U nas był królem wygnańcem, i to dwukrotnym. Podczas elekcji w 1704 i 1733 r. szlachta wybierała go na monarchę, po czym musiał uchodził z kraju. Po wielu perypetiach przedostał się do Francji, gdzie Ludwik XV, który był jego zięciem (w 1725 r. poślubił Marię, córkę Leszczyńskiego) oddał mu w 1736 r. we władanie Lotaryngię i Bar. Leszczyński był ich księciem do śmierci w 1766 r. Przez 30 lat panowania nie miał znaczącej władzy politycznej, ale zdobył wielki szacunek jako światły władca i mecenas sztuk. Na swój dwór zapraszał najwybitniejsze umysły Oświecenia, m.in. Woltera i Monteskiusza. Stanislasa upamiętniają w Nancy nazwy głównego placu, ulic, sklepów, hoteli i restauracji. Nic dziwnego - to on zamienił je w piękne miasto. Na jego polecenie architekt Emmanuel Héré i rzeźbiarz Berthélemy Guibal przebudowali centrum, nadając mu pałacową elegancję i szyk.
Place Stanislas (wcześniej plac Królewski) jest wspaniałym arcydziełem urbanistyki XVIII w., od 1983 r. na liście światowego dziedzictwa UNESCO. W tym roku miasto obchodzi 250-lecie jego wybudowania. Z tej okazji poddano go renowacji - dosłownie lśni szlachetną bielą kamienia. Trwa na nim niekończący się festiwal: koncerty, spotkania i widowiska pod hasłem "Nancy 2005, czas Wieku Świateł". Aby upamiętnić Leszczyńskiego, zorganizowano też kilka znakomitych wystaw (jedną z nich - "Stanisław Leszczyński. Król Polski księciem Lotaryngii" - oglądaliśmy niedawno na Zamku Królewskim w Warszawie).
Stoję na jednym z najpiękniejszych placów Europy i patrzę w oczy górującemu nad nim władcy. Napis na marmurowym postumencie obwieszcza światu, że to król Polski oraz książę Lotaryngii i Baru. Wskazujący palec króla celuje we wznoszący się przed nim Łuk Triumfalny (wzorowany na rzymskich), który kazał wznieść na cześć Ludwika XV (tak zresztą, jak i cały plac - stąd jego pierwsza królewska nazwa). Pomnik Stanisława Leszczyńskiego (dzieło Georges'a Jacqueta) stanął na placu dopiero w 1851 r. Wcześniej z polecenia Leszczyńskiego stał w tym miejscu pomnik Ludwika XV, zniszczony w czasie rewolucji francuskiej (jak wyglądał, można zobaczyć na starych rycinach w pobliskich muzeach - Lotaryngii i Sztuk Pięknych). W pierwszym muzeum dowiaduję się także, że plac Stanisława w 1944 r. odwiedził generał de Gaulle, a w 1988 r. - papież Jan Paweł II. Trudno mi uwierzyć, że aż do końca lat 50. służył też jako parking samochodowy. Chociaż na sąsiednim, równie zabytkowym placu de la Carriere do dziś nie ograniczono ruchu i właśnie zjeżdżają tu motory belgijskich oldbojów.
Za plecami Stanisława wznosi się jego pałac, który obecnie pełni funkcję miejskiego ratusza (Leszczyński mieszkał w nim, gdy przyjeżdżał do miasta, a na co dzień wolał spokojniejszą rezydencję w odległym o 15 km Luneville; niestety, tamtejszy pałac przed dwoma laty zniszczył pożar i nie wiadomo, kiedy będzie odrestaurowany). Książęca rezydencja w Nancy kryje wewnątrz pełną przepychu klatkę schodową i reprezentacyjną salę z wielkim malowanym plafonem. Z jej okien roztacza się "królewska" perspektywa, przedłużona o plac Carriere ze szpalerami drzew, zamknięty kolejnym pałacem, za którym zaczyna się park Pépiniere, także założony przez Stanisława.
Nasz przewodnik Jean-Jacques, pracujący w Nancy Holender, prowadzi nas jeszcze na trzeci wybudowany z polecenia Leszczyńskiego plac d'Alliance, nieco ukryty z boku. W środku wznosi się piękna barokowa fontanna upamiętniająca przymierze Austro-Węgier i Francji. Stąd już niedaleko do XVIII-wiecznej katedry, w której kraty i balustrady w kaplicach projektował Jean Lamour, ten sam mistrz artystycznego kowalstwa, który fantazyjnymi złoconymi bramami ozdobił plac Stanisława.
Wracamy ponownie na plac Stanisława i po jego zachodniej stronie zwiedzamy Muzeum Sztuk Pięknych (wstęp 5,40 euro). W galerii malarstwa oglądam m.in. obrazy Tintoretta, Ribery, Bouchera, Picassa, znakomitego miejscowego XIX-wiecznego realisty Emile'a Frianta i pochodzącego z Polski Louisa Marcoussisa (Ludwika Markusa), a w podziemiach pozostałości średniowiecznych fortyfikacji miasta. Po wschodniej stronie placu wznosi się XIX-wieczny budynek Opery z widownią w królewskiej purpurze (w loży tego teatru kręcono "Muppety") i ruchomą sceną z zapadnią. 24 września Opera będzie patronować wielkiemu balowi maskowemu na ulicach miasta. Główny plac Nancy tętni życiem w dzień i w nocy, kiedy oświetla go wspaniała iluminacja podkreślająca każdy detal architektury.
W dwóch narożnikach zdobią go fontanny z figurami mitologicznych wodnych bogów Neptuna i Amfitryty. Jest tajemnicą poliszynela, że modelką do postaci Amfitryty była contessa de Boufflers, metresa księcia Stanislasa słynącego ze słabości do płci pięknej. Ponoć na swoim nagrobku poleciła wyryć napis: "Tu spoczywa dama bardzo rozkoszna, która zrobiła sobie niebo na ziemi".
O Stanisławie Leszczyńskim krążą liczne anegdoty, bo - jak tu wszyscy mówią - był postacią wielowymiarową i barwną. Osobną książkę można by napisać o Leszczyńskim smakoszu. Stéphane, przedstawiciel turystycznego biura prasowego, prowadzi nas najpierw do cukierni Maison des Soeures Macaroons chlubiącej się tradycjami sięgającymi XVIII wieku, gdzie można spróbować miejscowych specjalności - Nancy macaroons (to nie makarony, tylko różnego rodzaju ciasteczka, za którymi przepadał też król Stanisław) czy bergamotowych cukierków i przetworów z mirabelek, słodkich wizytówek Lotaryngii.
Następnego dnia Stéphane zaprasza nas do restauracji La Table du Bon Roi Stanislas przy rue Gustave Simone, którą przed trzema laty założyli dwaj młodzi ludzie. Jako goście z kraju Leszczyńskiego od progu zostajemy poinformowani, że właściciele czerpią kulinarne inspiracje m.in. z przepisów z dzieła "Compendium Fericulorum albo Zebranie Potraw przez Stanisława Czernieckiego" (sekretarza księcia Aleksandra Michała Lubomirskiego) wydanego w Krakowie w 1682 r., którego kserokopię sprowadzili z Polski i chętnie nam demonstrują. W karcie najbardziej swojsko brzmiał barszcz, ale okazał się galaretą podaną na płaskim talerzu. Urzekła mnie sałata z dodatkiem płatków róży i kwiatów lwiej paszczy. Dania główne są mieszanką kuchni polskiej (oznaczonej w karcie jako kuchnia Marii Leszczyńskiej) oraz francuskiej i lotaryńskiej z XVII i XVIII w. Bezkonkurencyjny był deser (podobno przysmak króla Stanisława) "Baba au Vin de Tokaji et Neige de Safran", czyli szafranowa babka z rodzynkami nurzająca się w tokaju (na szczęście rozmiarów ciastka, a nie baby wielkanocnej). W Nancy jest jeszcze mnóstwo innych godnych polecenia gwarnych restauracji i kawiarni. Warto w nich pobiesiadować wspólnie z Francuzami, którzy są mistrzami konwersacyjno-kulinarnego rytuału.
Historia Nancy nie zaczęła się jednak w epoce Oświecenia, ale znacznie wcześniej. W XI w. miasto Nanciacum założył książę Gerard d'Alsace, o czym przypomina nam przewodniczka Marianna, niestrudzona w odkrywaniu tajemnic miasta i konfrontowaniu starych map z zachowaną architekturą. Wędrujemy z nią przez średniowieczne i renesansowe Nancy ulicami Starego Miasta (Nowe powstało w XVI w.). Podziwiamy jedną z najpiękniejszych bram pozostałych z murów miejskich, XIV-wieczną Porte de la Craffe z dwiema grubymi basztami. Nad wjazdem widnieje charakterystyczny krzyż lotaryński przecięty podwójnymi ramionami (w 1940 r. gen. de Gaulle uczynił go emblematem wolnej Francji). Od bramy biegnie Grande Rue, przy której wznosi się piękny renesansowy Pałac Książęcy z rzeźbą jeźdźca na koniu na fasadzie i malowniczymi zwierzęcymi paszczami u szczytu rynien (obecnie siedziba Lorraine Musee; bilet 3,10 euro uprawnia do zwiedzenia XV-wiecznego kościoła Eglise des Colderies z nagrobną kaplicą księcia Rene II wzorowaną na florenckiej kaplicy Medyceuszy). W części muzealnej najpiękniejsza sala należy do XVII-wiecznego malarza Georges'a de la Toura, sławnego caravaggionisty, mistrza światła i cienia.
"Kto się o mnie otrze, ten się ukłuje" - mówi popularne przysłowie, a zarazem motto wpisane w herb z kwiatem ostu (symbol Lotaryngii) przez XV-wiecznego księcia Rene II po zwycięstwie nad Karolem Śmiałym, księciem Burgundii, który próbował zagarnąć Lotaryngię i zginął w bitwie pod Nancy w 1477 r. Na chwałę zwycięskiego Rene II miasto postawiło mu pomnik konny na placu przed neogotycką XIX-wieczną bazyliką Saint-Epvre (wyróżniającą się pięknymi witrażami)
A bitwę pod Nancy obrazowo odmalował romantyk Eugene Delacroix. Obraz podarował miastu w 1828 r. król Francji Karol X i obecnie wielkie płótno można oglądać w Muzeum Sztuk Pięknych.
Leszczyński wkrótce po swoim przyjeździe do Lotaryngii także odwiedził pamiętne pole bitwy i zdecydował, że postawi w tym miejscu kościół, który będzie miejscem jego ostatniego spoczynku. I tak na polecenie Leszczyńskiego Héré wzniósł barokowy kościół Notre-Dame-de Bonsecours (dziś wtopiony w ulice południowej części miasta). W ołtarzu głównym stoi otoczona wielkim kultem figura Matki Boskiej, która pochodzi z kaplicy stojącej wcześniej na polu bitwy. Pod Jej płaszczem chronią się przedstawiciele wszystkich stanów. Z lewej strony kościoła znajduje się grobowiec Katarzyny Opalińskiej, żony Leszczyńskiego (zmarła w 1748 r.), a z prawej Stanisława Leszczyńskiego z jego rzeźbioną półleżącą postacią (zmarł w 1766 r. na skutek oparzeń w pożarze, który sam rozniecił, zapalając od kominka ulubioną fajkę). I spoczywa tu także serce ich córki - Marii Leszczyńskiej, żony Ludwika XV.
Obok "Nancy Stanisława Leszczyńskiego" drugim wielkim szlakiem turystycznym miasta jest "Nancy secesyjne" czy raczej "Nancy czasów art nouveau" (we Francji styl sztuki dekoracyjnej i architektury z przełomu XIX/XX w. znany jest lepiej pod tą drugą nazwą). Nancy było jednym z głównych europejskich centrów sztuki secesyjnej. Artyści i architekci skupieni wokół mistrzów artystycznego szkła Emile'a Gallé i braci Daum znani są w świecie jako grupa Ecole de Nancy (Szkoła z Nancy). Kiedy secesja skończyła się ok. 1910 r., wielu z nich zostało współtwórcami art déco, czyli dekoracyjnej sztuki lat 20. i 30. Muzeum Sztuk Pięknych przy placu Stanisława ma imponującą kolekcję szkła - od secesji do art déco. Wazony i lampy (głównie z fabryki Dauma) przypominają szklane kwiaty. Szczególnie zachwyciła mnie lampa w kształcie kwiatu lotaryńskiego ostu. Ale i wazony z geometrycznymi rzeźbiarskimi reliefami porywają urodą.
W Nancy secesja i art déco są obecne także w architekturze i dekoracji domów, banków i sklepów w centrum i w willach na przedmieściach.
Moda na wycieczki szlakiem art nouveau zaczęła się w Nancy w latach 70., kiedy europejską sztuką belle époque zainteresowali się Japończycy i Amerykanie. Kierowca taksówki, który wiezie nas do dzielnicy willowej, z dumą wyciąga gruby skoroszyt, w którym ma skatalogowane wszystkie zabytki architektury art nouveau i art déco (jak inni taksówkarze w Nancy bywa po nich przewodnikiem). W biurze turystycznym można wziąć mapkę z zaznaczonymi obiektami secesyjnymi i szukać ich na własną rękę. Całkowicie polegam na mojej przewodniczce Elżbiecie, Polce, która od 25 lat mieszka w Nancy. Opowiada, że na przełomie XIX i XX w. nastąpiło gwałtowne przemysłowe ożywienie miasta, w dużym stopniu na skutek wydarzeń historycznych. Po przegranej wojnie z Prusami (1870 r.) Francja straciła Alzację i znaczną część Lotaryngii. Granica między Francją i Niemcami znalazła się zaledwie 25 km od Nancy. Wielu mieszkańców z utraconych terytoriów przeniosło się na stronę francuską - na początku XX w. ich liczba podwoiła się, sięgając 120 tys. (dziś 100 tys.). Wśród przybyszy nie brakowało rzutkich przedsiębiorców, którzy inwestowali w przemysłowy rozwój miasta i budowali sobie luksusowe domy. Stąd Nancy stało się rajem dla architektów i artystów.
Twórcy secesji także w architekturze chętnie czerpali inspiracje z natury. Fasady domów zdobią stylizowane kwiaty i liście - najczęściej ombeliszka (lotaryński oset) i miłorzębu, czyli ginkgo bilboa, ale także kwiaty maku, skrzydła motyla, pawie ogony itp. W Banque du Credit Lyonnais na witrażu w sklepieniu rozkwita cały bajeczny szklany ogród, zielono-żółto-fioletowy, z drzewami oplecionymi powojem, sygnowany podpisem dekoratora Jacques'a Grubera. Okna na parterze budynku Izby Handlowej przy rue Henri Poincare również zdobią witraże Grubera przedstawiające pejzaże Alzacji i Lotaryngii oraz pracowników różnych gałęzi przemysłu (wykonane nowatorską techniką łączącą w chemicznej obróbce kilka różnobarwnych szklanych warstw). Parę kroków dalej przy rue Mazagran wyrasta kolejne cudo - Brasserie Excelsior, pierwotnie piwiarnia, obecnie restauracja, przypominająca rzęsiście oświetloną wiedeńską kawiarnię. W jej projektowaniu uczestniczyli niemal wszyscy twórcy Szkoły z Nancy.
Niedaleko już stąd do dworca. Za torami kolejowymi rozciąga się dzielnica willowa, gdzie także można podziwiać podręcznikowe przykłady architektury secesyjnej, np. pierwszą w tym stylu willę genialnego projektanta mebli Majorelle'a projektowaną przez paryskiego architekta Henriego Sauvage, czy mniej typowy "Dom Skałę" z surowego, nieobrobionego kamienia, który zbudował sobie architekt Emile André. W tej części miasta koniecznie trzeba zajrzeć do Musee de l'Ecole de Nancy (wstęp 4,60 euro) mieszczącego się w dawnym domu z ogrodem kolekcjonera Eugene'a Corbina. Secesyjne wyrafinowanie wnętrza (mebli, lamp, obrazów) po prostu porywa. Alice, historyk sztuki z obsługi prasowej biura turystycznego, mówi, że w muzeum wkrótce zostanie otwarta wystawa "Kolory i kształty" prezentująca artystyczne związki między secesją Szkoły z Nancy a sztuką XVIII w. Tak, o secesji w Nancy można pisać długie poematy i grube naukowe rozprawy.
Pomnik Alzacji i Lotaryngii w centrum Nancy wzniesiony po wojnie francusko-pruskiej w XIX w. przedstawia dwie młode kobiety, płaczące i wzajemnie się pocieszające. Przypomniał mi o siostrzanej bliskości obu regionów i podsunął pomysł wycieczki do Strasburga, stolicy Alzacji, siedziby Parlamentu Europejskiego i Rady Europy. Nad monumentalnym Starym Miastem (jakże różnym od lekkiego wdzięku Nancy) wznosi się wysoka wieża gotyckiej katedry, zaskakującej jaskrawą barwą fasady z różowego piaskowca. Wnętrze rozświetlają piękne witraże, a renesansowy zegar z wizerunkiem Mikołaja Kopernika właśnie wybija południe. Obok katedry w znakomitym Muzeum Sztuk Pięknych w Palais Rohan nieoczekiwanie odkrywam "Fornarinę" Rafaela. A w niezwykle malowniczej dzielnicy rybaków Petite France nad kanałami stoją szachulcowe domy - czuję się trochę jak w Niemczech, a trochę jak w Holandii. Strasburg opuszczam w potokach deszczu, ale chętnie wróciłabym tu jeszcze, aby wniknąć głębiej za jego monumentalną fasadę. Tymczasem Nancy wita mnie znów pogodną aurą i elegancją.
http://www.ot.-nancy.fr - biuro turystyczne
Dojazd
Najszybciej samolotem do Paryża lub Luksemburga, a potem pociągiem; z Paryża (dworzec Paris-East) do Nancy jedzie się ok. 3 godz., bilet 40 euro, z Luksemburga ok. 1,5 godz., bilet 20 euro; pociąg z Nancy do Strasburga - 20 euro w jedną stronę
Noclegi
Mnóstwo hoteli na każdą kieszeń. Bardzo przyzwoity standard zaczyna się od dwóch gwiazdek - od 40 euro, rezerwacja: http://www.ot.-nancy.fr
Karta "Pass Nancy 2005" - 13 euro (do kupienia w biurze turystycznym), uprawnia m.in. do odwiedzenia dwóch muzeów, udziału w wycieczce po mieście, wypożyczenia roweru na pół dnia
Taksówka do szlaku willowego art nouveau - ok. 30 euro, autobus nr 123 (bilet 1,20 euro) z place République prawie pod muzeum Ecole de Nancy, a dalej pieszo