Z Babilonu na Wieżę Einsteina

Pulsujący rytmem przemian Berlin to również niezwykła metropolia sztuki

Odkąd Berlin stał się bramą zjednoczonej Europy, a jego mieszkańcy przestali dzielić się na Wessi i Ossi, każdą wizytę zaczynam od przemierzenia jednoczącej miasto centralnej osi - od Dworca Zoologischen Garten po Alexander Platz (albo na odwrót). Jest tu mnóstwo do zobaczenia. Oczywiście nie do końca pokonuję ją na na piechotę - byłby to prawdziwy maraton. Korzystam więc z metra, a raczej z kursujących tędy autobusów nr 100 i 200, bo można wysiąść w dowolnie upatrzonym miejscu.

***

Gdzie dziś bije serce Berlina? To pytanie stawia sobie większość przybyszy. Osobiście nie mam wątpliwości, że pomiędzy historyczną Bramą Brandenburską i Reichstagiem a nowoczesnym placem Poczdamskim.

Zaczynam więc od Bramy Brandenburskiej - symbolu miasta i świadka historii. Zbudował ją w 1791 r. na wzór ateńskich Propylei architekt Carl Gotthard Langhans (w epoce klasycyzmu Berlin miał być Atenami nad Szprewą). W XVIII w. nazywano ją Bramą Pokoju, od 1814 r. - Bramą Zwycięstwa. W 1848 i 1918 r. spotykali się tu rewolucjoniści, a po dojściu Hitlera do władzy manifestowali faszyści. Po drugiej wojnie stała się symbolem klęski, a w latach 1961-89, będąc groźną strażnicą Muru Berlińskiego, stała się znakiem świata podzielonego na Wschód i Zachód. Dziś to Brama Zjednoczenia i symbol nowej Europy.

Zadzieram głowę (brama jest wysoka na 26 m), by spojrzeć na wieńczącą ją kwadrygę - konny zaprzęg, który w 1806 r. Napoleon wywiózł do Paryża. Wróciła po dziewięciu latach i to wtedy powożącej nią bogini pokoju dodano laskę z pruskim orłem i żelaznym krzyżem, przemieniając ją w boginię zwycięstwa.

Wychodzę przez Bramę na plac Paryski (Pariser Platz) wieńczący aleję Unter den Linden. W latach 90. został odrestaurowany i - jak w okresie międzywojennym, gdy Charlie Chaplin i Greta Garbo odwiedzali hotel Adlon - stał się na powrót jednym z najbardziej ruchliwych miejsc w centrum Berlina.

Stąd przenoszę się pod pobliski Reichstag, siedzibę Bundestagu, niemieckiego parlamentu, ze szklaną kopułą projektu słynnego angielskiego architekta Normana Fostera. Reichstag niedobrze kojarzył się z nazizmem, ale to tu 8 maja 1945 r. podpisano akt kapitulacji Niemiec. Dołożono starań, by po upadku muru berlińskiego zmienić jego wizerunek. W 1995 r. Christo opakował Reichstag srebrną tkaniną i obwiązał niebieskim sznurem (artysta zabiegał o to od 24 lat), zamieniając go na chwilę w monumentalną rzeźbę, a potem Foster przekształcił go w nowoczesny gmach (pierwsze posiedzenie Bundestagu odbyło się w nim 20 kwietnia 1999 r.).

Kopułę można zwiedzać, więc codziennie kolejka ciągnie się daleko za róg budynku. Nie zraża mnie to jednak, bo posuwamy się nader sprawnie. Oczekiwanie skracam sobie obserwacją klasycystycznej fasady z kolumnadą i tympanonem, pod którym biegnie napis "Niemieckiemu narodowi" (Reichstag powstał w końcu XIX w. według projektu Paula Wallota). W środku kontrola i zaraz wznosimy się windą ku podstawie szklanej kopuły wspartej na lustrzanej kolumnie (lustra pełnią też funkcję użytkową, doświetlają salę posiedzeń plenarnych pod spodem). Kopuła to zresztą pomysł genialny pod każdym względem. Spacerowy trakt w jej wnętrzu wznosi się łagodnie po spirali coraz wyżej, pozwalając kontemplować panoramę miasta.

Współczesny Berlin nie wyrzeka się pamięci i o mrocznych kartach swej przeszłości. U stóp Reichstagu i obok Bramy Brandenburskiej aż do placu Poczdamskiego rozpościera się otwarty pomnik Pomordowanych Żydów Europy w Berlinie projektu Amerykanina Petera Eisenmana. Składa się nań 2711 betonowych bloków (od 20 cm do 4,7 m wysokości), które przypominają wielkie cmentarzysko. W podziemiach mamy wystawę poświęconą ofiarom Zagłady.

***

Potsdamer Platz zdumiewa tempem przemian. Pamiętam przecież dobrze kamienną pustynię w tym miejscu po upadku muru, a potem wielki plac budowy. Dziś mamy tu berliński Manhattan wybudowany przez DaimlerChrysler i Sony Center. Przemierzam go w drodze do Kulturforum, mijając Teatr Muzyczny i Kino IMAX.

Kulturforum to ogromne kulturalne centrum z licznymi muzeami (zbiory mogą konkurować z Museumsinsel) i Filharmonią. Jego idea zrodziła się w latach 60., a rozbudowa wciąż trwa. Do najbardzjej renomowanych budynków należy Nowa Galeria Narodowa, którą w połowie lat 60. zaprojektował słynny architekt modernizmu Mies van der Rohe. Ten skrajnie ascetyczny, geometryczny budynek jest bardzo funkcjonalny. Odbywają się w nim światowe wystawy sztuki współczesnej, a w stałej kolekcji mamy dzieła wybitnych twórców XX wieku, m.in. Klee, Picassa, Bacona i niemieckich ekspresjonistów. Otwarta w 1998 r. Galeria Malarstwa jest skarbnicą dzieł europejskich od XIII do XVIII w., z obrazami Bruegla, Dürera, Rafaela, Tycjana, Caravaggia, Rubensa, Rembrandta, Vermeera. Godna uwagi jest też Galeria Grafiki z rysunkami Botticellego, Dürera, Picassa oraz Muzeum Sztuk Stosowanych z arcydziełami europejskiego rzemiosła.

W okolicy jest jeszcze parę innych sławnych muzeów. Przy Klingelshoferstrasse mamy Archiwum Bauhausu zaprojektowane w 1964 r. przez Waltera Gropiusa (twórcę szkoły Bauhausu). Przy Stressennstrasse - Martin Gropius Baum z 1881 r., który wygląda jak wielki neorenesansowy pałac. Powstał z myślą o muzeum sztuki użytkowej, a dziś słynie z wystaw sztuki współczesnej (od 24 września do 14 listopada odbędzie się tu I Berliński Festiwal Fotografii). Stąd niedaleko już do Lidenstrasse, gdzie stoi niezwykłe dzieło Daniela Libeskinda - Muzeum Żydowskie przypominające kształtem błyskawicę lub poszarpaną gwiazdę Dawida.

***

Na komunikacyjną oś miasta łączącą wschód z zachodem składają się legendarne Unter den Linden i Kufürstendamm (w skrócie Ku'damm).

Z dworca ZOO od Ku'damm dzielą mnie dwa kroki. Ulica ta pamięta XIX-wiecznego żelaznego kanclerza Bismarcka, który chciał, by Berlin miał bulwar na miarę Champs-Elysées. Pozwalam sobie na krótki spacer (Ku'damm ciągnie się przez 3,5 km) wśród witryn eleganckich sklepów. By odpocząć, przysiadam przy "Wodnym klopsie", jak berlińczycy zwą fontannę w kształcie kuli ziemskiej przed handlowym Europa Center, obok przygrywa uliczny grajek. W zasięgu wzroku mam ruinę kościoła Pamięci Cesarza Wilhelma - symbol wojennych zniszczeń. Zaglądam tu i do sąsiedniej nowoczesnej świątyni z ogromną złoconą figurą Chrystusa, jedyną, która ocalała z kościoła Pamięci.

Potem znów autobus i powrót na Unter den Linden, której początki sięgają połowy XVII w. Wtedy to została wytyczona jako droga myśliwska obsadzona lipami (od których wzięła nazwę; ale dzisiejsze drzewa to już powojenna generacja), wiodła od zamku księcia elektora do terenów łowieckich w Tiergarten.

Najpierw zaglądam do Deutsche Guggenheim Museum, gdzie zawsze można liczyć na znaczącą wystawę sztuki współczesnej. Potem odbijam na północ, by minąwszy ogromny nowoczesny dworzec Lehrter, dotrzeć do zabytkowego Hamburger Bahnhof. Ten pierwszy dworzec główny Berlina powstał w 1847 r. W 1906 zamieniono go w Muzeum Kolejnictwa i Budownictwa, poważnie uszkodzony w czasie II wojny budynek zamknięto na głucho. Z czasem zaczął obracać się w ruinę, jako że znajdował się w strefie muru berlińskiego. Aż w latach 90. architekt Josef Paul Kleihues przebudował go na muzeum sztuki współczesnej. Hamburger Bahnhof zachwyca XIX-wieczną neoklasycystyczną fasadą z dwiema wieżami i ultranowoczesnym wnętrzem z oryginalnym, wspaniale żebrowanym (niczym w świątyni) sklepieniem. Przyciąga jednak nie tylko architekturą (równie atrakcyjna jak paryskie Museum d'Orsay), ale i znakomitymi zbiorami, są tu m.in. dzieła Andy'ego Warhola, Roberta Rauschenberga, Roya Lichtensteina, Josepha Beuysa.

***

Na wschodnim krańcu Unter den Linden stoi pomnik "Starego Fritza" - Fryderyka Wielkiego. Nie przypadkiem. Ta część ulicy to tzw. Forum Fridericianum, zbudowane za jego czasów. Nam król pruski kojarzy się z rozbiorami, ale tu poznajemy miłośnika nauki i sztuki.

Założony w 1809 r. Uniwersytet Humboldta (klasycystyczny budynek za czasów Fryderyka był tylko pałacem jego brata, księcia Henryka) szybko zyskał renomę. Wykłady miał tu m.in.: Hegel (słuchał ich Mickiewicz), bracia Grimm, Planck i Einstein. Spragnieni wiedzy współcześni studenci gorliwie wertują akademickie podręczniki na stoiskach przed uniwersytetem. Po drugiej stronie ulicy w okolicach Bebelplatz wznosi się Biblioteka Królewska o barokowej fasadzie (berlińczycy zwą ją Komodą), przypominająca grecką świątynię opera oraz katolicka katedra św. Jadwigi wzorowana na rzymskim Panteonie. Wszystkie powstały na polecenie Fryderyka Wielkiego.

Sam Bebelplatz w maju 1933 r. okrył się niechlubną sławą - naziści publicznie palili tu księgi. Ten haniebny akt upamiętnia szczególny monument - Pusta Biblioteka - poniżej szyby zainstalowanej na poziomie bruku placu.

***

Gdy skręcam w stronę Wyspy Muzeów (Museumsinsel, od 1999 r. na liście dziedzictwa kulturowego UNESCO), przepadam z kretesem. Z kompleksu wybieram najsławniejsze Muzeum Pergamońskie z początku XX w. Przy gigantycznej bramie bogini Isztar z ciemnoniebieskich kafli przenoszę się do Babilonu z czasów Nabuchodonozora II (VI w. p.n.e.), a przy stopniach ołtarza Zeusa i Ateny do hellenistycznego Pergamonu z II w. p.n.e. W Starej Galerii Narodowej, która przypomina grecką świątynię, oglądam berliński hit tego lata - wystawę "Goya - prorok modernizmu" (do 3 października).

Pierwszy budynek Wyspy to Alte Museum, zgodnie z nazwą najstarsze, zbudowane w latach 1823-30 przez wybitnego architekta Karla Fridricha Schinkla, wewnątrz dolnej kondygnacji naśladuje rzymski Panteon i gromadzi rzeźby antyczne. A ostatnie - Bodesmuseum z przełomu XIX i XX w. - to potężna neobarokowa budowla, ale akurat w remoncie, podobnie jak Neue Museum.

***

Mam jeszcze ochotę wyrwać się poza Berlin. Wybieram Poczdam, z jego pałacami i parkami (od 1990 r. na liście UNESCO), zwłaszcza że kursuje tam szybka kolejka S-Bahn.

Poczdam liczy 150 tys. mieszkańców i w porównaniu z 3,5-milionowym Berlinem to oaza spokoju o podmiejskich klimatach. Blisko dworca zwabia mnie najpierw Muzeum Sztuki Filmowej, które przedstawia dzieje niemieckiej kinematografii i słynnych studiów filmowych założonych w pobliskim Babelsbergu w 1917 r.

Przy Platz der Einheit wsiadam w autobus, bo odległości między ciekawymi miejscami są tu jednak znaczne, i jadę do parku Sanssouci, pięknej rezydencji Fryderyka Wielkiego. Kazał ją zbudować z dala od zgiełku, by móc odpoczywać "bez trosk", co we francuskim przekłada się właśnie na sans souci . Można tu spędzić pół dnia, park jest pełen niezwykłych budowli, ale tym razem poprzestaję na rokokowych wnętrzach pałacu Sanssouci i Galerii Obrazów (m.in. "Niewierny Tomasz" Caravaggia). Drugi cel pielgrzymek wszystkich turystów to pałac Cecilienhof, gdzie w 1945 r. odbyła się konferencja poczdamska ustalająca podział powojennej Europy. Mało kto natomiast dociera do Aleksandrowki, sielskiej dzielnicy drewnianych domków zbudowanych przez Rosjan, którzy zamieszkali tu po wojnach napoleońskich. Dzielnicę tchnącą klimatem rodem z Czechowa kończy stojąca w lesie cerkiewna kaplica Aleksandra Newskiego pełna świętych ikon.

Inną osobliwością Poczdamu, już w samym centrum, w okolicach Bassinplatz, jest Dzielnica Holenderska z ponad 130 domami z czerwonej cegły, które zbudowano za Fryderyka Wielkiego dla pracujących tu imigrantów holenderskich.

No i jeszcze włączony w granice Poczdamu Babelsberg. Tym razem odwiedzam nie Park Filmowy, lecz niezwykły Instytut Astronomiczny w 20-metrowej Wieży Einsteina. Tę futurystyczną budowlę inspirowaną teorią względności zaprojektował w latach 20. Erich Mendelsohn jako obserwatorium astronomiczne wielkiego naukowca. Przypomina mi, że obchodzimy właśnie Rok Einsteina.

W sieci

http://www.smb.spk-berlin.de - muzea państwowe

http://www.jmberlin.de - Muzeum Żydowskie

http://www.deutsche-bank-kunst.com - Deutsche Guggenheim Museum

http://www.gropiusbau.de

http://www.bauhaus.de

http://www.berlin-photographt-festival.de

http://www.potsdam.de

http://www.filmpark.de

Bilety do większości muzeów - 6-8 euro

Więcej o: