Mężczyzna bronił się przed opuszczeniem statku przez trzy dni. Odgrażał się służbom, próbując wyjaśnić im, że to co robi, robi w słusznym celu. Na nic zdały się jednak jego tłumaczenia.
Jak podaje BBC, 44-letni maratończyk Reza Baluchi, który jest Irańczykiem mieszkającym na co dzień w Stanach Zjednoczonych, chciał dopłynąć samodzielnie wykonanym statkiem do Londynu. Straż przybrzeżną zaalarmował jednak wygląd statku. Wyglądał jak wielki kołowrotek dla chomika. Statek miał kształt koła z łopatkami i składał się z dużego, metalowego bębna i boi wypełnionych powietrzem. Obrót bębna wprawiał łopatki w ruch, dzięki czemu statek mógł poruszać się do przodu.
Niepokojąca była nie tylko konstrukcja statku, ale też fakt, że mężczyzna rozpoczął swoją podróż tuż przed huraganem. Mężczyzna nie chciał opuścić swojego statku przez trzy dni, grożąc, że się zabije i tłumacząc, że robi to w słusznym celu. Więcej informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Podróż Reza zakończyła się dopiero 1 września około 110 km od wyspy Tybee w stanie Georgia. Mężczyzna miał na statku bombę, która jak się później okazało, na szczęście była fałszywa.
Na podstawie stanu statku, który unosił się na wodzie oraz okablowania i boi, funkcjonariusze [amerykańskiej straży przybrzeżnej] ustalili, że Baluchi odbywał wyraźnie niebezpieczną podróż
- możemy przeczytać w dokumentach sądowych.
Nie był to jego pierwszy tego typu występek. Wcześniej trzy razy próbował podobnych rejsów i każdy z nich zakończył się interwencją straży przybrzeżnej. Za każdym razem tłumaczył, że zbiera pieniądze na szczytne cele.