Dorota Miśkiewicz, wokalistka

Serce zostało w Rzymie. Spacery ulicami stolicy Włoch bardzo mi odpowiadają. Wokół jest tak ładnie, że nie czuje się zmęczenia. Lubię rzymian - są głośni i bezpośredni, przed pracą wypijają na stojąco espresso w barze, na ulicy gwiżdżą za dziewczynami.

W tym mieście wszystko ma urok. Dlatego zawsze wrzucam drobniaki do fontanny Di Trevi, żeby wciąż tam powracać.

Niezapomniany dzień...

miał miejsce w Pradze. Mój chłopak Marek Napiórkowski [gitarzysta Anny Marii Jopek - przyp. kk] chciał koniecznie zaprosić mnie do knajpy U Zlatego Tigra, w której przed laty przesiadywał Bohumil Hrabal. Po całym dniu chodzenia w końcu do niej trafiliśmy. Byliśmy jedynymi obcokrajowcami, reszta gości sprawiała wrażenie, jakby przesiedzieli tu od lat. W tej knajpie nikt nie pyta, co podać, bo jest tylko piwo, i to w dużych ilościach. A w dodatku zanim skończysz pić, kelner bez proszenia przynosi kolejny kufel. Musiałam się nieźle nabłagać, żeby nie dostać następnego.

W Polsce lubię...

jeździć nad morze. Chyba na starość się tam przeprowadzę. I to nie do jakiejś małej wioseczki, ale do Gdyni, która podoba mi się najbardziej z całego Trójmiasta, choć nie ma takiej pięknej starówki jak Gdańsk.

Podróżuję z...

ludźmi. To, z kim się pojedzie, ma duże znaczenie dla wrażeń, jakie nas czekają na miejscu. Przeważnie towarzyszy mi Marek lub zespół, z którym akurat gram koncert. Przy okazji występów udało mi się zwiedzić różne miejsca. Dni sąsiadujące z koncertem staram się mieć wolne i spędzam je na oglądaniu okolicy. Na trasie z Włodzimierzem Nahornym (graliśmy Chopina na jazzowo) odwiedziliśmy wiele ciekawych miejsc. Byliśmy m.in. w Szanghaju, Sztokholmie, Edynburgu, Budapeszcie, Moskwie, Petersburgu, Algierze.

Mój ulubiony hotel...

nie mam. Żeby w każdym czuć się jak w domu, od razu po przyjeździe rozpakowuję się i rozkładam rzeczy na półkach.

Niebo w gębie poczułam...

podczas swoich pierwszych wakacji w Grecji. Co ciekawe, wszystko tam miało inny smak niż w Polsce. Pomidory były wprost boskie. Owoce morza świeże i pyszne. Tam pokochałam oliwki i wino retsina. Uważam, że potraw należy próbować w miejscu ich pochodzenia, wtedy można się rozkoszować pełnym smakiem.

Moja noga więcej nie stanie w...

nie ma takiego miejsca. Z każdej podróży można przywieźć niezapomniane wrażenia. Trochę obawiałam się wyjazdu do Rosji. Dzięki temu, że towarzyszył nam przewodnik, z wielu dziwnych, a nawet trudnych sytuacji mogliśmy się śmiać. Np. na granicy musiałam dokładnie wpisać, co wwożę do Rosji, a ten formularz wcale nie był łatwy do wypełnienia. Koledzy zwracali mi uwagę, że jak mam dwa smyczki, to muszę napisać, ile ich jest, bo przy wyjeździe mogę mieć problemy, że więcej wywożę, niż wwiozłam. Oni tam są bardzo skrupulatni.

Wkrótce będę w drodze...

może na narty. Choć przyznam, że niezależnie od pory roku kuszą mnie ciepłe kraje. Uwielbiam wypoczywać nad ciepłym morzem. W Polsce przeważnie wtedy jest smutno i zimno.

Wymarzony cel podróży to...

Islandia. W biurach podróży bardzo łatwo jest znaleźć jakąś ofertę do ciepłego kraju, ale np. wyjazd na północ jest już problemem. Chciałabym odwiedzić ojczyznę Björk, której muzykę bardzo lubię. Może jak tam pojadę, to zrozumiem, dlaczego tak śpiewa?

Więcej o: