Z radością przyjąłem nieoczekiwaną propozycję Henriego z Radio Suisse Romande - jedziemy do Gstaad, jednego z najsłynniejszych szwajcarskich kurortów. Z Genewy droga prowadzi przez Riwierę Szwajcarską wzdłuż jeziora Leman. Przed Lozanną mijamy Tolochenaz - w posiadłości Riond-Bosson mieszkał tu Ignacy Paderewski, a na gminnym cmentarzu pochowana jest Audrey Hepburn. W Vevey (tu w 1916 r. zmarł Henryk Sienkiewicz) autostrada się rozwidla - kierujemy się w stronę Fribourga, aby po pewnym czasie zboczyć na Bulle. Omijamy wyniosły zamek w Gruyeres, stolicę sera o tej samej nazwie. Nagle widzę tabliczkę "Rossiniere". Nie wiedziałem, że właśnie tędy wypadnie nam trasa. W Rossiniere przez kilkadziesiąt ostatnich lat życia mieszkał sławny malarza Baltazar Kłossowski, znany w świecie jako Balthus (uproszczony zapis fonetyczny polskiego Bartusia), którego obrazy jeszcze za życia malarza osiągały na aukcjach cenę setek tysięcy dolarów. Przyjaźnił się z Picassem, Camusem, Fellinim. I zawsze z dumą podkreślał, że wywodzi się z polskiego rodu szlacheckiego i pokazywał (wybranym) sygnet z herbem Rola (róże i dwa lemiesze). Jego ojciec był historykiem sztuki, matka, córka wrocławskiego kantora z synagogi Pod Białym Bocianem - malarką.
- Czy możemy się tu zatrzymać? - zapytałem Henriego i wyjaśniłem powód. Wkrótce pojawiła się strzałka wskazująca drogę do posiadłości Balthusa. Bez trudu znajdujemy Grand Chalet, willę z 1754 r. ze 113 oknami, największą w Alpach, otoczoną imponującym ogrodem. Balthus kupił Grand Chalet w 1977 r. i gruntownie odrestaurował. Na fasadzie napis: "Strzeż, Panie, tego domu i sprawiaj, aby jego mieszkańcy byli zawsze dobrymi chrześcijanami".
Willa wydaje się wymarła. Ostatnie, huczne jak zwykle urodziny gospodarz tej rezydencji obchodził 29 lutego 2000 r. Wśród gości - księstwo Aga Khan, baronowa Philippine de Rotschild, Philip Noiret z żoną, Bono z zespołu U2, Tony Curtis z żoną.
Balthus odszedł rok później, na zawsze. W ostatniej drodze towarzyszyli mu m.in. książęta: Aga Khan i Vittorio Emmanuele di Savoia z rodzinami oraz przybyły z Wrocławia kardynał Gulbinowicz, który posypał trumnę garścią polskiej ziemi.
Obok furty niewielki plakat: "Zamysły Balthusa. Wystawa rysunków i akwarel, czynna do 30 października, codziennie oprócz poniedziałków i wtorków" (dzieła Balthusa można zobaczyć w nowojorskim Museum of Modern Art, w londyńskiej Tate Gallery czy w Tokyo Station Gallery). Niestety, furta zamknięta na głucho, właśnie jest poniedziałek.
Do Gstaad jeszcze tylko 20 km. Jak wyjaśnia Henri, przyjęło się uważać, że w sezonie obowiązuje następująca "rejonizacja" w najbardziej znanych szwajcarskich kurortach: finansjera odwiedza St. Moritz, Aleksander Kwaśniewski - Davos, koronowane głowy - Kloster, a gwiazdy ekranu - Gstaad. Pobliskie lądowiska umożliwiają korzystanie z prywatnych samolotów, a Gstaad ma takie w Saanen (5 km).
W Gstaad bywała kiedyś Liz Taylor, po sąsiedzku pomieszkiwał Roger Moor (zostawił willę byłej żonie, a sobie kupił posiadłość w Crans-Montana, innym szwajcarskim kurorcie).
W styczniu przyjechali do Gstaad państwo Hallydayowie:
Laeticia zajmowała się adoptowaną córeczką Jade, a Johnny zjeżdżał ze stoków Berneńskiego Oberlandu. Gstaad Super Ski Region obejmuje 180 tras zjazdowych o łącznej długości 250 km. Gdyby Bóg był Szwajcarem, Alpy byłyby niższe - mówią znani ze skromności tubylcy.
Teraz ta kraina z zimowej baśni przemieniła się w krainę z letniego snu. Jest cicho i spokojnie. A jeszcze w lipcu, podczas turnieju Allianz Swiss Open Gstaad, sunął po deptaku kolorowy, gwarny tłum. Zjechało się ponad 40 tys. fanów tenisa. Sektor dla VIP-ów obsługiwany był przez 400 hostess, a catering przygotowywał gastronomiczny personel hotelu Palace.
Po sezonie, jak powiadają Szwajcarzy, łatwiej tu (i taniej!) zregenerować duszę i ciało. Jedyne zmartwienie, że nie zobaczymy Liz Taylor. Ale i tak minął czas, kiedy powiadano o niej, że jest kwintesencją kobiecości: kochanką w sypialni, kucharką w kuchni i damą na salonach.