trasą zwaną "1000 lat w 100 minut".

Na skalnych ścianach nad Alzette wznosi się jeszcze wiele innych zabytkowych fragmentów fortyfikacji, m.in. na przeciwległym krańcu doliny Fort Thüngen noszący imię XVIII-wiecznego austriackiego komendanta.

***

Wspaniałą północno-wschodnią panoramę miasta zamyka płaskowyż Kirchberg, gdzie ulokowano instytucje Unii Europejskiej. Z daleka ponad zielonymi wzgórzami widać trzy wieżowce (najwyższy ma 23 piętra) należące do unijnego Centrum Europejskiego. Szczerze mówiąc, psują nastrojowy pejzaż. Ale Luksemburczycy są dumni, że ich mały kraj jest siedzibą kilku głównych instytucji UE, m.in. Sekretariatu Parlamentu Europejskiego, Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości i Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Do unijnej dzielnicy można dostać się przez futurystyczny most Wielkiej Księżnej Charlotty. Przed wjazdem na most stoi pomnik urodzonego w Luksemburgu w 1886 r. ojca zjednoczonej Europy Roberta Schumana. Pomnik, dzieło luksemburskiego architekta Roberta Lentza z lat 60., jest również nowoczesny. Stalową kolumnę wieńczą szpikulce symbolizujące sześć państw (Francję, Niemcy, Włochy, Belgię, Holandię i Luksemburg), które przystąpiły na początku lat 50. do Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali. Współtwórcą Wspólnoty był Schuman (wówczas minister spraw zagranicznych Francji). Jej utworzenie dało początek powojennej europejskiej integracji.

Po drugiej stronie Alzette na Kirchbergu mieszczą się też inne nowoczesne budowle świadczące o tym, że Księstwo żyje nie tylko przeszłością, m.in. centrala radiowo-telewizyjnej korporacji RTL Group, przedstawicielstwa wielu banków (Luksemburg jest jednym z największych światowych centrów finansowych) i centrum wystawowe LUXEXPO.

***

Fortyfikacje Luksemburga i Stare Miasto w 1994 r. zostały wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO, o czym przypomina trójjęzyczna (francusko-niemiecko-angielska) tablica na murach warownych najwyraźniej adresowana do turystów, bo nie ma informacji w luksemburskim. A przecież to język równoprawny z francuskim i niemieckim. Każdy rodowity mieszkaniec Księstwa jest prawdziwym poliglotą. Na ulicy najczęściej słychać francuski - nic dziwnego, jest on językiem administracyjnym od XIV w. Ale na pytanie po niemiecku odpowie każdy. A znajomość luksemburskiego to sprawa narodowego honoru. Długo funkcjonował na prawach dialektu. Odkąd w 1984 r. stał się językiem oficjalnym, powszechnie uczy się go w szkołach. "Lëtzebuergesch", czyli luksemburski, cudzoziemcowi przypomina mieszankę germańsko-romańską. "Wéi geet et?" (Jak się masz?) przypomina niemieckie "Wie geht es dir?", "dziękuję" brzmi jak we francuskim - "merci". Młodzi Luksemburczycy połowę lekcji w szkołach spędzają na nauce języków, również angielskiego, włoskiego lub hiszpańskiego.

***

Wracam na Stare Miasto, nad którym górują trzy wieże katedry Notre Dame kłujące niebo ostrymi szpicami. Katedra jest mieszanką stylów, z zewnątrz łączy gotyk i renesans. Do środka wchodzi się przez bogato zdobiony barokowy portyk (pierwotnie katedra była jezuickim kościołem), a dalej mamy XX-wieczne art déco. W ołtarzu znajduje się otoczona wielką czcią cudowna figura Madonny z Dzieciątkiem zwanej Pocieszycielką Strapionych, patronki Luksemburga.

Stare Miasto obejmuje dwa duże i kilka mniejszych placów oraz gęstą sieć ulic z eleganckimi, przeważnie XVIII-wiecznymi kamienicami. To stosunkowo niewielka przestrzeń, ale dzięki różnicom poziomów wydaje się większa niż w rzeczywistości. Place d'Armes, zwany "salonem miasta", wyznaczono w XVII w. i w przeszłości był miejscem wojskowych parad. Dziś jest kolorowym deptakiem. Weekendowi turyści ciągną do biura turystycznego ulokowanego w budynku z zegarem i fryzem przedstawiającym XIII-wieczną hrabinę Ermesindę przekazującą obywatelom statut wolności. Tłumnie oblegają wychodzące na ulicę kawiarniane stoliki, słuchając koncertów z zaimprowizowanej obok sceny. Za nią, na niewielkim skwerze Jana Palacha, odkrywam biały marmurowy pomnik poświęcony dwóm XIX-wiecznym luksemburskim poetom Dicksowi i Michelowi Lentzowi. Muszę się dobrze przyjrzeć, by wypatrzyć ich portrety poniżej alegorycznych figur natchnienia i kolumny z heraldycznym luksemburskim lwem. Inskrypcja w języku luksemburskim "Chcemy zostać, kim jesteśmy" akcentuje poczucie dumy narodowej.

Drugi duży plac nosi imię Wilhelma II (tu bardziej znanego jako Guillaume II) - króla Niderlandów i Wielkiego Księcia Luksemburga w XIX w., który pierwszy dał Księstwu konstytucję parlamentarną, jedną z najbardziej liberalnych w Europie. Wilhelm "wjeżdża" na plac na koniu. Pomnik z brązu odlano w XIX w., a jego replika znajduje się w Hadze. Przy placu stoi także neoklasycystyczny ratusz strzeżony przez dwa kamienne lwy (w 1844 r. otwierał go sam Wilhelm II). Schodząc po schodach ku biegnącej niżej ul. Notre Dame, zatrzymuję się przy kamiennej fontannie z płaskorzeźbą XX-wiecznego poety Michela Rodange'a i dekoracyjną rzeźbą lisa (jej repliki znajduję potem na szyldach i wśród pamiątkowych gadżetów).

Luksemburczycy plac Wilhelma II popularnie nazywają Knuedler - od słowa "knued", czyli węzeł na sznurze, którym przepasywali habit franciszkanie. Nie bez powodu - w XIII w. stał w tym miejscu klasztor franciszkanów.

***

Dwie przecznice na wschód od placu Wilhelma II wprost na ulicy stoi Pałac Książęcy - od przechodniów i turystów oddzielają go jedynie dwie wartownicze budki, przed którymi czarnoskóry strażnik pełni z powagą swe obowiązki. Pałac pierwotnie był ratuszem. Z prawej strony ulokowała się Izba Deputowanych - luksemburski parlament. Luksemburg jest monarchią konstytucyjną. Od 2000 r. włada nim Wielki Książę Henryk (wnuk księżnej Charlotty i syn księcia Jana) wraz z żoną Marią Teresą.

Zwiedzanie pałacu jest możliwe tylko w lecie. Teraz mieszka już w nim rodzina książęca z pięciorgiem dzieci. Idę więc do dwóch pobliskich muzeów. W Musee d'Histoire przy rue de Saint Esprit (wstęp 5 euro, http://www.musee-hist.lu ) oglądam wystawę "Le grand pillage" (Wielka grabież) przypominającą, że w latach 1940-44 Luksemburg anektowały faszystowskie Niemcy, grabiąc książęcy pałac i domy deportowanych. W Musee National d'Histoire et d'Art Luxembourg (wstęp 5 euro, http://www.mnha.lu ) podziwiam z kolei skarby sztuki od prehistorii do współczesności, m.in. rzymską mozaikę z Vichten, średniowieczne rzeźby, a w galerii malarstwa: "Miłosierdzie" Lucasa Cranacha, XVI-wieczne płótno "Bachus, Wenus i Amor" Rosso Fiorentino namalowane dla króla Francji Franciszka I, akwarele Luksemburga pędzla Wiliama Turnera i kolekcję malarstwa rodzimych artystów.

Z nowoczesnego budynku muzeum wychodzę na Marche aux Poissons (Targ Rybny), gdzie kiedyś krzyżowały się rzymskie drogi, a potem powstało pierwsze targowisko miasta. Nie ma już po nim śladu, za to stoją piękne zabytkowe domy.

***

Od zachodu Stare Miasto zamyka Boulevard Royal zwany luksemburskim Wall Street. Na krańcu krzyżującej się z nim Rue Notre Dame zaglądam do starego Kasyna, które pamięta koncertującego w nim w 1886 r. Franciszka Liszta. Od dawna nie jest już jaskinią hazardu, lecz siedzibą galerii sztuki współczesnej.

Stare Miasto opuszczam przy Gëlle Fra - złotej bogini wolności lśniącej w słońcu na wysokiej kolumnie, upamiętniającej poległych w I wojnie. Idę w stronę zbudowanego na początku XX w. mostu Adolphe (nosi imię ówczesnego Wielkiego Księcia), nazywanego także Nowym Mostem. Gdy go budowano, był cudem nowoczesnej techniki - opierał się na największych w świecie kamiennych łukach, łącząc brzegi Pétrusse na wysokości 42 m. Jest jeszcze jednym znakomitym punktem widokowym, z którego rozciąga się panorama na wąwóz Pétrusse. Nad rzeką także ciągną się fortyfikacje, których najokazalszą częścią jest Beck Bastion (niegdyś hiszpański) i Casamates de la Pétrusse.

Z mostu wychodzę na luksemburskie Pola Elizejskie - szeroką Avenue de Liberte, która prowadzi do Place de Paris. W połowie drogi zatrzymuje mnie jeszcze reprezentacyjny budynek z antycznymi figurami. W pierwszej chwili biorą go za Akademię Sztuki. Z bliska okazuje się, że figury rzeczywiście przedstawiają Victorię i Merkurego, ale budynek (z 1922 r.) jest siedzibą jednej z największych światowych korporacji stali ARCELOR.

Przyspieszam kroku, bo do dworca ciągle daleko. Kiedy tam docieram, zegar na stylowej wieży (mozelski barok) pokazuje, że do odjazdu zostało mi trzy minuty. Zdążyłam. Opuszczam Luksemburg, po raz ostatni zachłannie sycąc oczy zbyt szybko uciekającym pejzażem.

W sieci

http://www.lcto.lu - miejskie biura turystyczne

http://www.ont.lu

http://www.luxembourg-city.lu

http://www.luxembourg.lu

http://www.visitluxemburg.com

Można taniej

Dojazd

Pociągiem: np. z Kolonii 20-50 euro, z Brukseli 20-30, z Nancy 20

Noclegi

Najtańsze w schronisku młodzieżowym, rezerwacja http//:www.youthhostels.lu

Karty

Muséeskaart 3-dniowa za 7 euro uprawnia do korzystania z komunikacji miejskiej i wolnego wstępu lub zniżek do wielu zabytków i muzeów. Jeżeli chcemy zwiedzić całe Księstwo, lepiej kupić LuxembourgCard (jednodniowa 9 euro, trzydniowa 22) dającą podobne uprawnienia - dostępna tylko od Wielkanocy do 31 października. Karty kupimy w biurach turystycznych, hotelach lub muzeach

Więcej o: